Zanim zaczniemy oceniać, nauczmy się patrzeć
Do 13 listopada w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie można oglądać streetartową wystawę „Chmura”, której współkuratorką jest Paulina Domagalska, a prace aranżacyjne wspierał Szymon Motyl. Co ciekawe, dzień wcześniej ten artystyczny duet otworzy w Warszawie swoją pierwszą wspólną ekspozycję „Bubbles Gone Wild”. Prezentowana będzie w Centrum Praskim Koneser.
„Chmura” wypełnia wszystkie cztery sale Miejskiej Galerii Sztuki. Takie propozycje nie zdarzają się chyba zbyt często?
Paulina Domagalska: Dokładnie, ta propozycja była tym atrakcyjniejsza, że dostaliśmy do dyspozycji całą galerię. A te sale dają spore możliwości aranżacyjne. Decyzja, że wchodzimy w to, była spontaniczna. Bartek Stypka [drugi z kuratorów i pomysłodawców wystawy – przyp. red.] uruchomił swoje kontakty. To wyjątkowe środowisko, w którym wszyscy wspierają się, szanują, współpracują i interesują się wzajemnie swoją działalnością.
Pamiętam, że gdy odwiedziliśmy w Berlinie CZARNOBYLA, ten powiedział, że to jak prasówka: rano odpalasz media i sprawdzasz, co u każdego się dzieje. Myślę, że wielu artystów, którzy pokazali się na tej wystawie, nie zgodziłoby się na udział w niej, gdyby nie prywatne znajomości Bartka. Jedni nakręcali drugich. Nazwisko ciągnęło kolejne nazwisko. Wśród artystów współtworzących „Chmurę” nie brakuje twórców, którzy bardzo selektywnie podchodzą do spraw wystawienniczych. Przykładem jest choćby M-City, który rzadko się gdzieś „prezentuje”, a jego obrazy trudno jest kupić. Bardzo zabiegaliśmy o jego udział.
Naszą wystawę wsparł również prywatny kolekcjoner, który ma jeden z największych zbiorów street artu w Polsce. Dzięki niemu możemy oglądać tu m.in. obraz nieżyjącego już Roberta Procha.
Skąd tytuł? „Chmura” skłania do wielu interpretacji.
P.D.: Szukając tytułu, myśleliśmy o nazwie wieloznacznej. O jakiejś strukturze, która składa się z mniejszych cząsteczek. I tak właśnie powstała „Chmura”.
Wasza wystawa sprawiła, że sztuka uliczna wkroczyła do galerii. Jednak powrotu do korzeni też nie zabrakło, ponieważ zaproszeni artyści naznaczyli swoimi śladami ulice Częstochowy.
P.D.: O tym, jak bardzo street art staje się popularny i jak duże panuje zainteresowanie nim na rynku sztuki, świadczy np. ostatnia impreza w Desie, która była współtworzona z marką Porsche. W jej ramach, obecni także na naszej wystawie Chazme i Proembrion malowali na fragmentach karoserii. Wkraczając do galerii, „Chmura” wpisuje się w to zainteresowanie, jednak nie odcina się od tego, z czego street art się wywodzi.
Osobiście bardzo się cieszę, że artyści pozostawili ślad na ulicach, wnieśli dodatkową wartość w tkankę miasta. To zostanie w Częstochowie dłużej niż wystawa. Jak wiadomo, korzenny street art wiąże się z kwestiami nie do końca legalnymi. Czytałam jednak ostatnio wypowiedź kuratora przełomowej wystawy street artu w londyńskiej Tate Modern, który powiedział, że ostatecznie to widz decyduje, co jest sztuką, co jest interesujące i intrygujące, my natomiast - zanim zaczniemy oceniać, nauczmy się patrzeć. Stąd ludzie wrażliwi wyłapują te smaczki na częstochowskich ulicach. Ja codziennie przejeżdżam obok plakatu „Super Cool” i bardzo to do mnie trafia. Nie widzę w tym żadnych kontrowersji.
Szymon Motyl: Takich śladów nie było wcześniej w Częstochowie jakoś szczególnie wiele. Teraz miasto zostało „otagowane” przez artystów. Warto się rozglądać, szukać. Najczęściej są to plakaty, wlepki czy grafiki.
"Chmura" skupia twórczość blisko 40 artystów. Nie brakuje wśród nich przedstawicieli częstochowskiego środowiska. Kogo zaprosiliście?
P.D.: Wyliczając twórców, nie można zapomnieć o Ani Michalewicz, która jest niezwykle utalentowaną osobą. Ja pokazałam jedną pracę wykonaną wspólnie z Buszem z kooperatywy Złowiek. Bardzo cenię jego twórczość, uważam, że jest takim freakiem działającym w autodestrukcyjnej stylistyce. Zorganizowałam mu wystawę w swojej pracowni i chciałam, żeby namalował też coś na moich pracach. Tematycznie jest nam po drodze.
Jednak moim osobistym sukcesem jest zaangażowanie Szymona w pracę nad „Chmurą”. Od dawna marzyliśmy o wspólnym projekcie. Znamy się od lat. Zawsze ceniłam jego twórczość, a Szymon, tworząc w swoim Domu Tajemnic kolejne pokoje, systematycznie zapraszał mnie do działania.
S.M.: Paulina zawsze „cisnęła”, że powinniśmy razem zrealizować projekt artystyczny. Kończyło się na przytakiwaniu: tak, tak, musimy. Nie było ani czasu, ani odpowiedniego pomysłu, aż pojawiła się „Chmura”.
Jak zareagowałeś na propozycję współpracy?
S.M.: Bardzo się ucieszyłem z tego zaproszenia. To naprawdę znakomite nazwiska i świetne prace. Wiedziałem, że muszę wymyślić coś specjalnego. Wykonałem dwie lateksowe instalacje. Czasu było mało, ale przy tworzeniu wystawy panowała niesamowita energia. Między mną i Pauliną pojawiła się artystyczna chemia. Mimo tempa, znaleźliśmy czas, żeby zrobić dwa wspólne projekty. Paulina stworzyła rzeźby i poprosiła mnie, żebym coś do nich dodał. I tak, na wernisażu szczury jeździły na odkurzaczach. To łobuzy, więc wjeżdżały na zwiedzających. Z kolei w Sali Gobelinowej mamy sarnę uderzoną laserem.
Osoby, które przychodzą na wystawę, widzą rezultat, ale dla nas najlepsze były przygotowania i działanie oraz to, że tworzyło się coś specjalnego.
Paulino, znając Twoje wczesne prace, stwierdzam, że te rzeźby wydają się bardzo niegrzeczne.
P.D.: Moje wcześniejsze realizacje powstawały w duchu dizajnerskim, ale ja cały czas ewoluuję. Teraz przechodzę do bardziej artystycznych wypowiedzi.
Szczury przypominają mi klimatem komiks „Wojownicze Żółwie Ninja” i tym samym jeden z moich ulubionych seriali animowanych.
P.D.: Co ciekawe, streetartowcy porównywani są do takich „Ninjów” ulicy. Jest to środowisko, które nie chce być określane mianem artystów. Śmieje się społeczeństwu w twarz, uprawia „partyzantkę” i robi swoje.
Ekspozycja cieszy się dużym zainteresowaniem. Z jakimi opiniami się spotykacie?
S.M.: Rozmawialiśmy z pracownikami galerii, podkreślali, że wystawa jest bardzo dobrze odbierana, robi wrażenie.
P.D.: Przy okazji dodam, że mamy ogromny szacunek dla pracy ekipy Miejskiej Galerii Sztuki. „Chmurę” przygotowaliśmy w zaledwie trzy tygodnie. Był szybki kontakt i takie też działania pracowników, którzy doskonale ogarnęli wszystko logistycznie. A łatwo nie było. Transporty, montaże, dużo się działo... Czasem takie wystawy przygotowuje się przez cały rok, często miesiącami, a u nas działaliśmy ekspresem. Współdziałanie z pracownikami galerii było znakomite. Nic ich nie dziwiło. Nawet te szczury jeżdżące na odkurzaczach.
Wasza współpraca doczekała się kontynuacji. Przed Wami wystawa w Centrum Praskim Koneser.
P.D.: Galeria Leonarda w Centrum Praskim Koneser zaproponowała nam wspólną wystawę. Zatytułowaliśmy ją „Bubble Gone Wild”. Wernisaż odbędzie się w sobotę, 12 listopada o godz. 17.00. Wstęp jest wolny – zapraszamy. Potem będzie ją można oglądać do końca miesiąca.
S.M.: Bardzo się cieszymy, że mamy możliwość pokazać w Warszawie nasze nowe prace. Paulina stworzyła trzy ogromne rzeźby-konie, nawiązujące do centaurów bez głów. Wokół nich powiewać będą włosy. A ja z lateksowego materiału stworzyłem wielką masę, która będzie się unosiła nad głowami odwiedzających wystawę. Wydaje się to złowieszcze, ale to także symbol ukrytych pragnień i fantazji, które nosi w sobie każdy z nas. Tematyka jest troszkę erotyczna, ale nie tylko, bo nie brakuje tu refleksji.
Rozmawiała Zuzanna Suliga
Fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki
Paulina Domagalska - absolwentka wydziału malarstwa wrocławskiego ASP, pracę dyplomową obroniła koncentrując się na „Malarstwie w urbanistyce”. Doświadczenie zdobywała, pracując pod okiem światowej sławy artysty Jerzego Kędziory, autora rzeźb balansujących. Paulina jest współzałożycielką projektu artystyczno-designerskiego „Papersculpture”. Jej prace znajdują się w wielu kolekcjach, w tym w zbiorach krakowskiego Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha.
Szymon Motyl – artysta, który regularnie zaskakuje swoimi realizacjami w przestrzeni miejskiej. Ukończył Instytut Plastyki na Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie (dziś to uniwersytet), na kierunku grafiki warsztatowe. Maluje, tworzy grafiki, aktywnie działa na polu artystycznych instalacji w przestrzeni (swego rodzaju twórczych jednodniowych happeningów), często zaangażowanych społecznie.
Galeria zdjęć
Z "Revolverem" do galerii →
Cykle CGK - Autorzy
-
Kacper Kapsa
Z notatek kryptooptymisty
-
Sylwia Góra
Kulturalny ferment
-
Adam Markowski
CGK Live Sessions
-
Daniel Zalejski
Edukacja przyDomowa