SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Kobieta fotografujące figurkę prężącego mięśnie czerwonego mężczyzny

Do czterech razy sztuka

11 lipca 2022
Rysunkowy portret Sylwii Góry
Udostępnij

Ostatni dzień czerwca w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie obfitował w wernisaże. Otwarto aż cztery wystawy, które możemy oglądać do 21 sierpnia. Dwie z nich, to ekspozycje częstochowskich artystek i artystów, pozostałe dwie – zaproszonych do Częstochowy gościń i gości.


middle-4wystawy1.jpgZacznijmy od pierwszej sali – Śląskiej, a tam feeria kolorów i form, czyli wystawa malarstwa i rzeźby Alicji Pruchniewicz i Rolanda Grabkowskiego zatytułowana „Formy zmienne”. Żywe, energetyzujące kolory, zmysłowość i tytułowe formy zmienne to to, co charakteryzuje tę ekspozycję. Z pewnością słowem-kluczem jest tu haptyczność poszerzona, czyli takie „dotykanie” obrazu czy rzeźby, w które zaangażowany jest wzrok i inne zmysły. Malarka konstruuje płótno tak, aby formy zmienne z czasem - w trakcie dłuższego oglądania - przybierały formy stałe. Natomiast rzeźby Grabkowskiego przekraczają granice formy, a jak sam mówił na wernisażu, najwięcej zmiennej jest podczas procesu tworzenia, kiedy to można dostrzec ruch w przedmiocie stałym. Ta wystawa bez wątpienia nawiązuje też do tzw. buntu rzeczy, kiedy to funkcja przypisana przedmiotowi traci na znaczeniu na rzecz samej tylko estetyki. Mam wrażenie, że takiej wystawy w Częstochowie jeszcze (lub dawno) nie było, dlatego bardzo zachęcam, żeby odwiedzić salę, gdzie możemy zobaczyć prace artystki i artysty związanych na co dzień z Wrocławiem.


middle-4wystawy2.jpgIdąc dalej, znajdziemy się w zupełnie innej przestrzeni. Kolejna wystawa „Uroboros zamyka krąg” Piotra Desperaka, to biegunowo inna narracja i kolorystyka. Dominuje tu wrażeniowość przekuta w formę, gdzie artysta przyjmuje rolę sejsmografu. To przez niego i dzięki niemu poznajemy świat przedstawiony. Choć również tutaj możemy mówić o pewnej zmienności, która zastyga w materię. Desperak prezentuje kilka cykli prac. Jeden z nich nawiązuje do Pompejów, a więc czarnej skrzynki antyku i najsłynniejszego w historii wybuchu wulkanu. Nazwa kolejnego cyklu to słowa przypisywane Friedrichowi Nietzschemu: „Mutter, ich bin dumm”, które ten miał wypowiedzieć zanim popadł w trwający aż do śmierci stan, jak mówiło się za jego czasów, obłąkania. Legenda powiada, że padły one w bardzo konkretnych okolicznościach, kiedy dorożkarz zadawał ciosy nieposłusznemu koniowi. Nietzsche przerwał okrutny akt, objął zwierzę, zaczął płakać i właśnie wtedy miał wypowiedzieć słynne zdanie. Inny cykl – „Zona” nawiązuje do prywatnego archiwum fotograficznego artysty, na które składają się zdjęcia ludzi w kombinezonach. Technika i farby (olej, akryl, pigmenty) użyte do malowania sprawiają, że to obrazy nieco efemeryczne, malujące się niejako w czasie, bowiem kolory na płótnie - wraz z upływem dni, miesięcy, lat - bieleją i pękają.


middle-4wystawy3.jpgKilka schodów wyżej i możemy się zapoznać z inną formą – fotografią. „Na progu” to wystawa zdjęć Agnieszki Pawłowskiej-Górskiej, związanej na co dzień z Krakowem. Początkowo jej wystawa miała nosić tytuł „Pusty dom”, bo to główna myśl towarzysząca tej ekspozycji. Dwanaście analogowych barwnych i czarno-białych fotografii, to z pewnością zdjęcia, które można nazwać kontemplacyjnymi. Artystka fotografuje jeden obiekt z wielu perspektyw, dając nam szansę na pewien namysł i refleksję. Dom może być oczywiście bardzo pojemną metaforą, ale z pewnością zestawienie słów dom i pusty nieco zgrzyta. Jednak zamysł artystyczny jest prosty – pusty dom czeka na zamieszkanie, a przejście przez próg to swoisty rytuał i nowy początek.


middle-4wystawy4.jpgNa samej górze, w Sali Gobelinowej, możemy zobaczyć już 47. edycję pleneru „Jurajska Jesień”, która jednak nosi tytuł „Jura – Początek” i faktycznie coś w tym jest. Tym razem na ekspozycji nie dominuje bowiem malarstwo, do czego byliśmy dotąd przyzwyczajeni, ale możemy zobaczyć wideo, asamblaż, instalacje, tkaninę artystyczną. Choć oczywiście klasyczny olej na płótnie też się pojawił. Nie widzimy jednak zbyt wiele malarstwa pejzażowego czy sztuki mimetycznej, ale mamy raczej do czynienia z namysłem nad naturą, jej powiązaniu z kulturą i roli w codziennym funkcjonowaniem człowieka. Ta wystawa świetnie „gra” z niedawno wydaną przez Czarne książką Andrzeja Muszyńskiego „Dom ojców”, która jest mocno osadzona właśnie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Bardzo zachęcam, żeby przeczytać tę opowieść przed wybraniem się na wystawę, a z pewnością jej odbiór będzie o wiele ciekawszy i pełniejszy.


Choć każda z czterech wystaw jest bardzo indywidualna pod wieloma względami, to chyba nie sposób nie zauważyć tu delikatnych przejść i powiązań między ekspozycjami, co jest z pewnością zasługą świetnych kuratorek: Joanny Matyi oraz Barbary Major, a także komisarzy „Jurajskiej Jesieni”, którymi są Krzysztof Cechowicz, Tomasz A. Man oraz Krzysztof K. Malewicz. Zachęcam Was gorąco (a tak właśnie ma być w lipcu i sierpniu), żeby nie przegapić tych wystaw.


fot. Adam Rygalik

Cykle CGK - Autorzy