„Seks po krakosku”

Ten tytuł Teatr im. Adama Mickiewicza zaprezentował podczas długiego, czerwcowego weekendu. I choć to okres wyjazdowy, publiczność trzykrotnie zapełniła dużą salę, a aktorów – na czele z Sylwią Oksiutą-Warmus - za każdym razem oklaskiwano na stojąco.
W
drugiej połowie czerwca częstochowską scenę podbił „Seks po
krakosku”. Tytuł ten należy do nowości repertuarowych sezonu
2021/2022 Teatru Współczesnego w Krakowie. Tamtejsza premiera
odbyła się w grudniu, na częstochowską czekaliśmy pół roku.
Nie byłoby jej, gdyby nie Sylwia Oksiuta-Warmus. Aktorka, która od
2007 r. współtworzy zespół Teatru im. Adama Mickiewicza, w
krakowskim przedstawieniu występuje gościnnie. „Seks po krakosku”
z miejsca skradł serca częstochowianek i częstochowian. Oczywiście
tych pełnoletnich, bo do takiej publiczności adresowano spektakl.
„Seks po krakosku” to pełna świeżości perełka komediowa, której scenariusz napisał Jan Naturski (który jest również reżyserem spektaklu). Fabułę nasycił Młodą Polską, twórczością Wyspiańskiego, chłopomanią, malarstwem Malczewskiego i „Sexuologią”. Na scenie występuje troje aktorów wcielających się w postacie wyjęte z historii, zaś sama opowieść jest pogodną fantazją łączącą szereg wątków.
Paweł Brandys gra Stanisława Kurkiewicza - pierwszego polskiego seksuologa (ciekawostką jest to, że przyjmował on pacjentów w poradni zlokalizowanej przy ul. Starowiślnej 21, gdzie dziś znajduje się scena Teatru Współczesnego w Krakowie). Bartosz Jarzymowski wciela się w Tadeusza Boya-Żeleńskiego, literata i tłumacza, który z wykształcenia był lekarzem (o czym nie każdy pamięta, a spektakl to przypomina). Wspomniana już Sylwia Oksiuta-Warmus kreuje Zofię Pareńską – tutaj jeszcze narzeczoną, ale później żonę Boya. Córka lekarza i mecenasa sztuki, Stanisława Pareńskiego stanowiła pierwowzór Zosi z „Wesela” Wyspiańskiego. I właśnie od scenicznej premiery tego dramatu (datowanej na 16 marca 1901 r.) oraz skandalu, który był jej owocem, ta opowieść się zaczyna…
Zosia
w nerwach i „niekompletnym anturażu” opuszcza Teatr Miejski,
ratunku na skołatane nerwy szukając w gabinecie Kurkiewicza.
Zamiast kropli walerianowych wybiera karafkę koniaku, który ma
ukoić poczucie wstydu wywołane tym, co ten „drań Wyspiański”
napisał. Do tej dwójki dołącza wkrótce Żeleński, tłumacząc,
że nie tylko Zosię „Wyspa opisał”, a także, że to „tylko
sztuka, pograją, pograją to «Wesele»,
zejdzie z afisza i wszyscy o tym zapomną” (minął już ponad
wiek… jakoś nie zapomnieli).
Doktor Stanisław jako płciownik dostrzega w tym nieporozumieniu drugie dno. Boya diagnozuje więc „bezwzwodnikiem”, u Zosi – odkrywa „małorozkosz”, czyli oziębłość płciową. Metody leczenia wybiera – jak na ówczesne czasy - rewolucyjne. Zosi zaleca, by w łóżku nie czytała „Trenów” Kochanowskiego, a wzruszała się, stosując „pochwowanie”, „miednicowanie” czy „udowanie”. Wszystkie te metody Kurkiewicz demonstruje na własnym ciele i tłumaczy, że czyni to przecież „dla dobra ludzkości”. Z kolei Boyowi (u którego „dewiacje” wywołuje polska sztuka narodowa) pomóc ma polerowanie szabli i japońskie żurawie…
Niebagatelną rolę w terapii odgrywa także telefon. Zosia po raz pierwszy w życiu „telefoni” i od razu trafia na Freuda. Matka twórcy psychoanalizy nieco tutaj namiesza…
Wątków
jest dużo, podobnie jak nawiązań do historii, psychologii,
literatury, sztuki. Uważny widz dostrzeże tu wiele smaczków. Akcja
jest szybka, a forma krótka (spektakl trwa 80 minut - bez przerwy i
dłużyzn) Na scenie sporo się dzieje, a na widowni trudno zachować
powagę. Aktorstwo jest znakomite. Widać, że role powierzono
aktorom pełnym pasji. Bo bez ich kreatywności „Seks…” by nie
wypalił. Łatwo
było tutaj przeszarżować, nietrudno bowiem prostotę przemienić w
prostactwo, nietrudno o wulgarność. Twórcom tego spektaklu takich
błędów udało się jednak uniknąć.
„Seks po krakosku” uwodzi pomysłowością, a także humorem słownym i sytuacyjnym. Dla częstochowskiej publiczności szczególną przyjemnością była z pewnością możliwość obejrzenia „naszej” aktorki w pełnej niespodzianek roli. Jej Zosia jest delikatna, nieco naiwna. Zdarza się jej frywolnie fantazjować, że „Polska jest już wolna i niepodległość swą na sztandarach niesie”. Gdy trzeba, staje się stanowcza i zaskakująco otwarta na nowe. Dzięki tej roli Sylwia Oksiuta-Warmus, do której młodopolski klimat niezwykle pasuje, mogła zaprezentować swój komediowy talent. Ostatnie repertuarowe propozycje niewiele dawały jej ku temu okazji. Oczywiście, nie liczę tu „Ostrej jazdy”, czyli farsy Fostera, za którą osobiście nie przepadam.
„Seks
po krakosku” zaprezentowano u nas w czerwcu trzykrotnie. Każdy
spektakl oglądała wypełniona sala. Każdy nagrodzono owacjami na
stojąco. To najlepszy dowód na to, że tytuł ten powinien wpisać
się w repertuar sezonu 2022/2023 i powrócić do Częstochowy
przynajmniej kilkakrotnie. Chętnych na lekcję młodopolskiej
„sexulogii” z pewnością nie braknie.
Fot. Piotr Dłubak
Cykle CGK - Autorzy
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy
-
Magda Fijołek
Rozmowy
-
Juliusz Sętowski
Historyczny Człowiek Roku
-
Joanna Skiba
Skiba tam była