Głos kobiet

Kobiety w Polsce do początku XX wieku nie miały właściwie żadnych praw – nie tylko nie mogły zdobywać wykształcenia na uniwersytetach, głosować w wyborach, co więcej – nie mogły się rozwieść ani wypowiedzieć posłuszeństwa mężowi (sic!). Musimy pamiętać o tym, że kobiety niczego nie dostały w prezencie, ale to wywalczyły, co nie znaczy, że nasze prawa są dane raz na zawsze, bo jak pokazują ostatnie lata w całej Europie i na świecie – to może się zmienić. Między innymi o tym rozmawiałyśmy 10 października w Bibliotece Publicznej im. dr. Władysława Biegańskiego z Olgą Wiechnik – autorką książek „Posełki. Osiem pierwszych kobiet” oraz „Platerówki? Boże broń!”.
Bohaterki obu książek reporterki to kobiety, które musiały się mierzyć ze stereotypami w męskim środowisku – politycznym i wojskowym – swoich czasów, czyli po pierwszej i w czasie drugiej wojny światowej. Posełki, posełkinie, poślice – tak pisano o pierwszych kobietach, które weszły do Sejmu Ustawodawczego, który stworzył się po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Używanie feminatywów było wtedy czymś oczywistym. 442 mężczyzn i 8 kobiet – Zofia Moraczewska, Jadwiga Dziubińska, Zofia Sokolnicka, Maria Moczydłowska, Anna Piasecka, Gabriela Balicka, Irena Kosmowska, Franciszka Wilczkowiakowa. O niektórych z nich być może słyszałyśmy, inne pozostawały zupełnie anonimowe. Do tego stopnia, że nawet ich dzieci czy wnuki nie wiedzieli, jaką rolę pełniła mama czy babcia w budowaniu nowej Polski.
Warto pamiętać, że te osiem kobiet miało bardzo różne poglądy i wywodziło się z różnych środowisk, ale działały razem w sprawach, które uważały za ważne, a więc w sprawach kobiet, ale nie tylko. Dla ośmiu posełek, czy jak powiemy dziś – posłanek, najważniejsze było zadbać o wykluczonych, słabych, zmniejszyć, a najlepiej wyeliminować tak ogromny problem alkoholizmu, który toczył Polskę powojenną. I poprzez współpracę udało im się przeforsować wiele ważnych projektów. To dzięki nim późniejsze pokolenia kobiet uzyskały też prawa, choćby do nauki czy samostanowienia.
„Platerówki. Boże broń!” – druga książka Wiechnik, która została wydana na początku tego roku w Wydawnictwie Poznańskim pokazuje, w jakiej rzeczywistości (wypracowanej przez poprzedniczki) żyły platerówki. Niestety, obraz ten ma też sporo cieni, bo mimo uzyskanych, a raczej wywalczonych, przez kobiety praw, młode dziewczyny, które trafiają do Armii Berlinga nie mają łatwo. Stereotypy w patriarchalnym społeczeństwie „trzymają się mocno”. Kim są zatem platerówki? „Są w końcu jedyną taką jednostką, nie tylko w tym wojsku, nie tylko w tej wojnie. [...] Zwartą jednostką wojskową, szkoloną do walki na froncie” – pisze Wiechnik.
To kobiety, a właściwie młode, często niepełnoletnie, dziewczyny, które zostały siłą wysiedlone z własnych domów i wywiezione na Syberię i spóźnione trafiają na front. Armia Berlinga nie była przygotowana na kobiety – początkowo planowano przyjąć je na stanowiska pomocnicze, ale było ich za dużo. Nie było wiadomo, co z nimi zrobić, bo nie miały już domów, a odesłaniu na Syberię stanowczo się sprzeciwiły. Wobec tego utworzono batalion kobiecy, którego stan etatowy to 690 kobiet. Ten był jednak właściwie przez cały czas przekraczany, bo kobiet wciąż przybywało.
Reporterka opowiada o bohaterkach, które aktualna polityka historyczna ocenia co najmniej jako „politycznie obciążone”, choć jest to delikatne określenie. A przecież te kobiety swoją edukację przerwały często po dwóch, trzech klasach szkoły powszechnej i nie miały pojęcia, co dzieje się w czasie wojny pod względem politycznym czy taktycznym. Wierzyły, że walczą o swój kraj, o jego wolność. Doświadczenia platerówek zaczęła włączać do zbiorowej pamięci Elżbieta Zawacka – kurierka Komendy Głównej Armii Krajowej, jedyna kobieta wśród cichociemnych. Dopiero w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku zaczęły opowiadać same platerówki. Choć oczywiście nie o wszystkim – wciąż przemilczany jest temat przemocy seksualnej i gwałtów. Kobiety ciągle wstydzą się lub boją o tym mówić, dlatego przed nami – herstoryczkami – jest jeszcze wiele pracy.
Ten tekst pojawia się tuż przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się w niedzielę, 15 października. Sondaże pokazują, że kobiety w wieku 18-39 lat wciąż wahają się czy na wybory iść – mówią, że ich głos nie ma znaczenia, że nie wiedzą na kogo głosować lub nie mają na kogo. W mediach społecznościowych krąży ostatnio taka historyjka: jeśli nie masz bezpośredniego autobusu, który dowiezie cię do celu, to zwykle wybierasz drogę z przesiadkami, a nie zostajesz w domu. Do takiej podroży, nawet z przesiadkami, zachęcam Was wszystkich.
Fot. Piotr Cieślak
Cykle CGK - Autorzy
-
Jacek Noszczyk
Widok na miasto
-
Adam Markowski
CGK Live Sessions
-
Sylwia Góra
Herstorie
-
Od redakcji
Co, Gdzie, Kiedy w Częstochowie