„Rzeczy względne, bo bezwzględne”

Krzysztof Niedźwiecki ma swój rejestr piosenek, które pragnie ocalić przed zagubieniem wśród fali plastikowych słów i dźwięków. Gdy gra solowe koncerty, sięga po twórczość Młynarskiego, Ciechowskiego, Kory, Kaczmarskiego… W tej wersji nie występuje w Częstochowie często, ale jak już – to z ważnym przekazem.
Dotychczas już dwukrotnie miałam okazję opisywać na naszym portalu koncerty z udziałem Krzysztofa Niedźwieckiego. W marcu 2022 r. wysłuchałam muzycznego spektaklu, który wokalista przygotował wraz z aktorką Agnieszką Łopacką. Postawili wówczas na poetycką twórczość Olgi „Kory” Jackowskiej. Wystąpili w bibliotecznej sali w gmachu głównym przy Al. NMP 22. Pod ten adres, choć nie do wnętrza, a na podwórko, zajrzałam również w ubiegłoroczne wakacje. W plenerze bowiem zespół Mały, który z Niedźwieckim tworzą Marcin Adamus i Przemek Pacan, grał „nieMałe” piosenki.
Pod koniec stycznia, za sprawą występu w „Stacherczaku” mogłam posłuchać Niedźwieckiego solo. Okoliczności były inne: jedno krzesło, jeden głos i trzy wybierane zamiennie gitary. 100 proc. na żywo, niczym jednoosobowa orkiestra. Niezmienny był sam przekaz, bo repertuar w każdym przypadku stanowią wyłącznie ważne piosenki.
Niedźwiecki często podkreśla, że choć sam jest autorem tekstów i kompozycji, jako wokalista woli sięgać po twórczość mistrzów słowa, po teksty, które są nie tylko doskonale napisane, ale też mimo upływu lat nie tracą aktualności. Za każdą piosenką podąża refleksja i to taka, którą trudno od siebie odgonić: jesteśmy tylko na chwilę. Stąd muzyk przypomina o Nieobecnych – ważnych dla siebie i wielkich dla kultury. Tym razem wspomniał ich nie tylko słowem, ale i za sprawą zdjęć, które podczas koncertu wyświetlały się na ekranie za jego plecami. W kolejnych kadrach zastygli m.in. Piotr Machalica, Wojciech Młynarski, Jacek „Budyń” Szymkiewicz, Michał Gawlicz, Jan Nowicki, Bonifacy Dymarczyk, Marek Jackowski, Marcin „Marlon” Króliszewski, Michał „Majki” Dworecki…
Serwowane piosenki
przeplatały monologi, a każdy z nich - choć napisany lata temu -
bezbłędnie komentował dzisiejszą rzeczywistość. Szczególnym był jednak
ten, który Młynarski (jeden z ulubionych autorów Niedźwieckiego)
poświęcił „Niewielkiemu słowu przyzwoitość”. „Przydałby
się dziś polszczyźnie słownik wyrazów zagubionych, słownik wyrazów
zaginionych, słownik słów niegdyś znanych blisko, które umknęły nam z
języka, bo nazywają te zjawiska, których się raczej nie spotyka” – cytował za poetą częstochowianin.
Patrząc na program styczniowego koncertu, myślę sobie, że Niedźwiecki ułożył sobie rejestr piosenek, które chce ocalić przed dominującą falą plastikowych słów i dźwięków, przed muzyczną powierzchownością, przed nie prostotą, a takim prostactwem przekazu, przed płytkością brzmienia.
Ponaddwugodzinny koncert „rozpoczął” wspomniany Młynarski, którego twórczość w ogóle była tego wieczoru dominująca. Niedźwiecki zaśpiewał „O tych, co się za pewnie poczuli”, by płynnie przejść miksować utwory Republiki i Maanamu. Sięgnął po „Śmierci w bikini”, „Lipstick on the glass”, „Sexy-Doll”... Znalazł miejsce choćby na „Małe miasteczko” Zbigniewa Zamachowskiego, „Nie lubię”, czyli tekst Włodzimierza Wysockiego przetłumaczony przez Jacka Kaczmarskiego, ale i „Zamień się ze mną na marzenia”. I ten ostatni utwór przypomniał mi o „Dyskotece Pana Jacka” Jacka Cygana, czyli... pierwszych koncertach, na które chodziłam. Był początek lat 90. Dziś, gdy na YouTubie zerkam na kategorię „piosenki dla dzieci”, dziękuję w duchu, że ja wychowywałam się, słuchając właśnie m.in. wykonującego ten dawny przebój - Stanisława Soyki i Krzysztofa Antkowiaka.
Muzyk przypomniał również te piosenki, które on
skomponował, ale teksty napisali odpowiednio Jan Nowicki i Zygmunt
„Muniek” Staszczyk. To „Talita Kumi” i doskonały „Broniewski”.
Pocieszania szukał w „Jeszcze zielone gramy”, a koncert planował
zakończyć „Nie wierz tym”, zespołu incarNations.
Finał musiał odwlekać, bo jako publiczność zażądaliśmy bisu – i to nie tylko jednego. Na „dokładkę” Niedźwiecki podał m.in. „Jestem kobietą”, „Absolutnie nic” i „Oprócz błękitnego nieba”. Przy pierwszym tytule chciałabym się zatrzymać. Przebój Maanamu z „Nocnego patrolu” zabrzmiał podczas wszystkich opisywanych przeze mnie koncertów z udziałem Niedźwieckiego. Gdy w marcu 2022 r. usłyszałam go w tym wykonaniu po raz pierwszy, był czytelnym odniesieniem do toczącej się w Ukrainie wojnie. Dziś porusza jeszcze mocniej, bo wówczas wydawało się, że agresja szybko minie. 24 lutego minie rok od rosyjskiej inwazji, a finału nadal nie widać.
Bisując, Niedźwiecki odważył się również zaprezentować utwór, który specjalnie przed tym koncertem napisał i skomponował. „Klucz” planowo miał pojawić się w trakcie występu, decyzja „wykonać czy nie” odwlekana była jednak do samego końca. Cieszę się, że stanęło na pierwszym wariancie i po ciuchu liczę, że „Klucz” wejdzie już na stałe do koncertowego repertuaru Krzysztofa Niedźwieckiego. Nietrawiących świętych krów jest – jak widać – więcej.
Oto fragment:
„Klucz”
Wieje wiatr, ze wszystkich wieje stron
Wiem, że za późno jest na jakikolwiek błąd
Parę lat, gdy Ciebie nie ma tu
Nieubłagany czas, a Twoje słowa są jak klucz
Pozostawiłeś ślad
Gdy na łeb wali grad
Kiedy mam dosyć słów
Wszystkowiedzących głów
Kocham kundle, czarne owce
Rzeczy względne, bo bezwzględne
Mnie sprowadzą na manowce
I nie trawię świętych krów
Galeria zdjęć
← Czy rzeczywiście kartkowanie rąk nie brudzi?
Cykle CGK - Autorzy
-
Adam Markowski
CGK Live Sessions
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy
-
Kacper Kapsa
Z notatek kryptooptymisty
-
Daniel Zalejski
Edukacja przyDomowa