SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Muzycy zespołu Fuzz'Ya na scenie

Wiosna, muzyka i zajawka

18 marca 2022
Rysunkowy portret Adama Florczyka
Udostępnij

Dobrze jest iść na imprezę, na której grają młode, lokalne kapele, a przed klubem publiczność ustawia się w sporą kolejkę. Fajnie jest spędzić wieczór przy dźwiękach gitar, klawiszy oraz elektroniki, przeplatanych wolnym stylem niezawodnego Miksera. Ekstra jest obserwować ludzi na scenie, obdarzonych prawdziwą zajawką. Druga edycja Snowdrops Festiwal to był kawał frajdy.


middle-2022-03-11_snowdrops_klubrura_fot_amark-061.jpg

Od lat stoję na stanowisku, że o kulturalnej kondycji miasta wcale nie świadczą ogromne, plenerowe koncerty, duże wystawy najsłynniejszych gwiazd sztuk wizualnych czy teatralne hity grane zawsze przy pełnej widowni. Oczywiście, że to wszystko jest ważne i cieszy, gdy jest, ale prawdziwy klucz do sukcesu to wielość i różnorodność. Zdrowa i rozwijająca się tkanka kulturalna składa się z olbrzymiej ilości większych i mniejszych wydarzeń, bardzo od siebie różnych. W jednym krańcu miasta spotykają się miłośnicy opery, kilka metrów dalej ktoś gra punka, restauracja robi wystawę młodego artysty, teatr wystawia Gogola, nerdy spotykają się, by w bibliotece rozmawiać o mangach, na scenie w miejskim parku słychać muzykę klasyczną itd. Niektóre z tych inicjatyw przyciągają większą publiczność, inne tylko garstkę – ale tak naprawdę ma to drugorzędne znaczenie, bo paliwem jest tu pasja i zajawka. Natomiast, gdy zsumować widownie tych przeróżnych inicjatyw, okazuje się, że w kulturalnym życiu miasta bierze udział prawdziwy ogrom ludzi i każdy ma szansę znaleźć coś dla siebie. Wiem, że odmalowałem tu dość sielankowy obrazek, ale idealnie sprawdza się on jako kierunkowskaz w głowie, wskazujący, w jaką stronę warto zmierzać.


middle-2022-03-11_snowdrops_klubrura_fot_amark-037.jpg

W związku z powyższym od lat kibicuję wszelkim przedsięwzięciom, które w częstochowskiej kulturze podkręcają tę wielość i różnorodność. Szczególnie tym oddolnym, wykwitającym z zaskoczenia i podlewanym autentyczną zajawką. W taki model świetnie wpisuje się Snowdrops Festiwal. Jego druga edycji odbyła się 11 marca w klubie Rura, ale cała historia rozpoczęła się trzy lata temu – jeszcze przed pandemią – gdy grupa młodych ludzi postanowiła zorganizować w pubie sportowym Stacherczak przegląd częstochowskich kapel. Frekwencyjny sukces był, jednak później w świat uderzył wirus i zamroził, między innymi, całą kulturę. Na szczęście pomysłodawcy Przebiśniegów nie zapomnieli o przeglądzie i nie tracili zapału, a czas izolacji wykorzystali, by organizacyjnie zrobić zdecydowany krok naprzód. Zmienili miejsce, ogłosili casting dla zespołów, zadbali o spójną identyfikację wizualną imprezy i większą promocję. Nie stracili przy tym nic z młodzieńczego entuzjazmu. Ich plan na sukces był wyjątkowo prosty: zespoły bawią się na scenie, a publiczność bawi się pod sceną - tyle wystarczy, wszystko będzie dobrze.


middle-2022-03-11_snowdrops_klubrura_fot_amark-051.jpg

I faktycznie, podczas drugiej edycji Snowdrops Festiwal udało się zbudować atmosferę wspólnej, doskonałej zabawy. Chociażby występ częstochowskiej kapeli Fuzz'Ya (z której zresztą wyrasta trzon organizatorów tegorocznej edycji Przebiśniegów) był jednym wielkim, radosnym i intensywnym komunikatem: „jak fantastycznie znów być na scenie!”. I nawet nie przeszkadzało to, że każdy członek zespołu wydawał się wyrwany trochę z innej bajki (może nawet był to atut). Osobiście mam teorię, że olbrzymia w tym zasługa pana grającego na trąbce, który wprawdzie stał na drugim planie, ale zdawał się pełnić rolę rozgrywającego - strażnika pilnującego, by muzyczny żywioł nie zmienił się w chaos. Doceniam to i doceniam fakt, że Fuzz'Ya okazała się bombą pełną funkującego rocka, która w momencie potrafi rozpalić publiczność. W końcu to jest najważniejsze. Na podkręconych emocjach gra też kolejny lokalny zespół o uwodzicielskiej nazwie Superkocik. Ich muzyka to swoisty powrót do lat zerowych XXI wieku, olbrzymia frajda z grania na gitarach oraz intrygujący kobiecy wokal. I choć zaczęli swój debiutancki występ z pewnym zmrożeniem, to im dalej, tym coraz bardziej się rozkręcali. Zaserwowana na finał ciężka ściana dźwięków przyprawiła mnie o autentyczne ciarki, przez co ostatecznie jestem szczerze zaintrygowany.


middle-2022-03-11_snowdrops_klubrura_fot_amark-072.jpg

Z kolei koszęcińskie Baboki okazały się modelowym zespołem poszukującym rockowego, złotego środka. Gdzie trzeba było mocniej uderzyć, walili z całej siły, gdy potrzeba było przebojowych melodii, płynęli melodyjnie. Autorski materiał przeplatali obowiązkowymi coverami i robili to dobrze. Trzymali się przy tym sprawdzonych i wypróbowanych form – co dla jednych będzie wadą, a dla innych zaletą. U mnie mają plusa za uroczą wersję „Go, go Power Rangers”. Na finał imprezy zagrał natomiast Joe Palooka i tu przeżyłem mały szok. Nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze bawi się, łącząc rap i metal w taki sposób. Aż przeżyłem małą podróż w czasie i przypomniało mi się, jak ponad dwadzieścia lat temu zdzierałem na discmanach i walkmanach przeróżne nu metalowe oraz hardcorowe albumy. Nie da się więc ukryć, że Joe Palooka brzmiał nieco retro, ale kto wie - może to symptom, że wraca moda na stare i już niebawem znów zaleje nas fala takiej stylistyki. Trochę bym się cieszył, ale też trochę się tego bał.


middle-2022-03-11_snowdrops_klubrura_fot_amark-028.jpg

W tłumie gitarowych dźwięków na Snowdrops Festiwal zdecydowanie wyróżniał się Blurred Pink. Częstochowski duet stawia na siłę prostoty. Bez zbędnych ozdobników. Klawisze i żeński wokal – tylko tyle. Wystarczy. Ich muzyka, wręcz stworzona do słuchania w samotności, w pełnym skupieniu, tutaj zaskakująco dobrze wypadła w festiwalowym wydaniu. Publiczność przez chwilę mogła nacieszyć się spokojem oka cyklonu, a ja po prostu zamknąłem oczy i byłem sam na sam z tymi dźwiękami. Dałem się im uwieść, mimo że to nie do końca moja estetyka. Romansująca z liryką i podniosłością, ale posiadająca przy tym oryginalny sceniczny swag, który chroni tę twórczość od żarłocznego patosu.


Podsumowując, czy na Snowdrops mogło być lepiej muzycznie, technicznie albo organizacyjnie? Pewnie tak - zawsze może być. Ale ja wcale nie mam ochoty wyszukiwać potknięć. Bawiłem się naprawdę dobrze i mam wrażenie, że ludzie wokół mnie też. Warto wspierać takie inicjatywy, szczególnie w momencie, gdy z kulturalnej mapy miasta zniknął Teatr From Poland, a wraz z nim Debiuty From Poland czy Free Art Fest from Poland. Bardzo dobrze, że pojawiły się Przebiśniegi i znów można posłuchać, jak młodzi szarpią za druty. Dać się porwać ich energii.




fot. Adam Markowski
Więcej zdjęć w naszej galerii: https://bit.ly/snowdropsfoto


Cykle CGK - Autorzy