Niewidzialne kobiety
Patrząc na literacki krajobraz Częstochowy, nie ma się wątpliwości, że dominują u nas poeci i autorzy kryminałów (poetki i autorki kryminałów). Ponieważ jednak wszelkie monokultury, czy duopole są na tej płaszczyźnie stanem niepożądanym, to szczerze cieszy, że pojawiła się w tym środowisku Sylwia Góra, która wzięła się za bary z reportażem. Jej książka „Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce” ukazała się w Wydawnictwie Marginesy i dotyka ważkiego, społecznego problemu. To publikacja mająca otworzyć czytelnikowi oczy i sprawić, by to, co niewidzialne, stało się widoczne.
Większość z nas w sposób niemal automatyczny nakłada sobie filtr „niewidzenia” osób w kryzysie bezdomności. Nie chcemy zauważać tych, którzy nam uświadamiają, że mimo iż żyjemy w wysoko rozwiniętym i obiektywnie bogatym zakątku świata, to wcale nie mamy zagwarantowanego dożywotniego bezpieczeństwa i stabilizacji. Z lęku przed tym, że wystarczy zbieg kilku losowych nieszczęść, by każdy z nas mógł stracić dach nad głową, tworzymy sobie obraz osoby w kryzysie bezdomności jako przygniecionej przez nałogi, agresywnej, brudnej, aspołecznej. Jednym słowem, zakładamy, że osoby żyjące na ulicy znalazły się tam na własne życzenie i pewnie nie chciałyby, nie umiałyby wrócić do innego życia. Dużo łatwiej jest zatrzymać się na takim uproszczeniu, niż spróbować wysłuchać autentycznych historii życia osób bezdomnych. W swojej książce Góra podkreśla, że kobiety w kryzysie bezdomności są niewidoczne jakoś bardziej. Pewnie dlatego, że nie wpisują się w kulturowy model kobiety: opiekunki ogniska domowego, strażniczki rodziny, gwarantki stabilności. To mężczyźni dostają przyzwolenie na awanturniczy tryb życia i bycie „niegrzecznym”.
Częstochowska reporterka ma prosty pomysł, żeby spróbować opisać ten status quo – oddaje głos swoim bohaterkom. Bez cenzury, zbędnych prób uogólniania i z olbrzymią dawką zaufania. Góra zjechała kawał Polski, by pozbierać przeróżne kobiece historie, uwikłane w bezdomność, i z nich poskładała swą opowieść. I w tym momencie docieramy do największego zaskoczenia tej książki, bowiem po wysłuchaniu tych wszystkich osobistych historii, autorka usuwa się w cień, staje się prawie niewidzialna. Od strony formalnej ta książka to w dużej części po prostu zbiór wypowiedzi kobiet w kryzysie bezdomności, a Góra stara się być jak najbardziej cichym przewodnikiem po ich świecie. Zarysowuje podstawowy kontekst, oszczędnie kreśli szerszy plan. Nakłada sobie przy tym kaganiec na własne emocje, odczucia, opinie czy pogłębione analizy zjawiska. To nie jest opowieść o tym, jak autorka zaczęła zgłębiać ukrytą i tajemniczą tkankę miast. To nie jest reportaż o pisaniu reportażu (co współcześnie jest bardzo popularną strategią w tym gatunku). To są po prostu zebrane historie kobiet, które z różnych powodów straciły dach nad głową.
Muszę szczerze przyznać, że w pierwszym odruchu byłem taką formą nieco zawiedziony. Lubię, gdy reportaż zmienia się w bardzo osobistą opowieść, gdy pisany jest z mocnym filtrem autorskich emocji, sądów. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że w przypadku tej książki byłoby to zdecydowanie nie na miejscu. Nie można przecież najpierw deklarować, że chce się wyciągnąć kobiety w kryzysie bezdomności ze sfery niewidzialnego, że chce się o nich przypomnieć, a później przysłonić ich opowieści swoim wielkim, reporterskim ego. Góra uniknęła tej pułapki i ja to ostatecznie doceniłem. Zacząłem po prostu uważnie wczytywać się w zebrane tu opowieści, które doskonale „radziły sobie” bez zbędnych ozdobników i fajerwerków. Były szczere, przejmujące i ważne.
Książka
„Kobiety, których nie ma” zbiera bardzo różne historie i
szybko okazuje się, że nie ma jednej modelowej ścieżki
znalezienia się w kryzysie bezdomności. Poznajemy bohaterki
uwikłane w nałogi, uciekające od przemocowych partnerów, ale też
takie, którym powinęła się noga w biznesie, czy straciły dach
nad głową w wyniku jakichś poplątanych relacji rodzinnych. Są w
różnym wieku, mają różne doświadczenia i przybierają skrajne
postawy wobec sytuacji, w jakiej się znalazły. Autorka nie wybiela
swoich bohaterek, przedstawia je takimi, jakie są. Czasem pełne wad
i ciemnych historii, w innym przypadku wydają się zupełnie
zwyczajne, żeby nie powiedzieć przeciętne. Czytelnik musi
samodzielnie ocenić wiarygodność poszczególnych kobiet -
dostrzec,
która trochę koloryzuje, która stara się za wszelką cenę
pominąć jakiś temat, a która jest rozbrajająco szczera. Góra
daje tylko drobne wskazówki, dzięki czemu wytwarza się subtelna
„gra” między bohaterkami książki, autorką i czytelnikami.
Wypada
ostrzec, że emocjonalnie jest to lektura przygniatająca. W jej
trakcie łatwo zrozumieć, dlaczego podświadomie wypychamy
bezdomność poza horyzont naszego spojrzenia. Dużo lżej się żyje,
gdy ignorujemy tragiczne historie, dziejące się kilka kroków obok
nas. Można się wtedy oszukiwać, że jesteśmy częścią
cywilizowanego i empatycznego społeczeństwa. Dla mnie osobiście
wstrząsający był fakt, że oto mieszkamy w centrum Europy, mamy
XXI wiek, patriarchat podobno powoli zwija żagle, a kobiety
w kryzysie bezdomności regularnie i na olbrzymią skalę stają się
ofiarami przemocy fizycznej,
seksualnej i emocjonalnej. Góra pisze o tym wprost, mówią o tym
jej rozmówcy pracujący w organizacjach pomocowych, a bohaterki
książki bardzo znacząco omijają ten temat.
Żeby
jednak nikt nie pomyślał, że ten reportaż to po prostu zbiór
wywiadów z kobietami w kryzysie bezdomności, trzeba wspomnieć o
drugiej kluczowej warstwie „Kobiet, których nie ma”. Ta książka
to
bardzo ważna opowieść o polskim systemie wsparcia osób
bezdomnych. O jego mocnych i słabych stronach, o jego odsłonie
państwowej oraz NGO-sowej. Góra chodzi po zakamarkach miasta ze
streetworkerami, rozmawia z pracownicami fundacji, schronisk,
noclegowni itd., oddając im w reportażu należny szacunek.
Przypomina, że są wśród nas tacy, którzy nie zgadzają się, by
kogokolwiek skazywać na niewidoczność. Pracują ponad swoje siły
- nierzadko na zasadzie wolontariatu - by reszta ludzi
mogła oszukiwać się, że żyje w dojrzałym społeczeństwie,
gdzie nikt nie umiera na ulicy.
Trochę
bałem się recenzować tę książkę, ponieważ autorka jest moją
koleżanką z redakcji.
Z jednej strony byłoby niezręcznie, gdybym musiał narzekać, a z
drugiej - winny jestem szczerą opinię zarówno jej, jak i
czytelnikom portalu CGK. Na szczęście, po lekturze, z czystym
sumieniem i bez zbędnego kokietowania mogę napisać, że „Kobiety,
których nie ma” to reportaż ważny, dobry i ciekawie wymyślony.
Ciesze się, że Sylwia Góra nie wyruszyła z misją ratowania
świata, nie udaje, że ma proste rozwiązania trudnych społecznych
problemów, nie szuka sensacji w mrocznych zakamarkach miast, nie
wylewa hektolitrów łez nad niesprawiedliwością świata. Zamiast
tego oddaje głos bohaterkom swojej książki, resztę pozostawiając
czytelnikom.
Na koniec przypominam, że już w najbliższą niedzielę, 22 maja, będzie okazja porozmawiać z częstochowską reporterką w „Szypułce” (ul Śląska 3/5). Nie przegapcie tego spotkania autorskiego! No i nie przeoczcie tej książki!
Wjazd do Jerozolimy →
Cykle CGK - Autorzy
-
Rafał Cuprjak
Częstonsy
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy
-
Magda Fijołek
Energiczna eksploratorka
-
Juliusz Sętowski
Historyczny Człowiek Roku