SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Kobieta czytająca książkę i zdjęcia Jasnej Góry, częstochowskiej katedry, Cmentarza Żydowskiego, Alei Frytkowej, Dworca PKP
8/2021

Pobierz PDF

LITERACKI SPACER PO CZĘSTOCHOWIE

Częstochowa w literaturze to miejsce wieloznaczne. Łączy się między innymi z Jasną Górą, historią Żydów czy wspomnieniami przestrzeni już nieistniejących. Nie brakuje też w tym kontekście wątków kryminalnych. Podążając tymi śladami, możemy wytyczyć własną marszrutę i zorganizować sobie mały literacki spacer po mieście.


Zaczniemy od klasztoru na Jasnej Górze. To do niego pod koniec XIX w. pielgrzymował Władysław S. Reymont, co opisał w reportażu „Pielgrzymka do Jasnej Góry”. Do jasnogórskiego klasztoru nawiązywał też Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”, nie tylko w inwokacji, ale też w dalszej części epopei, kiedy Ksiądz Robak zachwala jasnogórską tabakę i „obraz tylu cudami wsławiony, / Bogarodzicy Panny, Królowej Korony / Polskiej”.


Musimy jednak pamiętać, że klasztor pełnił również funkcję fortecy. Dlatego wyraźniejszy ślad Jasnej Góry i Częstochowy znajdziemy w „Potopie” Henryka Sienkiewicza. Tam wojska szwedzkie próbują zwyciężyć jasnogórską obronę, a Andrzej Kmicic bohatersko wysadza kolubrynę wroga. Sienkiewicz inspirował się zresztą pamiętnikiem ówczesnego przeora klasztoru, o. Augustyna Kordeckiego, który w „Nowej Gigantomachii”, znanej również pod tytułem „Pamiętnik oblężenia Częstochowy” prezentuje konflikt polsko-szwedzki jako wydarzenie o niebagatelnym znaczeniu dla Rzeczpospolitej. Do tych wydarzeń nawiązał też Józef I. Kraszewski w dziewiętnastowiecznej powieści historycznej, zatytułowanej „Kordecki”.


Jednakże Jasna Góra występuje w literaturze nie tylko jako sanktuarium maryjne czy forteca. Klasztor okazał się również miejscem zbrodni, a nawet więzieniem. Przekonał się o tym chociażby Damazy Macoch, zakonnik skazany na początku XX w. za zabójstwo, opisany w „Tajemnicy białego habitu” Henryka Syski, czy też Jakub Frank, osiemnastowieczny samozwańczy mesjasz, oskarżany o herezję i udział w orgiach, przetrzymywany w Częstochowie przez kilkanaście lat. Historię tego drugiego przedstawiła Olga Tokarczuk w „Księgach Jakubowych”, gdzie czytamy o miasteczku, które „leży po lewej stronie Warty wpatrzone w klasztor na górze”, a w którym rynek jest „prawie pusty, jego nierówny, falujący bruk przymarzł lekko i wydaje się pokryty błyszczącym lukrem”. Z kolei klasztor przy bliższym poznaniu wygląda jak „twierdza, forteca dobrze wczepiona w górę, przysadzista, czworokątna”. Podobnie opisuje go Marta Obuch w książce „Miłość, szkielet i spaghetti”. Tam „klasztor przypominał nocą raczej wilgotną średniowieczną budowlę z kart powieści Umberto Eco niż gwarną Jasną Górę znaną z pocztówek i folderów”. W powieści o włoskiej mafii nie może zabraknąć wątków kulinarnych. Dlatego teraz podążymy tym tropem.


Jeśli bowiem zejdziemy Alejami do Placu Biegańskiego, trafimy na przykład do Skrzynki, o której wspomina Arkadiusz Frania w „Jestem pomysłem Pana Boga na człowieka”, czy do Sety i Galarety, nieistniejącej już, ale obecnej w powieści „Krew, pot i łzy” autorstwa Carli Mori. Jednak Klara, bohaterka powieści, woli „przytulne wnętrze Cafe Belg”, które „zawsze wprawiało ją w dobry nastrój”. Jak wspomina, „w spokojnej atmosferze, przy dźwiękach dobrej muzyki podawano tam kilkadziesiąt rodzajów kawy i herbaty”.


Podążając dalej, nie możemy nie zatrzymać się choć na chwilę w tak zwanej Alei Frytkowej, czyli na ulicy Piłsudskiego. To tam „zapach wielokrotnie przesmażonego oleju natarczywie wwiercał się w burczący brzuch” Michała Kownackiego, bohatera powieści „Abubaka” Rafała Sochy. Tam też znajduje się – jak czytamy w tej książce – „piętrowy budynek ze ściętym narożnikiem, z wejściem w przyziemiu i balkonem na piętrze”, należącym „do tych obiektów, które o historii miasta mogłyby nam co nieco opowiedzieć”.


Niedaleko już stamtąd do ulicy Katedralnej, na której z kolei „ściany z szeptu parteru kleją warstwy starych historii”, jak możemy przeczytać w wierszu Macieja Skalika, zatytułowanym „Requiem dla Katedralnej”, opublikowanym w tomie „Różne odcienie szarości”. Tą ulicą, gdzie „stary klimat schnie w bucie na zapiecku” przejdziemy, jak nazwa traktu wskazuje, do katedry. To w niej Stanisław Walter, bohater powieści Marcina Dudzińskiego „Przeciwko bratu” - pierwszej części trylogii Profanum - „spacerował po pustym kościele” i „mijał kolejne filary, aż doszedł do wizerunku swojego wielkiego poprzednika”. To zresztą nie jedyne miejsce, gdzie pojawia się postać biskupa lub jego brata, komendanta miejskiej policji. My jednak pójdziemy dalej, ponieważ nieopodal znajduje się Galeria Jurajska. To w niej Magdalena, bohaterka powieści „Teraz” Aleksandra Wiernego, „patrzyła na zjeżdżających w stronę wyjścia gości galerii, objuczonych kolorowymi torbami, szczęśliwych, spokojnych i zaspokojonych” - wśród nich, kto wie, być może znajdowali się bohaterowie kryminału Tomasza Jamrozińskiego „Schodząc ze ścieżki”, którzy „widywali się dość często w centrum albo na małych zakupach, a od święta na wypadzie do kina”.


Na Starym Mieście spotykają się nie tylko ludzie, ale również historia z teraźniejszością, czyli to, co było kiedyś i to, co jest teraz. Do takiego spotkania dochodzi chociażby w powieści „Po drugiej stronie” Rafała Cuprjaka. Dzięki niej, przenosząc się w czasy drugiej wojny światowej, zobaczymy ulicę Senatorską czy Nowy Rynek (obecny Plac Daszyńskiego), „gdzie znajdował się centralny punkt selekcji” i gdzie „pędzono tłumy ludzi, gęsto, zawiesiście, a pociągi godzina za godziną odjeżdżały do Treblinki”.


Śladów okrucieństwa tego okresu w znacznej mierze dostarczą nam Jerzy Einhorn w książce wspomnieniowej „Wybrany, aby żyć” oraz Irit Amiel w „Osmalonych”. Poetka pisze o tym, jak chodziła „na komplety u pani M. na ulicę Krótką, która wydawała się nam wówczas niesłychanie Długa”, czy też do szpitala żydowskiego na końcu ulicy Przemysłowej, która wówczas „stała wymarła, sparaliżowana napięciem i trwogą”. Amiel w swoich wspomnieniach poprowadzi nas również na ulice Katedralną i Garibaldiego, a także w Aleje, gdzie – jak pisze: „przed potopem był sklep mojej babci i zakład fryzjerski
ojca Lucynki”.


Tym sposobem ponownie znajdujemy się w okolicach dworca kolejowego, obecnego chociażby w powieści Andrzeja Folhoca „42-200” czy „Stancjach” Wioletty Grzegorzewskiej. U niej dodatkowo przekonamy się, że „z parteru hotelu Polonia docierają stłumione dźwięki orkiestry”, a „studzienki kanalizacyjne parują. Wiatr odrywa strzęp folii i nabija go na drut wyrastający z ogrodzenia”.


Powracając do centrum, najpierw przetniemy torowisko tramwajowe, po którym, jak pisze dalej Grzegorzewska, „telepiące się od pętli na Rakowie po osiedle Północ wagoniki powoli przyzwyczajają do swego rytmu”, a potem znów trafimy na Plac Biegańskiego, gdzie w powieści Mateusza Szkopa, zatytułowanej „Czasem słońce, czasem dres”, „zegar na wieży ratusza wybijał miarowo każde trzydzieści minut, kwiaty czekały spokojnie w koszach na swój straceńczy hołd pod stopami pątników, a z oddali dobiegały już pierwsze echa niewyraźnych lamentów i żałości, spotęgowanych przez szczekaczki megafonów”. U niego zobaczymy plac odmienny od tego, jakim go znamy obecnie. I choć wciąż ujrzymy tu „pomnik jakiegoś narodowego bohatera, do którego prowadził wielki kaskadowy cokół z marmuru”, to jednak – jak pisze już Ryszard Sidorkiewicz w wierszu „Pożegnanie z miastem albo Piosenka na odjezdne” – trudno będzie „zostawić serce ryte / na ławce pod ratuszem / wyjechać rannym świtem / przekrwionym autobusem”.


Pójdźmy więc dalej, również poetyckim tropem, ale tym razem za słowami Ludmiły Marjańskiej. Poetka bowiem w artykule „O sobie” wspomina między innymi miejsce spotkań „pod zegarem”, czyli róg II Alei i ul. Kilińskiego, gdzie „duży, wiszący nad sklepem zegar był reklamą zakładu zegarmistrzowskiego Glicnera”. U Marjańskiej pojawiają się także Aleje, Gimnazjum Sienkiewicza czy Rynek Wieluński, na którym „stało kilka straganów, pyszniła się sałata, rzodkiewki, cebula, zielona pietruszka”.


Tu też zakończymy nasz spacer, wracając w okolice, w których go rozpoczęliśmy. Możemy jeszcze na chwilę zajrzeć do Parku im. Stanisława Staszica, do którego odwołuje się Elżbieta Jeziorowska-Wróbel w tomie „Zaglądanie w miasto”. A jeśli komuś wystarczy sił, niech wejdzie ponownie na jasnogórskie błonia. Stąd rozciąga się „perspektywa szarego miasta zamknięta z jednej strony ostrą wieżą klasztoru, z drugiej – równie wysokim, pociemniałym od dymu kominem fabrycznym”, jak pisała Halina Poświatowska w „Opowieści do przyjaciela”. Tutaj też – jak wspomina Marjańska w powieści „Pierwsze śniegi, pierwsze wiosny” – klasztorna „sylwetka wtopiona była w krajobraz tak samo jak kominy fabryczne na przeciwległym krańcu miasta.”


Z tego miejsca dostrzeżemy istotne elementy tożsamości Częstochowy, powstałej około dwustu lat temu z połączenia dwóch miejscowości, a opisywanej na kartach literatury różnych gatunków i różnych okresów. Dzięki temu możemy przyjrzeć się miastu z wielu stron. Może to też być dopiero początek naszej literackiej podróży po Częstochowie. Bo kto wie, gdzie jeszcze mogą nas ponieść czytelnicze nogi…


mw


full-literacka_czestochowa.jpg