SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

sąsiedzki

Jak dobrze mieć sąsiada – muzyka

14 grudnia 2022
Udostępnij

Na temat sąsiedzkich relacji powstawały już książki, filmy, a nawet piosenki na czele z „Jak dobrze mieć sąsiada”. Wiadomo, że dobrze, bo czasem pożyczy cukru, czasem przegoni z klatki schodowej hultaja, a innym razem wesprze we wspólnym narzekaniu na pogodę. Jest już jednak najlepiej, gdy sąsiad zna się na muzyce - wtedy dzieją się cuda.

Mieszkam w centrum Częstochowy, dokładnych informacji lokalizacyjnych nie będę udzielał ze względu na dobro opisanych tu osób. Nie jest nowością, że psychofani stanowią poważne zagrożenie, a zamierzam opisać postacie związane z częstochowskimi kapelami.

Życie tutaj, jak niemal na każdej ulicy, toczy się szybko. Rano - bieg do samochodu - z koniecznym aktualnie odśnieżaniem (poprzedzić go można wizytą w sklepie). Potem - praca, powrót, bieg na obiad i to w zasadzie tyle. Miejsca na interakcje nie ma za dużo. Życie w biegu - edycja kapitalistyczna.

W zasadzie jesteśmy więc dla siebie anonimowi. Znamy twarze, ale często i gęsto nawet się nie witamy. Uśmiechnąć się można byłoby spróbować, ale wiadomo, jak w naszym kraju zwykle kończy się uśmiechanie. Ja mam też problem z tym, że gdy komuś nie mówię „dzień dobry”, to w zasadzie nie wiem, kiedy zacząć, jeśli nie robiłem tego od początku. Kiedy zaś mijam studentów z tej samej klatki schodowej i mówię im „cześć”, na co oni odpowiadają „dzień dobry”, wówczas czuję się, jak Steve Buscemi w słynnym memie z serialu „Rockeffler Plaza 30” - tym od „fellow kids”. Sąsiedzkich koneksji jakoś nie potrafię utrzymywać. I pewnie nie jestem w tym osamotniony.

W przypadku, gdy dojdzie do kolejnej zbrodni „po sąsiedzku”, będę mógł mówić w „Uwaga TVN”, że: no rzeczywiście, był ktoś taki i generalnie był w porządku, bo „dzień dobry” mówił, i w sumie to bym się nie spodziewał.

Nie znam i raczej nie chcę znać szczegółów dotyczących przeszłości kryminalnej sąsiadów. Ale za to nie tak dawno dowiedziałem się, że ulica, przy której mieszkam, skrywa muzyczne perełki. Moim sąsiadem jest na przykład Bartosz Nassalski. Wielki muzyczny pasjonat, z którym umawiam się od stu lat na herbatę, by podyskutować nad wyższością Damona Albarna nad resztą świata. Wiedza Bartka nie kończy się na tej teoretycznej, ale o tym, że Nassalski jest członkiem jednego z najciekawszych projektów w Częstochowie, dowiedziałem się oczywiście przypadkiem. Ech, ta skromność. Przy okazji koncertu w „Mecie” zdradził się, że gra w zespole Superkocik. Darzę „koty” sentymentem, więc poszedłem i od tamtej pory jeszcze mocniej tego sąsiada poważam.


To jednak jeszcze nic. Dosłownie kilka chwil temu okazało się, że to nie jedyny muzyk, który kupuje bułki w tym samym sklepie. Nie jest to Iggy Pop, więc nie mogłem go rozpoznać od razu, szczególnie, że dobrze się kamuflował. Inaczej - obserwując pod kątem socjologicznym moje otoczenie, stwierdzałem, że ten sąsiad zwraca moją uwagę - może jest to kwestia wyczuwania „klimaciarza”. Człowiek ów nie chodził może z naszywką anarchii na płaszczu, ale czuć było, że konsumuje świat nieco inaczej. Nie myliłem się i oświecił mnie w tym Grzegorz Bojanek, o którym pisałem przy okazji „Ambientu na czas chaosu”. Tuż po tym Grzesiek napisał do mnie, że moim sąsiadem jest Marcin Hadaś, z którym tworzy punkowy skład Szczeciński Zespół Dupa (dla wrażliwych może nazywać się SZD Band). Natychmiast podjąłem kontakt zapoznawczy i liczę na to, że wkrótce, jak tylko wyleczę katar, wybierzemy się na spacer i porozmawiamy trochę o częstochowskim punku.



Kiedy tak wspominam uzdolnionych sąsiadów, przypomina mi się jeszcze jedna historia. Gdy wynajmowałem swe pierwsze mieszkanie, drzwi obok mieszkał sympatyczny starszy pan, który był niezwykle tolerancyjny dla naszych młodzieńczych wybryków (nie można tego samego powiedzieć o sąsiadce z góry - nie pozdrawiam). Pewnego dnia otrzymałem zaproszenie na herbatkę i rozmowa zeszła na muzykę. Pan sąsiad okazał się wielkim fanem Czesława Niemena. Okazało się, że przez kilkadziesiąt lat kolekcjonował nie tylko płyty, ale i materiały prasowe, bilety z koncertów i przede wszystkim historie o tym wielkim muzyku. Herbatka się przedłużyła, a wzajemny szacunek wzrósł, szczególnie gdy ja przyniosłem kilka winyli z polską muzyką. Magia muzyki. Magia sąsiedztwa.

Nie piszę tego, moi Drodzy, żeby tu imponować znajomościami, choć gdzieś po cichu liczę, że „na dzielni” respekt wzrośnie, gdy dowiedzą się, że znam gości z Superkocika i Szczecińskiego Zespołu Dupa (koniecznie ich posłuchajcie). Piszę o tym dlatego, że warto czasem pogadać z sąsiadem o czymś więcej niż o gołębiach, które znów zbezcześciły śmietnik. Warto znaleźć wspólny język, jeśli niemuzyczny, to może jakiś inny - sportowy, duchowy, lokalny... Trzeba tylko wyjść ze swojej strefy komfortu, a życie może się wtedy odpłacić jakąś niezwykłą znajomością.

Bartek, Marcin - fajnie mieć tak zdolnych sąsiadów!


Cykle CGK - Autorzy