SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Rysunkowa trąbka i częstochowski Pałac Ślubów
3/2021

Pobierz PDF

TROPEM JAZZOWYCH TADEUSZEK

Jazzowe Tadeuszki to jesienna, cykliczna impreza muzyczna, a zarazem pretekst, by koncertowo poświętować imieniny Tadeusza Orgielewskiego - nestora jazzu tradycyjnego w Polsce. I właśnie Tadeusz Orgielewski jest bohaterem naszej jazzowej wycieczki po Częstochowie. Tym razem będziemy spacerować po mieście jego tropem.


Dawna siedziba szkoły muzycznej

ul. Jasnogórska 33/35


Tadeusz – w roli muzyka i animatora kultury - dał się poznać jako postać żywiołowa i nietuzinkowa. Cechy te wykazywał już za czasów młodzieńczych. Jako trzynastolatek odznaczał się kreatywnością i brawurą. Wraz z kumplem wykręcili w szkole muzycznej korki ze skrzynki elektrycznej. Godzinna przerwa w dostawie prądu z pewnością dostarczyła wielu wrażeń zarówno uczniom, jak i nauczycielom. Żart ten poruszył również samego pana dyrektora, skutkiem czego przyszły lider Five O’Clock Orchestra przestał być uczniem tej szacownej instytucji. A to był dopiero początek przejawów jego nieokiełznanej pomysłowości i humoru…


Pałac Ślubów

ul. Focha 19/21


Po zdobyciu przez zespół Five O’Clock nagrody „Złota Tarka” na festiwalu w Iławie w 2001 r., Tadeusz odwiedził, w gabinecie znajdującym się w Pałacu Ślubów, Ireneusza Kozerę, ówczesnego Naczelnika Wydziału Kultury i Sztuki. Ten po wysłuchaniu muzyka rozgorączkowanego sukcesem, zaproponował organizację podobnego wydarzenia u nas. Następny rok przyniósł kolejną „Złotą Tarkę” oraz narodziny Hot Jazz Spring!


full-tadeuszki02.jpg


Hot Jazz Spring

aleja Najświętszej Maryi Panny i okolice


Festiwal Hot Jazz Spring, jako jeden z niewielu w kraju, skupia się na prezentacji wyłącznie tradycyjnej odmiany jazzu. Pierwsza edycja imprezy w 2002 r. odbyła się w Filharmonii i zakończyła sporym sukcesem. Dzięki temu udało się ją powtarzać w kolejnych latach, aż do roku 2007, po którym nastąpiła krótka pauza. Festiwal powrócił w 2011 r., na scenie przy skwerze przed IV LO im. H. Sienkiewicza. Reinkarnacja imprezy w przestrzeni publicznej przypomniała, że jazz u swych korzeni był muzyką słuchaną przez wszystkich i najchętniej właśnie pod chmurką. W kolejnym sezonie scena zrobiła krok na wschód, stając na placu Biegańskiego, a rok później następny krok w tym kierunku i wróciła do Filharmonii.


Z początku atmosferę przed festiwalem podgrzewał jeżdżący po mieście samochód z platformą, na której grano jazz i z której rozdawano ulotki. Z czasem pomysł ewoluował do prawdziwej Nowoorleańskiej Parady. Każdorazowo, kilkaset osób wraz z muzykami, podąża od Ratusza do Filharmonii. Tak otwiera się festiwal w piątek. Sobotnią rozgrzewkę serwuje zwykle Leliwa Jazz Band, w roli tradycyjnego marching bandu – muzycy kręcą się po mieście, grają i ściągają słuchaczy. Na zakończenie festiwalowego weekendu organizowany jest natomiast piknik sąsiedzki. Ma on miejsce koło domu Siergieja Wowkotruba, który tak zaraził sąsiadów swą pasją, że ich ulica otrzymała nazwę Jazzowej - wówczas pierwszej takiej w kraju. Na piknik może przyjść każdy. Pan Czesław udostępnia swoją działkę na potrzeby sceny, wszyscy sąsiedzi się mobilizują, np. piekąc ciasto. To wydarzenie idealnie oddaje ducha i cel festiwalu, promującego jazz nie jako muzykę elitarną, ale powszechną.


Aleje - tu się dzieje!

plac Biegańskiego


Gdzieś pomiędzy wielką sceną a plenerowym jam session można umieścić akcję „Aleje - tu się dzieje!”. W jej ramach, w latach 2016–2019, odbywał się cotygodniowy cykl „Jazz Tradycyjny”, koordynowany przez naszego bohatera. Orgielewski ściągał na granie w alejach reprezentantów i przyjaciół jazzu tradycyjnego. Muzycy byli dosłownie na wyciągnięcie ręki od publiczności, co sprzyjało rodzinnej atmosferze. Kameralna scena pod namiotem stawała w kilku lokalizacjach na placu Biegańskiego. W jednym z tych miejsc, naprzeciw Odwachu, wyrósł w końcu mały zagajnik, pełen ławek i leżaków, a spotkania „na Bieganie” stały się jeszcze przyjemniejsze i popularniejsze.


full-tadeuszki03.jpg


Teatr im. Adama Mickiewicza

ul. Kilińskiego 15


Spektakl „Czyż nie dobija się koni?” zabiera nas do Ameryki lat 30. XX w., czasów Wielkiego Kryzysu. Trwa maraton taneczny z nagrodą pieniężną, której zdobycie to dla uczestników kwestia życia i śmierci. Muzyczne tło przedstawienia to swing. Co więc na scenie robi Five O’Clock Orchestra? Przecież swing to awangardowy wówczas styl, który przyćmił dixieland, jazz tradycyjny, którego Tadeusz wraz z zespołem broni i który promuje od dekad. Co zatem sprawiło, że muzycy dali się przekonać dyrektorce artystycznej teatru, Magdalenie Piekorz, aby grać nuty, które przysłoniły na kartach historii źródło ich inspiracji? Cóż, niektóre sprawy muszą pozostać owiane tajemnicą... Wiemy jedno, spektakl ten jest jest jedyną okazją, aby usłyszeć zespół Five O’Clock Orchestra grający swing.


Pandemiczny zespół garażowy

ul. Czarnieckiego


Wiele zespołów zaczyna karierę w garażach. Five O’Clock Orchestra (powstała w 1969 r.) dojrzewała do tego pomysłu nieco dłużej. Ich garażowe próby rozpoczęły się, gdy w 2016 r. do zespołu dołączył Maciej Cichoń, wnosząc „próbownię” niczym posag. W czasach pandemii stanowi ona bezpieczną zatokę, gdzie muzycy grają z zachowaniem najwyższych standardów bezpieczeństwa; wszak trzech członków grupy jest już po siedemdziesiątce. Właściciel przybytku tuż za ścianą ma również drugie tajemne pomieszczenie, które odwiedzają badacze historii muzyki. Zbiera tam pamiątki, zdjęcia oraz wycinki z gazet związane z wieloma zespołami, z którymi grywał.


Daniel Zalejski


full-GRAFIKA_NA_KONIEC.jpg