SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Taki oryginał zdarza się raz na 78 lat

7 maja 2025
Udostępnij

6 maja pożegnaliśmy w Częstochowie Mirosława Szmerdta, czyli Pana Hieronima. Spoczął na Cmentarzu Kule. Pożegnany przez licznie zgromadzoną rodzinę, przyjaciół, ludzi kultury.

middle-zoom-p-(9)_6703984698601.jpg

Wspomnień jest wiele, w końcu Pan Hieronim był niepodrabialny i drugiego takiego nie będzie. Opowieści o nim zebrały się w trzecią odsłonę cyklu, którym jako CGK, chcieliśmy Go upamiętnić. Tym razem robimy to słowami Tomasza Florczyka, Macieja Grabałowskiego, Krzysztofa Niedźwieckiego, Michała Rorata i Katarzyny Szeląg.

Tomasz Florczyk

doktor nauk humanistycznych, literaturoznawca, nauczyciel, animator kultury

Nie pamiętam, kiedy Go poznałem, ale to musiał być pewnie 2010, może 2011 rok. Startował Festiwal „Czytaj!”, w tym samym czasie „ART.eria” Marty Frej i Tomka Kosińskiego, zaczęło mnie być trochę więcej w mieście. Siłą rzeczy musieliśmy się przeciąć gdzieś na miejskim szlaku.

To oczywiście nie tak, że wcześniej Go nie rozpoznawałem, przecież koncerty, wystawy, happeningi, akcje w mieście – trudno było nie zauważyć tego niepozornego człowieczka, który robił wokół siebie tyle zamieszania. No, ale ja wtedy rzadko „bywałem”, dopiero za chwilę miałem znowu wkręcić się w miasto.

middle-zoom-20241026-DSC00846-1_672c710718546.jpg

Nie pamiętam też, kto nas sobie przedstawił, pewnie Artur Bratek, ale to już też mi jakoś umknęło. Pamiętam natomiast, co mnie w tej postaci od początku ujęło i nie jest to chyba oczywiste. Bo tym czymś była autentyczna, z niczym nieporównywalna naturalność. Tak, naturalność – a mówimy przecież o człowieku, który był mistrzem autokreacji. Ale jednak zawsze było to dalekie od sztuczności; zdawał się nonszalancją kontrastować swoje białe włosy i kolorowe ciuchy. Wiedział doskonale, że zwraca na siebie uwagę, chciał tego i lubił to, ale jednak nigdy nie było w tym ani odrobiny pozerstwa. Taki był, serio.

Pomógł nam sporo przy dekonstruowaniu częstochowskiego życia literackiego. Sam wolał muzykę i fotografię, ale wieszając czytajowe plakaty, pytał z ciekawością o nazwiska gości. W tym także był naturalny – nie wstydził mi się kiedyś przyznać, że nie kojarzy Świetlickiego, ale na koncercie Najprzyjemniejszych został. Podobało mu się.

Ostatnie moje trzy spotkania z Hieronimem zostały mi mocno w pamięci. W połowie kwietnia siedziałem z Izą (moją żoną) i Krzyśkiem, naszym przyjacielem, w pubie na Kopernika. Wszedł, zobaczył nas, przybiliśmy piątkę, dosiadł się na chwilę, wypił kieliszek wódki, pogadał, jak zawsze na luzie i jak zawsze – naturalnie. Potem na jubileuszu Habakuka wzruszył mnie gestem wobec mnie, o którym nie chcę publicznie mówić. I wreszcie dwa tygodnie temu zobaczyliśmy się w przelocie – wyskoczyłem „na okienku” ze szkoły zjeść coś w „Pierożku”. Pomachaliśmy sobie z daleka, przez chwilę myślałem, czy nie podejść na chwilę i nie zagadać, ale odpuściłem, spieszyło mi się. Pomyślałem, że za chwilę znowu gdzieś na siebie wpadniemy.

Nie wpadniemy, a ja bardzo żałuję, że się wtedy nie zdecydowałem.

middle-HierSoykaOla.jpgMaciej Grabałowski

audiofil, animator kultury, przed laty prowadził Klub Paradoks, były prezes Stowarzyszenia Jazzowego w Częstochowie

Pan Hieronim był naszym lokalnym celebrytą, skarbem, dobrym człowiekiem. Osobistością, która zadawała kłam tezie, że w Częstochowie ,,nic się nie dzieje”. Obdarzał energią, kipiał pomysłami, ciągle miał w głowie jakiś plan.

Był swoistą tablica ogłoszeniową wydarzeń kulturalnych. Gadającą o nich bez przerwy… Pokazywał na dowód swych słów plakaty, rozwiesił ich pewnie tysiące. Czasami zwracałem uwagę znajomym na koncertach, wernisażach, wydarzeniach - skoro Hieronim tu jest, to warto było tu przyjść, to znak, że jesteśmy we właściwym miejscu...

Do niedawna nie wiedziałem, że miał na imię Mirosław i że miał żonę, bo znam z widzenia tylko córkę Luizę. Tego dowiedziałem się z… klepsydry.

middle-zoom-GS-240510_KONDUKTOROWNIA_DUO_WOMAN-08_664489dbba7b5.jpg

Osoby, które pożegnały Go na Kulach przyszły licznie i kogóż tam nie było! Kulturalna społeczność miasta okazała Mu szacunek, Straż Miejska stuknęła obcasami, Prezydent złożył kondolencje. Chłopaki [Krzysztof Niedźwiecki i Jakub Konieczko – przyp. red.] zagrali na gitarze, organkach, zaśpiewali. Mam nadzieję, że podobałoby mu się takie podziękowanie.

Tylko, kto wypełni pustkę po tym kolorowym brodaczu? Obawiam się, że tu nie znajdziemy zastępcy... Taki oryginał zdarza się raz na 78 lat.

PS Dziś, szukając zdjęć z Hieronimem, znalazłem starą fotkę z nieistniejącego Paradoksu. Dotarło do mnie to, jak długo trwała Jego misja.

Krzysztof Niedźwiecki

Gitarzysta, wokalista, autor i kompozytor piosenek, producent, współtwórca klubu Zero

Hirka poznałem w okolicach roku 2009, kiedy z powrotem przeprowadziłem się do Częstochowy. Zacząłem bywać w klubie Zero, choć jeszcze nie byłem zaangażowany w jego działalność. Hieronim oczywiście bywał tam często. Od początku zwrócił moją uwagę charakterystycznym wyglądem, ale nie tylko tym. Dziś, gdy odszedł, mówi się o tym często. Bo naprawdę był niezwykle pomocnym i życzliwym człowiekiem.

middle-slup.jpg

Zawsze z taką atencją podchodził do imprez, do pomocy przy plakatowaniu. Ujmował mnie tym zaangażowaniem, to fajna cecha w ludziach, gdy ktoś zaangażuje się w coś z taką pasją. Jemu po prostu zależało! Na ludziach, na Częstochowie, na tym, by się działo.

Gdy już przejąłem Klub Zero, był osobą, bez której pewne rzeczy, by się po prostu nie udały – mówię to z pełną świadomością. Prowadzenie niezależnego klubu, organizowanie imprez- naprawdę nie jest łatwą robotą.

Hieronim był chodząca tubą, która mówiła wszystkim o imprezach, która zachęcała: „przyjdź, zobacz, posłuchaj”. Wiedział wszystko o wszystkich imprezach – to była zdolność na wagę złota.

Ale sama jego obecności była zawsze miła, choć mieliśmy problem z komunikacją: on zawsze mówił dużo i szybko, a ja w rozmowie byłem „mułem”. Mówię o tym, ponieważ, jeśli czujesz w kimś taką energię i zaangażowanie, to nie ma takiego znaczenia, można porozumieć się bez słów.

Muszę jeszcze o czymś wspomnieć, bo gdy postanowiliśmy przenieść „Zero” do centrum miasta i zamykaliśmy siedzibę przy al. Niepodległości, było przy tym mnóstwo pracy, wynoszenia, wywożenia, w zasadzie dziwię się, że to się udało. Jedyną osobą z całej grupy ludzi, które kręciły się wokół klubu, a która przy tym pomogła, był Hirek. Pomógł nam – i to dosłownie – usunąć największe brudy klubu. Włącznie z rozbieraniem sceny, która była wygłuszona wełną, okropnym materiałem, jeśli chodzi o sprzątanie. To wszystko musieliśmy pousuwać, powyrzucać. Hieronim upychał to po znajomych, wykonał szereg kombinacji, żeby nam pomóc. Te rozbiórkowe prace wykonywał z młodzieńczą siłą! Bez niego nie dalibyśmy rady. Był z nami do samego końca, a gdy przenieśliśmy klub, znów niestrudzenie pomagał nam przy biletach i plakatach.

middle-zoom-DSC_0480_657320f34c9b9.jpg

Co więcej, wyciągał mnie i moją żonę, Asię, też na inne wydarzenia, dzwonił (także do mojego taty, z którym się znali), zapraszał, pamiętał. To było bardzo miłe.

Gdy dowiedziałem się, że odszedł, zrobiło mi się bardzo smutno. A jeszcze mocniej wzruszyłem się, gdy zobaczyłem ten słup na Kwadratach, na którym ktoś napisał: żegnaj, Hieronimie. Jego śmierć wzbudziła wiele takich gestów. Bo Hieronim był opoką, ostoją kultury, którego musimy w mieście upamiętnić. Był naszą wizytówką, rozpoznawalną także poza miastem. Kilkakrotnie, gdy ktoś dowiedział się, że jestem z Częstochowy (m.in. Mirosław „Zacier” Jędras), pytał mnie o Hirka, co u niego słychać, prosił, żeby go pozdrowić.

Życzyłbym wielu takiej otwartości w tym wieku, bo Hirek zachowywał się, jakby miał góra 40 lat, a nie prawie 80!

Jestem w szoku, że już go nie ma, że to stało się tak szybko, przecież widzieliśmy się jeszcze na jubileuszu Habakuka w marcu. To było tak niedawno.

middle-zoom-DSC_0279_65731c09cd4ef.jpg

Wczoraj [6 maja – przyp. red.] odbył się pogrzeb Hirka. Kuba Konieczko z zespołu Forsal, zaproponował, żebyśmy zagrali mu dwa kawałki nad grobem. Przyznam, że i mnie chodziło to po głowie, ale sam nie miałem jakoś śmiałości, żeby to proponować. Cieszę się, że dana nam była ta możliwość.

Hieronimie odpoczywaj. Do zobaczenia! Mam nadzieję.

Michał Rorat

pianista, kompozytor, aranżer, pedagog

Pan Hieronim bywał na większości naszych koncertów częstochowskich. Zresztą, gdzie on nie bywał…Trudno pogodzić się z myślą, że już go z nami nie ma – ale pamięć o nim zostanie na zawsze. Do zobaczenia piękny człowieku!

Katarzyna Szeląg

kierowniczka Działu Promocyjno-Literackiego Teatru im. Adama Mickiewicza

middle-zoom-p-(7)_6703984556f20.jpgPan Hieronim nigdy nie odmawiał pomocy. Był na każdy telefon, a jeśli nie odebrał, to zawsze oddzwaniał. Plakaty zwijał po swojemu, miał swój system, po prostu. Niezawodna pomoc, słupy były jego, wszystkie strategiczne punkty w mieście opracowane i dopilnowane. Nigdy nie widziałam, żeby coś notował, ale panował idealnie nad kalendarzem wydarzeń kulturalnych. „Przyjdę jutro, bo dzisiaj koncert ....i niech jeszcze to powisi, a potem się zaklei” - mówił. Jeśli ktoś przedwcześnie zburzył jego plakatowy układ wydarzeń, mówił, co myśli, bez ogródek.

Szczery, do bólu, zaangażowany. Wyjadał nam słodycze. Tak się jakoś dziwnie zdarzało i zdarza, że zawsze miałyśmy na biurku cukierki czy bombonierkę. Częstował się, czuł się w teatrze, jak u siebie. Często rozsiadał się na dłużej, nie zawsze było nam to „na rękę”, bo zwykle mamy, co robić, ale on włączał tryb gawędziarza i mówił, mówił, mówił.

Przeskakiwanie z tematu na temat było normą, zadawanie podchwytliwych pytań również, złośliwe komentarze wobec niektórych - owszem.

Spodnie dzwony, kolorowa koszula, kapelusz, laska, długa broda. Każdego roku o tej samej porze przychodził po rekwizyty na paradę przed Jazz Spring... W tym roku nie przyjdzie.

Fot. Piotr Karoński, archiwum Macieja Grabałowskiego, Grzegorz Skowronek, archiwum CGK, Łukasz Stacherczak

Cykle CGK - Autorzy