SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Łukasz Kolewiński

Historia braku nadziei na lepsze i pogłębiającej się erozji miejsc

16 marca 2023
Ilustrowany portret Rafała Kwaska
Udostępnij

Wyjątkowo ciepły piątkowy wieczór, 10 marca zachęcał, by ruszyć w miasto. W Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater” odbywało się właśnie spotkanie autorskie z Magdaleną Okraską, promującą swoją ostatnią książkę „Nie ma i nie będzie”. Już wcześniej planując udział w spotkaniu, zacząłem czytać niniejszy tom – więc, mimo że lekko spóźniony czułem się przygotowany na odbiór tematu.

middle-DSC_2281.jpg

Spotkanie prowadził Sławomir Domański, którego wrażliwość społeczna, widoczna choćby w jego debiutanckim tomie wierszy oraz zaangażowaniu w promocję dobrej kinematografii, pozwoliła nawiązać ciekawą rozmowę. Autorka jest działaczką społeczną, antropolożką kultury, publicystką i jak zaznacza w krótkim „bio” na końcu książki: „zwykłą dziewczyną z prowincji”.

Widać było w ich rozmowie, że żadne z nich nie wstydzi się prowincjonalności zarówno swojej, jak i swoich bohaterów. Domański dopytywał o szczegóły pracy pisarskiej Okraski, dzięki czemu mogliśmy poznawać anegdoty z backstage’u jej wojaży. Bo „Nie ma i nie będzie” to zapis pracy reporterskiej i podróży do polskich miast, które nie miały szczęścia najpierw w rozdaniach transformacji lat 90., a potem też często w czasach po kryzysie 2008 r.

middle-DSC_2302.jpg

Miejscowości wybrane przez Okraskę to miejsca, w których przemysł, tj. często jeden potężny zakład, był karmicielem całej społeczności. W czasach PRL-u zapewniał pracę, usługi, kontakt z kulturą. Wszystkie te krwiobiegi miast zostały w czasach przemian politycznych i gospodarczych wydrenowane i wygaszone. Wszędzie ludzie, w większości nieprzygotowani na tak drastyczne i szybkie przemiany, zostali z grubsza mówiąc pozostawieni sami sobie. Z bezrobociem, brakiem perspektyw i poczuciem oszukania przez elity…

Te 30-, 50-tysięczne miasta jak Wałbrzych, Myszków, Włocławek i inne opisane w książce są dziś cieniem swoich dawnych dni. Mimo ogólnej poprawy jakości życia w ostatnich latach, pozostają wyludniającymi się i niemającymi skutecznego pomysłu na siebie. Jak zaznacza autorka we wstępie, to historia pisana w kontrze do dominującej narracji, gdzie głos mają zwycięzcy w kapitalistycznym wyścigu. Gdzie słowo sukces bije po oczach na jaskrawych neonach większych miast. Gdzie kolejne rządy same nie znajdowały pomysłów i zasobów, by zajmować się ,,Polską B”. Widać to w stawianej tezie, która przebija się przez kolejne strony. Ludzie decyzyjni na różnych szczeblach nie przeszkadzali, a czasem i czerpali z tego profity, kiedy walec dzikiego kapitalizmu rozjeżdżał przemysł, tamtejsze społeczności i pojedyncze ludzkie życia. I tak zbudowana jest książka.

middle-DSC_2344.jpg

Każdy rozdział-reportaż raczy nas historycznymi faktami na temat kolejnych miast i ich zakładów- żywicieli, by później zrobić zbliżenie na historie ludzi, którzy tam żyją. Opowiadają ze swojej perspektywy, jak to było „za komuny”, jak przebiegały bolesne procesy restrukturyzacji lub zamykania zakładów, kopalń, kin. Okraska korzysta z naturalnego talentu asymilowania się ze swoimi bohaterami. Jej sposób pracy można nazwać obserwacją uczestnicząca (opowiadała o tym na spotkaniu i widać to w kolejnych rozdziałach). Odwiedza miasta kolejne miasta i eksplorując je przez kilka dni, mieszka w domach autochtonów, chodzi z nimi na rynki, zwiedza pozakładowe ruiny i pije piwo na murku lub w miejscowych „mordowniach”. Widać tu dużą empatię i zrozumienie dla opisywanych problemów, przecież autorka jest w końcu jedną z nich. Myślę, że taki sposób zbierania materiałów pozwala jej rozbroić dystans, z którym pewnie często spotykają się „typowi” dziennikarze goniąc za chwytliwym tematem.

middle-DSC_2357.jpg

Tekstom towarzyszą czarno-białe fotografie autorstwa Okraski, przypominające fotosy z dawnych gazet.Dodaje to klimatu opowieści, ale sam wolałbym kolorowe reprodukcje, żeby jeszcze lepiej poczuć rzeczywistość kolejnych miejscowości.

W odpowiedzi na jedno z pytań autorka stwierdziła, że odżegnuję się jednak od romantyzowania PRL-u i budowania zero-jedynkowej narracji. Chce natomiast zwrócić uwagę, że powyższy temat to gradient szarości, pełen niuansów i historycznych białych plam. Bo często duże pieniądze i interesy mogą przekłamywać historię nie mniej skutecznie niż totalitarne reżimy. Robią to po prostu miękką perswazją, z uprzejmym uśmiechem na twarzy i relatywizowaniem zastanej rzeczywistości.

middle-DSC_2328.jpg

Książka Okraski to wycieczki po zardzewiałych zwrotnicach, zarastających zielskiem halach, to obraz odchodzącej farby na zaniedbanych budynkach, zasłanianej coraz bardziej agresywną szyldozą. To historia braku nadziei na lepsze i pogłębiającej się erozji tych miejsc. To ważny głos w dyskusji na temat historycznej transformacji, jak i na temat przyszłości oraz pomysłów na zmianę kursów wielu polskich miast i miasteczek.

Sam jestem fanem „Jadąc do Babadag” Andrzeja Stasiuka, śnią mi się podróże do prowincjonalnych miasteczek i szukam piękna w murszejących budynkach. Jednak w ludzkich losach mogę znaleźć tylko bolesną refleksję na temat kondycji społeczeństwa. Sami także możecie przyjrzeć się perspektywie tych, którzy biegną w tym samym wyścigu po dobrobyt, ale ich bloki startowe ustawione są daleko z tyłu. Możecie to zrobić w książce „Nie ma i nie będzie” Magdaleny Okraski.

Fot. Łukasz Kolewiński


Cykle CGK - Autorzy