SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Kacper Staszczyk

Kolekcjonerem jest się wtedy, gdy nie ma już miejsca na ścianach

23 stycznia 2025
Udostępnij

Opowiadaliśmy już o tym, jak to się zaczęło, jak przełamać się i wydawać zamiast na samochody to na sztukę, pierwszych kupionych pracach, a także 400 wystawach odwiedzanych rocznie. W drugiej części rozmowy Jolanta i Piotr Marcowie mówią m.in. o obrazach przechowywanych w domach rodziców i bliskich, grafice Henryka Tomaszewskiego, zdejmowanej na czas kolędy i tym, jak na 80 metrach zawiesić 80 obrazów, a resztę upchnąć w szafie (lub za szafą). Przypominamy też, że wystawę „Klasycy” można oglądać w Pawilonie Wystawowym Muzeum Częstochowskiego już tylko do niedzieli, 26 stycznia. Finisażowe spotkanie z kolekcjonerami zaplanowano wówczas na godz. 17.00.

middle-20241115-DSCF0120.jpgAbakan wieźliście w bagażu podręcznym. Praca Teresy Pągowskiej miała osobny bilet na prom. Zakup obrazu to polowanie, na który trwało najdłużej?

Piotr Marzec: Takich było wiele, ale szczególnie zależało mi (to było na początku tworzenia kolekcji) na „Kompozycji kół” Jana Berdyszaka (z którym znaliśmy się zresztą osobiście). Musiałem mocno przekonywać Wojtka Fibaka, żeby mi ją sprzedał. Trwało to ze dwa lata. Udało się dopiero, gdy sam potrzebował pieniędzy na inny obiekt i zdecydował się na sprzedaż. Potem zdarzały nam się kolejne transakcje, ale ta była najważniejsza.

A Wam zdarzyło się komuś ulec i odsprzedać którąś z prac?

P.M.: Mieliśmy wiele próśb dotyczących szczególnie sztuki współczesnej, ale absolutnie nie byliśmy skłoni ich odsprzedawać.

Jedyną ważną pracą z kolekcji, którą sprzedaliśmy, była jedna z tkanin Magdaleny Abakanowicz. To było w pandemii, gdy firma nie była w stanie zarabiać, a wciąż pojawiały się jakieś aukcje, a na nich obiekty, które chciałem kupić. Nie miałem środków, musieliśmy zdecydować się na sprzedaż. Oczywiście tego żałujemy, dziś ta praca sprzedałaby się dużo drożej.

middle-20241115-DSCF0080-Poprawione-Szum.jpg

By zdobyć pracę Berdyszaka, musieliście uzbroić się w cierpliwość. Co oprócz niej jest ważne w tej pasji? Wytrwałość?

P.M.: W moim przypadku to tzw. zimna głowa. Staram się stawiać sobie bariery, których nie przekraczam w tym szaleństwie kolekcjonerskim. A są tacy kolekcjonerzy, którzy, jak im się coś podoba, wariują zupełnie, nie ma takiej ceny, której by nie zapłacili za dane dzieło.

Jolanta Marzec: Jak obserwuję Piotra na aukcjach, to zauważam, że on jest naprawdę bardzo konsekwentny w tym stawianiu sobie limitów. Nadchodzi moment, gdy odpuszcza.

P.M.: A potem pluję sobie w brodę! Podobnie jest z zakupami galeryjnymi, dostaję pewną ofertę i wybór zajmuje mi dużo czasu, choć oczywiście pewne rzeczy mi się podobają. Natomiast decyzja o wyborze kolejnej pracy do kolekcji trwa miesiącami, a czasem i latami. Bardzo często dochodzi do sytuacji, gdy ktoś mnie wyprzedzi i kupi pracę przede mną. A potem muszę z tym żyć.

Kupuje Pan również bez konsultacji?

P.M.: Często jest tak, że żona widzi obraz dopiero po jakimś czasie. Mówię jej wtedy: to kupiliśmy już dawno, nie pamiętasz?

middle-20241115-DSCF0100-Poprawione-Szum.jpg

J.M.: Ale ja robię tak z butami! Odwdzięczam się tymi samymi metodami.

A Pan pamięta wszystkie kupione prace?

P.M.: Zebraliśmy ich już około 2 tysięcy. Obok obrazów są to też rzeźby, grafiki, fotografie. Zdarza się, że robiąc kwerendę, napotykam jakąś pracę i muszę się mocno nagłowić, skąd ją wziąłem. Mam zresztą jedną taką pracę na papierze Zbigniewa Makowskiego i do dziś zastanawiam się, jak się u nas znalazła. Nie znalazłem żadnej dokumentacji, a kupowaliśmy bardzo wiele prac tego autora. Ta kolekcja nawet dla mnie ma tajemnice.

Jak zapanować nad kolekcją, żeby ją jakoś ukierunkować?

P.M.: Kolekcjonerzy często mają doradców, bo nie czują się wystarczająco silni w tym temacie. Znam wielu, którzy tak zaczynali. Mnie nic podobnego nigdy nie przeszło przez głowę. Zawsze wiedziałem, co mi się podoba, gust miałem już ukształtowany. Myślę, że Jola go przejęła.

Trzeba mieć jednak wiedzę, co jest w sztuce ważne, co zostanie a co jest chwilową modą. To doświadczenie oglądania tysięcy wystaw w życiu w tym pomaga.

J.M.: Ale jeśli chodzi o jakiś szczególny profil tej kolekcji, to ja myślę, że ty jesteś, Piotrze programowo bezprogramowy.

middle-20241115-DSCF0147-Poprawione-Szum.jpg

P.M.: W tym przypadku gust właścicieli jest czymś decydującym. To nie kolekcja, a raczej zbiór przyjemności estetycznych. I coś, co sprawia nam frajdę. Choć myślę, że gdyby wystawę „Klasycy” odwiedził historyk sztuki, to zobaczyłby w niej sens, a nie wymysł pana księgarza, który kupował, co mu się podobało. Wszak to rzeczy o muzealnej klasie.

W Muzeum Częstochowskim zaprezentowaliście dzieła Kantora, Lebensteina, Potworowskiego, Lenicy… Nazwiska imponują, ale rozumiem, że nawet jeśli jest to praca najznamienitszego twórcy, a Wam się nie podobała, nie kupujecie?

P.M.: Dotyczy to nawet Teresy Pągowskiej. Jeśli na aukcjach pojawiał się obraz, który uznawałem za nienajlepszy, to sam się z tym źle czułem. Jak to jest możliwe, że tak dobra artystka namalowała taki obraz! Nie kupiłem.

Są przecież artyści doskonali, jak Stanisław Fijałkowski czy Stefan Gierowski, którzy tworzyli jeszcze jako niemal stulatkowie, więc trudno utrzymać im było równy poziom dzieł.

J.M.: Zostając przy Teresie Pągowskiej, to jest nasza miłość stała i od pierwszego wejrzenia. Bardzo żałujemy, że nie mogliśmy jej poznać osobiście, a stwarzała się taka okazja za sprawą wspólnych znajomych. Niestety, nie zdążyliśmy [malarka zmarła w 2007 roku – przyp. red.].

Ile trzeba mieć obrazów, żeby powiedzieć o sobie, że jest się kolekcjonerem?

middle-20241115-DSCF0110-Poprawione-Szum.jpg

P.M.: Kolekcjonerem jest się wtedy, gdy nie ma się już miejsca na ścianach. Kupuje się wtedy do „magazynu”.

J.M.: Albo wsadza za szafę, bo szafy mamy już pełne.

P.M.: Wtedy żądza kolekcjonerska przeważa nad racjonalnością. Chce się prace, choć na co dzień nie będzie szans, żeby je oglądać. Bardziej ma się w głowie, że dane dzieło buduje twoją kolekcję.

J.M.: Rzeźba Piotra Kowalskiego, którą pokazujemy w Muzeum Częstochowskim, nie stanie w normalnym mieszkaniu. W pełnej krasie zobaczyliśmy ją dopiero na wystawie.

P.M.: Cieszę się, że nasza pasja, wykracza poza aspekt prywatny, że prace kupowane są ze świadomością tego, że chcemy je pokazywać ludziom. Bo nie chcemy ich trzymać w garażu, a dzielić się nimi.

W garażu też je trzymacie?

P.M.: Wszędzie. Nie ma takiego miejsca w domu, w którym nie byłoby sztuki. Teraz, dzięki wystawie, mamy kompletnie wyczyszczone częstochowskie i warszawskie mieszkania. Żona cieszyła się z konieczności zmiany aranżacji, ja jestem w tej kwestii trudny, ten moment wysiłku, że trzeba coś zmienić, iść na poddasze, do piwnicy i coś wybrać, jest dla mnie wyzwaniem.

J.M.: Zmiana wystroju to w przypadku Piotra kuratorska robota, to wszystko musi ze sobą korespondować, dlatego to trwa.

middle-20241115-DSCF0176.jpg

P.M.: Choć czasem obrazy się „gryzą”, a trzeba je obok siebie powiesić, bo inaczej nie dałoby się wejść do mieszkania.

J.M.:Dla niektórych prac musieliśmy szykować specjalne miejsce, tak jak dla największej naszej tkaniny Abakanowicz, której nie pokazujemy na wystawie. Przy projektowaniu wystroju mieszkania, musieliśmy uwzględnić dla niej odpowiednią przestrzeń.

W muzeum oglądamy obrazy, które wcześniej wisiały u Was w kuchni czy salonie…

J.M.: Ale też sypialni, przedpokoju, bibliotece… dosłownie wszędzie. Zupełnie inaczej ogląda się je jednak w muzeum. W warszawskim 80-metrowym mieszkaniu też powiesiliśmy 80 prac. Liczby są podobne, ale u nas wisi obraz przy obrazie, tak wieszało się w XIX wieku. Tu mają oddech.

P.M.: Niektóre pochodzą z domu moich rodziców. Sam im je wieszałem, stawiając przed faktem dokonanym (w przypadku rodziców Joli dyskusji było więcej).

W związku z tym dochodziło do zabawnych sytuacji. Mieliśmy słynną grafikę Henryka Tomaszewskiego z kotem -zaprojektowaną do francuskiego kalendarza i ten kot miał taki zielony ni to ogon, ni to przyrodzenie. Pamiętam, że gdy rodzice przyjmowali kiedyś księdza z kolędą, patrzył na to z dezaprobatą. Następnego roku, na czas kolędy, rodzice przewiesili obraz.

Czyli wykorzystujecie ściany rodziny i przyjaciół?

middle-20241115-DSCF0163-Poprawione-Szum.jpg

J.M.: Ale bez żadnej szkody dla nich, bo oni się bardzo cieszą.

P.M.: Mój szwagier, brat Joli ma duże mieszkanie cale obwieszone naszymi obrazami. Oni je bardzo lubią, choć wcześniej nie byli zainteresowani sztuką współczesną. Trafił tam jeden dość przypadkowo kupiony przeze mnie obraz, który przywiozłem z Niemiec. Chętnie bym go sprzedał, ale nie robię tego, bo zrobiłbym im przykrość. Ta praca szczególnie im się podoba.

J.M.: Moi rodzice zgodziliby się na wszystko, oprócz Jana Lebensteina, bo mama boi się tych prac.

P.M.: Ale wiszą u nich prace Dwurnika, Kierzkowskiego, czy Chwałczyka. Część z nich wypożyczaliśmy do Muzeum Współczesnego we Wrocławiu i mówiliśmy mamie, że powinna być dumna, bo ona patrzy na nie, jedząc niedzielny rosół, a inni ustawiają się w kolejce do muzeum i muszą płacić za bilety.

O rodzicach wspominamy nieprzypadkowo, to im postanowiliście zadedykować „Klasyków”.

J.M.: Tak, wystawa dedykowana jest naszym rodzicom. Mam to szczęście, że moi mogli być na wernisażu. Mama szepnęła mi wówczas, że bardzo jej się podoba praca Tadeusza Dominika, która wisi w dolnej sali. Od razu jej obiecałam: dobrze mamo, skończy się wystawa, powiesimy ją u ciebie.

Przed tą wystawą cieszyliście się tymi obrazami wyłącznie w gronie najbliższych. To pierwsza publiczna odsłona. Wiem, że przygotowania do otwarcia trwały dosyć długo.

middle-20241115-DSCF0127-Poprawione-Szum.jpgP.M.: Najtrudniej było wybrać spośród kilkuset prac, które kwalifikowały się do tej wystawy, ukazującej tych najważniejszych klasyków. Uważaliśmy, że Częstochowa zasługuje na to, co najlepsze, choć wiadomo, nie dla każdego ta sama praca okaże się najlepszą. Ale współpraca z panią kurator Katarzyną Sucharkiewicz była wyśmienita. Po kilku miesiącach udało nam się osiągnąć zamierzony efekt.

2000 prac, 20 lat kolekcji, to daje 100 nowych prac rocznie.

P.M.: Kiedyś tak, dziś sztuka jest tak droga, że nie stać nas na takie zakupy jak dawniej, mimo to kolekcja nadal rośnie. Przed nami wiele wyborów, bo należałoby ją nieco „oczyścić”. Mamy kilka podobnych prac, bo w czasie zbierackiej pasji, nieraz udaje się kupić coś lepszego niż mieliśmy wcześniej. Może coś sprzedamy, by kupić inne prace młodszych artystów. Ale nie będzie to na pewno żadna z prac, które można zobaczyć w muzeum. To nie przypadek, że pokazujemy tu właśnie te dzieła. Nie robimy tego po to, żeby stały się bardziej znane i pojawił się chętny na zakup. Od razu mówimy: to nie ten adres.

A czy kiedyś powiedziała Pani: pora przystopować, nie kupuj, wystarczy?

P.M: Miało to miejsce wiele razy. Tak jest zawsze do kolejnej pracy, która jest tak olśniewająca, że żona zmienia zdanie.

J.M.: Każda praca jest już ostatnią, aż do kolejnej…

P.M.: Choć czasem żałuję, że posłuchałem żony, gdy mówiła, że za bardzo szaleję i czegoś nie kupiłem. Z perspektywy czasu okazuje się, że byłoby warto. Ale tak już kolekcjonerzy mają, że częściej mówią o rzeczach, które im umknęły niż o tych, które posiadają.

„Klasycy” mają swój finisaż 26 stycznia. Myślicie już o kolejnej wystawie? Z taką kolekcją moglibyście ich urządzić kilkanaście i prace by się nie powtórzyły.

middle-20241115-DSCF0083-Poprawione-Szum.jpgP.M.: Myślę, że tej samej klasy moglibyśmy zorganizować trzy odsłony i każda z nich byłaby równie dobra. Zaczęliśmy od „Klasyków”, może wkrótce pomyślimy o kolejnej? Tym razem z dorobkiem kolejnego pokolenia, gdzie pokazałyby się takie nazwiska jak Tarasewicz, Dwurnik, Ciecierski czy Modzelewski. Kolejna mogłaby być już zupełnie współczesna, pokazująca aktualnych mistrzów sztuki.

Wystawa „Klasycy. Polska sztuka współczesna z kolekcji Jolanty i Piotra Marców” dostępna jest już tylko do niedzieli, 26 stycznia. Prezentacja obejmuje blisko 80 dzieł ponad 30 autorów. Na liście artystów m.in. Magdalena Abakanowicz, Tadeusz Kantor, Jan Tarasin, Henryk Stażewski, Piotr Potworowski, Teresa Pągowska, Alina Szapocznikow, Kazimierz Mikulski, Alfred Lenica, Jan Lebenstein i Stefan Gierowski. Dzieła eksponowane są na wszystkich poziomach Pawilonu Wystawowego w Parku im. Stanisława Staszica.

Informacje o godzinach otwarcia i biletach na: www.muzeumczestochowa.pl

Fot. Kacper Staszczyk


Galeria zdjęć

21 października 2024
Grzegorz Skowronek
W sobotę, 19 października Muzeum Częstochowskie zaprosiło na wernisaż wystawy "Klasycy. Polska sztuka współczesna z kolekcji Jolanty i Piotra Marców". Dzieła takich twórców jak Magdalena Abakanowicz, Tadeusz Kantor, Jan Piotr Potworowski, Teresa Pągowska, Alina Szapocznikow, Kazimierz Mikulski, Alfred Lenica czy Jan Lebenstein prezentowane są w Pawilonie Wystawowym. Kuratorką wystawy jest Katarzyna Sucharkiewicz.

Cykle CGK - Autorzy