SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Rysunkowy bboy na żółtym tle
10/2021

Pobierz PDF

TROPEM... CRAZY STYLE CREW

W latach 90. ubiegłego wieku dzielnica Północ była prawdziwym tyglem subkultury hip-hopowej. Właściwie na każdym kroku można się było natknąć na młodych ludzi w szerokich spodniach. Część z nich jeździła na rolkach na tzw. street’cie, wykorzystując poręcze lub inne elementy infrastruktury przestrzeni publicznej. Kolejni wykorzystywali każdy kawałek wolnej ściany na podpisywanie się tagami czy tworzenie graffiti. Niektórzy zaś odkryli breakdance i od tej pory całą energię skoncentrowali na treningach, pokazach i pojedynkach. Zaczęły się tworzyć „połamane” grupy taneczne. Podążając tropem początków breaka w dzielnicy Północ, poprosiłem Jacka „Pająka” Sosenkiewicza o garść wspomnień. Tradycyjnie prezentuję te, które według mnie najlepiej charakteryzują opisywany temat.


Od połowy lat 90. XX w. na południu miasta działała już ekipa Snake’a Ready to Battle. Tymczasem około roku 1999, na Północy, grupa przyjaciół - Klimon, Pająk, Gegon, Lolek, Kobra i Misiek - wybrała się na wagary. Zebrali się w domu jednego z wymienionych kolegów, by w TV oglądać muzyczną stację Viva. Gdy wyemitowano teledysk Run DMC „It’s like that”, chłopcy natychmiast zrobili przestrzeń, przesuwając meble i zaczęli naśladować to, co przed sekundą mieli okazję zobaczyć na ekranie. Później pojawiły się inne inspirujące klipy (chociażby Bomfunk MC’s „Freestyler” czy Music Instructor „Super Sonic”) i zajawka breakdance została zasiana. Wspomniana szóstka nazwała się Crazy Style Crew i z czerwonym, dwukasetowym bumboxem Sanyo na baterie ruszyła w świat, aby - najpierw na kartonach, a później na gumolicie - „łamać się” w tanecznym stylu podpatrzonym w telewizji. Załoga rozrastała się momentami nawet do tuzina osób (z którego wciąż tańczą Raju i Wilku).


W breaku z jednej strony najbardziej widowiskowe były tzw. „battle”, czyli potyczki minimum dwóch składów, z drugiej była to jednak aktywność przede wszystkim zespołowa, gdzie nie było lepszych i gorszych. Gdy tylko ktoś podłapał jakąś figurę, natychmiast dzielił się zdobytymi umiejętnościami i wiedzą z pozostałymi, aby cały skład był mocny.


Polana
Las Aniołowski, 50.8441,19.1471


Miejsce, będące pozostałością po poligonie wojskowym, stało się legendarną miejscówką młodzieży zamieszkującej bloki jednostki „C” dzielnicy Północ. Odbyło się tam niejedno ognisko rodem z festiwalu
Burning Man w Nevadzie. Trudno się zatem dziwić, że to właśnie tutaj, korzystając ze swobodnej atmosfery i z dala od postronnych widzów, młodzi tancerze zaczęli ćwiczyć pierwsze „połamane” ruchy. Za parkiet służyły im kartony, na których wykonywali salta i inne akrobacje.


Szkoła Podstawowa nr 50
ul. Starzyńskiego 10


Prawie cała młodzież z jednostki „C” uczyła się w Szkole Podstawowej nr 50, olbrzymim gmachu, gotowym przyjąć każdy wyż demograficzny. Spore tereny wokół szkoły były kolejnym miejscem, gdzie młodzi spędzali swój czas wolny. Pojawiali się tam też b-boy’e, gdy poczuli się już trochę pewniej i chcieli mieć nieco szerszą publiczność. Rozkładali gumową matę do breaka przy nieczynnym wówczas wejściu do budynku od strony wschodniej - później było tam wejście do gimnazjum, a dziś jest nowoczesne boisko sportowe. W latach 90. XX w. tłem do tańca były jedynie żwirowe boiska do piłki nożnej i górka służąca w zimie do zjeżdżania na sankach.


Za Relaksem
ul. Witosa 1A


Najważniejszą ówczesną miejscówką dla rodzącej się hip-hopowej kultury była jednak ta tuż za wypożyczalnią kaset wideo „Relaks”. Młodzież spędzała tam całe dnie i noce. Gdy pogoda się załamywała, wszyscy chowali się na zadaszonym tarasie przed największym sklepie w okolicy. Był to główny punkt zborny, w którym wiele się działo. Dlatego też właśnie tam zamontowano poręcze i skocznie specjalnie dla skejtów. Z czasem sprowadzono nawet w to miejsce rampę z Promenady, aby była lepiej wykorzystana niż w pierwotnej lokalizacji. Oczywiście mieszało się tam wiele pasji. Część z nich reprezentowała ekipa ZER034 jeżdżąca na rolkach. Na ścianie widniało sporo graffiti, w tym m.in. napis IDEO, promujący lokalny zespół hip-hopowy. I bez przerwy można było spotkać trenujących i tańczących breakowców. Jeden z nich - Klimon - kręcił tam salta, skacząc z betonowej wiaty śmietnikowej.


Klub Mieszkańców Spółdzielni Mieszkaniowej „Północ”
ul. Witosa 1B


Klub Mieszkańców w jednostce „C” był miejscem, w którym przede wszystkim grano w piłkarzyki i ping-ponga Jednak chłopcy z Crazy Style Crew uśmiechnęli się do dwóch miłych pań, które wówczas zarządzały Klubem, i udało się otworzyć tę przestrzeń na taniec. Widząc zapał młodzieży - która chciała działać i coś osiągnąć, a nie tylko siedzieć na ławce - Spółdzielnia zgodziła się, by powstała tu główna próbownia dla b-boy’ów na Północy. To właśnie tam wylano najwięcej breakdance’owego potu. Z czasem trenowano również w Klubie jednostki „A” przy ul. Czecha, jednak nic nie odbierze palmy pierwszeństwa jednostce „C”.


Wiejskie dyskoteki


Z czasem ekipa zaczęła jeździć na dyskoteki w Częstochowie i w okolicznych wsiach – takich jak Poczesna, Kamienica Polska czy Czarny Las, gdzie bawiono się w remizach Ochotniczych Straży Pożarnych. Chłopcy zamawiali u DJ’a utwór, zapowiadali, co będzie się zaraz działo i prosili ludzi, aby na środku sali utworzyli kółko. Następnie wchodzili na parkiet i „łamali się” w amerykańskim stylu, który był wtedy powiewem nowości i świeżości. W kolorowych światłach i stroboskopach wyglądało to zjawiskowo. Działało też jak magnes na płeć piękną. Chłopcy zwracali na siebie uwagę. Raz nawet udało im się załapać „zamawiany pokaz”. Właściciel dyskoteki „Matrix” w Wieluniu, przyjechał po nich busem i zapewnił wyżywienie. W tamtym czasie było to coś wyjątkowego.


Szkoły średnie


Chłopcy chodzili do różnych szkół średnich, m.in. przy ul. Targowej, ul. Legionów, do TZN czy słynnego „Collegu” przy ul. Bór. Wszędzie tam starali się wkręcać na różnego rodzaju wydarzenia. Dzięki temu mogli korzystać z nagłośnienia, scen i widowni. To były komfortowe warunki dla b-boy’ów, bo podczas tego typu pokazów tancerze byli świetnie widoczni i można było w pełni podziwiać ich kunszt. Nauczyciele, wyrażając zgodę na te pokazy, pewnie nawet nie zdawali sobie sprawy, że przyczyniają się do rozwoju nowojorskiej kultury nad Wartą.


Centra Handlowe


Przełom XX i XXI wieku miał swoją specyfikę. Lokalne centra handlowe prześcigały się w organizowaniu imprez scenicznych, przyciągających sporą widownię. Crazy Style Crew również w nich uczestniczył. Przesiąknięci pasją młodzi ludzie mieli w sobie nieograniczone zasoby energii i chcieli wykorzystać każdą okazję, by dać się zobaczyć. Występowali np. na wielkiej imprezie Tesco przy ul. Drogowców, z okazji rocznicy powstania Media Markt, a w lokalnym M1 wypełniali przerwy w trakcie pokazów mody.


Daniel Zalejski


full-HEADER_FACEBOOK_102021.jpg