SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

7/2020

Pobierz PDF

POSTGRAFFITI?

Czy sztuka może nas jeszcze czymś zaskoczyć? A jeśli tak, to jak? Sprawdźcie już w lipcu w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater”. W sobotę, 4 lipca czeka nas wernisaż wystawy „Autodidactis MMXX. Wystawa zbiorowa”, która jest projektem nietuzinkowym, bowiem w zamkniętej przestrzeni swoje prace pokaże pięciu twórców, do tej pory kojarzonych głównie z graffiti: Wybuch Wielki, Kluska92, Monciak185, Kajek034 i Krzychu/cityseeing.


Graffiti. Dla niektórych jest symbolem buntu, dla innych czystym wandalizmem, zrodzonym z próżności i nudy. Dziś coraz częściej mówi się o nim w kontekście sztuki, która nadaje konkretnej przestrzeni miejskiej czy nawet całemu miastu niepowtarzalny charakter. Ściany starych budynków, mury, mosty, blokowiska, małe osiedlowe sklepiki. Nieważne, czy to centrum lub nowobogacka, elegancka dzielnica, czy też obrzeża miasta. Graffiti spotkamy na każdym kroku, czasem nie trzeba nawet specjalnie wytężać wzroku. I choć sztuka uliczna towarzyszy nam od przynajmniej kilkudziesięciu lat, to wciąż budzi sporo kontrowersji. Jednocześnie nie da się jej pozbyć (choć wielu próbowało), bo jest stałym elementem miejskiej kultury. Street art i graffiti często traktuje się zamiennie, a to zupełnie nieuprawnione. Street art w ciągu kilku ostatnich lat osiągnął status ciekawej, cenionej sztuki współczesnej. Natomiast graffiti nadal pozostaje działaniem nielegalnym, kompulsywnym i chaotycznym. Problem polega jednak na tym, że jedno bez drugiego praktycznie nie istnieje. Znaczna część street artu wywodzi się bezpośrednio ze środowiska graffiti, choć niechętnie wraca do korzeni, bo dziś sztuka uliczna jest nie tylko społecznie akceptowana, ale i często świetnie wynagradzana. Z kolei bez kontekstu street artu łatwo można przegapić szerszy, artystyczny wymiar graffiti i dostrzegać w nim tylko niepohamowany instynkt niszczenia i estetycznie brutalną walkę o przestrzeń miasta. Choć ostatecznie to do odbiorcy należy decyzja, czy to, co widzi, uzna za sztukę, czy nie.


Graffiti jest egalitarne. Nie musisz kończyć najlepszej Akademii Sztuk Pięknych, żeby złapać za spray i podzielić się swoją wizją rzeczywistości albo zupełną prywatą. Wszyscy wierzymy, że mamy coś ważnego do powiedzenia, tylko inni nie zawsze chcą nas wysłuchać. Stąd też cały nurt dialogów na murach, które są zrozumiałe tylko dla wybranych. Grafficiarze stawiają na nielegalne działania, które mają największą moc rażenia, by jak najmocniej wyrazić niezgodę na to, co się dzieje w bieżącej polityce lub tkance społecznej. Czasami chodzi zaś tylko o wysłanie prostego komunikatu: „Jestem tutaj i mam głos”. Graffiti to jednak przede wszystkim niekończąca się walka o hegemonię w przestrzeni publicznej, z wszechobecnymi dziś reklamami i komunikatami marketingowymi. Twórcy graffiti agresywnie i konsekwentnie pytają, kto powinien decydować o tym, jak wyglądają nasze miasta.


Takie stolice, jak Amsterdam czy Berlin, uznają dziś graffiti za swój kulturalny atut, a turyści znajdują w przewodnikach propozycje wycieczek szlakiem najważniejszych miejskich malunków. Stosunek społeczności i zarządców miast do tego typu działalności twórczej zmienił się przede wszystkim dzięki statusowi, jaki osiągnął street art (chociażby dzięki Banksy’emu). Krytykom sztuki nie przystoi dziś zupełnie ignorować graffiti, bo w końcu wyrosło ono z tego samego pnia, co twórczość ulicznych artystów, wynoszonych dziś na salony.


Również autorzy wystawy „Autodidactis MMXX” działają przede wszystkim w przestrzeni miejskiej i – jak sami deklarują – „tworzą w estetyce błędu, wykorzystując do tego różne techniki i materiały, nierzadko pozyskane z tak zwanej drugiej ręki i przetwarzają je w sposób intuicyjny, lubiąc przy tym łamać różne konwencje”, a ich główną inspiracją jest otaczająca rzeczywistość. Na wystawie zaprezentują kilkadziesiąt prac, które powstały w ciągu ostatnich dwóch lat. Dlatego tym bardziej ta ekspozycja ciekawi. Czy graffiti powinno żyć na ulicy i właśnie tam pozostać? Czy jest dla niego miejsce w przestrzeni muzealnej, galeryjnej? Choć warto przy tym podkreślić, że Ośrodek Promocji Kultury „Gaude Mater” jest placówką pomiędzy. Ma swoistą koncepcję elastyczności, łączenia tego, co na zewnątrz z tym, co wewnątrz. Dysponuje przestrzenią zmienną, w której nic nie jest stworzone raz na zawsze, a więc prace mogą być w dowolnym momencie zdjęte, przewieszone, wymienione. Graffiti, jak każda twórczość zaangażowana, musi mieć swój cel, bez względu na to, czy jest to komentarz polityczny, społeczny czy też wypowiedź ironiczna lub czysto artystyczna. Jaki cel ma piątka twórców, których prace zobaczymy w „Gaude Mater”? Sprawdźcie sami. Wystawa potrwa od 4 do 27 lipca.


Sylwia Góra