Jestem po prostu malarką…
„Jakże
kocham was, kropki moje zielone, różowe i żółte. Ile niezwykłej wprost
radości i spokoju dajesz mi ty – świecie błękitów i czerwieni, i ty –
półkolista tęczo, i ty – świecie baśni i nierealnych marzeń, by być
czarownicą, mieć czerwoną chustkę w białe groszki, sowę i czarnego kota i
miotłę, dzięki której mogłabym znaleźć się u wrót Paryża, pod
strzelistymi cyprysami van Gogha, albo przysiąść na pachnącej, pełnej
dzwoniących kwiatów, pełnej brylantowej rosy i gorącego słońca łące
Moneta. (…) Chciałabym wznieść się tak bardzo, bardzo wysoko, by nagle
objąć wzrokiem wszystko” – tak marzyła bohaterka listopadowego
herstorycznego portretu w 1985 r.
Kolor,
harmonia, ale też forma i solidny warsztat zdają się być najbardziej
obecne w słowniku artystycznym Beaty Bebel. Namalowała najwięcej
autoportretów i martwych natur. Martwe natury budowała na bazie koloru,
na nim nadbudowywała światło i kompozycję, ale to kolor był pierwszy,
intuicyjny. Z czasem artystka coraz chętniej i śmielej zajmowała się
pejzażem, choć raczej nie tym najbliższym, jak Jura
Krakowsko-Częstochowska, ale tym odleglejszym i może przez to
przemawiającym do niej tym wyraźniej. Inspirowały ją rumuńskie
krajobrazy, pola z żółtymi słonecznikami i dzikie łąki. Tak powstał
najważniejszy cykl jej obrazów „Laboratorium obrazowania”, który stał
się podstawą do habilitacji. Stopniowo martwe natury i pejzaże zastąpił
pewien rodzaj abstrakcji oraz „action painting”, czyli malarstwo gestu, w
którym kryły się emocje wcześniej obecne przede wszystkim w kolorze.
Kolor jednak wciąż pełnił ważną rolę na płótnie artystki.
W malarstwie
Bebel można znaleźć wiele innych inspiracji i nawiązań do sztuki,
zwłaszcza tej dwudziestowiecznej. Jan Cybis, Artur Nacht-Samborski, czy
mistrz i nauczyciel artystki – Jan Szancenbach bez wątpienia zostawili
ślad w jej pamięci. Malarka nie kopiuje jednak ich stylistyki czy
tematu; są to bardzo subtelne nawiązania, raczej kolorystyczne. Nie
zapożycza się u kapistów w sposób oczywisty, jeden do jednego, jej
kreska i kompozycja są indywidualne. Twórczo przepracowuje tradycję, z
którą zetknęła się w czasie nauki w dość przecież konserwatywnej
akademii krakowskiej.
Beata Bebel-Karankiewicz zmarła 20 lipca 2021 r. Została pochowana na cmentarzu Kule.
„(…) i nagle znalazłam się w bajecznej przestrzeni światła, koloru i zapachu. Przestrzeni sięgającej pachnącej ziołami łąki aż po niebo błękitne, a za chwilę już granatowe, fioletowe i czarne. Aż po złote gwiazdy i jeszcze wyżej. Przestrzeni podzielonej skałami, drzewami i obłokami. Przestrzeni cichej. Przestrzeni wyobraźni”.
Artystka zwykła o sobie mówić: „Jestem po prostu malarką”. Taki tytuł nadano poświęconej jej pamięci wystawie, którą od kwietnia do czerwca tego roku prezentowała częstochowska Miejska Galeria Sztuki.
*Korzystałam z katalogu „Beata Bebel. Jestem po prostu malarką”, Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie, Częstochowa 2022.
Fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki (wystawa „Jestem
po prostu malarką”)
Cykle CGK - Autorzy
-
Kacper Kapsa
Z notatek kryptooptymisty
-
Daniel Zalejski
Edukacja przyDomowa
-
Adam Florczyk
Kultura Mówiona
-
Joanna Skiba
Żółte kalendarze. I gazety