Miasto, maszyna, robaki
W piątkowy wieczór 22 kwietnia, w gościnnych progach Ośrodka Promocji Kultury „Gaude Mater”, rozpętał się wernisaż wystawy Bartłomieja Stypki. Zwiedzających przywitał artysta oraz dyrektor OPK - Robert Jasiak, po czym uroczyście zerwano plomby założone na salę wystawową. Goście rozeszli się, by obcować ze sztuką, pomiędzy suto zastawionymi stołami z poczęstunkiem i wszelakimi napojami, które najlepiej nadają się do wernisaży w Polsce - bo są białe (zwykle trochę słomkowe) albo czerwone.
Sztuka sama w sobie, szczególnie taka mocno związana ze street artem, jest dla wszystkich – w związku z czym opinie specjalistów i profesorów zostawmy im samym. Ja opowiem wam, jak ja to widziałem, bo słowo „widzieć” jest tu kluczowe.
Frekwencja dopisała, co nie dziwi, bo Bartek jest jednym z bardziej rozpoznawalnych twórców sztuk plastycznych młodego (czyli mojego też) pokolenia. Częstochowski artysta zaprezentował szereg nowych prac realizowanych w sztandarowej dla niego technice szablonu, w której spójnie i widowiskowo łączy się grafika z malarstwem. Na ścianach OPK zawisły misternie wykonane prace inspirowane industrialem oraz światem natury, pełnym robaków i rozkładu. Ogląda się tę twórczość z fascynacją poszukiwacza ukrytych detali i treści. Z ręcznie wycinanych szablonów artysta tworzy bardzo szczegółowe struktury, które można oglądać na dwa sposoby. Można ogarniać całość, często sporego formatu dzieła, lub skupić się na kunszcie autora w opracowywaniu dzieła do poziomu najmniejszego szczegółu.
Bardzo ciekawy motyw - który chyba nie był wcześniej eksploatowany, a jest charakterystyczny dla naszego regionu - to obecność wielkiego wiatraka z Rębielic Królewskich. Ten artefakt, umieszczony przez swojego konstruktora w szczerym polu, uderza w obserwującego pewną absurdalnością, podszytą romantyczną wizją szalonego wynalazcy amatora. Trzeba zaznaczyć, że wiatrak nie działa i nigdy nie działał. To nieukończony projekt, który dziś powoli się sypie. Jego obecność stawia pytania o to, co z industrialnego świata zostanie kiedyś uznane za dziedzictwo człowieka ery technologicznej, a co przepadnie lub pozostanie niezrozumiałym widmem przeszłości. Stypka przenosi go do swoich prac i umieszcza jako ważny element klipu, prezentowanego podczas wystawy. Całość łączy się w spójną opowieść o przenikaniu się techniki i biologii. O tym, że każdy rozpad może być też zaczynem wzrostu, że każda faktura i kształt - czy naturalny, czy stworzony przez człowieka – oglądany z odpowiedniej perspektywy, może stać się dziełem sztuki. Bartek jest w świetnej formie i nakłania nas swoimi pracami do zajrzenia w trzewia postnowoczesnej cywilizacji. Takie spojrzenie może być odtrutką na apokaliptyczne wizje, które – czy tego chcemy, czy nie - moszczą się nam w głowach w dzisiejszych, trudnych czasach.
Jako, że wszelką sztukę wizualną trzeba przenieść na swoją siatkówkę i pręciki, żeby ją przeżyć, serdecznie zachęcam do odwiedzenia wystawy, która będzie eksponowana do 18 maja w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater”. Do zobaczenia też na finisażu, gdzie zapowiedziano album dokumentujący twórczość Bartłomieja Stypki.
fot. Łukasz Kolewiński
Cykle CGK - Autorzy
-
Joanna Skiba
Żółte kalendarze. I gazety
-
Sylwia Góra
Herstorie
-
Magda Fijołek
Energiczna eksploratorka
-
Zuzanna Suliga
Balansująca stabilizacja