SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Poeta Arkadiusz Frania
8/2021

Pobierz PDF

ZAPISUJĘ, CO WIDZĘ, CO CZUJĘ, CO MI SIĘ WYDAJE…

Rozmawiamy z Arkadiuszem Franią – poetą, prozaikiem, krytykiem literackim, odznaczonym przyznaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, autorem książki „Razem i osobno. O poetach (z) Częstochowy”.


Sylwia Góra: Poeta, prozaik, krytyk. Kim czujesz się przede wszystkim?


Arkadiusz Frania: Chyba jednak przede wszystkim poetą, ale takim poetą, który pisze bardzo mało wierszy. Jednocześnie najlepiej „czuję się” w eseju, gdyż jest to forma na tyle pojemna, że zmieści niemal wszystkie skojarzenia i spojrzenia. To może odpowiem jeszcze raz na Twoje pytanie: czuję się przede wszystkim poetą piszącym eseje.


Niedawno wydałeś książkę „Razem i osobno. O poetach (z) Częstochowy”, która jest trzecią częścią tryptyku eseistyczno-dokumentacyjnego o powojennym życiu literackim Częstochowy. Skąd potrzeba przypomnienia literatów związanych z naszym miastem?


Każde środowisko literackie ma swoją przeszłość, bez której z kolei nie ma przyszłości. Utrwalam przeszłość, bo hołduję zasadzie, że jeżeli zapomnimy o przeszłości, przyszłość zapomni o nas, a dla osób piszących być zapomnianym to niezbyt miła perspektywa.


Razem i osobno. Osobni czyli jacy?


Przez kategorię „osobni” rozumiem poetki i poetów jako indywidualności, byty osobne, bo czyż akt tworzenia nie jest kwintesencją samotności? Możemy się grupować, działać wspólnotowo, wzajemnie, ale ostatecznie musimy zmierzyć się sami z sobą - z własnymi lękami, depresjami, uprzedzeniami, przyzwyczajeniami. Żyjemy, piszemy i umieramy tak naprawdę samotni, szukając pociechy w naszych światopoglądach (religia, przekonania, rytuały, nawyki).


O jakich grupach literackich opowiadasz w książce?


W ostatniej książce piszę o grupach działających w naszym mieście w latach 60. i 70. XX w.: „Bakałarzach”, „C-61”, „Pryzmatach”, przede wszystkim zaś o Grupie Literackiej im. Władysława Sebyły (1972-1976), która m.in. zainicjowała Konfrontacje Poetyckie (Częstochowa, Kłobuck), w zmienionej formie istniejące do dziś jako Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Haliny Poświatowskiej. Ten obraz działań wspólnotowych dopełnia moje szkice „grupowe” z poprzednich części tryptyku, gdzie pragnąłem przybliżyć Grupę Poetycką „LitArs” (1986-1989), Grupę Poetycką „Faeton” (1958 r.) i Grupę Literacką „Profile” (rok 1959-lata 60. XX w.). Myślę, że udało mi się odnaleźć, nazwać, opisać najważniejsze teamy poetyckie funkcjonujące w Częstochowie w latach 1958-1989.


Czy ten projekt jest zakończony – mówimy o tryptyku, czy możemy oczekiwać ciągu dalszego?


Rzeczywiście, „akcję” eseistyczno-dokumentacyjną określiłem jako tryptyk, ale podejrzewam, że będzie kontynuacja, jest bowiem jeszcze kilkoro autorów z przeszłości zasługujących na przypomnienie. Ostatnio do druku w częstochowskim Magazynie Literackim „Galeria” złożyłem esej o wierszach zmarłej w 2018 r. Marysi Ogłazy - poetki, malarki, osoby bardzo barwnej i nieszablonowej. W ubiegłym roku po raz pierwszy jako eseista stanąłem twarzą w twarz z poezją Basi Rosiek, kojarzonej przede wszystkim z powieścią „Pamiętnik narkomanki”. Tekst napisałem po jej przedwczesnej śmierci. To chyba drugi moment w naszej rozmowie, gdy przywołuję kres życia, ale tak jakoś mam, że z niektórymi twórczościami potrafię zmierzyć się dopiero po odejściu autorów. Śmierć zmienia perspektywę.


No właśnie. Jakich twórców wziąłeś na warsztat? Jaki był klucz wyboru pisarek i pisarzy do tej książki?


Ujmując rzecz krótko, mój skromny projekt obejmuje: poetów nieżyjących, poetów żyjących, ale milczących lub/i zapomnianych oraz zjawiska zamknięte w czasie. Bardzo ważna jest dla mnie perspektywa „skończoności”. Czuję się nieraz jak archeolog życia literackiego Częstochowy. Tak się zdarzyło, że byłem uczestnikiem bardzo wielu opisywanych w tryptyku przedsięwzięć artystycznych. Przez lata gromadziłem (tzn. wrzucałem do pudełek) różne materiały na ich temat, zaś kilka lat temu zacząłem ten bałagan porządkować i co dokument, to reminiscencja oraz przemożna chęć zdania z niej relacji. Pewnie jednym z bardziej uwidocznionych elementów tryptyku są dane biobibliograficzne, przypisy, odnośniki. Wychodzę z założenia, iż nie mam prawa swoich „odkryć”, efektów szperania w pismach regionalnych, pozostawiać tylko dla siebie. Danuta Zamącińska w znakomitej książce „Słynne – nieznane. Wiersze późne Mickiewicza, Słowackiego, Norwida” dostrzegła: Prace edytorskie, bibliograficzne, słownikowe, komentatorskie – oto jedyne możliwości prawdziwie obiektywnego istnienia filologii (...) Prawdziwie systematyczny porządek wprowadzają prace bibliograficzne, prace słownikowe i prace edytorskie – wszystkie inne gatunki naukowych wypowiedzi polonistów mniej czy bardziej zręcznie ukrywają tylko ową dowolną, subiektywną podstawę wyboru. Powtarzam te stwierdzenia jak mantrę, podpisuję się pod nimi każdą kroplą krwi z mojego pióra.


A czy któreś z nazwisk, które przywołujesz, było ważne nie tylko dla środowiska lokalnego, ale także w skali ogólnopolskiej?


Na pewno znany w Polsce był Tadeusz Gierymski, poeta, prozaik, krytyk literacki, autor znakomitego tomu wierszy „Rosa i rdza”, który, podobnie jak wielu badaczy literatury, w tym profesor Elżbieta Hurnik z Częstochowy, uważam za jedną z najlepszych książek, jakie ukazały się w literaturze polskiej po 1945 roku. Syn Tadeusza, Wojciech, był jednym z czołowych przedstawicieli pokolenia Nowej Prywatności, ale dość szybko zamilkł, obecnie mieszka w Norwegii. Do tej samej generacji należał też przybysz z Warszawy, Waldemar Michał Gaiński, świetny liryk i wzorcowy przykład zoila, krytyka złośliwego, nawet zjadliwego. Monografia Nowej Prywatności nie pominie tych dwóch ostatnich nazwisk.


Czy wracasz czasami w swoich poszukiwaniach do tych samych pisarek i pisarzy? A jeśli tak, to dlaczego?


Tak, mam też taką przypadłość, że niektórymi pisarzami zajmowałem się lub wciąż zajmuję się nieco obsesyjnie. Z nieczęstochowskich wymienię: Jacka Durskiego ze Śląska (poetę, prozaika, malarza, grafika), Jerzego Stachurę z Gdyni (poetę, prozaika, barda, prywatnie bratanka Edwarda Stachury). Jeśli natomiast chodzi o „naszych”, bez wątpienia w kręgu mojego nieustannego zainteresowania pozostają wspomniani: Tadeusz Gierymski i Waldemar Michał Gaiński. Co jakiś czas udaje mi się zobaczyć taki aspekt ich pisarstwa czy działań, który chciałbym przybliżyć czytelnikom. Nie tak dawno opublikowałem esej o motywach bluesowych (muzycznych) w wierszach Gaińskiego.


Czy dystans czasowy był niezbędny, aby móc podsumować i opisać to środowisko literackie?


Tak, dystans czasowy jest w moim przypadku sprawą kluczową. Pewne zdarzenia, w których brałem udział, po latach wyglądają inaczej, przyznam, że niemal zawsze lepiej. Czas wyszlachetnia, widzi się ostrzej i precyzyjniej. Tak na marginesie, przed kilkunastoma laty miałem ambitny plan „omówienia” bieżących działań poetyckich (tzw. krytyka towarzysząca), co zaowocowało książką „Strażnicy i najeźdźcy. Zjawiska we współczesnej poezji regionu częstochowskiego” (2005 r.) oraz wieloma recenzjami i szkicami rozsianymi w prasie. Również obecnie, od czasu do czasu, piszę jakąś rzecz (głównie recenzję) na temat bardzo współczesnych i aktywnych poetek czy poetów. Póki co jednak, głównie skupiam się na tym, co było.


A jak ocenisz współczesne środowisko literackie w naszym mieście?


Środowisko jest, działa, widać je i słychać. Wymienię dwa przykłady: Częstochowski Magazyn Literacki „Galeria” oraz Festiwal Dekonstrukcji Słowa „Czytaj!”. Nie mamy się czego wstydzić.


A czy Ty sam odnajdujesz się w dzisiejszej literackiej Częstochowie?


Może odpowiem na pytanie, jak widzę w niej swoją rolę? Jestem obserwatorem. Siedzę sobie cicho na krzesełku w kąciku i w kajeciku zapisuję, co widzę, co czuję, co mi się wydaje.


full-literacka_czestochowa.jpg