Pokora wobec partytury

Gdy był siedmiolatkiem, zagrał na scenie częstochowskiego teatru. Wtedy jego teatralnym tatą był Leszek Teleszyński. Tym prywatnym jest zaś oczywiście Antoni Rot, którego widzom przedstawiać specjalnie nie trzeba. Zawodowo syn wybrał jednak inną drogę i dziś występuje na najważniejszych muzycznych scenach w kraju. Przed nim kolejne spełnienie muzycznych marzeń: majowy koncert w warszawskiej Filharmonii Narodowej. - Jestem zdecydowanie praktykiem a nie teoretykiem – mówi pianista Michał Rot w rozmowie dla CGK.
Pochodzi Pan z uzdolnionej artystycznie rodziny. Tata - Antoni, jest aktorem, dziadek - Zdzisław - śpiewał i grał na gitarze. Czy w takim środowisku talenty u dzieci pielęgnuje się bardziej?
Michał Rot: W moim rodzinnym domu muzyka poważna zajmowała ważne i należne jej miejsce. Mój tato zgromadził pokaźną kolekcję płyt, głównie winylowych i zaraził mnie zamiłowaniem do słuchania muzyki. Myślę, że wychowywanie się w artystycznej rodzinie i zetknięcie się z „duchem sceny” bardzo mocno wpływa na kształtowanie się osobowości dziecka.
Pan został pianistą, ale co ciekawe, muzyczny dar otrzymało także Pana młodsze rodzeństwo. Wojciech gra na skrzypcach, Mateusz na klarnecie.
- Tak, moi bracia również zostali zawodowymi muzykami, a głównym miejscem ich artystycznej działalności stały się orkiestry symfoniczne. Wojciech gra w Filharmonii Częstochowskiej, natomiast Mateusz jest I klarnecistą w Filharmonii Dolnośląskiej.
Częstochowa jest miastem z czasów młodości, choć pierwsze lata spędził Pan w Łodzi i Zabrzu. Kolejna przeprowadzka nastąpiła, gdy Ryszard Krzyszycha zaproponował tacie angaż w Teatrze im. Adama Mickiewicza? Towarzyszył Pan ojcu w teatrze, lubił podglądać jego pracę?
- Tych miast było więcej, bo tata był również zatrudniony jako etatowy aktor Teatru na Targówku w Warszawie. W latach 90. częste przeprowadzki ściśle wpisane były w zawód aktora.
Jako dziecko oczywiście uwielbiałem chodzić do teatru na bajki, nigdy nie zapomnę z jakim rozmachem została zrealizowana w naszym, częstochowskim teatrze „Bestia i Piękna” w reżyserii Jarosława Kiliana.
Przyznam, że jako 7-letni chłopiec miałem wielki zaszczyt przeżyć piękną teatralną przygodę występując w spektaklu „Horsztyński”. Byłem synem Hetmana, którego grał znakomity aktor Leszek Teleszyński. Z pewnością teatr był ważną sferą mojego dzieciństwa, a miłość do niego trwa po dzień dzisiejszy
Nie kusiło, by iść tą samą ścieżką co tata?
- Z perspektywy lat wydaje mi się, że większe predyspozycje do zawodu aktora miał mój brat Wojciech, który wygrywał wielokrotnie konkursy recytatorskie i występował w licznych spektaklach. Grał również w serialach telewizyjnych! Ja w bardzo młodym wieku odkryłem, że muzyka jest dla mnie najważniejsza, a epizod teatralny traktuję tylko jako wspaniałe wspomnienie.
Pierwszym etapem w drodze do największych festiwali była nauka w Zespole Szkół Muzycznych w Częstochowie? Jak Pan wspomina ten okres?
- Moją edukację w Szkole Muzycznej przy ul. Jasnogórskiej rozpocząłem w wieku 6 lat, czyli… o rok wcześniej niż pozostali uczniowie. Wspomnienia szkolne wiążą się oczywiście z moimi wspaniałymi profesorami w szczególności Cezarym Saneckim oraz Elżbietą Urbańską, która przez wiele lat prowadziła trio fortepianowe, w którym grałem.
W naszej szkole byliśmy też dość „kolorowym” rocznikiem. Moja klasa obfitowała w silne indywidualności, po naszej edukacji zostało więc wiele wspomnień i anegdot. Moi najlepsi przyjaciele z czasów szkolnych odnieśli bardzo duży sukces w branży muzycznej, Marek Pospieszalski jest jednym z najlepszych saksofonistów w Polsce a Tomasz Sroczyński wybitnym twórcą muzyki awangardowej. Do dzisiaj mam bardzo serdeczne relacje ze Szkołą Muzyczną. Jestem zapraszany do prowadzenia kursów muzycznych, czasem zasiadam też w jury konkursów.
Nauki chyba ciągle Panu mało? Ma pan dyplom Akademii Muzycznej w Łodzi, szkolił się również w Stuttgarcie i Mannheim?
- Ważnym dopełnieniem mojej edukacji - za co jestem wdzięczny moim rodzicom - były częste wyjazdy na kursy mistrzowskie. Na pierwszy pojechałem w wieku 13 lat i przez kolejne lata regularnie uczestniczyłem w licznych wydarzeniach tego typu odbywających się na terenie całego kraju. Zaowocowało to spotkaniem z wieloma wybitnymi profesorami takimi jak: Paul Gulda, Andrzej Jasiński, Waldemar Wojtal, Tadeusz Chmielewski czy Elżbieta Guzek-Soini. Bardzo dobrze wspominam również studia w mojej Alma Mater w Łodzi. Ale myślę, że decydującym pod względem artystycznym i życiowym okazał się właśnie wyjazd do Niemiec i spotkanie z profesorami Andrzejem Ratusińskim, Michaelem Flaksmanem, Jeleną Očić i Ulrichem Eisenlohrem.
Co ciekawe, dziś sam Pan naucza, jest doktorem habilitowanym sztuki. Jak przygotować młodych do tego niełatwego zawodu?
- Od 2012 roku zajmuję się pedagogiką, co sprawia mi dużą radość i daje satysfakcję. Wielu z moich wychowanków to laureaci dużych ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów. Nauczanie traktuję przede wszystkim jako spotkanie dwóch niezależnych osobowości i staram się do każdego z moich uczniów dotrzeć w inny sposób.
Kiedyś bardzo spodobało mi się zdanie, które przeczytałem w „Sztuce pianistycznej” Heinricha Neuhausa, że „najlepszą metodą jest brak metody”. Chciałbym przekazać młodym muzykom pewne wartości, na których - mam nadzieję - będą opierać swoją estetykę gry. Do najważniejszych należą: pokora wobec partytury i zapisu kompozytora, wnikanie w ducha epoki, w której powstało dzieło, szukanie pięknego i bogatego dźwięku oraz dbałość o elastyczność i relaksację aparatu podczas gry na fortepianie. Ponieważ sam bardzo aktywnie koncertuję, staram się dzielić doświadczeniami związanymi z czynnym uprawianiem tego zawodu. Jestem zdecydowanie praktykiem a nie teoretykiem.
Koncertował Pan na wielu scenach w kraju i za granicą, zapytam jednak o występy na scenie Filharmonii Częstochowskiej. Któryś miał dla Pana szczególne znaczenie?
- W czasach szkolnych bardzo często występowałem w Filharmonii Częstochowskiej, czasami nawet kilka razy w sezonie! Wiązało się to z bardzo bliską współpracą Szkoły Muzycznej z instytucją. Tradycją w naszym mieście są koncerty dyplomantów z orkiestrą symfoniczną. Ja swój zagrałem w 2007 roku wykonując I koncert fortepianowy Prokofieva pod batutą Tomasza Chmiela.
Jako profesjonalny muzyk powracałem do Filharmonii Częstochowskiej dwukrotnie, w 2017 roku jako solista w Koncercie potrójnym Beethovena oraz w 2021 roku na sali kameralnej z recitalem mojego zespołu FudalaRot Duo. Żałuję, że nie mogę się częściej spotykać ze wspaniałą częstochowską publicznością, ale są to sprawy niezależne ode mnie.
Teraz, a dokładnie 13 maja zadebiutuje Pan w Filharmonii Narodowej. Jak doszło do tego koncertu?
- Kilka lat temu miałem okazję wystąpić w sali koncertowej Filharmonii Narodowej, zaprezentowałem dwa utwory podczas koncertu poświęconego niepodległości Ukrainy. 13 maja będzie to recital wspomnianego już zespołu FudalaRot Duo, który od 2016 roku współtworzę z wybitnym wiolonczelistą Wojciechem Fudalą. Rok temu aplikowaliśmy do programu NiMiT o nazwie „Scena muzyki polskiej”, co wiązało się z konfrontacją z bardzo wieloma muzykami z całej Polski. Szczęśliwie otrzymaliśmy tę możliwość i zaproszono nas na recital akurat w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Jesteśmy podekscytowani nadchodzącym koncertem i serdecznie zapraszamy na to - wyjątkowe dla nas - wydarzenie.
Występ w „Narodowej" to spełnienie marzeń? Ma Pan jakieś kolejne?
- Uważam, że dla wielu muzyków występy w takich miejscach jak Filharmonia Narodowa, NFM, NOSPR to spełnienie artystycznych marzeń. Czuję się szczęśliwcem, że gościłem we wszystkich wyżej wymienionych salach, a także w większości polskich filharmonii. Moim marzeniem jest kontynuowanie muzycznej drogi i dalsza współpraca ze znakomitymi dyrygentami, instrumentalistami i śpiewakami.
Najbliższe zawodowe plany?
- W tym sezonie czeka mnie jeszcze kilka ważnych koncertów w Łodzi, Zielonej Górze oraz Warszawie. Z prawdziwą radością oczekuję również kolejnych projektów płytowych dla wytwórni DUX oraz Brilliant Classics. W lipcu nagramy dzieła Wajnberga, Reinecke i Jennera.
Fot. archiwum Michała Rota (Kinga Karpati i Daniel Zarewicz)
Michał Rot
pianista, kameralista, pedagog. Pierwsze muzyczne kroki stawiał w Częstochowie, dziś mieszka we Wrocławiu.
W 2007 r. ukończył Zespół Szkół Muzycznych w Częstochowie ,w którym uczył się 12 lat. Dwukrotnie był stypendystą Prezydenta Miasta Częstochowy. Za sukcesy w kształceniu młodych adeptów sztuki pianistycznej został odznaczony Nagrodą Prezydenta Wrocławia „Merito de Wratislavia. Zasłużony dla Wrocławia".
Pianista jest laureatem krajowych i międzynarodowych konkursów muzycznych w Polsce, Austrii i Bułgarii. Jako solista współpracował z orkiestrami NFM Filharmonii Wrocławskiej, Filharmonii Szczecińskiej, Filharmonii Opolskiej, Filharmonii Dolnośląskiej, Filharmonii Częstochowskiej i Kaliskiej, a także z NFM Orkiestrą Leopoldinum, Sinfoniettą Cracovią oraz Orkiestrą Kameralną Polish Camerata.
Wielokrotnie występował w najważniejszych salach koncertowych takich jak Filharmonia Narodowa, NOSPR, NFM, ECMKP w Lusławicach, Studio S1 czy Studio im. Szpilmana, Eroica Saal w Wiedniu. Występował m.in. na takich festiwalach jak m.in. Festiwal Bezsenność, Muzyka na Szczytach, Ascoli Piceno Festival, Dni Muzyki Mendelssohna, Chopin w barwach jesieni oraz Festiwal Polskiego Radia Chopin i wiele innych.
Ma na koncie współpracę z wybitnymi muzykami, do których należą Michael Flaksman, Justus Grimm, Agata Szymczewska, Andrzej Kosendiak, Tomasz Daroch, Piotr Tarcholik, Radosław Pujanek, Christian Danowicz i Volodya Mykytka.
Michał Rot na stałe współtworzy trzy duety: FudalaRot Duo, Reger Duo i duet z mezzosopranem Joanną Rot. Rot nagrał10 płyt CD dla wytwórni DUX, Polskie Radio, Divine Art Naxos z czego trzy otrzymały nominacje do Nagrody Fryderyk.
← Pożegnanie Pana Hieronima
Legenda Hieronima →
Cykle CGK - Autorzy
-
Kacper Kapsa
Z notatek kryptooptymisty
-
Rafał Cuprjak
Częstonsy
-
Sylwia Góra
Herstorie
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy