SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Wokalista zespołu Santabarbra z mikrofonem w ręce
12/2018

Pobierz PDF

IMPROWIZACJA BRZMIENIEM

Santabarbara to zaskakujący, muzyczny projekt braci Pospieszalskich drugiego pokolenia, tworzą go Łukasz, Szczepan i Nikodem. Na co dzień poruszający się na różnym gruncie muzycznym, od szeroko pojętej muzyki rozrywkowej, elektronicznej, klasycznej, poprzez muzykę ludową, aż do awangardowej improwizacji. W ramach projektu Santabarbara zderzają te odmienne stylistyki, tworząc syntetyczne brzmienie z akustyczną perkusją oraz męskimi wokalami. 12 grudnia będzie można ich usłyszeć na żywo w Cafe Belg. Nie przegapcie tego koncertu!

Adam Florczyk: Projekt Santabarbara funkcjonuje od kilku lat. W Częstochowie graliście już kilkukrotnie pod tym szyldem, jednak można odnieść wrażenie, że Santabarbara na zmianę tryska twórczą energią i zapada w zimowy sen. Czy grudniowy koncert to oznaka, że przebudziliście się na dużej?

Łukasz Pospieszalski:
Tak naprawdę zespół w tym składzie, złożonym z braci i kuzynów, wymyśliliśmy sobie jeszcze jako dzieciaki. Od samego początku mieliśmy marzenie, by wspólnie grać i cieszyć się muzyką. Początkowo skład zespołu tworzyliśmy w cztery osoby, grał z nami jeszcze mój brat Marek. Wtedy pojawiły się pierwsze próby znalezienia koncepcji na naszą autorską muzykę. Przygotowaliśmy około dziesięciu piosenek i spróbowaliśmy zaprezentować się szerszej publiczności. Tak, można by powiedzieć, narodziła się Santabarbara. Po wyciągnięciu wniosków z pierwszych konfrontacji z publicznością, mimo ambitnych planów i szczerych chęci rozwijania dalej tego projektu, pojawiły się pierwsze problemy związane ze znalezieniem wspólnych wolnych terminów na koncerty, czy próby. Mieliśmy do wyboru: albo spotykać się bardzo rzadko w komplecie albo spróbować częściej w mniejszym składzie. Tak zaczęliśmy grać w trójkę. Przez ostatni rok stworzyliśmy już zupełnie nowy materiał i mam nadzieję, że to jest właśnie ten moment, w którym Santabarbara przebudzi się na dobre.

Od pewnego czasu zapowiadacie płytę. Kiedy można się jej ostatecznie spodziewać i czym nas może ona zaskoczyć?


Większość nagrań mamy już za sobą. Mam wielką nadzieję, że na wiosnę uda się nam sfinalizować całość produkcji. Naszym marzeniem jest stworzyć taką muzykę, która z jednej strony będzie przystępna dla wszystkich, ale z drugiej strony nie idzie na żadne kompromisy stylistyczne. Po ostatnim naszym koncercie usłyszałem od jednego słuchacza opinię, która zapadła mi w pamięć i była dla nas wielkim komplementem: „wasza muzyka jest świetna, ponieważ jest trudna, a przy tym dla każdego”. Naszym marzeniem jest osiągnąć coś, co udało się np. zespołowi Radiohead, który tworzy świetną i zróżnicowaną muzykę, nie idąc na żadne ustępstwa, a przy tym pociągają za sobą tłumy. Oczywiście czas dopiero pokaże, czy nam też to się uda. Jesteśmy dopiero na starcie, ale słysząc takie słowa, dostajemy ogromnego wiatru w żagle. Osobiście chciałem znaleźć złoty środek pomiędzy muzyką awangardową, a taką, którą można sobie nucić. Nie chciałem, by nasz zespół tworzył coś, co by było przeznaczone dla wąskiego grona odbiorców. Chcemy trafiać dosłownie do wszystkich, a przy tym pozostawać w zgodzie z własnym sumieniem artystycznym. Bardzo trudne jest znalezienie takiego balansu, ale myślę, że na naszej płycie będzie można czegoś takiego chociaż w kilku procentach doświadczyć.

Na jakich zasadach funkcjonuje wasz zespół, złożony w końcu z kilku silnych i wyrazistych osobowości twórczych? Urządzacie demokratyczne głosowania, toczycie artystyczne wojny, czy może któryś z was wziął na siebie rolę lidera i zawsze ma ostatni, decydujący głos?

Zazwyczaj, gdy spotykamy się na próbach, staramy się wspólnie rozwijać pomysły. Czasem kawałki powstają z improwizacji i wielogodzinnego jamowania, a w innych przypadkach rozwijamy gotowe, przyniesione pomysły. Większość obecnych kawałków Santabarbary zainicjował Szczepan, który niewątpliwie ma ogromny dar do tworzenia świetnych melodii, okraszonych jeszcze lepszą harmonią. Zawsze do jego pomysłów podchodzę z wielkim respektem. Później, wraz z Nikodemem i Szczepanem pracujemy na próbach nad stworzeniem charakteru brzmienia, czy wymyślenia groovu perkusyjnego. Niejednokrotnie wiąże się to z długimi nocami spędzonymi na przegrywaniu określonego numeru w różnych wariantach, aż znajdziemy to coś, co wspólnie nas zadowoli. Wszyscy darzymy się sporym szacunkiem artystycznym, a co za tym idzie nigdy nie idziemy dalej bez wspólnej akceptacji danego pomysłu. Przez tą różnorodność charakterów każdy z nas pełni określoną rolę w zespole, wzajemnie się uzupełniamy i motywujemy. Nie wydaje mi się, by ktoś z nas był wyraźnym liderem, choć w zależności od potrzeb czy okoliczności na zmianę przejmujemy tę funkcję.

Wasze granie to wypadkowa wielu stylów i gatunków muzycznych, ale nie da się ukryć, że sporo jest tu elektroniki – co bardzo miło mnie zaskoczyło, gdy pierwszy raz słyszałem Was na żywo. Dlatego chciałem podpytać o inspiracje, szczególnie te z kręgu muzyki elektronicznej...

Niewątpliwie w dzisiejszych czasach elektronika przeżywa swój renesans. Powróciła moda na brzmienia rodem z lat 80., a za sprawą specjalistycznego oprogramowania muzycznego mamy dostęp do brzmień jeszcze do niedawna zarezerwowanych dla nielicznych posiadaczy drogich, vintage’owych syntezatorów. Samo obcowanie z takimi brzmieniami jest niesamowitą inspiracją. W ostatnim czasie zaczęliśmy inwestować w analogowe syntezatory, które dają niesamowitą frajdę z kreowania brzmienia i zabawy dźwiękiem. W naszej twórczości nie staramy się jednak powielać jakichś schematów muzycznych czy na siłę szukać etykiety do gatunku, który mamy zamiar reprezentować. Niemniej jednak nasza muzyka jest owocem zasłuchiwania się w twórczości takich artystów, jak: Radiohead, Metronomy, Dirty Projectors, Son Lux, Mac de Marco, czy James Blake. Nigdy nie zapomnę, jak Marek poczęstował nas płytą Blake’a. Byliśmy wtedy w szoku, że tak można tworzyć muzykę. To, co nas, jak i podejrzewam, wielu ludzi na świecie, uderzyło w tym albumie, to właśnie bezkompromisowe podejście do piękna melodii i piosenki, zaaranżowane w totalnie kosmiczny i niespotykany wcześniej sposób. Ta świeżość dała nam wtedy po części drogowskaz, w jakim kierunku chcemy zmierzać i zaczęliśmy tworzyć, improwizując nie tyle samą melodią co brzmieniem.

Przez szeroką publiczność i krytykę zawsze będziecie postrzegani w kontekście wielkiej, muzycznej rodziny Pospieszalskich. Na ile, grając w Santabarbara, wchodzicie w dialog z dorobkiem „pierwszego pokolenia” Pospieszalskich, a na ile chcecie przez ten projekt odciąć się i być postrzegani zupełnie osobno?


Dla nas jest to niesamowitym szczęściem, że przyszło nam się wychowywać w takiej rodzinie. Jesteśmy dumni z tego, że mogliśmy dorastać pod skrzydłami naszych muzycznych idoli, jakimi są nasi ojcowie, czy wujkowie. Dali nam oni niesamowitą lekcję wiedzy, wrażliwości, estetyki muzycznej. Dla mnie osobiście jednym z największych muzycznych inspiracji jest zespół Tie Break, który współtworzą nasi rodzice. Z racji ich dorobku, niewątpliwie czujemy presję. Siłą rzeczy będziemy oceniani przez pryzmat ich sukcesów i twórczości. Stąd między innymi tak długo trwało, zanim zebraliśmy się w sobie i stworzyliśmy własny materiał. Z całą rodziną rokrocznie kolędujemy, a do tego zrobiliśmy ostatnio zupełnie nowy niekolędowy materiał. Te spotkania i wspólne muzykowanie ukształtowały nas jako muzyków i artystów - gdyby nie ten rodzinny muzyczny
klimat, na pewno bylibyśmy teraz innymi ludźmi. Nigdy nie wyrzekniemy się korzeni, choć chciałbym by Santabarbara z czasem stała się marką samą w sobie. Bardzo podobała mi się artystyczna droga braci Waglewskich, którzy ujawnili swoje konotacje rodzinne dopiero w momencie, kiedy coś osiągnęli i nikt nie mógł im zarzucić, że swój sukces odnieśli dzięki nazwisku ojca.