SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Kolorowe i obok czarno-białe zdjęcie skrzypaczki Marii Belicy
2/2019

Pobierz PDF

STYPENDYŚCI: MARIA BELICA

Niezwykle uzdolniona skrzypaczka, absolwentka Zespołu Szkół Muzycznych im. Marcina Józefa Żebrowskiego, ośmiokrotna stypendystka Prezydenta Miasta Częstochowy opowiada nam o swojej muzycznej pasji.

Adam Florczyk:
Myślisz, że miłość do skrzypiec odziedziczyłaś w genach? W końcu pochodzisz z artystycznej rodziny. Twoja mama jest skrzypaczką i pedagogiem...

Maria Belica:
Nie mam pojęcia, w jakim stopniu człowiek może dziedziczyć zdolności po rodzicach. Na pewno duży wpływ na mój wybór szkoły i instrumentu miał fakt, że od zawsze w domu towarzyszyła nam muzyka. Mama ćwiczyła do koncertów, często wiele godzin, często z pianistami. Zdarzało się, że podczas próby w domu przychodziliśmy z bratem do pokoju i pytaliśmy, czy możemy sobie posłuchać. Kończyło się to w taki sposób, że po prostu zasypialiśmy razem na kanapie, mimo że grany był bardzo żywiołowy II koncert Szymanowskiego. To było dla nas naturalne i nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że w innych domach muzyka klasyczna nie brzmi tak często. Rodzice nie zmuszali mnie jednak do skrzypiec, szkoła muzyczna to był mój wybór.

Jesteś laureatką wielu muzycznych konkursów, ośmiokrotną stypendystką Prezydenta Miasta Częstochowy, a w zeszłym roku otrzymałaś stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wszystko to udało Ci się osiągnąć jeszcze przed dwudziestymi urodzinami. Czy te sukcesy sprawiają, że presja jest jeszcze większa, czy raczej uskrzydlają i motywują do dalszej pracy?

Wszystkie wymienione wyżej osiągnięcia brzmią bardzo dumnie, ale proszę nie patrzeć na mnie przez ich pryzmat. Oczywiście, każdy konkurs motywuje do pracy, ale najbardziej na etapie przygotowywań. Wtedy daję z siebie wszystko. Czasem udaje się coś zdobyć, czasem nie. Wracam z laurami lub bez żadnej nagrody. Nie odczuwam presji z powodu moich dotychczasowych osiągnięć. Po prostu robię, co do mnie należy, starając się kreować muzykę najlepiej, jak potrafię.

A co Ty osobiście uważasz za swój największy muzyczny sukces?

Sukcesem są te momenty, w których udaje mi się nawiązać dobry kontakt z publicznością i przyciągnąć jej uwagę. Gdy gram dla przyjemności, mam dobrze przygotowany program i wiem, że mogę wyjść poza warstwę myślenia o każdej konkretnej nucie. Zaczynam myśleć wtedy o utworze jak o większej, wspaniałej całości, będącej owocem jakichś ważnych przeżyć lub przemyśleń kompozytora. Najważniejszym sukcesem do tej pory (pomińmy sprawę konkursów) był zeszłoroczny koncert dyplomantów, gdzie miałam okazję zagrać jako solistka z Orkiestrą Filharmonii Częstochowskiej. Bardzo cenię sobie to doświadczenie.

Kariera skrzypaczki, studia muzyczne to godziny ciężkich, wyczerpujących ćwiczeń. Czy w związku z tym zdarza Ci się jeszcze grać dla przyjemności? A jeśli tak, to co wtedy grasz, jakie są Twoje muzyczne pasje w takich momentach?

Dla przyjemności gram na scenie, zdarza się też, że podczas ćwiczenia zaczynam cieszyć się jakąś frazą i próbuję grać ją na różne sposoby, żeby się trochę podelektować. Nie zawsze się to udaje. Zazwyczaj podczas ćwiczenia nie jestem zadowolona z rezultatu i po wielu godzinach pracy odkładam skrzypce do futerału z myślą: „Jest lepiej, jutro będzie jeszcze lepiej, pojutrze też będzie lepiej – najlepiej nie będzie chyba nigdy”. Poza repertuarem obowiązkowym ostatnio znalazłam sobie Trzy Preludia na fortepian G. Gershwina w transkrypcji J. Heifetza na skrzypce z fortepianem. W tej muzyce słychać duży wpływ jazzu. Do zagrania czegoś takiego potrzeba luzu i wyczucia amerykańskiego klimatu. Ćwiczę ten utwór dla samej siebie i… dla zabawy.

Twój świat to w sposób oczywisty muzyka klasyczna, ciekaw jestem jednak, czy znajdujesz czas i ochotę, by słuchać muzyki popularnej? Przenikają się jakoś u Ciebie te dwa porządki?


Oczywiście! Dlaczego miałabym tkwić jedynie w muzyce klasycznej? Klasyka jest niezwykle barwna (wbrew powszechnemu przekonaniu nie musi być wcale muzyką poważną), ale przecież jest poza tym tyle innych ciekawych nurtów muzycznych, stylów, wykonawców. Słucham różnej muzyki w zależności od nastroju. Od jazzu po reggae, rock’n roll i metal. Najchętniej sięgam po płyty (tak, wolę słuchać muzyki z płyt) Mietka Szcześniaka, Grzegorza Turnaua, Franka Sinatry… Czasem mam ochotę na twórczość Patha Methenego, Luisa Armstronga, czy Boba Dylana. W kontraście do tego, czasem, maszerując ulicami Łodzi, pogwizduję z cicha arię z opery „Tosca” Giaccomo Pucciniego. Ludzie patrzą na mnie wtedy jak na zjawisko. Słucham każdej muzyki, warunek jest jeden: musi być ambitna i napisana z pasją.

Szczegóły dotyczące Stypendiów twórczych i artystycznych Prezydenta Miasta Częstochowy można znaleźć na stronie czestochowa.pl, w zakładce: kultura/ stypednia, konkursy, nagrody.