SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Książka Kraina Złotych Kłamstw na tle zielonych liści

Zysk ważniejszy niż prawda

2 marca 2022
Ilustrowany portret Rafała Kwaska
Udostępnij

Szczerze mówiąc, ciężko jest skupić się na czytaniu czy pisaniu recenzji w trakcie tak tragicznych wydarzeń, jakie dzieją się za naszą wschodnią granicą. Jednak higiena psychiczna – szczególnie wtedy, gdy czujemy żal, złość, bezradność i nieustanny niepokój - jest ważna. Chwila wytchnienia pozwala zebrać trochę psychicznych sił, niezbędnych do skutecznego działania w tych ciężkich czasach. Dlatego też zabrałem się za kryminał. Uważam, że dobrze skrojona literatura gatunkowa świetnie nadaje się do resetu mojego układu nerwowego.


Anna Górna to pochodząca z naszego miasta autorka, na co dzień mieszkająca i pracująca (jako prawniczka) w Szwajcarii, a powieść „Kraina złotych kłamstw” to jej literacki debiut. Podobno nie należy oceniać książek po okładce, czy jakoś tak, więc przekornie zacznę od uwagi na temat formy wydania. Gustowna grafika na okładce, oprócz nazwiska autorki i tytułu z delikatnym wytłoczeniem, przedstawia fragment ornamentu z bramy jakiejś zabytkowej kamienicy. Chciałbym zwrócić uwagę, że całość zachowana jest w kolorach niebieskim oraz złotym (żółtym?). Zbieg okoliczności, ale dziś na pewno warto taki omen zauważyć. Oczywiście jednak najważniejsze jest to, co mieści się w środku tego ponad 600-stronicowego tomu.


Autorka zdecydowanie wybrała dobrą ścieżkę debiutu. Historia kryminalna toczy się głównie w znanym jej dobrze, ale dla przeciętnego czytelnika dość egzotycznym miejscu, jakim jest Szwajcaria. Bohaterami są przedstawiciele wyższej klasy średniej i międzynarodowej socjety zamieszkującej Zurych. Oczywiście to kryminał, więc nie będę za dużo zdradzał, bo to najgorszy gatunek do rzucania spoilerami. W powieści mamy narrację prowadzoną z perspektywy dwóch głównych protagonistów: byłego polskiego policjanta pracującego jako szef bezpieczeństwa w jednej z zuryskich korporacji i młodej studentki prawa, po godzinach prawdziwej social-media ninja. Los wrzuca ich oboje w sensacyjną aferę porwania, a może i zabójstwa pewnej atrakcyjnej bizneswoman.


Piotr Sauer i Mia mają za sobą traumatyczne historie, które w toku akcji powoli się przed nami odsłaniają. Dodaje to postaciom wielowymiarowości i buduje napięcie. Były policjant tęskni za starą robotą śledczego i na prośbę przyjaciela, mimo początkowych oporów, zaczyna zgłębiać intrygę związaną z finansowymi elitami. Kolejne wątki leniwie snują się wśród wielu mylnych tropów, dlatego do końca nie wiemy, jaki będzie finał i kto jest głównym złoczyńcą. Po 150 stronach miałem już swój typ, ale ostatecznie sprawdził się tylko w pięćdziesięciu procentach.


Sama fabuła jest raczej klasyczna, właściwa dla obyczajowego kryminału. Najważniejsze są dynamiczne relacje pomiędzy postaciami, solidnie zakotwiczone w szczegółach szwajcarskiego życia. Pozwala nam to poczuć klimat kraju sera, czekolady i strzelania z kuszy do jabłek na głowach dzieci. Choć nie da się też ukryć, że autorka ma tendencje do zarzucania nas detalami: nazwami użytkowych i modowych marek, tytułami książek oraz nazwami dań i napojów przygotowywanych lub serwowanych przez postaci. Na szczęście, by nie antagonizować czytelników, we fragmencie ukazującym spożywanie podczas wielkanocnego śniadania polskiego majonezu, nie zdradza, czy jest to Kielecki, czy Winiary. Dla mnie takie zamiłowanie do nazw własnych stanowi zbędną wyliczankę, która wcale nie pomaga lepiej wczuć się w realia. No, ale to szczegóły.


Pomimo pokaźnej liczby stron, czytało mi się „Krainę złotych kłamstw” przyjemnie. Powieść zdecydowanie potrafi przykuć uwagę. Wciąż zostawia jakieś niedopowiedzenie lub podejmuje nowe wątki, które mają wyjaśnić się dopiero w następnych rozdziałach. To, że rozdziały te są krótkie, najwyżej kilkustronicowe, powoduje, że zawsze jest ochota na kilka dodatkowych kartek. Natomiast warstwa językowa obywa się tu bez fajerwerków. Jest raczej prosta, przezroczysta i precyzyjna, dzięki czemu nie ma się uczucia zmęczenia po dłuższej lekturze. Sam byłem zdziwiony, że pomimo powolnie płynącej historii i barokowo rozbudowanych wątków pobocznych, pochłonąłem całą książkę raptem w trzy wieczory.


Zaskakująco także klimat jest tu wyjątkowo sterylny. Fabuła snuje się w scenografii biurowców, podmiejskich willi bogaczy czy modnych lokali. To nie jest historia o detektywach włóczących się po zapchlonych zaułkach i podejrzanych spelunach. Autorka unika epatowania dosadnymi scenami, które mogłyby mocno wstrząsnąć czytelnikiem lub wywrócić jego żołądek na drugą stronę. Nie jest to klimat noir - osobiście opisałbym go raczej jako fog, bo Szwajcaria w tej książce jest zwykle zasnuta mgłą oraz chmurami przesłaniającymi słońce. Pasuje to doskonale do świata, gdzie nie ma ostrej dychotomii między dobrem i złem, wiadomo wszak, że w otoczeniu wielkich pieniędzy ważniejszy od prawdy jest zysk.


Jednym słowem, jeśli chcecie pozwiedzać największe szwajcarskie miasto i poszperać w niejasnych interesach tamtejszej elity, to „Kraina złotych kłamstw” jest dobrym wyborem na kilka wieczorów niezobowiązującej literackiej rozrywki i odprężenia.

Cykle CGK - Autorzy