Rzeźnia talentów Waltosia
W Miejskiej Galerii Sztuki trwa „Nieprzerwany
dialog”. Artystyczna rozmowa obejmuje ponad 60 artystów, którzy niemal 300
pracami wypełnili wszystkie sale: od parteru aż po dach. Łączy ich wspólny
mistrz – profesor Jacek Waltoś.
Wiosną ubiegłego roku Jacek Waltoś zainaugurował w Miejskiej Galerii Sztuki wystawę „Moorze” (gdzie „o” w tytule autor zastąpił symbol nieskończoności – lemniskatą). Była to pewna retrospektywa, ale poświęcona wyłącznie morskiej tematyce (obok prac najnowszych, profesor prezentował te sięgające np. lat 60. XX w.).
Z kolei na przełomie roku jego prace mogliśmy oglądać w ramach 11. edycji Triennale Sztuki Sacrum. Teraz jeden z czołowych malarzy polskiego pokolenia powojennego sam stał się bohaterem wystawy. Ponad 60 artystów, których uczył w latach 1972-2011 na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu (dziś to Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz) oraz na Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie oddało mu hołd wystawą „Nieprzerwany dialog. Studenci profesora Jacka Waltosia”.
Przyjaciel częstochowskiej galerii
Ekspozycja, której kuratorką jest Magdalena Siejko, absolwentka krakowskiej ASP, prezentowana była dotychczas m.in. w Krakowie, Poznaniu, Starym Sączu i Wałbrzychu. Nie mogła pominąć Częstochowy (to szósta odsłona projektu), z którą malarka jest mocno związana: tu bowiem spędziła dzieciństwo i stawiała pierwsze artystyczne kroki. Również dla samego profesora Częstochowa jest ważna, bo jest z nią artystycznie współpracuje już od blisko dwóch dekad.
– Ta współpraca rozpoczęła się w 2008 roku. Zaprosiłam wówczas profesora Jacka Waltosia – z tylko jednym obrazem – do udziału w dużej wystawie „Ślady. Dotyk czasu” – wspomina Barbara Major, wieloletni pracownik Miejskiej Galerii Sztuki, która nie ukrywa, że i dla niej artysta stanowi największy autorytet. - Potem Jacek Waltoś zasiadał w radzie Triennale Sztuki Sacrum, współpracował z nami przy wystawie „Dionizos. Ślad mitu". To były duże ekspozycje problemowe, zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc, na rozmowę. Podkreślanie, że to wielki przyjaciel naszej galerii, nie jest więc na wyrost. Sama przyznam, że dla mnie jest to jedna ze znajomości, śmiem powiedzieć nawet przyjaźni, które niezwykle sobie cenię.
Na liście wspólnych przedsięwzięć nie można pominąć też ogromnej wystawy indywidualnej, którą Waltoś otworzył w Częstochowie w 2012 roku. Retrospektywne „Wielokroć to samo” (łączące rzeźbę, malarstwo i rysunek) zajęło wszystkie sale galerii.
Nauka w pracowni mistrza
Dziś od parteru po sufit instytucję wypełniają prace dawnych studentów mistrza, dziś malarzy, grafików, scenografów, ilustratorów, rzeźbiarzy, projektantów wnętrz, ale też profesorów i wykładowców sztuki. - Zawsze sobie zadawałam pytanie, jakim należy być nauczycielem, jakim profesorem, jakim mentorem, żeby przyciągać tłumy, zaprzyjaźnić się z nimi, pokierować ich życiem, ale też dać lecieć we własnych kierunkach, nie będąc przy tym pysznym ani wyniosłym. Taką osobą jest właśnie ukochany przez Częstochowę, przez naszą galerię i oczywiście przez swoich uczniów wybitny profesor Jacek Waltoś – powiedziała, otwierając 22 listopada imponującą wystawę, Anna Paleczek-Szumlas, dyrektor Miejskiej Galerii Sztuki.
Zanim głos zabrali Waltoś i Siejko, o nauce w pracowni mistrza, opowiedział częstochowski artysta Jacek Sztuka, który sam dziś jest profesorem Politechniki Częstochowskiej i całkiem niedawno świętował w galerii 20-lecie obrony dyplomu: Dlaczego Jacek Waltoś jest wielkim mistrzem? Do pewnego momentu oceniało się mistrza, że jest historiotwórczy, to znaczy ma wielu naśladowców. Można powiedzieć, że Caravaggio był wielkim mistrzem, bo był caravaggionizm, było mnóstwo ludzi, którym wydawało się, że są kolejnymi Caravaggiami, ale oczywiście nie było to zbyt kreatywne. Pan profesor Jacek Waltoś nie był mistrzem tego typu, który postanowił „wyprodukować” całą chmarę naśladowców, tylko zrobił coś o wiele bardziej interesującego, mianowicie inspirował nas do tego, żebyśmy byli sobą, żebyśmy zastanowili się, kim my jesteśmy. A on pomagał nam wyrazić to malarsko na jak najwyższym poziomie.
To również Sztuka – jako pierwszy – przywołał owianą legendą pośród studentów z Krakowa i Poznania „Rzeźnię talentów Waltosia” (tak „pieszczotliwie” tytułowano prowadzone przez niego pracownie i tak pierwotnie miała nazywać się wystawa). – Było to miejsce, gdzie rzeczywiście bardzo intensywnie musieliśmy sobie zdać sprawę, czy jest przestrzeń malarska w naszym obrazie, czy nie ma. Bardzo wtedy chcieliśmy, żeby była, ale – niestety - jeszcze jej nie było. I to pan profesor delikatnie nam często uświadamiał, i to wymagało od nas wiele pokory. Tak właśnie rozumiem „rzeźnię Waltosia” jako coś bardzo szczytnego, jako „szczytną rzeźnię” i za to bardzo serdecznie panu profesorowi chciałbym podziękować.
Częstochowianin przypomniał jeszcze o czymś, o czym większość malarzy wolałoby zapomnieć: Tym, z czego jeszcze słynął profesor Waltoś było to, że potrafił zadać pytanie dla każdego malarza, zwłaszcza niezbyt chętnie mówiącego, miażdżące. Brzmiało ono tak: dlaczego pan/pani namalował/namalowała ten obraz? Szanowni państwo, to dla malarza, który właśnie po to maluje, żeby nie mówić, było naprawdę bardzo trudne do zniesienia.
Około 300 prac w czterech salach
Cały „Nieprzerwany dialog” jest formą takiego właśnie podziękowania. Prace nad wymagającym projektem zajęły Magdalenie Siejko (wspieranej przez Paulinę Karpowicz) dwa lata. Podczas wernisażu nie kryła, że projekt tak się rozwinął, że nieco ją przerósł, a sam pomysł stworzenia takiej zbiorowej wystawy był szalony. - Wystawa zbiorowa jest na tyle trudna, że może być po prostu zbiorem wszystkiego i tak naprawdę niczego. Żeby zrobić z niej ciekawą ekspozycję trzeba się troszkę natrudzić – mówiła.
Podkreślała ogromną różnorodność ekspozycji, którą tworzą prace 63 osób prezentujących w sumie w czterech salach około 300 prac. Salę Śląską nazywa odsłoną „jesienną”, Poplenerową – bardzo kolorową, abstrakcyjną. Grafiki i rysunki prezentowane są w „Antresoli”, a w największej i w najwyżej z sal, czyli Gobelinowej, czeka najbardziej rozbudowana część „Nieprzerwanego dialogu”, w której można zobaczyć prace aż 30 twórców. – Celem tej wystawy nie jest jakiś wspólny temat. Wspólną klamrą jest profesor Jacek Waltoś. Udało nam się, mam nadzieję, pokazać, że nie powielaliśmy twórczości profesora, nie mówiliśmy jego językiem, ale dzięki jego twórczości i jego charyzmie, wiedzy i całej osobowości, mogliśmy stworzyć swój własny język albo szlifować ten, który już mieliśmy. I to jest nasz wielki ukłon, bo temu służy ta wystawa – powiedziała Siejko.
Gdy człowiek wychodzi na nadzwyczajną postać
Jak zareagował na to sam autorytet? Nie krył pewnego zaskoczenia. - Nasłuchałem się tutaj tylu słów dziwnych, ale trudno. To są takie okazje, gdy człowiek wychodzi na nadzwyczajną postać. Trudno w to uwierzyć. Nie mówię o komplementach, ale jak przebłyskuje od czasu do czasu charakterystyka mojego zachowania, czy uczenia, czy koncepcji, które wygłaszałem w trakcie korekt, to się zadziwiam, że zostały zapamiętane, że w ogóle miały jakiś sensu, skutek. To wszystko jest dla mnie taką niespodzianką. Bo życie w pracowni, korekta, spotkania ze studentami, toczą się bardzo intensywnie. Na następny dzień są jakieś konsekwencje tego, co było poprzednio, ale się nie pamięta i nie ma się obrazów tego zewnętrznego obrazu. I pewnych rzeczy dopiero teraz się dowiaduję – przyznał Jacek Waltoś.
W Częstochowie nie mogło też zabraknąć „drugiego rzeźnika”, którym mianowano asystenta Waltosia – profesora Mirosława Sikorskiego. - Ja nie byłem nigdy studentem profesora Jacka Waltosia. Zetknąłem się z jego przyjaciółmi Leszkiem Sobockim, Zbylutem Grzywaczem, sam byłem studentem Jana Szancenbacha, z którym Jacek Waltoś współpracował jako asystent. I przez tę dziwną okoliczność, że profesor mógł zaprosić wybranego przez siebie współpracownika, to ja zostałem do tej współpracy zaproszony – opowiadał malarz.. – I nie będąc właśnie studentem profesora Jacka Waltosia, mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że to jest nie tylko artysta, ale człowiek, od którego nauczyłem się najwięcej.
Z Krakowa i Poznania
„Nieprzerwany dialog” toczył się będzie w galerii do 12 stycznia. A obok Jacka Waltosia dialogują w nim reprezentanci „Krakowa” i „Poznania”. Przedstawicielami pierwszej ASP są: Urszula Czernicka, Małgorzata Kaczmarska, Elżbieta Sowa, Katarzyna Godyń-Skoczylas, Marta Bożyk, Andrzej Rułka, Jacek Sztuka, Paulina Karpowicz, Edyta Jaworska-Kowalska, Grażyna Grześnikowska-Kott, Barbara Piszczór, Agnieszka Podgórska, Przemysław Sławiński, Jan Szczepkowski, Michael Phantaros, Magdalena Siejko, Małgorzata Światłowska-Phantaros, Iwa Kruczkowska-Król, Zbigniew Gierczak, Wojciech Żychowski, Joanna Róg-Ociepka, Szymon Wojtanowski, Łukasz Wojtanowski, Blanka Dudek-Waszuta, Alicja Wątor, Małgorzata Szurdak, Marcin Czaja, Bartłomiej Górny, Roch Urbaniak, Łukasz Stokłosa, Michał Zawada, Piotr Słowik, Lech Kolasiński, Mirek Sikorski, Kinga Nowak, Grażyna Smalej, Łukasz Bieniek, Katarzyna Bochenek, Adam Brincken, Damian Nieroda oraz Jarosław Kawiorski.
A grupę „poznaniaków” tworzą: Marcin Stosik, Marek Przybył, Marek Haładuda, Elżbieta Wasyłyk, Zbigniew Natkaniec, Władysław Niewęgłowski, Klaudia Rabenda, Małgorzata Andrzejewska, Andrzej Andrzejewski, Magdalena Hoffmann,, Katarzyna Nossek-Dżaluk, Zofia Kolbe-Wojdyr, Adam Nowaczyk, Karina Waschko, Bożena Kopij-Machnik, Janusz Marciniak, Andrzej Borkowski, Paweł Sobecki i Władysław Radziwiłłowicz.
Wystawę można oglądać od wtorku do piątku od godz. 10.30 do 18 oraz w soboty i niedziele od godz. 11.00 do 19.00. Szczegóły: galeria.czest.pl.
Fot. Grzegorz Skowronek
Galeria zdjęć
Brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś →
Cykle CGK - Autorzy
-
Joanna Skiba
Żółte kalendarze. I gazety
-
Adam Markowski
Podwójna ekspozycja
-
Od redakcji
Co, Gdzie, Kiedy w Częstochowie
-
Kacper Kapsa
Z notatek kryptooptymisty