SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Konrad Ludwicki
Piotr Dłubak

Nie tylko o Schulzu…

27 lutego 2023
Ilustrowany portret Rafała Kwaska
Udostępnij

Twórczość Brunona Schulza Konrad Ludwicki czyta nie z estymą, a z empatią. Twórcę „Sklepów cynamonowych” nazywa jednym ze swoich literackich mentorów, choć adoruje go w sposób dość krytyczny. W rozmowie opowiada nie tylko o książce „O Schulzu. Egzystencji, erotyzmie i myśli… Repliki i fikcje”, która niedawno ukazała się na rynku.

Rafał Kwasek: Pisałeś artykuły o Schulzu już w 2010 r. Co spowodowało, że postanowiłeś rozwinąć jego temat, i to w sposób nietuzinkowy, przełamując granice pomiędzy pracą naukową i literaturą?

middle-326666967_905454324039730_3548344647749452539_n.jpgKonrad Ludwicki: Myślę, że nauka i literatura mogą się uzupełniać. Dokompletować w dochodzeniu do sensu. Schulz, tak jak i Georges Perec, Emil Cioran, Jorge Borges, Max Blecher i kilku innych są dla mnie na swój sposób emblematyczni. W wieku dwudziestym stanowią meritum literatury. Niszowy potrzebny kanon. Schulz to też niejaki pretekst. Jego twórczość, również plastyczna, stała się przyczyną pisania o nim – pisania eseistycznego i przede wszystkim fabularnego, bądź jak kto woli beletrystycznego. Wynika to rzecz jasna również z zainteresowania Schulzem. Zaciekawienia dość osobliwego. Bowiem nie jest to z mojej strony (tylko) adoracja względem pisarza i rysownika, ale raczej krytyczna i polemizująca chęć wejścia w jego rejony i jego światy.

Urodzonego w Drohobyczu prozaika znamy przede wszystkim jako autora „Sklepów cynamonowych” i „Sanatorium pod klepsydrą”, ale też malarza, rysownika, który zginął tragicznie, rozstrzelany na ulicy przez gestapo. Czy coś w jego biografii Cię jeszcze zaskakuje? Czy pisząc O Schulzu…” trafiłeś na nowe ślady?

- Trafiłem raczej na kilka błędnych interpretacji jego twórczości. Schulz najlepiej interpretuje się sam. Poprzez swoje dzieło.

Zaznaczasz, że masz do tej postaci stosunek ambiwalentny. Widzisz w niej pewną dozę egzaltacji. Jednocześnie w tekstach wyczuwam też empatię i fascynację, jednak bez czołobitności. Czy taki stan rzeczy miał wpływ na podwójną konstrukcję książki?

- W pisaniu Schulza bez wątpienia jest egzaltacja i swoista maniera. Jest nawet osobliwy kicz. W moim przypadku fascynacja nim jest też krytyką, a podziw - obnażaniem jego twórczości. Jeśli chodzi o konstrukcję mojej książki, to te dwie części wzajemnie się uzupełniają. Jakkolwiek są to osobne i różne gatunkowo teksty. Był nawet zamiar wydać je w dwóch woluminach. Opowiadania powstały wcześniej. Część eseistyczna – będąca wyjaśnieniem – jest niejako uzupełnieniem narracji nowel.

W opowiadaniach zawarłeś wiele szczegółowych wyimków z biografii Schulza. Konkretne miejsca, osoby, nawet topografia Drohobycza. Jak dużo czasu zajęło ci pisanie książki?

- Na Ukrainie byłem parokrotnie – również w miejscach związanych z Schulzem. Jakkolwiek topografię i pewne fakty dość szczegółowo opisywał sam Schulz - choćby w listach oraz niektórzy jego badacze. Książka powstawała etapami. Zacząłem, przerwałem, znowu zacząłem i po czasie skończyłem – jeśli wolno kolokwialnie tak to ująć.

middle-o-schulzu-egzystencji-erotyzmie-i-mysli-repliki-i-fikcje-b-iext123135537.jpg

Szukasz nowych form badania literatury. Kreacja może stawać w szranki z twardą naukową metodą?

- Kreacja to też metoda. Literatura stoi wyżej niż nauka i może sięgać głębiej. Nauka nie ogarnie w pełni metafizyki i transcendencji. Jest wielu pisarzy – filozofów, których teksty były jednym i drugim. Były esejem i literaturą. Jedno nie wyklucza drugiego.

Można powiedzieć, że tworzysz fabułę opartą na biografii pisarza?

- Uważam, że nauka o literaturze jest cokolwiek skostniała i podręcznikowa. Nikt nie wie czym jest tzw. nauka i jakie są jej granice. Staje się ona często – niestety – multiplikacją tekstów innych. Nauka i szerzej humanistyka zatraciły najważniejsze kwestię: docieranie do prawdy i moralność. Dominują jakieś mętne ideologie i metodologie. Mnie to ciut przeraża. Schulza i jego badaczy dotyczy to również. Schulzologia to generalnie swoiste przypisy do Jerzego Ficowskiego [poety, eseisty, „specjalisty” od twórczości Schulza – przyp. red.]. Nie chcę budować takiej estetyki. Mimo, że cenię Ficowskiego, który zresztą sam pisał opowieści. Stąd też tworzę prozę i fikcję. Mam niejako przyzwolenie Ficowskiego. Tworzę fabułę opartą na biografii pisarza.

Fascynują nas umysły nietuzinkowe. Spoglądające na świat przez swój pryzmat i postrzeganie, które często jest dla nich przekleństwem i niedostosowaniem. Niemniej, wydaje mi się, że aby zobaczyć ten unikalny błysk, trzeba nieco zbliżonej wrażliwości. Czy mimo dystansu czujesz powinowactwo z fantazyjną percepcją Schulza?

- Czuję z nim swoiste pokrewieństwo. Jest mi bliski w pewnych stanach wrażliwości i świadomości. To powinowactwo na zasadzie nie tylko zbieżności, ale i rozbieżności. Nie czytam go – o czym mówię w książce – z estymą, lecz raczej z empatią. Schulz jest dla mnie jednym z wielu mentorów literackich. Prawdę mówiąc to „mentor” z dalszego planu.

*Konrad Ludwicki, częstochowianin, prozaik i eseista. Autor kilku książek. Wydał m.in. jedyną w Polsce monografię dotyczącą Fernanda Pessoi – „Pisanie jako egzystencja(lizm)” (Warszawa 2011) czy publikację poświęconą problemom teodycealnym w twórczości Karola Ludwika Konińskiego – „Bóg – zło – modlitwa” (Kraków 2016). Jest też autorem dwóch wydań powieści „Lakrimma” (Katowice 2008 i 2016). Miłośnik mokradeł, bagien i gór. Audiofil i kolekcjoner płyt.



Cykle CGK - Autorzy