SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Artystka wizualna Anna Wójcik
8/2019

Pobierz PDF

SZTUKA ODDYCHANIA

Anna Wójcik swoimi artystycznymi działaniami wielokrotnie ingerowała w tkankę naszego miasta. Przebrała pomnik Henryka Sienkiewicza, ubrała budynek pogotowia w balony, przygotowała wyjątkową czytelnię książek na dworcu PKP i oblała bramę kamienicy lukrem. Jej prace można było zobaczyć między innymi podczas kolejnych edycji Festiwalu Sztuki Współczesnej w Przestrzeni Publicznej Arteria, Festiwalu Dekonstrukcji Słowa „Czytaj!” i Nocy Kultury Niezależnej. Co prawda, od kilku lat mieszka w Warszawie, jednak do Częstochowy wraca regularnie. Rozmawiamy z nią o wyróżnieniu Amazing Woman, Oddychaczu i sztuce zaangażowanej społecznie.


Adam Florczyk: Czym jest program Maker Woman?


Anna Wójcik: Maker Women to program, który realizuje stowarzyszenie Robisz.to w warszawskim Fablabie powered by Orange. Skierowany jest do kobiet i podzielny na dwie części. Pierwsza, edukacyjna podnosi kompetencje w dziedzinie nowych technologii m.in. modelowania 3D, druku 3D i podstaw programowania, ale także tych bardziej tradycyjnych, jak krawiectwo czy stolarstwo. Drugi etap to realizowanie swojego pomysłu. Uczestniczki otrzymują wsparcie w takich dziedzinach, jak prawo autorskie czy rozwój w sferze biznesu. A z mojej osobistej perspektywy to wspaniali ludzie i przyjaźnie.


Jak właściwie się w nim znalazłaś?


Mój udział w Maker Woman to splot różnych wydarzeń. Pewnego dnia, po przeprowadzce do Warszawy, kupując składniki do produkcji zimowego zapasu ketchupu, wpadłam na koleżankę, którą poznałam bardzo dawno temu w Częstochowie. Zaskoczona tym spotkaniem powiedziałam jej, że poszukuję pracowni. Ona pomogła mi w odnalezieniu właściwego miejsca. Dzięki niej poznałam też warszawskich artystów, z którymi współpracuję do tej pory w praskiej pracowni przy ulicy 11 Listopada. Wtedy jeszcze myślałam, że będę zajmować się tylko tym, czym zajmowałam się, mieszkając w Częstochowie: malowaniem obrazów, ilustrowaniem przepisów kulinarnych i działaniem w przestrzeni miejskiej.To także dzieje się dziś, jednak aktualnie moja uwaga podzielona jest również na wiele innych dziedzin.Wracając do MW, to dalej droga była prosta. Wiadomość z informacją o rekrutacji do projektu dostałam od koleżanki. Jak to często bywa, były to ostatnie godziny do złożenia aplikacji. Chwilę przed północą wypełniłam formularz i wysłałam. Pomyślnie przeszłam nabór i tak zaczęła się moja przygoda z Maker Women.


W ramach tej przygody stworzyłaś Oddychacz. Opowiedz o nim coś więcej...


Oddychacz to pomysł, który przyszedł do mnie w trakcie treningu oddechowego. Od jakiegoś czasu interesowałam się wpływem oddychania, odpowiednich jego technik, na funkcjonowanie organizmu człowieka. Badania naukowe świadczą o tym, że treningi oddechowe pomocne są m.in. w walce zespołem stresu pourazowego PTDS. Miarowy oddech pomocny jest w opanowaniu ataku paniki, ale także
pomaga w walce z bezsennością i właśnie dlatego od roku koncentruję się na tym projekcie. Cała historia rozpoczęła się, gdy poszłam na sesję oddechową - wydawało mi się, że będzie to proste i przyjemne. Bardzo się jednak pomyliłam. Chociaż byłam w komfortowej sytuacji, bo sam na sam z trenerem, nie mogłam oddychać. Brzmi to kuriozalnie, bo przecież wszystko zaczyna się od oddechu. Wtedy właśnie pomyślałam o Oddychaczu, o obiekcie, który, działając na zmysł dotyku, będzie wskazywał tempo oddechu, będzie nas prowadzić. Okazało się, że nie istnieje taki produkt, więc zaczęłam projektowanie.


Co było trudniejsze do opanowania przy projektowaniu Oddychacza, aspekt technologiczny czy terapeutyczny, związany z właściwymi technikami oddychania?


Oddychacz łączy wiele dyscyplin. Obecnie nie tworzę go sama, pracuje nad nim spory zespół specjalistów z różnych dziedzin. Jednak zanim tak się stało, musiałam sama w miarę moich możliwości nauczyć się poruszać po każdej z tych krain. Jesteśmy wciąż w procesie tworzenia. Wykonanie prototypu to jedno, a doprowadzenie produktu do punktu, w którym jest niezawodny to długa, wyboista droga. Największą trudnością, z którą musiałam się zmierzyć w tym przedsięwzięciu była zmiana perspektywy myślenia o tym, co tworzę. Wcześniej robiłam obiekty artystyczne. Oddychacz to produkt.W tym przypadku jestem osadzona w wielu rolach, częstokroć nowych dla mnie. Realizuję Oddychacz również z myślą o swoich potrzebach i to mi pomaga. Kilka miesięcy temu rozpoczęłam pracę doktorską w Instytucie Sztuki na Uniwersytecie w Częstochowie, prowadzę badania związane z technikami oddechowymi i to daje mi też poczucie, że działam kompletnie.


W marcu Fundacja Orange przyznała Ci tytuł Amazing Woman. Z czym wiąże się to wyróżnienie?


Nagroda Amazing Woman to stypendium, które przyznaje francuska Fundacja Orange kobietom z różnych krajów. W tym roku w Polsce zostałam wyróżniona, za co jestem bardzo wdzięczna. Dzięki temu, że otrzymałam grant, mogę wynagrodzić zespół, który wciąż pracuje nad ulepszaniem produktu. To wyróżnienie oprócz finansowanego wsparcia dało mi również poczucie, że wiele osób wierzy w sens i powodzenie tego pomysłu, to wielce motywujące. Takie zaufanie to również duża odpowiedzialność, by wykorzystać otrzymaną nagrodę jak najlepiej. Staram się jak mogę, by wszystko dopięte było na ostatni guzik.


Mam wrażenie, że od zawsze Twoja sztuka starała się być jak najbardziej uwikłana w naszą codzienność. Zależało Ci, żeby „stała mocno na ziemi”, wpływała jakoś na rzeczywistość.Teraz zrobiłaś krok dalej. Oddychacz można rozpatrywać w kategoriach społecznych, zdrowotnych, technologicznych i artystycznych. Czym on tak naprawdę dla Ciebie jest?


Oddychacz to bardzo rozwijające mnie doświadczenie. To ludzie, których spotykam w trakcie tworzenia go.To niesłychane, jak wiele osób bezinteresownie angażuje się w ten projekt, bez nich już dawno bym się poddała i wywiesiła białą flagę z napisem „NIE DAM RADY”. Jednak to też moment, w którym zdałam sobie sprawę, że jestem za wszystko odpowiedzialna, że to ja podejmuję decyzję i ponoszę tego konsekwencje, uczę się uważnie słuchać wskazówek.To chyba ta mityczna dojrzałość?Wspominasz o różnych kategoriach, to prawda, że ten projekt to różne terytoria, jednak to wydaje mi się jednym z najfajniejszych aspektów. Tworzenie sztuki dla sztuki nigdy nie było dla mnie, chociaż malarstwo jest moim fundamentem i wciąż wracam w te okolice, jednak dziś chcę brać udział w sytuacjach, które mają mocny wpływ na rzeczywistość.


Teoretycy sztuki stojący na bardziej konserwatywnych pozycjach, ostrzegają, że współczesne, awangardowe nurty prowadzą do rozpuszczenia się sztuki w życiu. Że traci ona w ten sposób swoją wyjątkowość, wyróżniki i sens. Nie boisz się tych artystycznych wypadów poza tradycyjną krainę harmonii, piękna, wzniosłości itd.?


Czy boję się wypadów poza tradycyjną krainę? Ani trochę, ba, nawet wysoce poważam te wędrówki. Cenię harmonię i piękno, jednak jeśli chodzi o sens sztuki mam dość mocno ukonstytuowany pogląd nań. Mam nieodparte wrażenie, że jestem w opozycji do teorii i obaw, o których wspominasz. Uważam, że sztuka to pełnoprawny głos w dyskursie o świecie, że faktycznie może go zmieniać. To ogromna przestrzeń, starcza w niej miejsca dla wielu stanowisk. Dla tych konserwatywnych teorii o wzniosłości, wyjątkowości, jak i dla tych bardziej, jak je określasz, awangardowych. Te ostatnie są mi bliższe. Obecnie jestem w punkcie, w którym zależy mi na tym, by to, co robię, miało realny wpływ na społeczeństwo. Chociaż na małą jego część. To daje mi spełnienie. Nie chciałabym być źle zrozumiana, nie jest tak, że siedzę i analizuję badania socjologiczne i wyszukuję problemy, które dotykają współcześnie ludzkość (wprawdzie marzy mi się odszukanie złotego środka np. na klęskę klimatyczną). Wszystko, co robię, wynika ze mnie i poparte jest moimi osobistymi, czasem trudnymi doświadczeniami. Sztuka, twórczość dają mi możliwości przepracowania wielu wątków, więc jeśli mnie się to udaje, staram się oddawać te narzędzia innym. Jesteśmy różni i to jest wspaniałe, ale na wielu poziomach bardzo podobni, np wszyscy czasem dajemy się porwać lękowi i wszyscy oddychamy. Rozpuszczanie sztuki w życiu jest dla mnie powodem do radości, bo bliższa jest mi koncepcja sztuki społecznej, chociażby ta, którą realizował Joseph Beuys, niż zachowawczych teoretyków sztuki.

Prowadzisz na warszawskiej Akademii Pedagogiki Specjalnej, w ramach Kolegium Edukacji Artystycznej, zajęcia z zakresu sztuki w przestrzeni publicznej. Czy to doświadczenie pracy ze studentami wpłynęło na Ciebie jako na artystkę często działającą właśnie w przestrzeni miejskiej? Pytam, bo mam wrażenie, że ta dyskusja o tym, co artyście wolno w przestrzeni publicznej, wiąż jest bardzo gorąca i aktualna...

Praca ze studentami ma na mnie wpływ, ale jeśli pozwolisz opowiem nie tylko o tych jednych zajęciach. Prowadzę również rysunek, grafikę 3D i multimedia. Staram się pracować ze studentami jak z zespołem, mamy jedną misję: rozwijać się. Prowadząc zajęcia, staram się prowokować i ośmielać do przekraczania granic. Pokazać, że może on być narzędziem do przeprowadzenia eksperymentów, badań, że rysunek może być obiektem w przestrzeni publicznej. Prowadząc zajęcia z grafiki 3D, zapraszam studentów do szukania rozwiązań konkretnego problemu społecznego. Tworzą przy pomocy druku 3D swoje prototypy. Mam wrażenie, że wszystkie zajęcia, które prowadzę, przenikają się i łączą z innymi dziedzinami, taka po prostu jestem. Chcę być naturalna i szczera, bo wydaje mi się, że wtedy najlepiej się tworzy. Obserwuję dyskusję o tym, co wolno, a czego nie wolno artyście, szczególnie gdy wrze mocniej, ale nie emocjonuję się nią szczególnie. Ta polemika to także naczynia połączone, związane z tendencjami np. politycznymi na świecie. Sądzę, że to taniec, który nie ma końca. Ta dyskusja jest prowadzona od wieków i mnie osobiście nie jest potrzebne ostateczne rozstrzygnięcie. Choć jako twórczyni wyrażam swoje zdanie.


Oddychacz jest projektem bardzo intymnym, nierzucającym się w oczy i „cichym”. Czym różni się tworzenie w tych dwóch skalach: mikro i makro, osobistej i społecznej?


To bardzo względne, zależy, co masz na myśli, mówiąc makro i mikro, czy jest to określenie gabarytów pracy, czy czasu i wysiłku poświęconego danemu projektowi. Oddychacz jest mikroprzedmiotem, ale jego działanie jest makro. Ten niewielki obiekt to całkiem spore przedsięwzięcie, które jak do tej pory jest jednym z najważniejszych wyzwań w moim życiu zawodowym. Najwięcej mnie uczy, ale jak wiadomo kij zawsze ma dwa koce, nie zawsze jest to mleczna droga, po której z łatwością skaczę jak Calineczka. Każda praca, którą tworzę, jest osobista, wynika ze mnie, a to, że marzy mi się bycie„wróżką zębuszką”powoduje, że rozszerzam swoje działanie ze skali osobistej na społeczną. Jestem bardzo ciekawską „zębuszką”, dlatego łączę, splatam i poznaję nowe aspekty tego jakże interesującego wszechświata. Wszak tyle jeszcze jest do odkrycia.


Kiedy podgląda się instalacje artystyczne, które ostatnio tworzysz, widać, że kilkumiesięczny kurs z nowych technologii w ramach Maker Woman miał na Ciebie wielki wpływ. Czy wykorzystywanie technologii IT w sztuce to coś, co teraz pociąga Cię najbardziej?


Zgadza się, nowe technologie zdecydowanie są tym, co mnie obecnie pociąga w sztuce najbardziej, ale zawsze tak było, to proces. Bez wątpienia udział w MW miał wielki wpływ. Przede wszystkim to początek mojej przygody z drukiem 3D, który jest bardzo przydatny w procesie prototypowania, ale nie tylko. Jestem w trakcie tworzenia obiektów rzeźbiarskich, które łączą druk 3D z innymi, bardziej klasycznymi technikami. Technologie IT zawsze mnie nęciły i korzystałam z nich, tworząc np. instalacje w przestrzeni miejskiej. Jednak teraz, gdy mam większe umiejętności, mogę tworzyć bardziej skomplikowane sytuacje. To zakochanie się w nowych technologiach w moim przypadku jest dość przekorne. W przypadku Oddychacza przy użyciu nowych technologii chcę zaprosić odbiorcę do powrotu do natury, do czegoś pierwotnego, bo w tej prostocie oddechu jest ogromna siła!