5/2020
Z INNEJ PÓŁKI: EDYCJA SPECJALNA
W maju znów poprosiliśmy przedstawicieli redakcji CGK, by przygotowali dla czytelników specjalne „polecanki”. Literatura, kinematografia i muzyka to najlepszy sposób na przetrwanie czasu przymusowego odosobnienia.
DANIEL ZALEJSKI - REDAKTOR CGK
SERIAL - „Midnight Diner: Tokyo Stories”
Takeshi Moriya
Kilka lat temu oglądałem program „Lonely Planet Six Degrees”, w ramach którego jego twórcy podróżowali po całym świecie, prezentując największe metropolie.
Zamiast ukazywać ich najsłynniejsze atrakcje, opowiadali o nich z perspektywy konkretnych osób, spotkanych na miejscu. W ten oto sposób zakochałem się
w miejskich molochach. To zauroczenie zaprowadziło mnie do odnalezienia na Netlixie serialu „Midnight Diner: Tokyo Stories”. Opowiada on o życiu mieszkańców
najbardziej zaludnionego miasta świata. Egzystencja w rygorze tradycyjnej i biznesowej etykiety. Ludzie w pośpiechu wracają do swych domów, już tylko przy
świetle wszechobecnych neonów. Wtedy też otwiera się „Knajpka Północ”, gdzie w kameralnej atmosferze dobrze znane nam emocje, związane
z codziennymi troskami, ukazują kulturę równie fascynującą, co odległą od naszej.
PŁYTA - „Santogold”, Santigold
Okładka albumu
„Santogold” przedstawia
wokalistkę, Santi White,
siedzącą na lichym oparciu drewnianego krzesła.
Jej sylwetka odbija się
od lustrzanego stołu,
a z ust sypie się złoto. Słuchając tej płyty, z początku czuję
się podekscytowany niczym na wyprawie do tajemniczego
ogrodu. Przy pierwszym utworze, „L.E.S. Aristes”, zaczynam
wierzyć w tę krainę. Przy drugim, „You’ll find a Way”,
w mojej głowie pojawiają się traumatyczne emocje
z dzieciństwa, powstałe w trakcie oglądania inwazji wilków
w „Akademii Pana Kleksa” – z tym, że teraz czuję, jakbym
był po stronie wilków. Wiele lat temu wybrałem się na dyskotekę odbywającą się na betonowych płytach pośrodku
ciemnego lasu (chyba w okolicach Truskolasów). Rozbrzmiewającej wówczas muzyki już nie pamiętam, jednak
gdybym miał wskazać miejsce na nagranie „Santogold” na
żywo, wybrałbym właśnie scenerię tamtej dyskoteki –
ze względu na nieco abstrakcyjną i lekko wyizolowaną
atmosferę, idealnie pasującą mi do muzyki z tego krążka.
KSIĄŻKA - „Efekt Wioski”, Susan Pinker
Będąc niegdyś u psychoterapeutki... na pysznej kolacji,
miałem okazję przeżyć wspaniały czas z bliskimi
i delektować się makaronem robionym przez nas
samych na prawdziwej włoskiej maszynie. Poza miłymi
wspomnieniami i dobrymi emocjami do domu zabrałem jedną książkę. Może dlatego, że jej żółto-zielona
okładka szczególnie zwróciła moją uwagę... Lektury
nie dokończyłem od razu i finalizowałem ją dopiero
ostatnio w trakcie „korona ferii”. Po przeczytaniu tej
książki izolację, stronienie od ludzi można by odczytać
jako zamach na własne zdrowie, nie tylko psychiczne!
Autorka mówi wprost, że kontakt z drugim człowiekiem ma zbawienny wpływ na stan naszego ciała i ducha. Już po lekturze pierwszych
stron przestałem martwić się kaloriami ze wspomnianej włoskiej kolacji - dowiadując
się, ile innych korzyści z niej wyniosłem! Obecnie, dzięki Internetowi, wiele osób
wspiera się w konkretnych działaniach w związku z ograniczeniami wynikającymi
z pandemii. Książka mówi również o podobnych przypadkach, np. o tym, jak Tom
Nishioka z pomocą Internetu zapewnił realne wsparcie swojej chorej na raka żonie,
Alexandrze Bloom. Nie można jednak zapominać, że sieć to tylko przydatne narzędzie,
a prawdziwie zbawienny wpływ ma na nas tylko bezpośredni kontakt z drugim
człowiekiem. Książka nie męczy naukowym żargonem, a przedstawione w niej ludzkie
historie potrafią chwycić za serce.
ANNA STĘPIEŃ - SKŁAD CGK
FILM - „Kobiety na skraju załamania nerwowego”, reż. Pedro Almodóvar
Almodóvar jest specjalistą kobiecego kina, który w swojej twórczości nie boi się poruszać tematów trudnych i kontrowersyjnych.
Filmem, który otworzył reżyserowi drzwi do międzynarodowej kariery, jest jednak lekka, zwariowana komedia, inspirowana przedwojennymi amerykańskimi farsami. Czego tu nie ma! Pościg z bronią, szalona była żona, przyjaciółka, której chłopak okazuje się szyickim
terrorystą, gazpacho naszpikowane środkami nasennymi, a pośrodku tego wszystkiego główna bohaterka, Pepa, która odkrywa,
że kochanek zamierza porzucić ją dla młodszej kobiety. To właśnie w apartamencie Pepy, w barwnym Madrycie końca lat 80. XX w.,
przecinają się ścieżki bohaterów filmu, co prowadzi do nieprzewidzianych konsekwencji. Polecam na poprawę humoru
nie tylko fanom twórczości hiszpańskiego reżysera.
PŁYTA - „Short Movie”, Laura Marling
Trudno jest wybrać
tylko jeden album
z dyskografii tej młodej
brytyjskiej piosenkarki
i autorki tekstów.
W wieku 30 lat ma
już na swoim koncie sześć krążków. Debiutancką płytę
stworzyła jako zaledwie siedemnastolatka i od tej pory
jej muzyka ewoluuje, dojrzewa i nie traci na jakości. Laura
Marling udowadnia, że nie trzeba akompaniamentu
wielkich orkiestr czy elektronicznych przeróbek, żeby
odnieść sukces. Może być pięknie, delikatnie i kameralnie.
Wystarczy śpiew, gitara, i mądre, poetyckie teksty. Pierwszy album, po który warto sięgnąć, odkrywając muzyczny
świat Laury, to „Short Movie”. Piosenkarka, zainspirowana
swoją podróżą po Ameryce, zamieniła na chwilę gitarę
akustyczną na elektryczną, delikatny folk stał się głośniejszy i bardziej dynamiczny. W wyniku tych zmian powstała
płyta o nieco mocniejszym brzmieniu niż pozostałe, ale
wciąż czuć w niej wrażliwość i dojrzałość artystki.
KSIĄŻKA - „Tajemna historia”, Donna Tartt
Powieść Donny Tartt przypomina grecką tragedię: rozpoczyna się sceną morderstwa,
a potem cofa się w czasie, by
ukazać ciąg wydarzeń, które
nieuchronnie poprowadzą
jej bohaterów do zbrodni.
Historię poznajemy oczami
Richarda, niezbyt zamożnego
studenta prywatnej amerykańskiej uczelni, który dołącza
do małej, elitarnej grupy młodych ludzi studiujących starożytną
grekę. Oprócz pogardy dla realiów współczesnego świata grupkę łączy fascynacja kulturą i filozofią starożytnej Grecji - powoli
przeradzająca się w groźną obsesję. „Tajemna historia” nie jest
jednak typową analizą zbrodni i jej konsekwencji. To fascynująca i mroczna opowieść o przyjaźni (nie zawsze łatwej, często
jednostronnej i toksycznej), o potrzebie bycia akceptowanym
przez osoby, które podziwiamy i o tym, do czego można się
posunąć, by tę akceptację zdobyć. Uwaga, bardzo wciąga.
SYLWIA GÓRA - WSPÓŁPRACOWNICA CGK
FILM - „Małe kobietki”, reż. Greta Gerwig
Najnowsza ekranizacja słynnej powieści Louisy May Alcott to bez wątpienia dziecko naszych czasów – ironiczne i feministyczne. W XIX
wieku kobieta podejmowała decyzje ekonomiczne, a nie romantyczne. Na dobrą edukację ani pracę w wymarzonym zawodzie nie miała
co liczyć, więc pozostawało lukratywne małżeństwo, o czym doskonale wie i głośno mówi najmłodsza z sióstr March – Amy. Jednak Gerwig
najwięcej miejsca poświęca tu pasjom czterech dziewcząt. Meg jest aktorką, Jo pisze, Beth gra na pianinie, Amy chce zostać malarką. Po
co nam kolejna ekranizacja klasycznej powieści? Bo nigdy dość przypominania, że mimo wmawiania kobietom, że pewnych rzeczy im nie
wolno, one robią swoje.
KSIĄŻKA - „Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt”, Izolda Kiec
Długo wyczekiwana biografia Zuzanny Ginczanki. Izolda Kiec od lat 80. XX wieku zajmuje się postacią poetki, o której w zasadzie więcej nie wiemy, niż wiemy. Była legendą warszawskiej, kawiarnianej cyganerii przedwojennej, przyjaźniła się z Julianem Tuwimem i Witoldem Gombrowiczem. Przez lata właśnie takie miejsce zajmowała w historii literatury - była prezentowana jako rajski ptak, piękna kobieta, towarzyszka spotkań. Najwyższa pora „odczarować” jej postać i pokazać, jak świetną była poetką, artystką, twórczynią.
PŁYTA - "Płyta z zadrą w sercu”, Jazz Band Młynarski-Masecki
Co by było, gdyby polska ciągłość muzycznych bandów kawiarnianych i ulicznych
nie została przerwana przez II wojnę światową? Wystarczy
posłuchać najnowszej płyty Jazz Bandu Młynarski-Masecki,
żeby przekonać się na własne uszy. Europejską tradycję
muzyczną mieszają z klezmerskimi pieśniami,
tradycjami polskiej wsi i małych miasteczek kresowych.
W tej płycie ukryta jest dawna Polska, która fascynuje
i legenda niezwykłego, mistycznego, wręcz artystycznego
życia.Agresywne tony współgrają z niemal chwytliwymi
zagrywkami.
MICHAŁ WILK - WSPÓŁPRACOWNIK CGK
SERIAL - „Human”, reż. Yann Arthus-Bertrand
Yann Arthus-Bertrand postanowił odpowiedzieć na z pozoru proste pytanie: kim jest człowiek? Jego film „Human” składa się z wypowiedzi ponad 2 tysięcy
ludzi z 60 krajów, którzy opowiadają m.in. o miłości, śmierci, rodzinie, wykluczeniu, pracy i biedzie. Całości dopełniają muzyka Armanda Amara oraz zdjęcia
Bruno Cusa, stanowiące artystyczną impresję, pozwalającą złapać oddech pomiędzy poszczególnymi mikronarracjami. Nie jest to więc film ściśle faktograficzny, ale raczej piękny i wzruszający zbiór świadectw, które czule i szczerze opowiadają o wielu aspektach ludzkiego istnienia. Pomimo tego, że „Human”
jest momentami tendencyjny, trochę banalny, budzący wątpliwości co do montażu i tempa narracji, to i tak warto go obejrzeć. Nawet jeśli na trzyczęściowy
materiał, opublikowany na YouTube i trwający łącznie 262 minuty, trzeba będzie poświęcić trochę czasu i przygotować się na długi spektakl ludzkich emocji,
trudny do przetrawienia na jeden raz.
KSIĄŻKA - „Stilleben”, Jakub Woynarowski, Jan K. Argasiński
Książka Woynarowskiego
i Argasińskiego to tak naprawdę
spotkanie dwóch przestrzeni:
sztuk wizualnych i nowych
technologii. Na całość składa
się 64-stronicowa graficzna
historia, podzielona na 32 dwustronicowe części, do głębszeg
o poznania których potrzebujemy specjalnej aplikacji (niestety,
tę możliwość mają tylko użytkownicy smartfonów z systemem
Android). To bardzo ciekawa lektura w obecnym czasie, ponieważ „Stilleben” („ciche życie” czy też „martwa natura”)
w intrygujący sposób podejmuje temat domowej przestrzeni,
którą możemy traktować zarówno jako schronienie, jak i więzienie. Zamknięci w kubaturze swoich mieszkań pewnie trochę
inaczej myślimy o sobie i otoczeniu. Zmienia się nasza optyka, perspektywa względem przedmiotów i osób, zmienia się
nasycenie barw. Warto więc przekonać się na własne oczy, jak
– zamknę to cytatem ze wstępu do książki - „w klaustrofobicznej
przestrzeni Stilleben tajemnicza »pramateria« wprawia w ruch
obiekty codziennego użytku, w miarę upływu
czasu powodując ich spektakularną dekonstrukcję”.
PŁYTA - „Konoyo”, „Anoyo”, Tim Hecker
Początkowo myślałem
o poleceniu Steva Reicha i jego
kompozycji, takich jak „Six
Pianos”, „Violin Phase” czy „Music
for Mallet Instruments, Voices
and Organ”, ostatecznie jednak
zdecydowałem się wybrać Tima
Heckera. Kanadyjski muzyk od lat jest dla mnie fenomenem, który,
choć najczęściej oznaczany jako twórca muzyki ambient, wymyka
się wszystkim kategoriom. A to, co zrobił albumami „Konoyo”
i „Anoyo”, udowadnia tylko, że mamy do czynienia z artystą, dla
którego dźwięk nie stanowi wyłącznie środka ekspresji, lecz również – a może przede wszystkim – przedmiot intelektualnej refleksji (nie bez powodu zresztą napisał rozprawę doktorską z zakresu
filozofii na temat kulturowego znaczenia dźwięków). Nie wdając
się jednak w muzykologiczne dywagacje, napiszę tylko, dla podkreślenia wyjątkowości tego przedsięwzięcia, że album „Konoyo”
(co możemy rozumieć jako „ten świat”) powstał we współpracy
z japońskimi muzykami gagaku z zespołu Tokyo Gakuso i został
zarejestrowany w buddyjskiej świątyni Jiunzan Mandala-Temple
Kanzouin w Tokio. Z kolei „Anoyo” („tamten świat”) stanowi przeciwwagę, muzyczny negatyw. Zatem, nie nadużywając już słów opisu,
moją rekomendację zakończę prostym stwierdzeniem: zdecydowanie polecam, nie tylko zresztą te dwie płyty, ale całego Heckera.
JULIUSZ SĘTOWSKI - WSPÓŁPRACOWNIK CGK
FILM - „Gallipoli”, reż. Peter Weir
Filmy Petera Weira są moimi ulubionymi. Jego „Gallipoli” to obraz o niezwykłej atmosferze. Jeden z klasycznych filmów o szaleństwie
wojennym, podobny w wymowie do filmu „Na Zachodzie bez zmian”. Akcja dzieje się w czasie I wojny światowej i ukazuje losy dwóch
młodych przyjaciół, czołowych sprinterów australijskich. Grają ich Mel Gibson i Mark Lee. Losy wiodą bohaterów na drugi koniec świata,
na półwysep Gallipoli w Turcji, teren krwawych walk. Film emanuje humanitaryzmem i ciepłem, lecz także dramatyzmem. Zobaczymy
tu radość, wolę życia, swobodę i fantazję młodych ludzi, zderzone z realiami wojny – odwagą, poświęceniem, głupotą i bezdusznością
dowódców oraz śmiercią. W filmie jest przejmująca scena, gdy na moment przed atakiem żołnierze przymocowują do ścian okopu
pamiątki osobiste – fotografie, listy od bliskich, zegarki. Dzieło Weira kończy stopklatka zdjęcia, które Robert Capa zrobił podczas wojny
domowej w Hiszpanii – jest to hołd reżysera dla wybitnego fotografa.
KSIĄŻKA - „Komeda. Osobiste życie jazzu”
Magdalena Grzebałkowska Przepadam za literaturą biograficzną i wspomnieniową. W życiorysach znanych osób poszukuję wątków częstochowskich. Związki z Częstochową niektórych bohaterów przeczytanych przeze mnie książek zwykle miały charakter epizodu (jak np. w przypadku Marka Hłaski). Z kolei dla innych nasze miasto było miejscem, w którym spędzili wiele lat, ale ich kariery nabrały rozpędu dopiero poza Częstochową. Taką postacią był Krzysztof Komeda. Grzebałkowska, przygotowując się do napisania biografii autora słynnej na całym świecie kołysanki z filmu „Dziecko Rosemary”, podróżowała po Skandynawii, Rosji i Stanach Zjednoczonych. Swoją wyprawę śladami Komedy rozpoczęła jednak od Częstochowy, gdzie artysta spędził dzieciństwo. Poszukiwała tu materiałów, spotykała się z ludźmi, którzy zajmowali się tym okresem w życiu wybitnego muzyka. Ostatecznie napisała książkę, od której nie można się oderwać – nie tylko odkrywającą wiele wcześniej nieznanych szerzej okoliczności z życia Komedy, ale także trafnie prezentującą panoramę ówczesnego środowiska polskiego jazzu.
PŁYTA - „Wielcy Kompozytorzy Filmowi - Ennio Morricone”, Ennio Morricone
Ennio Morricone to
najbardziej rozpoznawalny na świecie
twórca muzyki
filmowej, wielokrotnie nominowany do Oscara
(w 2007 r. otrzymał honorową statuetkę za całokształt
twórczości). Wielbiciele jego kompozycji (i ja się do
nich zaliczam) nie zawsze pamiętają filmy, do których
tworzył muzykę, lecz zawsze rozpoznają jego charakterystyczny styl. Muzyk pozostaje mu wierny od
początku działalności filmowej. Morricone dwukrotnie
dyrygował orkiestrą podczas pobytów w Polsce - ściągnął tłumy miłośników swojej muzyki na Rynek
w Krakowie w 2007 r. oraz dwa lata później w Gdańsku.
Zachwycam się jego muzyką, skomponowaną do wielu
filmów, w tym również do moich ulubionych: „Misji” Rolanda Joffégo, „Frantica” Romana Polańskiego, „Dawno
temu w Ameryce” Sergia Leone i „Nietykalnych” Briana
De Palmy.