SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Aktorka Sylwia Warmus z lornetką, a w tle kadry z filmików "Kasa gra!"
8/2021

Pobierz PDF

Kasa gra!

Od dwóch miesięcy w mediach społecznościowych częstochowskiego Teatru im. Adama Mickiewicza prezentowany jest teatralny serial „Kasa gra!”. Od pierwszego odcinka cieszy się on rosnącą popularnością. Filmową ekipę tworzą Joanna Karkoszka i Katarzyna Szeląg z Działu Promocji Teatru oraz odtwarzająca główną rolę Sylwia Oksiuta-Warmus. Gościnnie występują inni aktorzy naszego Teatru.


Magda Fijołek: Czy to Ty jesteś pomysłodawczynią serialu „Kasa gra!”?


Katarzyna Szeląg: Nie do końca. Więcej zasług mają osoby, które wierzyły, że w moich postach na prywatnym profilu FB, opowiadających o dziwnych zdarzeniach, które przytrafiają się kasjerce teatralnej, jest potencjał filmowy. Najpierw namawiano mnie, aby te historyjki spisać i wydać w formie anegdot czy felietonów. Potem około dwudziestu z tych opowieści ukazało się w naszej gazecie teatralnej. Był też pomysł, aby umieścić je w tych przedstawieniach, które są kombinacją kabaretu i piosenki. Na tych planach wtedy poprzestaliśmy, o filmie wcale nie było mowy. Dopiero pierwszy lockdown wygenerował taki projekt.


Z tego, co mówisz, wynika, że serial jest „oparty na faktach”...


Tak. Nie ma w nim wymyślonych tekstów. Każda z historii wydarzyła się i była przeze mnie na bieżąco spisywana i umieszczana na FB, ku uciesze moich znajomych. Są to zabawne historyjki, często zupełnie abstrakcyjne. Mnie samej trudno było nieraz uwierzyć, że to się faktycznie wydarzyło. Widocznie przyciągam takie sytuacje.


Wróćmy jednak do początków, od czego zaczęło się tworzenie serialu?


Wiosną ubiegłego roku, podczas pierwszego lockdownu, zgłosiła się do mnie Teresa Dzielska (aktorka Teatru im. Adama Mickiewicza – przyp. red.) z propozycją, że chętnie przygotuje wniosek do Ministerstwa Kultury o dofinansowanie filmowego projektu opartego na spisanych przeze mnie anegdotach. Miało to być takie nasze teatralne „Ucho Prezesa”. Niestety, projekt nie otrzymał dotacji i na rok temat zniknął. Podczas trzeciego lockdownu powrócił, bo uznałyśmy, że wreszcie trzeba coś z tym zrobić. Ważne było dla nas wtedy działanie. Teatr nie grał, ale my - jako Dział Promocji - chciałyśmy mimo wszystko przybliżać go odbiorcom .


Angażujecie ekipę filmową?


Nie, nagrywamy wszystko wolontaryjnie same z szefową Działu Promocji Joanną Karkoszką. Korzystamy ze sprzętu, co tu dużo mówić, mało profesjonalnego. Ale udaje się to wszystko jakoś tak poskładać, że materiał nie traci na wartości. Ekipa szybko się zebrała – Asia pracuje nad filmowaniem i montażem, ja dostarczam anegdotki i scenopis, czasami reżyseruję, w głównej roli występuje Sylwia Oksiuta–Warmus. Jej wybór do tej roli był dla nas oczywisty od samego początku. Oprócz kamerki dostałyśmy najprostszy program do montażu, no i poszło... Muszę jeszcze wspomnieć o innych zadaniach, które wypełniamy z Sylwią - ja pilnuję wierności tekstu, a Sylwia prawdy aktorskiej i kreacji, aby charakter Kasi z kasy nie ulegał raptownym zmianom.


Czy filmowa Kasia z kasy jest realną Kasią z kasy?


To nie jest postać stworzona jeden do jednego, mam z nią zaledwie kilka punktów zbieżnych. Sylwia tworzy autorską kreację aktorską. W serialu postać kasjerki jest przerysowana, tak samo jak jej stylizacje i zachowania. To naprawdę nie jestem ja. Czasami w związku z tym bywa śmiesznie, bo Sylwia, mając pomysł na odegranie jakiejś sceny, mówi do mnie: „Ale dlaczego tak odpowiedziałaś? Dlaczego byłaś tak uprzejma?”. Odpowiadam jej wtedy, że nie mogę być w pracy nieuprzejma, bo kasjerka zawsze musi zachowywać się grzecznie wobec widza. Musi być spokojna. Nawet jeśli ktoś ją zirytuje lub rozśmieszy, to nie może tego dać po sobie poznać.


Entuzjazm po pierwszym odcinku w Was nie zgasł. Do przerwy wakacyjnej pojawiło się pięć epizodów, a w ostatnim jest zapowiedź kolejnej serii...


Tak, zaczynając projekt - i po przeliczeniu wszystkich anegdot zgromadzonych w ciągu siedmiu lat mojej pracy w kasie - wiedziałyśmy, że na kilku odcinkach to się nie skończy.


Wierzyłaś, że ten pomysł może wypalić?


Wiele osób widziało potencjał w tym, co piszę, podczas gdy ja sama nie. Nie wierzyłam, że z tak zwanego prawdziwego życia można nakręcić coś filmowego. Kiedy już zaczęłyśmy, zrozumiałam, że jednak jest to możliwe. Historii jest bardzo dużo, grubo ponad setka, a w pierwszych pięciu odcinkach znalazło się tylko kilkanaście z nich. Ponieważ projekt przypadł do gustu naszym widzom teatralnym, zyskałyśmy pewność, że powstaną kolejne serie.


Właśnie, jaki jest odzew?


Na razie tylko i wyłącznie pozytywny, co nas troszkę zastanawia. Na początku najbardziej bałyśmy się zastrzeżeń technicznych, nie mamy bowiem do dyspozycji sztabu montażystów, dźwiękowców i oświetleniowców. Jednak chęć działania i wsparcie, jakie dostajemy, bardzo nas nakręcają.


Jak sądzicie, skąd ten pozytywny odbiór?


Tłumaczymy to sobie tym, że naszymi odbiorcami są osoby, które mają do siebie spory dystans.


Czy dobrze zrozumiałam, że tworząc ten serial, tak naprawdę uczycie się od podstaw, jak się realizuje taki projekt filmowy?


Uczymy się i to jest w tym najfajniejsze. Tutaj głęboki ukłon w stronę Asi Karkoszki, która w montażu i kręceniu zdjęć cały czas przechodzi samą siebie. To jest trudne, bo jak wspominałam, mamy do dyspozycji tylko jedną kamerę, na dodatek mało profesjonalną. Gdyby były dwie, byłoby nam łatwiej nagrać wiele scen. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc może coś jeszcze nakręcimy, nie tylko o kasie Teatru (śmiech).


Rozmawiałyśmy o odbiorze serialu w sieci, a co się dzieje przed kasą, kiedy w niej teraz siedzisz? Czy po premierze „Kasa gra!” widzowie podchodzą do Ciebie nieufnie?


Nie. Chociaż moi znajomi piszą do mnie, że teraz boją się przyjść do kasy, bo nie wiadomo, czy tego nie opiszę, ale to oczywiście żarty. Jednak ci widzowie, którzy osobiście mnie nie znają i przychodzili do kasy, kiedy nasz Teatr „wrócił do życia”, fajnie reagowali na moją osobę, bez stresu. Zwykle mówią, że oglądali odcinki, dopytują, kiedy będzie kolejny, a czasem - wchodząc do hallu Teatru - już od drzwi wołają: „OOO! Kasia z kasy!”.