10/2020
FOTO KWESTIONARIUSZ: Justyna Tomorowska
Justyna Tomorowska od urodzenia mieszka w Częstochowie i tutaj też fotografuje. Od 2013 roku zajmuje się reportażem koncertowym. Ma na koncie m.in. festiwal Marlonki, Frytkę Off, Hip-Hop Elements, Sylwestra na Bieganie, WOŚP, Koncert Wolność, Juromanię. W 2018 roku jej fotografie koncertowe pojawiły się na wystawie towarzyszącej 15. Nocy Kulturalnej. W 2019 roku była fotografem siódmej edycji miejskiej akcji „Aleje - tu się dzieje!”. Prowadzi fotoblog „kadrowidzenie”.
Jak to się zaczęło? Moje pierwsze zdjęcia...
Pierwsze zdjęcia,
jakie zrobiłam, przypadają na lata
dziewięćdziesiąte - pierwszy aparat, pierwsze próby, niecierpliwe
oczekiwanie na wywołanie zdjęć
i rozczarowanie, gdy większość
fotografii była prześwietlona.
Byłam wtedy młoda i niezbyt
odporna na porażki, dlatego też
na kilkanaście lat porzuciłam
fotografowanie i zaczęłam rysować, a raczej odrysowywać, co
tylko wpadło mi w ręce. Szybko
jednak zdałam sobie sprawę, że
nie daje mi to satysfakcji i pomysł
fotografowania znów zaprzątnął moją głowę. Zamarzyłam
o szkole w tym kierunku, jednak
z różnych powodów nie było
to możliwe, poszłam więc na
kurs fotograficzny dla dorosłych
w częstochowskim Młodzieżowym Domu Kultury. W tym
samym czasie zaczęłam robić
pierwsze sesje, których pozytywny odbiór motywował mnie
do dalszego działania. W mojej
głowie powstał pomysł „terapii
przez zdjęcia” dla kobiet. Gdy pomysł ten nabierał kształtów, dostałam propozycję zrobienia reportażu na koncercie, a właściwie
na festiwalu. Obawiałam się, że
nie podołam, bałam się też trochę
ludzi; wielu rzeczy się wówczas
bałam. Mimo to zdecydowałam
się i teraz lubię mówić, że fotografia stała się terapią, ale przede
wszystkim dla mnie, bo przecież
fotograf nie może być nieśmiały.
Twoja fotograficzna specjalizacja...
Całkowicie spełniam się w fotografii koncertowej. Uwielbiam
emocje, które towarzyszą wykonawcom na scenie. Energia, którą
artyści przekazują publiczności,
udziela się także mnie. Często
przyłapuję się wówczas na tym,
że zdjęcia wykonuję w rytm
muzyki - mocniejsze uderzenie
w bębny, głośniejsza gitara, ostry
wokal to dla mnie najlepsze do
uchwycenia momenty. Poza wykonywaniem zdjęć na koncertach, zajmuję się szeroko pojętą
fotografią eventową oraz tym, od
czego zaczęłam, czyli portretami
W fotografii szukasz / omijasz...
W fotografii szukam najczęściej symetrii, za pomocą której lubię budować swoje kadry. Kolejną kwestią jest światło - wpadając przez obiektyw, potrafi ono naprawdę „zrobić magię” na zdjęciu. Oprócz tych bardziej technicznych aspektów, zależy mi na tym, by złapać na fotografii wszystko to, co maluje się na „podglądanych” ludzkich twarzach. Często przez ułamek sekundy. Co do omijania czegokolwiek w fotografii, nie mam niczego takiego. Każdy moment to okazja do zrealizowania czegoś nowego, niepowtarzalnego. A każda pojawiająca się przeszkoda to sposobność eksperymentowania i szukania innej drogi.
Największe fotograficzne wyzwanie...
Jeden z moich pierwszych reportaży koncertowych, czyli koncert Dr Misio w częstochowskim klubie Carpe Diem. Niewielka, wypełniona po brzegi i rozgrzana do czerwoności sala. Ludzie tańczący pogo, woda lejąca się w obiektyw. Pan Arek Jakubik w tłumie, a w związku z tym jeszcze większy ścisk… Pośród tego wszystkiego niezbyt wysoka ja, próbująca ogarnąć cały ogień. Szybko znalazłam więc krzesło, które pozostało elementem mojego wyposażenia na ten wieczór. Dzięki niemu mogłam stanąć w tym energicznym tłumie, zdobyć kilkadziesiąt dodatkowych centymetrów i chwytać to, co najlepsze. Reportaż z tego wydarzenia do dzisiaj uznaję za swój chrzest bojowy.
Twój pierwszy aparat a twój aktualny aparat, czyli historia sprzętowych zmian...
Pierwszy aparat to ten, który dostałam od rodziców na Gwiazdkę, gdy miałam jakieś siedem, osiem lat – niestety nie jestem sobie w stanie przypomnieć, co to był za sprzęt. Kolejny, który był w moim użyciu, to znaleziony w babcinej szafie Zenit-E i pamiętam dobrze swoją fascynację pokazującymi się chmurami w wizjerze. Ten aparat mam do dzisiaj. Później były przypadkowe aparaty, pożyczane od członków rodziny, wśród nich Yashica MF-2. Obecnie fotografuję Canonem 70d.
Ulubione fotograficznie miejsce w Częstochowie...
Gdybym miała wskazać miejsce,
do którego najczęściej wracałam,
byłby to Park Lisiniec, gdzie zazwyczaj zabierałam portretowane osoby, ale działo się to jeszcze
przed jego rewitalizacją. Natomiast ulubionego miejsca nie jestem w stanie wskazać, bowiem
wszystko zależy od odbywających się wydarzeń oraz osób, które chcę sfotografować.