SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Łukasz Kolewiński

Pożegnanie Pana Hieronima

5 maja 2025
Udostępnij

Pan Hieronim był nie tylko legendą, ale i tajemnicą. Wielu jego sekretów z pewnością nie poznamy, ale jeden ujrzał światło dzienne wraz z nekrologiem. Okazało się bowiem, że Hieronim nie był Hieronimem a… Mirosławem.

middle-H3.jpg30 kwietnia w wieku 78 lat odszedł Mirosław Szmerdt, znany w Częstochowie jako Pan Hieronim. Jego pogrzeb odbędzie się 6 maja o godz. 12 na cmentarzu Kule. Zmarłego żegnają najbliżsi – żona, córki, synowie, synowa, zięć, wnuczka, wnuki, siostry oraz brat z rodzinami, ale też przedstawiciele częstochowskiej kultury, dla której był symbolem.

Jego pamięć chcielibyśmy uczcić również na łamach CGK. Poprosiliśmy tych, którzy Pana Hieronima znali, współpracowali z nim, przyjaźnili się, albo wspólnie animowali lokalną kulturę, o wspomnienia. Zebrało się tego naprawdę sporo. Nic zresztą dziwnego, bo w przypadku takiej postaci kilka zdań to po prostu mało. Stąd – od opowieści Anity Grobelak i Tadeusza Piersiaka - rozpoczynamy wspomnieniowy cykl.

Anita Grobelak

Malarka, animatorka kultury, przez lata prowadziła klub TfP, dziś stoi na czele Regionalnego Towarzystwa Zachęty Sztuki Pięknych w Częstochowie

middle-H4.jpg

Z Panem Hieronimem, jedną z najbardziej rozpoznawalnych, ikonicznych postaci kulturalnej Częstochowy, poznałam się bliżej w 2007 roku, kiedy startowała Galeria Teatr from Poland. Było sporo pracy i dość ograniczone fundusze na zatrudnianie pracowników. Ten barwny, zawsze gustownie ubrany mężczyzna, pojawił się któregoś dnia i był… - bliżej lub dalej - przez lata... Występował tu w rozmaitych odsłonach: jako pracownik remontowo – budowlany, szatniarz, człowiek od rozwieszania plakatów. Czasem przynosił drobne do baru, wiedząc, iż ich najbardziej brakuje w czasie dużych koncertów. Zawsze doskonale zorientowany w grafiku imprez i wydarzeń kulturalnych stawał się często lepszym źródłem informacji niż te pisane lub cyfrowe.

To pod okiem Pana Hieronima terminowałam sztukę wieszania plakatów. W tej kwestii był człowiekiem niezwykle pedantycznym i nie tolerował niedbalstwa: źle rozdrobnionego kleju, nieodpowiedniej taśmy klejącej, nierówno naklejonego afiszu, a nade wszystko zaklejania plakatów innych wydarzeń. Tzw. kultura w tym mieście słupów miała zawsze niewiele, a najważniejszy, na ,,Kwadratach” był Hieronima (tak się przynajmniej do niedawna mawiało). Pan Hieronim wydawał się człowiekiem, którego czas ,,się nie ima”. Zawieszony w swoistym poza-czasie kojarzył mi się z bohaterem ,,Sklepów cynamonowych”, choć nie zdradzał przecież ornitologicznej pasji. Może broda, długie, siwe włosy, czasem chaotycznie wygłaszane kwestie, skakanie z tematu na temat i wielość wątków pobocznych kojarzyły mi się z tym tajemniczym ojcem z książki Brunona Schulza. Z drugiej strony, kiedy zakładał rolki, mknął przez miasto przypominał bardziej Pana Kleksa. Czasem odnosiłam wrażenie, iż jest mistrzem rozbiórek i wszelkiej maści demontażu.

middle-H.jpg

Lubił pozować do zdjęć i często się żalił, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł zrobienia mu strony na Facebooku. W wolnej chwili pomogłam mu ją założyć. I tak w sieci zafunkcjonował Pan Hieronim, ku radości samego Hirka. Jednak, po kilku latach, właściciel zagubił hasła dostępu do fanpage’u lub przekazał je niewłaściwej osobie, gdyż większość archiwalnych fotografii tej barwnej postaci ze strony zniknęło.

Pomagając zebrać Panu Hieronimowi zdjęcia, na których tak wdzięcznie pozował wpadłam na pomysł, by zorganizować mu w GTFP wystawę fotografii. Pamiętam wzruszenie Hieronima, kiedy wspominał okoliczności powstania poszczególnych portretów. Czuć było jak ważne są dla niego te muśnięcia fotograficznego aparatu i to, jaki ma sentyment do tych nośników pamięci.

Nie przypominam sobie, by jeden z najbardziej rozpoznawalnych mieszkańców kulturalnej Częstochowy, jakim niewątpliwie był Pan Hieronim, kiedykolwiek specjalnie narzekał na udręki codziennej egzystencji, choć pod względem materialnym życie go nie rozpieszczało. Kiedy prowadziłam Galerię Teatr from Poland czasem przychodził do mnie na obiad i przy okazji zabierał plakaty do rozwieszenia. Kiedyś zostawił na parapecie saszetkę. Zauważyłam jej obecność po kilku dniach. Wówczas, ustalając jej właściciela, dowiedziałam się ile właściwie ma lat i że to nie Hieronim, ale Mirosław. Dla mnie pozostał jednak Panem Hieronimem i choć miałam pozwolenie, by zwracać się do niego ,,na ty” nigdy z tego przywileju nie korzystałam.

middle-H2.jpg

Pamiętam, iż zawsze dyspozycyjny i oddany kulturze Hieronim pozwalał sobie w sezonie grzybowym na czas dla siebie. Wówczas ginął w okolicznych lasach. Czasem z tych wypraw przywoził mi grzyby prosząc, by część z nich dla niego przetworzyć. Marynaty odbierał w Teatrze from Poland, w którym (w pewnych okresach czasu) miał nawet swój kantorek lub coś w rodzaju garderoby, w jakiej zmieniał „kostiumy” pomiędzy koncertami, wystawami, czy innymi wydarzeniami kulturalnymi w różnych częściach Częstochowy.

Kiedy dowiedziałam się, że Pan Hieronim zmarł przypomniał mi się 1 listopada 2007 roku. Po wizytach na cmentarzach umówiliśmy się na ocieplanie ścian w Galerii Teatr from Poland. Grafik imprez wymuszał jak najszybsze zakończenie pewnych robót i choć termin wydawał się mało stosowny do tego rodzaju prac przystałam na propozycję Pana Hieronima. W progu przywitał mnie zapach grochówki unoszący się w lokalu i Hieronim krzątający się pomiędzy materiałami remontowo – budowlanymi. Szukał poziomicy i od czasu do czasu mieszał zupę w garnku..

Tadeusz Piersiak

Dziennikarz, wieloletni dyrektor częstochowskich instytucji kultury

middle-HIERONIM-05.jpg

Był artystą życia! Pięknie się wykreował i grał swoją rolę z zapałem oraz wiarygodnością. Pojawił się na częstochowskiej scenie w pierwszej dekadzie nowego wieku po latach nieobecności. „Gazeta Wyborcza”, żegnając Hieronima, przypomniała mój tekst o tym dziwnym starszym panu opublikowany w grudniu 2013 roku (dziękuję!). Mój bohater miał wtedy 67 lat. Gdy zmarł – 78.

Ostatni okres życia wypełniło mu wyklejanie w mieście plakatów dla klubów, stowarzyszeń i instytucji. To chyba jeszcze bardziej zbliżyło go do środowisk artystycznych i organizatorów kultury Częstochowy. Jako że Ośrodek Promocji Kultury „Gaude Mater” udostępnił mu swój magazynek do trzymania drabiny i podręcznego sprzętu „wyklejacza”, z tamtejszymi pracownikami zbliżył się szczególnie. Żywym symbolem kulturalnego luzu i spontaniczności stał się jednak dzięki Festiwalowi Hot Jazz Spring. Jako tamburmajor prowadził corocznie Pochody Nowoorleańskie, imponując strojem i dumną postawą.

Wtedy chyba został przez miasto zaakceptowany jako Paw i Rajski Ptak tutejszej społeczności. Bo pierwsze lata jego funkcjonowania w Częstochowie nie były łatwe. Jego strój, długie włosy i nieordynaryjny sposób bycia (łącznie z pląsami na wrotkach po pl. Biegańskiego) budziły opór, a i może zgorszenie tutejszych mieszczan (niezależnie od metryki). Już tych kilkanaście lat temu Hieronim żalił się, że w Polsce zawsze jego oryginalność w kreowaniu siebie (już od lat 60. i potańcówek w klubie „Hefajstos”) częstochowianie mieli za dziwactwo, wyśmiewali, a jego poddawali ostracyzmowi. Tymczasem gdziekolwiek na Zachodzie albo nie zwracał uwagi, albo zyskiwał sympatię swoim „lookiem”.

middle-HIERONIM-02.jpg

Ktokolwiek w Częstochowie interesował się życiem kulturalnym, a szczególnie klubowym, nie mógł nie zauważyć Hieronima. Tym bardziej, że był chyba najbardziej obfotografowanym częstochowianinem. Autorzy jego portretów sięgali po nagrody w konkursach fotograficznych. Był wszędzie tam, gdzie było warto zajrzeć. Ktokolwiek miał go za błazna – mylił się. Był naszym Stańczykiem, człowiekiem obytym, doświadczonym, skłonnym do refleksji. W swoich poglądach bywał tak wyrazisty jak w strojach. Był szczególnie wyczulony na pozerów, wyżeraczy stołów wernisażowych i niby-artystów. Wielu z nich dał się pewnie we znaki, bo w swojej otwartości bywał bezwzględny.

Szczególnie wspierał młodych, nade wszystko muzyków. Dla promocji tych młodych i starszych częstochowskich artystów był jak biuro koncertowe. Wydzwaniał po znajomych, proponując zarezerwowanie biletów na taki koncert, miejsce przy stoliku. Był w tej chęci pomocy bardzo społeczny, zawsze bezinteresowny. Kiedy wiedział, że trzeba (albo lubił potrzebującego) plakaty rozwieszał za darmo – choć przecież dorabiał do emerytury. Dla zaprzyjaźnionych organizatorów imprez starał się być bezinteresownie pomocny.

middle-zoom-08062024-LK--hot-jazz-spring-12_6666c27b806cb.jpg

Czy był aniołem? Nie był! Bywał nadgorliwy w chęci pomocy, z wiekiem coraz bardziej radykalny w ocenie ludzi. Posługiwał się w mowie własną barokową składnią, za którą z uwagą trzeba było podążać.

Mam nadzieją, że cała Częstochowa zauważy jego brak. Bo światek kultury bez niego nie będzie już taki sam.

Niech spoczywa w pokoju, na zawsze pozostając w naszej pamięci. Jest wyjątkowym i trwałym elementem miejskiego pejzażu.

Fot. Łukasz Kolewiński, Grzegorz Skowronek, Łukasz Stacherczak

Tekst "Legenda Hieronima" przeczytacie na CGK.

Cykle CGK - Autorzy