SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Obrazy w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie
5/2021

Pobierz PDF

O WYSTAWIANIU MALARSTWA W MIEJSKIEJ GALERII SZTUKI

W trwającym właśnie statystycznym spisie ludności formularz nie przewiduje zbyt wielu możliwości – po wpisaniu słowa „galeria” podsuwa tyko dwie podpowiedzi: galeria handlowa lub galeria malarstwa (żadnej tam sztuki współczesnej czy sztuk wizualnych). Zatem, statystycznie rzecz biorąc, galeria jako miejsce wystawiania kojarzy się z jedną tylko dziedziną sztuki – malarstwem właśnie. Dotyczy to także Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie, w programie której malarstwo reprezentowane jest w sposób wyraźny, by nie powiedzieć - dominujący.


Nie ma w tym nic dyskusyjnego, bo malarstwo prezentowane w Galerii to sztuka w pełnym wachlarzu możliwości: malarstwo figuratywne i abstrakcyjne, malarstwo realistyczne i symboliczne, malarstwo z obserwacji i z wyobraźni. Malarstwo jest dziedziną klasyczną, a jednak wciąż aktualną, preferującą dobre rzemiosło, a przy tym indywidualizm, odrębność spojrzenia i rozmaitość twórczych poszukiwań, także pokoleniowych. Poznawanie „malarskiej Częstochowy” przez wystawy malarstwa prezentowane przez Miejską Galerię Sztuki w Częstochowie wydaje się być interesującym kierunkiem.


W 1997 r. Piotr Głowacki - przygotowując wystawę, na której prezentował m.in. takich artystów, jak Zbysław Maciejewski, Jarosław Modzelewski, Bettina Bereś, Adam Patrzyk, Łukasz Korolkiewicz - postawił w jej tytule pytanie „Czy malarstwo może zbawić?” Pytanie to mogłoby stanowić motto dla tego tekstu, a nawet dla całego numeru poświęconego „malarskiej” Częstochowie. Wspomniana wystawa była otwarciem na dyskusję o znaczeniu, o teraźniejszości i przyszłości malarstwa, o jego miejscu w naszym życiu. I ów aspekt należy podkreślić - malarstwo w Galerii to wciąż tocząca się nad tą dziedziną sztuki rozmowa. Prowadzona przez obrazy, albo – dosłownie – podczas sympozjów, spotkań i w publikacjach. „Malarstwo jest jednym z tych nielicznych języków, gdzie w trakcie tworzenia ekspresja ręki spaja się z figurą myśli artysty. Wierzymy, że malarz poprzez swoją wrażliwość i proces malowania może dotknąć tematów uniwersalnych, ponadczasowych oraz odnieść się do wartości, które są zawsze aktualne i dotyczą człowieka” – tak pisali Grzegorz Wnęk i Zbigniew Sprycha, kuratorzy wystawy „bez tytułu” (2016 r.), której tematem było samo malarstwo.


Galeria (wówczas Biuro Wystaw Artystycznych w Częstochowie) zaczęła się w 1977 r. od malarstwa – ekspozycją twórczości Sabiny Lonty, jednej z przedstawicielek środowiska artystycznego Częstochowy. Ta „środowiskowość” towarzyszy Galerii od zawsze. Jako instytucja miejska Galeria ma wpływ na tworzenie klimatu artystycznego miasta przez pokazywanie „swoich” twórców. Częstochowa jest miejscem, skąd pochodzi lub jest z nim związanych wielu artystów malarzy, z których prawie każdy ma zapisaną w swym dorobku przynajmniej jedną wystawę wcześniej w BWA, potem w Miejskiej Galerii Sztuki. Nie sposób wymienić tu całej listy wystaw indywidualnych (zainteresowanych odsyłamy do archiwum na stronie internetowej MGS), ale dla przykładu wspomnijmy chociażby tak różne formalnie i treściowo ekspozycje, jak: „Pamięć i obraz” Jerzego Pogorzelskiego z 2007 r., „C’est La vie” Jacka Pałuchy z 2005 r., „Chopinowi – Duda-Gracz” z 2007 r., malarstwo Stefana Chabrowskiego prezentowane w roku 1987, a potem na wystawie jubileuszowej w 2004 r., „Fabryka snów” Tomasza Sętowskiego (2009 r.), „To” Ryszarda Mamisa (1995 r.), wystawy Mariana Michalika (lata 1978, 1998 i 2004), a także wystawę z roku 2019 „Michalik – ojciec i syn”.


Marian Michalik jest postacią szczególną dla Galerii i dla Częstochowy. To twórca znany przede wszystkim z martwych natur, tworzonych na podobieństwo XVII-wiecznych mistrzów holenderskich, starannie skomponowanych z przedmiotów codziennego użytku, o wyraźnych efektach światłocienia. Nie da się zaprzeczyć, że jest w tej twórczości znacznie więcej niż tylko doprowadzony do perfekcji warsztat – odnajdziemy tu siłę wyrazu, intelekt, metaforę. Artysta został patronem konkursu artystycznego Miejskiej Galerii Sztuki, organizowanego jako triennale od roku 2001. Konkursu, który wyłonił z młodego pokolenia malarzy wielu świetnych laureatów, takich jak m.in. Wojciech Kubiak, Karolina Wilcan, Monstfur, Jacek Sztuka, Paweł Słota, Martyna Borowiecka, Szymon Wojtanowski, Marek Rachwalik. Ciekawostka? – W wystawie pokonkursowej III edycji konkursu uczestniczyła m.in. Marta Frej, dziś artystka aktywna w zupełnie innych dziedzinach sztuki.


W milenijnym, 2000 roku MGS przygotowała „wystawę–leksykon” pt. „Artyści Częstochowy XX wieku”, prezentującą osiągnięcia poszczególnych artystów, a tym samym (nomen omen) obraz zbiorowości twórczej. Tego rodzaju wystawy - jako przegląd dokonań środowiska – pojawiały się wielokrotnie w programie MGS, a ich współorganizatorem był Częstochowski Okręg ZPAP. Owocem tej samej kooperacji są coroczne wystawy po Plenerach Malarskich „Jurajska Jesień”, które w „malarskiej Częstochowie” mają ugruntowaną tradycję. To już czterdzieści sześć edycji! Rzecz o tyle warta uwagi, że bardzo wyraźnie świadczy o „tożsamościowym” charakterze twórczości artystycznej pewnego pokolenia w Częstochowie. Od tylu lat Jura Krakowsko-Częstochowska jest dla malarzy (i nie tylko) kontekstem, punktem odniesienia, źródłem inspiracji, tematem, motywem. Zdaje się – niewyczerpanym. Na wystawach tych przeważa oczywiście malarstwo pejzażowe, w coraz to nowych ujęciach, bo za każdym razem artystów obowiązuje inny temat do twórczego rozwijania: woda, skały, drzewa, struktury jury… Może tylko zastanawiać obserwacja, że uczestnicy tych plenerów stanowią dość zamknięty krąg i w tak niewielkim stopniu pojawiają się tu artyści młodzi.


Ale młodzi częstochowscy twórcy też dążą do zdefiniowania swojej tożsamości (tutejszości?). W roku 2019, w Miejskiej Galerii Sztuki odbyła się (nie całkiem malarska) wystawa – manifest „Przestań się gapić!”. Ekspozycja powstała z pomysłu grupy znajomych/przyjaciół - trzydziestolatków, absolwentów tutejszej uczelni (Dominika Cierpiała, Katarzyny Kostrzejowskiej, Aleksandry Klekot, Michała Czerko i innych). Zobaczyliśmy na niej próbę rozwinięcia (a może zaprzeczenia?) tezy o wspólnocie doświadczeń budującej charakterystykę pokoleniową. Próbę nakreślenia artystycznej generacji częstochowskich millennialsów. Mocno brzmiące, nieco prowokacyjne hasło tytułowe wystawy było wezwaniem do myślenia, do niepozostawania obojętnym.


Próby zdefiniowania, czym jest, czy się wyróżnia, jak oddziaływa tzw. młode malarstwo, czy faktycznie można w nim widzieć jakiś rys pokoleniowy - to zadanie, które Galeria podejmuje wciąż na nowo. Jedną z takich prób był na przykład nastawiony na dyskusję cykl „Młode malarstwo” (z pomysłu Piotra Głowackiego), zainicjowany świetną wystawą „Ucieczka z Bunkra, czyli młode malarstwo krakowskie”(2006 r.), w której udział wzięli: Beata Bigaj, Paulina Karpowicz, Cecylia Malik i Wojtek Kubiak. Cykl ostatecznie (a szkoda) zakończył się po drugiej wystawie – „Młode malarstwo częstochowskie” (2008 r.) z udziałem Justyny Biskup, Małgorzaty Mizery-Króliszewskiej, Małgorzaty Stępniak, Katarzyny Swiłło, Joanny Zjawionej, Bartosza Frączka, Jarosława Jaksendera, Łukasza Kolmana, Jakuba Jakubowskiego, Adama Rokowskiego, Jacka Sztuki, Krzysztofa Żyngla. Kolejne przeglądy młodego malarstwa opierały się o działania konkursowe (jak wspomniany wyżej Konkurs im. Mariana Michalika), wreszcie w 2006 r. zainicjowana została Galeria Promocji Młodych Antresola, pomyślana jako „dobre miejsce na debiut”, w której odbyło się już kilkadziesiąt wystaw młodych artystów częstochowskich. W roku 2015 dołączyła Galeria ZWIASTUN, której usytuowanie (hol Galerii, witryny okienne) skłania nawet uznanych artystów, by pokazywać tu swoje prace, w ramach wychodzenia ku odbiorcy. Ciekawostka? – Źródłem inspiracji dla artysty malarza może być nawet pracująca pralka automatyczna, jak wskazała debiutująca w Galerii Antresola Aleksandra Szlachta, autorka wielobarwnych, lekko rozmytych i rozświetlonych obrazów na wystawie „Wirowanie”.


Wśród wielu tropów wystawiania malarstwa przez MGS czas na „okręty flagowe” – wystawy indywidualne i problemowe z udziałem artystów o znaczących nazwiskach, współtworzących historię polskiej sztuki współczesnej. Ten rodzaj wystaw nie pojawia się zbyt często, bo wymagają one długotrwałej pracy nad scenariuszem i wielu przygotowań organizacyjnych. Takie wystawy to zwykle projekt całościowy, poprzedzony wielomiesięczną pracą kuratorów z autorem, to wspólne opracowanie koncepcji, trudna sztuka wyboru i sposobu zaprezentowania w przestrzeni galerii. Dobrze, jeśli efekt tej pracy może być udokumentowany katalogiem do wystawy. Lista autorów mistrzowskich wystaw indywidualnych jest bardzo długa, sięgnijmy zatem tylko po kilka przykładów: Jacek Waltoś „Wielokroć to samo” (2012 r.), „Dzień dobry panie Gauguin. Między skrajnościami. Obrazy Grzegorza Bednarskiego” (2019 r.), „Leszek Sobocki. Retrospektywa” (2018 r.), Edward Dwurnik „Miłość”(2016 r.), Grzegorz Stachańczyk (2006 r.), Andrzej Fogtt (lata 1992 i 2016), Adam Brincken „RETROspektywa” (2015 r.).


Do tej kategorii należą też niewątpliwie wystawy dziesięciu edycji Triennale Sztuki Sacrum, z imponującą reprezentacją artystów malarzy; dwie wersje wystawy „dionizyjskiej”: „Dionizos – współczesna odsłona mitu”(2014 r.) i „Dionizos – ślad mitu” (2017 r.); Żywoty zwierząt” Barbary Major (2006 r.); „Surrealiści Polscy” – wystawa według scenariusza Mariana anka (1995 r.: Bogusz, Jackowski, Maśluszczak, Stasys, Mikulski, Starowieyski…); a także stała wystawa z kolekcji Anny i Piotra Domochwskich – „Muzeum Zdzisława Beksińskiego”, a po zmianie zawartości – „Beksiński. Drugie Muzeum”.


Ciekawostka? - W Miejskiej Galerii Sztuki wielokrotnie można było mieć kontakt z takimi dziełami, jak chociażby „Nenufary” Moneta, „Dziewczynka z chryzantemami” Olgi Boznańskiej, „Jezioro Genewskie” Turnera. Niemożliwe? Ależ możliwe: w pracach dziecięcych autorów z Pracowni Czerwone Jabłuszko, w edukacyjnym cyklu „Według Mistrzów” prezentowanym na wystawach w Galerii ZWIASTUN.


W opowieści o wystawianiu malarstwa staram się udowodnić bezzasadność obiegowych skojarzeń hasła „galeria” czy „wystawa malarstwa”. Taka wystawa przyjmowana jest najczęściej jako coś statycznego, wymagającego swoistego sposobu zachowania, rytuału odbioru: dostojny krok, inteligentny wyraz twarzy, ściszony głos i powściągliwe gesty, a nawet swoista choreografia przed poszczególnymi obrazami. W istocie – wystawa to zdarzenie, zjawisko dynamiczne, które za każdym razem „staje się” na naszych oczach. Dzieła na wystawie w pewnej konfiguracji tworzą nowy tekst kultury, który działa jak komunikat autora/ kuratora do odbiorcy, albo inaczej – jako przestrzeń do własnej interpretacji. Niemałe znaczenie w odbiorze wystawy ma aranżacja – często komentująco-prowadząca, budującą nastrój, wspierająca odbiór. Przykłady można mnożyć - aranżacja wystawy „Beksiński. Drugie Muzeum”, świetnie wyeksponowane portrety i autoportrety na wystawie Leszka Sobockiego (2018 r.), albo wystawa „Kwintesencja i inne żywioły” Dariusza Pali (2016 r.), w której autor pokazywał swoje wyjątkowe obrazy-obiekty, przestrzenne formy, gdzie równoważyło się przestrzenne podłoże z drewna z intensywną warstwą malarską. Albo Janusz Oskar Knorowski, który przygotowując dla Galerii wystawę „Made in Poland” (2016 r.), zrobił rzecz zaskakującą – usunął wszystkie ekrany zasłaniające szklane ściany w Sali Śląskiej MGS, odsłaniając przy tym brzydotę odrapanych szyb, podniszczonych metalowych framug i starych, choć oryginalnych grzejników. Cały ten widok, włączony do aranżacji wystawy, znakomicie korespondował z obrazami artysty, w których głównym motywem tematycznym były betonowe ogrodzenia oddziałujące na odbiorcę skalą i ciągłością.


Na koniec coś o wystawie, która „przepowiedziała” dzisiejsze czasy. Już w 2014 roku Galeria wzięła udział w projekcie „Zawieszenie” zainicjowanym przez Galerię Pęd do Sztuki i galerięwdomu.pl. z Pomorza. Była to realna i wirtualna prezentacja prac dziewięciu młodych polskich artystów z różnych części Polski (Częstochowę reprezentował Monstfur), a jej wernisaż odbywał się online. Łączyliśmy się, nie bez trudności, z artystami w ich pracowniach i z galeriami. Wtedy technicznie było to wyzwanie, dziś, niekoniecznie pożądana, codzienność.


Joanna Matyja

full-malarska_wspolnynaglowek-kopia.jpg