SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Bowie

Nieśmiertelny, rockowy kosmita

13 stycznia 2023
Udostępnij

Rockman, aktor, malarz, multiinstrumentalista, outsider, innowator, performer... David Robert Jones miał wiele wcieleń. Jednym z nich był David Bowie. Genialnemu artyście poświęcono nieszablonowy dokument „Moonage Daydream”. Na ekranie „Iluzji” mogliśmy go obejrzeć m.in. podczas pokazu specjalnego, poprzedzonego prelekcją Piotra Metza.

middle-Bowie4.jpg

Zacznijmy od przypomnienia: David Bowie był pierwszym bohaterem cyklu „Nieśmiertelni”, który Miejska Galeria Sztuki zainaugurowała w lutym 2017 r. Miesiąc wcześniej minęła pierwsza rocznica śmierci „Starmana”. Ta i inne straty, które w tym okresie poniósł świat muzyki, zainspirowała dyrektorkę częstochowskiej instytucji Annę Paleczek-Szumlas do organizowania muzycznych spotkań poświęconych wielkim nieobecnym. Wydarzenie poprowadził Piotr Metz – znakomity dziennikarz muzyczny, a dziś także przyjaciel galerii.

Pomysł wypalił. Cykl trwa do dzisiaj i ma spore grono fanów, zaś Metz od pamiętnego 2017 r. odwiedził już Częstochowę wielokrotnie. Styczniową wizytę zapowiedział jeszcze w listopadzie, podczas odsłuchu zremasterowanej wersji „Animals” Pink Floyd (pisaliśmy o tym TUTAJ). Nie zdradził jednak jej powodu. Karty odkryto na początku Nowego Roku. Wówczas to OKF – Kino Studyjne „Iluzja” wprowadziło do swojego repertuaru dokument „Moonage Daydream” w reżyserii Bretta Morgena: twórcy głośnego filmu „Kurt Cobain: Życie bez cenzury”, zdobywcy Emmy, nominowanego do Oscara. W przypadku dokumentu o Bowiem był reżyserem, scenarzystą, montażystą i producentem.

middle-Bowie3.jpg

Pośród tradycyjnych seansów, znalazł się jeden specjalny, połączony z prelekcją muzycznego znawcy. Termin także był szczególny – 11 stycznia, czyli tuż po przypadającej na 8 stycznia rocznicy urodzin artysty oraz obchodzonej dwa dni później - siódmej rocznicy jego śmierci.

- Chciałem państwa ostrzec: nigdy – nawet jeśli chodzicie do kina co tydzień – nie widzieliście czegoś takiego, co zobaczycie dzisiaj. To po pierwsze, a po drugie: jest to film – a trochę podobnych produkcji widziałem – najgłośniejszy, jaki w życiu udało mi przeżyć. To nie jest przypadek, więc proszę nie przypisywać tego panu operatorowi, który lubi Bowiego i będzie podkręcał dźwięk. To specjalny miks Tony'ego Viscontiego, wieloletniego producenta płyt artysty, który wraz z Paulem Massey'em z Abbey Road, stworzył dźwięk, który ma nas trochę wtłoczyć w fotel. Podobnie jak i obraz, który jest tak naprawdę jednym wielkim montażem – wyjaśniał Metz.

Dziennikarz miał rację: takiego filmu biograficznego dotąd nie stworzono. Nie ma tu linearnej fabuły, to raczej psychodeliczny teledysk trwający ponad dwie godziny. - Gwarantuję, że warto wytrzymać - żartował prowadzący. - Proszę oczywiście traktować te moje ostrzeżenia z przymrużeniem oka, ale to dlatego, że pierwsze obejrzenie filmu było dla mnie przeżyciem, którego nigdy nie zapomnę, a wydawało mi się, że jestem już starym, zmanierowanym człowiekiem, któremu nic nie imponuje. Ten film mi absolutnie zaimponował.

middle-Bowie2.jpg

Nie brakowało opowieści o historii powstania filmu i o pierwszych rozmowach, które reżyser prowadził jeszcze za życia gwiazdy. Bowie nie powiedział wówczas ani „tak”, ani „nie”. Po jego śmierci temat powrócił, a wszystkie materiały – wraz z „błogosławieństwem” dostarczyła Morgenowi rodzina zmarłego. - Uważam, że za montaż „Moonage Daydream” Brett Morgen powinien dostać Oscara. Narratorem, który nas przeprowadza przez całą opowieść jest sam David Bowie. Dwa lata trwało samo oglądanie materiałów, które dostał do dyspozycji, a kolejny rok – montaż. Jestem przekonany, że Bowie byłby zachwycony tym, jak go pokazano.

Gdy zgasły światła, dziennikarz zasiadł na widowni, by kolejny raz obejrzeć dokument. Sprawdziły się jego zapowiedzi: „Moonage Daydream” wyrywa się z wszelkich filmowych szufladek. Na tle takich biograficzno-muzycznych „klasyków” jak „Ray”, „Spacer po linie”, „The Doors”, „Niczego nie żałuję” czy nowsze produkcje - „Bohemian Rhapsody” albo „Elvis”, ten obraz jest artystycznym outsiderem, innowatorem podobnym jak sam Bowie. Takim kosmitą, który wyróżnia się wśród Ziemian.

Szukając faktów odsyłam do biografii Paula Trynki „David Bowie. Człowiek, który spadł na ziemię”. W filmie nie znajdziemy bowiem informacji o wypadku, w efekcie którego lewa źrenica artysty na stale pozostała otwarta, ani o tym, że naprawdę nazywał się David Robert Jones, a Bowie był swoistą kreacją (zaznaczał, że gdy mu się znudzi, wymyśli coś innego), ani o tym, że jego ojciec kupił trupę teatralną, a rodzinę ze strony matki nękały widma choroby psychicznej.

middle-Bowie.jpg

O tym wszystkim możemy doczytać - do czego zachęcam - i sama – zainspirowana seansem – planuję to zrobić. A skoro nie faktów, to czego dostarczył widzom „Moonage Daydream”? Z pewnością wielu bodźców, ciągłych, kalejdoskopowych zmian (bo i Bowie nieustannie kreował) oraz doskonałej muzyki (choć rzeczywiście głośnej, bo w IV rzędzie czułam się tak, jakbym stała przy nagłośnieniu na koncercie Metalliki). Czujemy to, dzięki czemu artysta zapewnił sobie wspomnianą już „nieśmiertelność”.

Widzimy go podczas rockowych występów, scenicznych przebieranek, ale i za ich kulisami, oglądamy na deskach teatru (grał także na Broadway'u), podczas wywiadów... Tu obok fragmentów takich filmów z jego udziałem, jak „Człowiek, który spadł na ziemię” czy „Wesołych świąt, pułkowniku Lawrence”, mamy sceny... z „Siódmej pieczęci” czy „Podróży na księżyc”. Obok opowieści o przyrodnim bracie, który „zaraził” Davida miłością do „W drodze” Jacka Kerouaca, pojawia się William S. Burroughs i Edgar Allan Poe. Narracja ułożona jest z fragmentów nagrań, wywiadów i archiwów prywatnych gwiazdy. Nie ma tu gadających głów, wspomnień rodziny, przyjaciół czy współpracowników. Jest pociągający chaos.

Styczniowe spotkanie było również zwiastunem „nieśmiertelnych” planów galerii na 2023 rok. Już wiadomo, że bohaterem kwietniowej edycji będzie Freddie Mercury. By podsycić oczekiwania, Piotr Metz zaprezentował nagranie z próby przed „The Freddie Mercury Tribute Concert", który odbył się w kwietniu 1992 r. Wielkie „Under Pressure” wykonali wówczas Queen, David Bowie i Annie Lennox. Całą muzyczną ucztę na Wembley dziennikarz komentował wówczas dla Telewizji Polskiej. Opowieści o tym także na pewno nie zabraknie. Nie wiem jak Wy, ale ja już na nie czekam.

Fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki


Cykle CGK - Autorzy