Hitlerowsko-polska harmonia
Od napaści Niemiec na Polskę 85 lat temu zaczęła się II wojna
światowa. Jakie były jej pierwsze dni w Częstochowie?
Lipcowe i sierpniowy odcinki tego cyklu, poświęconego grzebaniu w gazetach żółtych ze starości, opowiadały o Częstochowie w przededniu I wojny światowej – bo akurat mijało 110 lat od jej wybuchu. Ale nie jest to jedyna okrągła wojenna rocznica, jaka wypada w tym roku. Przed 85 laty hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę.
Numer 1. „Gońca Częstochowskiego”, niezawodnego źródła rozmaitych historii do tej rubryki, ukazał się w 1939 r. dopiero 14 września. Warszawa jeszcze się broniła, ale Częstochowę już zajęły oddziały Wehrmachtu. I już urządziły w niej krwawy poniedziałek, 4 września mordując ponad 600 mieszkańców miasta. Była to jedna z największych zbrodni popełnionych w czasie kampanii wrześniowej na ludności cywilnej.
Ludzie byli wyciągani z domów i spędzani na dzisiejsze place Biegańskiego i Daszyńskiego, a także plac przed katedrą. Tam całymi godzinami musieli leżeć twarzą do ziemi albo stać z rękami do góry. Żołnierze mieli rozkaz strzelać do każdego, kto spróbuje się ruszyć. Rewidowali zatrzymanych i zabijali każdego, kto miał przy sobie coś, co można było uznać za broń, np. scyzoryk. Wiele osób zamordowano strzałem w tył głowy nad rowem przeciwlotniczym wykopanym za ratuszem. Zabijano ludzi w szpitalu wojskowym. Wieczorem uwolniono część kobiet i dzieci, a mężczyzn zagnano do więzienia na Zawodziu, kościoła św. Zygmunta i katedry.
14 września, w pierwszym wojennym numerze „Gońca Częstochowskiego” czytamy natomiast: Po straszliwych dniach, w których nad naszym miastem przewiał huragan okropności wojny, pojawia się nasz dziennik jako zwiastun tak przez tutejszą ludność upragnionego pokoju i bezpieczeństwa. Okropne, przerażające były to chwile, w których Częstochowa stała się ośrodkiem działań wojennych, a z których jakby cudem od większych szkód ocalała. Nasz przybytek święty na Jasnej Górze, tak drogi naszej ludności, nie doznał szwanku, pomimo że wrogo do nas ustosunkowana prasa i propaganda hałaśliwie trąbiła w świat o zupełnym zniszczeniu kościoła i klasztoru jasnogórskiego. […] U stóp Jasnej Góry rozpoczyna się nowy okres życia spokojnego.
Tu podawał „Goniec…” tylko jeden objaw normalności - sklepy znów działają. Chwalił za to: interesy kwitną, gdyż niemieccy żołnierze kupują dużo, płacąc dobrą, wartościową, niemiecką monetą. Przyznawał, owszem: istnieje bariera językowa, ale nie ukrywał nadziei, że z czasem, dzięki dobrej woli, możliwe jest powstanie pomostu łączącego obydwa narody.
A żeby nikt nie wątpił w dobrą wolę ze strony Niemców, „Goniec…” informował: Jeszcze nie przebrzmiał huk armat i warkot silników samolotowych nad Częstochową, a już do miasta zawitała pomoc Trzeciej Rzeszy, dożywiając biedną ludność i wprowadzając wszędzie ład, bezpieczeństwo i porządek.
To samo mniej więcej obwieszczał w dokumencie z 9 września publikowanym w „Gońcu…” nadburmistrz Drehberg. Będzie ład, porządek, ludność wróci do pracy. Biura urzędu miasta są co prawda czynne tylko w godz. 9-12, ale będzie lepiej: Zapewnię wyżywienie, otoczę opieką zdrowotność i majątek, i postaram się o uporządkowanie spraw wszystkich, dotyczących ogólnego dobra obywateli. Jednak zaraz po tych kojących obietnicach nadburmistrz ostrzegał: Spodziewam się bezwzględnego posłuszeństwa. Każde wykroczenie przeciw obowiązującym przepisom porządku i bezpieczeństwa będzie surowo karane.
Poniżej tego oświadczenia ulokowano na stronie rozmaite zarządzenia.
Po pierwsze, bezrobotni mają się zgłosić do rejestracji. Dotyczy to mężczyzn, kobiet i dziewcząt. Ale nie jak komu pasuje, tylko po kolei. I tak np. w czwartek 14 września od godz. 7.30 do 8.30 w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy przy ul. Sobieskiego 7 notowani będą obywatele o nazwiskach zaczynających się na literę A. Od 8.30 do 9.30 – na B. Od 9.30 do 10.30 – na C i D. I tak dalej, aż do godz. 12 w sobotę.
Po drugie, zakazuje się podnoszenia cen. Kto się nie zastosuje, zostanie aresztowany, a jego firma – zamknięta.
Po trzecie, środkiem płatniczym są niemiecka marka i polski złoty. 1 marka to 2 złote. Wydawanie innych pieniędzy jest wzbronione.
Po czwarte, nie zmieniają się dni targowe na Rynku Narutowicza (dzisiejszy Plac Daszyńskiego). Dalej będą to wtorki i piątki.
Po piąte, do 18 września częstochowianie mają zdać: radioodbiorniki, rowery, motocykle, samochody osobowe i ciężarowe. Każdą z tych rzeczy należy zaopatrzyć w trwałą etykietę z czytelnym i dokładnym adresem właściciela, a następnie odstawić do szkoły przy ul. Dąbrowskiego 14. Nieusłuchanie powyższego nakazu podlega obowiązującym przepisom karnym.
Następnego dnia dodano kolejne przepisy. Sklepy spożywcze mają być czynne od poniedziałku do soboty w godz. 7-13 i 14-19. Wszystkie inne sklepy – od 9 do 13 i od 14 do 19. W niedzielę mają pozostać zamknięte, inaczej właściciela się aresztuje.
Co ważniejsze, cywilom nie wolno opuszczać mieszkań do godz. 20 do 6 rano. Kto zlekceważy nakaz, zostanie rozstrzelany – chyba że ma specjalną przepustkę od komendanta miasta.
Za to od 14 września czynne było kino Luna, a widzowie wchodzili na seans za darmo. Wyświetlano jeden film, „Ostatni akord”. Trzeba było widzieć twarze ludzi, którzy po ciężkich doświadczeniach pierwszych dni wojny, mieli okazję odetchnięcia pełną piersią i spędzenia czasu na istotnie godziwej, i o wysokiej artystycznej wartości rozrywce – entuzjazmował się „Goniec…” już następnego dnia.
Jednocześnie pokrzepiał czytelników zapewnieniami, że normalność wraca. Sklepy działały. Władze pilnowały cen (kupiec Roman Trawiński z ul. Śląskiej, który je zawyżył, został za to skazany na dwa lata więzienia i 500-markową grzywnę). Pierwszy dzień targowy zakończył się sukcesem: Takiej ilości wszelkiego rodzaju artykułów, które przywieźli okoliczni włościanie, dawno nie widzieliśmy w Częstochowie. Bezrobocie malało w oczach, a wkrótce miało – zdaniem „Gońca…” - zupełnie zaniknąć, bo ponownie uruchamiano fabryki i zakłady pracy. Kto nie znalazł w nich posady, znajdował zatrudnienie przy robotach publicznych. Władze przygotowywały się też do otwarcia szkół po chwilowej przerwie.
Na razie jednak dzieci – co wynika z fotografii w „Gońcu…” - nawiązywały znajomości z hitlerowcami. Dowody niemieckiej rycerskości i szczerej uprzejmości – czytamy pod zdjęciem grupki dziewczynek w wieku szkolnym i roześmianego żołnierza. - Tak obchodzą się żołnierze niemieccy z polskimi uciekinierami i dzielą się z nimi jedzeniem. W szczególności nasze polskie dzieci zaprzyjaźniają się bardzo szybko z naszymi żołnierzami.
To samo opowiadała w numerze 3. gazety częstochowianka podpisana jako Ita (nazwiska nie podała). Ona też znalazła się w gronie uciekinierów. Na hitlerowców natknęła się 70 km od miasta. Oczekiwała śmierci, bo polscy żołnierze wcześniej opowiadali, że Niemcy pastwią się nad Polakami i mordują ich bez litości. Nie tylko jednak nie straciła życia, ale zobaczyła grupę dzieci, które żołnierze karmili ciastkami, cukierkami i czekoladą. Mało tego, fotografowali ich bose stopy, aby maluchom przysłać buty. Autorka przytoczyła nawet opowieść jednego z dzieci: Jacy oni dobrzy, tyle nam dali, a nasi żołnierze to nic nam nie dali, jeszcze jak moja mama jechała rowerem po małą siostrzyczkę, to jej wzięli rower i sami na nim uciekli, a jak mamusia ich prosiła, to wyjął żołnierz bagnet i chciał ją zabić!.
Żeby obraz rycerskich i sympatycznych, a nawet serdecznych hitlerowców był pełen, Ita opisała, jak to przyjaźnie rozmawiali oni z Polakami, częstując ich swoimi racjami żywnościowymi: Od tej chwili zaczęłam odnosić się do Niemców z pełnym zaufaniem, a lęk mój znikł zupełnie.
Uspokojona Ita, wracając do Częstochowy, naoglądała się, jak to Niemcy swymi autami podwozili uciekinierów do domu. A jeden z nich, widząc, jak kobieta z małym dzieckiem upadła i skaleczyła się w nogę, ruszył błyskawicznie na pomoc i sam zrobił jej opatrunek. Widzimy zatem, iż stosunek Niemców do Polaków jest przychylny i zupełnie przyjazny – podsumowała autorka. - Oczywiście, że trzeba wykonywać wszelkie rozkazy i nie sprzeciwiać się, a wówczas zapanuje jak najlepsza harmonia i współżycie.
Wiecie co? Nie chce mi się tego czytać dłużej.
Fotografie pochodzą z archiwum Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy
Cykle CGK - Autorzy
-
Rafał Kwasek
Ucieczka od FOMO
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy
-
Magda Fijołek
Energiczna eksploratorka
-
Zuzanna Suliga
Balansująca stabilizacja