SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Kacper Wójcicki w czapce i niebieskiej bluzce trzymający dłoń na policzku
4/2018

Pobierz PDF

WAŻNE JEST OKO

Jeszcze studiuje, ale już z sukcesami przedziera się przez świat filmu. Jak tak dalej pójdzie, podąży śladami braci Stoleckich, operatorów filmowych, również z Częstochowy, którzy zatrudniani są obecnie przy najlepszych polskich produkcjach telewizyjnych i filmowych. Za Kacpra trzymamy kciuki!

Magda Fijołek: Co Cię popchnęło w kierunku studiów operatorskich?

Kacper Wójcicki: W sumie wszystko zaczęło się od deskorolki. Szukałem dodatkowej zajawki, którą mógłbym połączyć z jazdą na desce i tak zacząłem fotografować. Następnie trafiłem na staż do fotografa w Warszawie. On z kolei zasugerował, że powinienem spróbować swoich sił w operatorce, bo właśnie na tym kierunku dowiem się więcej o świetle, niż na fotografii reklamowej. I tak się stało, że trafiłem na wydział operatorski.

Czy jest to już w tym momencie droga zawodowa?

W przypadku studiów operatorskich jest tak, że pracę zawodową rozpoczyna się już podczas studiów. W moim przypadku były to making-offy z reklam. W ich tworzenie wciągnął mnie mój przyjaciel od deskorolki. Właściwie to dzięki niemu uwierzyłem w siebie i moje umiejętności operatorskie. To on, podczas wspólnego wyjazdu do Barcelony, namówił mnie bym, nakręcił film deskorolkowy, który pozwolił mi się dostać do Szkoły Filmowej w Warszawie. Od tego momentu wszystko zaczęło toczyć się w moim życiu jak kula śnieżna. Dziś jestem już pewien, że operatorka to mój żywioł.

Ale początki chyba niekoniecznie dają satysfakcję...

To prawda, na początku jest tak, że trafiają się zarówno reklamówki dla firm korporacyjnych, które stanowią wyzwania, jak i zlecenia na uroczystości rodzinne. Jeśli jesteś dobry, te drugie w końcu odpadają. Musisz tylko swoją pracę wykonywać na sto procent, nawet jeśli kręci się uroczystość ślubną.

Czyli ze wszystkiego można zrobić sztukę?

Tak, bo doświadczenie, jakie się zdobywa, nawet przy banalnych wydawałoby się produkcjach, jest bezcenne. Nasz wykładowca ze studiów zachęcał nas wręcz, abyśmy kręcili wszystko, co nam się trafia. Bo w każdym, nawet niewymyślnym temacie, można uchwycić emocje. Decydując się na zawód operatora, trzeba mieć oczy dookoła głowy. I ta rada przydała mi się szczególnie przy projektach dokumentalnych, w których brałem udział.

A jakie produkcje do tej pory dały Ci szczególną satysfakcję?

Na pewno jest to mój film dyplomowy pt. „Stacja”, który obecnie jest w trakcie postprodukcji. Zalążek tej pracy można już zobaczyć w teledysku dla zespołu Bitamina„Pytanie do niej”, gdzie zostały użyte fragmenty filmu. Następnym takim obrazem jest film dokumentalny„OBŁOKI ŚMIERCI – Bolimów 1915”, który również jest na etapie postprodukcji. Ważnym filmem - dla mnie jako mieszkańca Częstochowy - był dokument „Łamane przez osiem” o Jarosławie Hampelu, do którego realizowałem zdjęcia. Kończąc kolejne filmy, masz poczucie świetnie wykonanej roboty, czy może wciąż podwyższasz sobie poprzeczkę? Nigdy nie jestem z siebie zadowolony w pełni. Kiedy kończę pracę, oglądam ją i wyciągam wnioski, a to sprawia, że mam ochotę wprowadzić do niej poprawki, chociaż jest ona wykonana dobrze.

Masz swoich mistrzów?

Na pewno jest to Robert D. Yeoman, który pracuje z Wesem Andersonem. Jeśli chodzi o polskich operatorów, to jest nim Arkadiusz Tomiak.

Masz jakieś wskazówki dla rozpoczynających przygodę z kamerą?

Ciężko dawać mi wskazówki, będąc samemu jeszcze na początku tej drogi, ale myśle, że ważna jest wytrwałość w dążeniu do celu.

Czego i Tobie życzymy. Dziękuję za rozmowę.