SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

6/2020

Pobierz PDF

FOTO KWESTIONARIUSZ: Leszek Pilichowski

Leszek Pilichowski to częstochowianin, fotograf i fotoreporter. Przez 13 lat był szefem działu foto w częstochowskiej „Gazecie Wyborczej”. Obecnie jest tzw. „wolnym strzelcem”, współpracującym z agencjami fotograficznymi i wydawnictwami. Laureat I Nagrody w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej. Autor zdjęć do wydawnictw: „Chasydzi Lelowscy - Spotkania w Drodze”, „Mała Encyklopedia Częstochowy”, „Częstochowa - to Dobre Miasto” i wielu innych. Ma na koncie kilkanaście indywidualnych wystaw w kraju (m.in. w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie, w Muzeum Kinematografii w Łodzi) i za granicą (np. podczas Międzynarodowego Festiwalu Fotograficznego SALVE MATER w Belgi). Uczestnik wielu konkursów fotograficznych, wielokrotnie zauważany i czasami nagradzany.


Jak to się zaczęło? Moje pierwsze zdjęcia...


Zaczęło się od zaciekawienia tym, co mój starszy brat Jerzy tak długo robi w zaciemnionej łazience... Po wielokrotnych prośbach dopuścił mnie do magicznego procesu wywoływania zdjęć, a nawet pozwolił poruszać papier fotograficzny w kuwetach. Dla wyjaśnienia młodzieży od „cyfrówek” - kuweta kiedyś służyła nie tylko jako pojemnik z piaskiem dla kota. Po jakimś czasie brat przekazał mi aparat z zapasem negatywów, a sam zainteresował się ciekawszymi aspektami życia dorastającego młodzieńca. Potem trafiły mi się kultowa lustrzanka ZENIT, dokumentowanie życia szkolnego i otaczającego świata oraz „podglądanie” konkurencji w dobrym znaczeniu tego słowa. Albumy fotograficzne, malarskie, prasa tematyczna, wystawy... Widocznie musiałem podglądać „tych, co trzeba” albo koledzy zaczynający organizowanie redakcji „Gazety Wyborczej” w Częstochowie byli tak zdesperowani, że przyjęli mnie do pracy po okazaniu im mojego portfolio. I tak zaczęła się na poważnie przygoda z fotografią prasową.


Twoja fotograficzna specjalizacja...


Nie uważam się za specjalistę od… Przy każdym zadanym sobie lub przez klienta zleceniu - temacie staram się wykonać pracę jak najlepiej. Na ile pozwalają moje umiejętności, okoliczności wokół i sprzęt. Nie przemawia do mnie zdjęcie, które wymaga objaśnienia wywodami filozoficznymi w formacie maszynopisu większym niż ono samo - a jak wyjdzie „letko nieostre”, to jest artystyczne.


W fotografii szukasz / omijasz...


Szukam w zasadzie bezustannie, starając się nie omijać niczego. Ciekawe ujęcie może pojawić się wszędzie i w każdej chwili. Aparat nie stanowi dla mnie balastu, mam go prawie zawsze przy sobie. Życie jest pełne niespodzianek. Usilnie staram się nie naśladować uczestników japońskich wycieczek. Pomaga mi w tym niewielka pojemność posiadanych kart pamięci.


Największe fotograficzne wyzwanie...


Wciąż na nie czekam (śmiech). Dużą przyjemnością i bardzo ciekawym doświadczeniem było uczestniczenie, przez dziesięć lat, jako „podglądacz z aparatem” w corocznych wizytach Chasydów w Lelowie. Powstało tam dużo podobno dobrego materiału, który zebrałem w gruby album „Chasydzi lelowscy - Spotkania w drodze”, z osobistym przesłaniem Rabina Simchy Krakowskiego. Ponad setka zdjęć okraszona została interesującym tekstem popełnionym przez Pana Mirosława Skrzypczyka (korzystając z okazji, pozdrawiam go serdecznie). A przy tym trafiła się nagroda w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej. Zaprzestałem wypraw do Lelowa z chwilą, gdy liczba fotografujących zaczęła dorównywać liczbie ortodoksyjnych przybyszów.


Twój pierwszy aparat...


Pierwszy aparat to Fenix II (ten od brata). Ciekawostką jest to, że przewijanie filmu odbywało się w nim lewym kciukiem, bez powrotnego korbkowania. Potem lustrzanki Zenit, Olympus i przesiadka na Nikona, a do „artystycznych” Pentacon 6x6 i Hassel. Teraz to dalej Nikony, ale z literką D oraz powroty do negatywowej tradycji. Przy zakupie nowego sprzętu poza parametrami technicznymi zwracam uwagę na design. Dlaczego w pracy nie mogę posługiwać się ładnym młotkiem? Natomiast na pytania maniaków „śrubkologów”: „co ten twój aparat ma?”, odpowiadam: „ma robić zdjęcia”.


Ulubione fotograficznie miejsce w Częstochowie...


Ulubione miejsce? Mieszkam w Częstochowie już ładnych kilka lat, a zdarza mi się niekiedy trafiać do miejsc, które widzę pierwszy raz. Tym bardziej, że wiele się w mieście zmienia. A na dodatek to samo miejsce może całkiem inaczej wyglądać w słońcu niż przy porannej mgle.