SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

zdjęcie przedstawia mężczyznę grającego na fortepianie
8/2020

Pobierz PDF

PATENT NA ARTYSTĘ

Jak sam stwierdza, najbardziej intensywny i znaczący czas spędził w Zespole Szkół Muzycznych im. M. J. Żebrowskiego przy ulicy Jasnogórskiej. Emocjonującym przeżyciem były również pierwsze spotkania z orkiestrą symfoniczną: koncert w Filharmonii Częstochowskiej pod batutą Tomasza Chmiela, czy koncert z Orkiestrą Symfoniczną ZSM im. M. J. Żebrowskiego pod batutą Zygmunta Nitkiewicza. Mateusz Kurcab jest teraz „Twarzą Przyszłości” Częstochowy i nie tylko.


Magda Fijołek: Można powiedzieć, że muzykę ma Pan w palcach?


Mateusz Kurcab: Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zastanowić się, co rozumiemy pod słowem muzyka. Jest to pojęcie tak wieloaspektowe, że ciężko jednoznacznie i krótko je określić. Będąc muzykiem, rozumiem, tworzę i odbieram muzykę jako wiele elementów występujących jednocześnie np. zapis nutowy, technika gry, wrażliwość, stylistyka utworów. Każdy z tych elementów powstaje w innym czasie, aczkolwiek konstytuuje się podczas wykonania dzieła. Muzykę trzeba mieć przede wszystkim w sobie, w duszy. Trzeba ją odkrywać, poszukiwać jej, doświadczać i interpretować. Palce są tylko dobrze wyszkolonym narzędziem – pośrednikiem pomiędzy duszą artysty a duszą instrumentu.


Czemu akurat fortepian stał się Pana narzędziem pracy i zapewne też pasją?


Cała przygoda zaczęła się od wydarzeń artystycznych w przedszkolu, podczas których zacząłem przejawiać pewne predyspozycje muzyczne. W prezencie od rodziców otrzymałem mały instrument klawiszowy i tak zaczęły się pierwsze lekcje gry – początkowo prywatnie, a potem już w murach PSM I stopnia, II stopnia oraz Akademii Muzycznej. Do grania i jednocześnie pozostawania uczniem szkoły muzycznej motywowały mnie wydarzenia, w których mogłem uczestniczyć właśnie jako uczeń. Bardzo lubiłem artystyczny świat i wszystko, co z nim związane - być może dlatego, że moja rodzina również jest artystycznie utalentowana i od zawsze wspólny czas spędzaliśmy niezwykle kreatywnie. Na 100% w muzykę zaangażowałem się na etapie ogólnokształcącej szkoły muzycznej. W tych latach muzyka stała się moją pasją i poświęciłem się jej w całości, rezygnując z wyboru innego kierunków studiów. Nie chciałem być lekarzem ani prawnikiem. Chciałem być pianistą i byłem wówczas bardzo zdeterminowany.


Jest Pan absolwentem Zespołu Szkół Muzycznych im. M. J. Żebrowskiego. Nauka tam to była wyłącznie ciężka praca nad sobą, nad cyzelowaniem swojego talentu, czy jednak odnajdywał Pan też w tym przyjemność?


Pierwsze lata nauki w Szkole Muzycznej związane były z wieloma wyrzeczeniami, wyzwaniami oraz z pierwszym dziecięcym buntem. Musiałem odnaleźć w sobie równowagę pomiędzy obowiązkami w szkole muzycznej, odrabianiem zadań ze szkoły podstawowej, ćwiczeniem na fortepianie, a spotkaniami z rówieśnikami, którzy w większości mieli więcej ode mnie czasu na dziecięce aktywności. Wielkie ukłony za cierpliwość kieruję w stronę rodziców oraz Pani Marty Kwiatkowskiej – mojego pierwszego nauczyciela fortepianu w szkole muzycznej. W wieku trzynastu lat zacząłem naukę w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia, gdzie zajęcia ogólne i muzyczne odbywały się w jednej placówce - tutaj poznałem rówieśników, którzy tak jak ja większość czasu spędzali przy instrumencie. Odtąd zniknął rozdźwięk pomiędzy szkołą a funkcjonowaniem poza nią. Bardzo często nasz wspólny czas wolny związany był ze spontanicznym muzykowaniem, projektami artystycznymi czy wydarzeniami szkolnymi, ponieważ wszyscy dzieliliśmy te same pasje. Miałem wspaniałą klasę. W ramach realizacji projektów artystycznych (Konkursu Piosenki Wszelakiej, Święta Niepodległości, pożegnania starszych klas, studniówek) wspólnie tworzyliśmy przedsięwzięcia, które bardzo nas wszystkich angażowały i jednoczyły. Każdy taki projekt związany był z poświęceniem czasu po zajęciach, po ćwiczeniu na instrumencie. Efektem były koncerty, konkursy, przedstawienia, aranżacje, a nawet filmy. Warsztat pianistyczny kształtowałem wówczas pod kierunkiem Pana Andrzeja Klosia. Spotkania te były bardzo wartościowe, obok spraw technicznych i muzycznych poznawałem świat muzyki z polecanych mi nagrań wybitnych pianistów, a także z odbywających się w mieście wydarzeń kulturalnych.


Szkoła ta wykształciła wielu doskonałych artystów, którzy poszli różnymi drogami muzycznymi. Pan wybrał muzykę klasyczną. Co Pan w niej odnajduje?


W muzyce, którą wykonuję, staram się odnaleźć twórcę, styl, w jakim tworzył oraz czasy, w jakich żył. Taka podróż w różne epoki nie tylko muzycznej historii, daje mi możliwość rozwoju wyobraźni i przeniesienia się w określony klimat artystyczny. W muzyce staram się odnaleźć emocje i je nazwać – jest to konieczne dla ukształtowania właściwej interpretacji wykonywanych utworów. W muzyce odnajduję siebie, swój charakter, a także cechy, nad którymi powinienem popracować. Muzyka klasyczna zmusza również do poszukiwania wewnątrz siebie pewnego potencjału i konstruowania różnych emocjonalnych doświadczeń, które pozwalają dźwiękom wybrzmieć we właściwy sposób. Wykonywanie muzyki każdego dnia kształtuje moją osobowość i daje mi możliwość lepszego poznania siebie poprzez dzieła i życie innych kompozytorów.


Z pewnością ma Pan swoich ulubionych kompozytorów. Proszę zdradzić ich nazwiska. Co Pana w nich fascynuje?


Kompozytor, którego utwory zafascynowały mnie podczas studiów, co jednocześnie przełożyło się na eksplorację jego dzieł w pracy magisterskiej i doktorskiej, to Gabriel Fauré. Ten francuski kompozytor przełomu XIX i XX wieku zachwyca innowacyjnym językiem muzycznym, nowatorską harmonizacją utworów, a także nieoczywistym sposobem kształtowania linii melodycznej. Praca nad rozprawą doktorską pozwoliła mi na poznanie go jako człowieka i pedagoga. Jego sylwetka i twórczość są dla mnie inspiracją w codziennej pracy zawodowej. Wyrazem głębokiego zainteresowania twórczością tego kompozytora będzie również wydanie nagranej już płyty z Nokturnami Gabriela Fauré, na którą czekam z niecierpliwością. Z chęcią sięgam też po utwory Ignacego Jana Paderewskiego, który w swoich kompozycjach, szczególnie w tańcach, przywołuje elementy polskości. Jest to postać warta poznania również ze względu na osobisty wkład kompozytora w odzyskanie przez Polskę niepodległości. Nie bez powodu mówi się o nim, że wygrał Polskę na fortepianie. Był nie tylko wybitnym kompozytorem i pianistą, ale także znaczącym politykiem. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku Gabriela Fauré, pracuję nad wydaniem płyty z „muzyką wolności” z utworami Paderewskiego, które z nieznanych mi przyczyn nie cieszą się dużą popularnością.


Teraz w Pana życiu role się odwróciły, z ucznia, a później studenta stał się Pan asystentem w Katedrze Fortepianu w Akademii Muzycznej w Krakowie oraz pedagogiem w klasie fortepianu w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. Bronisława Rutkowskiego w Krakowie. Jak się Pan odnajduje po tej drugiej stronie?


Praca w roli nauczyciela sprawia mi ogromną satysfakcję. Największą radość dają mi postępy uczniów i studentów, które mogę odnotowywać z lekcji na lekcję, a których ukoronowaniem stają się występy na scenie. Możliwość obserwacji rozwoju swoich muzycznych wychowanków na przestrzeni każdego roku to naprawdę miłe doznanie. Uczę gry na fortepianie na każdym etapie edukacji, co z jednej strony jest dla mnie wielkim wyróżnieniem, a z drugiej bardzo wymagającym wyzwaniem. Z uwagi na dużą rozpiętość wieku uczniów (od 6 do 24 lat), podejście do każdego ucznia lub studenta musi być zupełnie inne. Praca z dziećmi wymaga dużej cierpliwości z uwagi na krótki czas koncentracji dziecka, a także różne zaangażowanie dzieci na lekcji. Uczniowie starsi w wieku licealnym stoją przed kluczową decyzją o kierunku studiów i wyzwaniami maturalnymi. Zdecydowani na związanie swojego życia z muzyką stażyści i studenci wymagają od nauczyciela dużej wiedzy repertuarowej oraz silniejszego wsparcia i zrozumienia, szczególne podczas pierwszego roku studiów. Jest to szczególny czas, kiedy opuszczają szkoły muzyczne i rodzinne miasta z wielkimi oczekiwaniami, ale też niepokojem, jaką relację nawiążą z nowym pedagogiem, który w indywidualnym nauczaniu z jakim mamy do czynienia w szkolnictwie artystycznym, jest często najważniejszym elementem całego mechanizmu. Podsumowując, w codziennej pracy muszę uwzględniać nie tylko wiek, ale także indywidualne predyspozycje, styl pracy, charakter i wiele indywidualnych cech każdego z nich. Moim zadaniem jest stworzenie optymalnych i komfortowych warunków, aby uczeń mógł rozwiać jednocześnie wrażliwość pianistyczną oraz warsztat wykonawczy. Doświadczenie, na każdym etapie edukacyjnym, zdobywa się latami, dlatego bardzo sobie cenię rady profesorów mojej uczelni, w tym profesora dra hab. Mariusza Sielskiego, a także doświadczonych pedagogów ze szkoły muzycznej. Warto mieć na uwadze, że praca nauczyciela pianisty związana jest nie tylko z poszerzaniem repertuaru pianistycznego, zgłębianiem wiedzy o kompozytorach, stylach muzycznych, estetyce kompozytorów, ale także z własną działalnością artystyczną i rozwojem umiejętności zarządzania własną drogą zawodową. W swojej profesji staję się odpowiedzialny za losy przyszłych absolwentów - muszę ich przygotować do wejścia na zawodowy rynek, który jak każdy, ma swoją specyfikę. Aby sprostać wyzwaniom w tak wielu aspektach, staram się koncertować oraz uczęszczać na konferencje i kursy, co pozwala mi na zdobycie nowego doświadczenia i poszerzanie wiedzy, które mogę dalej przekazywać uczniom i studentom.


Jakie cechy powinien mieć dobry pianista?


Jak mawiał Ignacy Jan Paderewski, pytany o swoje powodzenie: „praca, praca, praca jest największą tajemnicą powodzenia”. Z pewnością systematyczność, wytrwałość, zaangażowanie. Umiejętność koordynacji wielu aspektów, które związane są z prawidłową grą, tj. technika, wrażliwość na dźwięk, dociekliwość w poznawaniu nowego repertuaru i stylu. Pianista powinien być też inicjatorem interpretacji – to właśnie dzięki temu możemy mówić o odmienności gry, indywidualnym podejściu do utworu, wytworności dźwięku czy prowadzonych fraz. Kolejną cechą jest odporność na stres związany z publicznymi koncertami. Każde spotkanie z publicznością związane jest z eksponowaniem tego, nad czym pracowaliśmy przez tygodnie, czy miesiące w sali ćwiczeniowej. Dodatkowym wyzwaniem jest również każda nowa przestrzeń koncertowa, która ma swoją akustykę, a przede wszystkim instrument, na którym wykonany zostanie koncert. Z przyczyn technicznych i organizacyjnych pianiści nie są w stanie transportować własnego instrumentu na występ. Każdy fortepian jest inny ze względu na model, wielkość, brzmienie, przygotowanie przez stroiciela, a także wiek, co bezpośrednio wpływa na proces eksploatacji instrumentu. Te wszystkie elementy, a także specyfika sal koncertowych o różnorodnej akustyce, wpływają na to, jakie środki wykonawcze pianista wykorzysta w danym wystąpieniu. Aby przekonać się, jakie wady i zalety mają nowy instrument oraz sala koncertowa, pianista ma zazwyczaj niewiele czasu, dlatego musimy być również elastyczni, gotowi na pewne kompromisy wykonawcze i szybko reagować na nowe sytuacje. Kolejnym aspektem, na który chciałbym zwrócić uwagę, jest wielozadaniowość pianisty. Wielu z nas praktykuje grę zespołową – pianista może być członkiem zespołu kameralnego o różnym składzie instrumentów lub akompaniatorem dla wokalistów bądź instrumentalistów. Może być także solistą utworów, które wykonywane są z towarzyszeniem orkiestry. Współpraca z innymi muzykami wymaga ogromnej dyscypliny, elastyczności, a także skłonności do kompromisów wynikających z odmiennych wizji interpretacyjnych utworów.


Praca pedagoga to nie wszystko, koncertuje Pan w kraju i za granicą zarówno jako solista, jak i kameralista. Który koncert był dotąd dla Pana najważniejszy?


Każdy koncert jest dla mnie ważnym wydarzeniem i nowym wyzwaniem. Chęć przekazania utworu słuchaczom, przy jak najwierniejszym odwzorowaniu zamysłu kompozytora i przy jednoczesnym zarysowaniu własnej indywidualności, ma bardzo duże znaczenie. Myślę, że niezwykle istotne były dla mnie koncerty, które wieńczyły pewien etap edukacji. Te wydarzenia pozwalały mi zamknąć jakiś rozdział i podążać dalej. Koncerty, które najbardziej zapadły mi w pamięć, to te, w których występowałem w roli solisty z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej w Filharmonii Częstochowskiej, Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie, Bad Reichenhaller Philharmonie w Bad Reichenhall w Niemczech. Praca z tak dużym zespołem pod batutą dyrygenta, to wielka odpowiedzialność, ale i ogromna satysfakcja. Szczególny zachwyt wzbudza we mnie moment, kiedy po zakończeniu wstępnych prób moich partii w towarzystwie akompaniatora, który na drugim fortepianie wykonuje partię orkiestry, rozpoczynam etap prób z kilkudziesięcioosobową orkiestrą i mogę usłyszeć wielowarstwowość melodii wykonywanych na wszystkich instrumentach. Przygotowania do takich koncertów to długi i złożony proces, ale wart każdego wysiłku.


Jest Pan też laureatem konkursów. Traktuje Pan udział w nich jako sprawdzanie siebie, czy też wzbogacanie jeszcze Pana możliwości?


Udział w konkursach muzycznych to wyzwanie, które wymaga koncentracji na wyznaczonym celu, umiejętności odpowiedniego zarządzania własnym czasem oraz poświęcenia wielu sił na perfekcyjne opanowanie repertuaru, który często narzucony jest przez organizatora. Proces przygotowania do konkursu jest wieloetapowy i zazwyczaj musi być dostosowany do charakteru wydarzenia, np. w zależności od tego, czy konkurs jest solowy czy kameralny, wymaga on zaangażowania innych środków. W każdej sytuacji przygotowanie materiału konkursowego motywuje do jeszcze solidniejszego szlifowania warsztatu gry i innych elementów, które wpływają na efekt końcowy np. podczas kursów pianistycznych. Przygotowania uczą ogromnej dyscypliny, co jest bardzo przydatne także przy okazji innych wydarzeń. Z drugiej strony konkurs jest sprawdzeniem siebie nie tylko jako muzyka, ale także jako człowieka, który wystawiony jest na ogromny stres i presję. To właśnie psychika odgrywa na konkursach bardzo istotną rolę. Umiejętność stuprocentowej koncentracji kształtuje się latami i niejednokrotnie wymaga to wsparcia specjalistów – podobnie jak w sporcie.


W 2019 roku był Pan także redaktorem dzieł fortepianowych Witolda Maliszewskiego, wydanych przez wydawnictwo Eufonium. To zupełnie inna praca twórcza...


Redakcja utworów fortepianowych Witolda Maliszewskiego była początkiem współpracy z wydawnictwami nad edycją nut. Działalność ta wymaga dużej dokładności, znajomości tendencji wydawniczych odnalezionych nut i dostosowania ich do obecnych standardów. W dzisiejszych czasach do notacji nut służą programy komputerowe, które znacznie ułatwiły i ujednoliciły proces zapisu. Celem edytora nut jest jak najczytelniejsze przekazanie tekstu nutowego ze wskazaniem sposobu realizacji technicznych zagadnień, palcowania, pedalizacji, grupowania, a także korekta błędów wydawniczych. Obok pracy przy komputerze istotne są także próby wykonania utworów na instrumencie, co pozwala na wychwycenie przez pianistę-wykonawcę miejsc niezrozumiałych lub nieczytelnych. Taka działalność jest interesująca, pozwala bowiem na dostęp do wielu wcześniej nieznanych lub nieopracowanych dzieł również współczesnych kompozytorów.


Pomimo zamieszkiwania w Krakowie, Częstochowę nadal ma Pan w sercu, szczególnie Filharmonię…


Częstochowa to miasto mojego dzieciństwa i szkolnych lat. Tutaj mieszka moja rodzina i wielu przyjaciół. Dlatego staram się każdego miesiąca wracać w rodzinne strony, aby spędzić czas w miejscach, które miło wspominam. W Częstochowie rozpocząłem naukę gry na instrumencie, uczestniczyłem w wielu wydarzeniach artystycznych, które rozwijały moje zamiłowanie do muzyki i wyznaczyły drogę mojego życia zawodowego, będącego jednocześnie pasją. Filharmonia jest miejscem, gdzie słuchałem pierwszych poważnych koncertów, często w wykonaniu wspaniałych muzyków, co stało się dla mnie drogowskazem na przyszłe lata.