W artystycznej pracowni Pauliny Taranek

Prace do tzw. „teczki” niezbędnej dla każdego, komu marzą się studia na ASP, Paulina Taranek przygotowywała w domu rodzinnym. Z czasem, kiedy działalność artystyczna nabrała rozpędu, konieczne było stworzenie „prawdziwej” pracowni. Gdy szukano odpowiedniej miejscówki wybór padł na ponadstuletnią kamienicę (pochodzącą z 1905 r.). Na jej budowę prapradziadek malarki zaciągnął pożyczkę w Piotrkowskim Towarzystwie Kredytowym. Wynosiła dokładnie 2 800 rubli, a miesięczna spłata - 98 rubli (do dziś w rodzinnym archiwum pozostają dokumenty tej transakcji).
W domu na Ostatnim Groszu urodziła się mama Pauliny – Iwona. Z kolei w pracowni, obok sztalug czy pędzli, można natknąć się na kartony z rodzinnymi skarbami. Podpisy rozczulają: barbie, jajka niespodzianki, cymbałki, królik z koszyczka, zielona lalka z pozytywką, złoty klown… To cały szereg wspomnień i zabawek, którymi Paulina bawiła się w dzieciństwie.
Po studiach
częstochowianka zamieszkała w Krakowie. Obecnie - z powodzeniem -
łączy zawody konserwatorki dzieł sztuki oraz artystki malarki.
Wiąże się to z częstymi podróżami. Prace konserwatorskie i
restauratorskie obiektów sakralnych, muzealnych oraz dzieł sztuki z
kolekcji prywatnych realizuje bowiem na terenie województw:
śląskiego, małopolskiego i łódzkiego. Życie codzienne też
spędza w rozjazdach, kursując między Krakowem i Częstochową.
Choć krakowska pracownia artystki zlokalizowana jest nieopodal centrum, nie brakuje tam potrzebnego do tworzenia spokoju i inspirującej zieleni. Paulina maluje mając za oknem las i podglądając życie dzików, saren, lisów i bażantów. Czasem też „trafią się” gigantyczne sowy, nietoperze, a latem - świetliki. Przy tych ostatnich warto dodać, że światło ma dla niej ogromne znaczenie. Stąd tak lubi swój warsztat – jasny i oświetlony przez duże okna wychodzące na południowy zachód. We wnętrzu – podobnie jak w Częstochowie - królują oczywiście głównie obrazy. Te nad którymi właśnie pracuje, jak również te już ukończone. Do tego dochodzi cały malarski rynsztunek. Śmiało mogłaby otworzyć swój mały sklep plastyczny. Obok - przynajmniej setki - pędzli, pod dostatkiem jest tu farb, szpachli, pigmentów, krosien, płócien, blejtramów oraz narzędzi i preparatów konserwatorskich.
Z farb najczęściej używa tych olejnych i akrylowych. Zawsze musi mieć zapas ulubionych kolorów, czyli wszystkich odcieni niebieskiego. Uwielbia ultramarynę, błękit pruski, błękity kobaltowe i tzw. błękit nieba (ceruleum). W zanadrzu zawsze ma również viridian, zieleń szmaragdową, zieleń Veronese’a oraz niezastąpiony kolor magenta.
Nie jest sekretem, że Paulina nie należy do „rannych ptaszków”. Najbardziej lubi malować po południu, wieczorem lub w nocy. Choć, gdy praca wymaga światła dziennego, malowanie zaczyna się dużo wcześniej. Przy tworzeniu nieodłącznie „towarzyszą” jej dobra kawa oraz klimatyczna muzyka. Choć bywa, że nie znajduje odpowiednich dźwięków, wtedy najlepszą muzyką bywają własne myśli. W końcu – jak mówi: sztuki nie da ubrać się w reguły.
W swojej twórczości Taranek
najczęściej sięga po duże formaty. Jej obrazy mierzą np. 130 na
100 cm czy 120 na 100 cm… Ale i pracę konserwatorską często
zabiera do domu. I to nie jest przenośnia! Obiekty
te są odpowiednio zabezpieczane i przechowywane w pracowni. Do
największych należą elementy ołtarzowe, a czasami nawet i
trzymetrowe obrazy. W częstochowskiej kamienicy do tej pory
wspominana jest z pewnością pewna rzeźba Chrystusa, którą trzeba
było wtaszczyć na najwyższe piętro. Wnoszenie jej po schodach
było nie lada wyzwaniem i wzbudzało powszechnie zainteresowanie
sąsiadów. Z tym wyzwaniem wiąże się także anegdota. Gdy kolega
rodziców malarki, który pomagał transportować rzeźbę, w trakcie
jej wnoszenia odebrał telefon i rzucił: Nie
mogę teraz rozmawiać, bo niosę Chrystusa. Podobno
zdziwienie rozmówcy nie miało sobie równych…
Tekst: Zuzanna Suliga
Zdjęcia: Adam Markowski
Galeria zdjęć
Cykle CGK - Autorzy
-
Sławomir Domański
Częstochowskie powidoki
-
Od redakcji
Co, Gdzie, Kiedy w Częstochowie
-
Adam Florczyk
Częstolovechowa
-
Sylwia Góra
Kulturalny ferment