Chcąc przytulić widza
Walentynkowy weekend przed nami, a wraz z nim najnowsza premiera Teatru im. Adama Mickiewicza – „Lekcje tańca”. To bardzo czuła komedia romantyczna, w której tytułowe lekcje łączą dwoje samotników zagubionych w nowojorskiej dżungli. W tych rolach: Hanna Zbyryt i Bartosz Kopeć.

Tego, że kameralne czułe komedie są najlepszym pomysłem na walentynki (i nie tylko!) częstochowski teatr dowiódł już rok temu. W lutym 2024 r. na afiszu zadebiutował „Seks dla opornych” w reżyserii Marka Ślosarskiego, który do dziś cieszą się ogromną sympatią publiczności pojawiającej się na spektaklach w komplecie. A właściwie w nadkomplecie, bo zazwyczaj więcej jest zainteresowanych niż miejsc na kameralnej sali (np. na marcowe terminy miejsc już nie dostaniecie).
Teatralny hit autorstwa Michele Riml to spektakl dwojga aktorów, wspomnianemu Ślosarskiemu partneruje bowiem Agata Ochota-Hutyra. Przy okazji walentynek 2025 również postawiono na duet. Jednak o ile pierwsza para takie bliskie relacje odgrywała już na scenie, to dla Hanny Zbyryt i Bartosza Kopcia sytuacja jest zupełnie nowa. Owszem, grali dotychczas razem m.in. w „Bumie” czy „Kandydzie”, ale na zupełnie innym poziomie partnerstwa. Na ten o wiele wyższy wniosły ich premierowe „Lekcje tańca” autorstwa Marka St. Germaina (tu w przekładzie Bogusławy Plisz-Góral) w reżyserii Anety Groszyńskiej.
- To sztuka wyjątkowa, bo niezwykle ciepła. Można zaryzykować stwierdzenie, że to taka bardzo czuła komedia romantyczna. Przy tym to rzecz niebanalna, bo opowiadająca historię dwójki niezwykle samotnych i zagubionych w takiej wielkomiejskiej dżungli osób – mówiła podczas konferencji zapowiadającej premierę Magdalena Woch, p.o. dyrektora Teatru Adama Mickiewicza.

Dzieli ich wszystko
Dwójką samotników są: kontuzjowana tancerka Senga Quinn oraz profesor funkcjonujący w spektrum autyzmu – Ever Montgomery. Ją wypadek zmusił do tego, by zrezygnowała z kariery, on zmaga się z własnym lękiem przed dotykiem i bliskością. Dzieli ich chyba wszystko – od przeszłości po sposób postrzegania świata. Ich drogi przetną się za sprawą tytułowych lekcji tańca, które mają pozwolić Everowi poczuć się swobodnie podczas pewnego bankietu.
– Obecnie tak bardzo potrzebujemy spektakli, opowieści, które są jakoś kojące albo wzbudzają w nas chęć czułości i spotkania z drugim człowiekiem. Ten tekst taki jest, bo faktycznie opowiada o dwójce ludzi, którzy mają problem z bliskością, z nawiązywaniem relacji, brak im odwagi do tego, żeby spotkać się z drugim człowiekiem. I chyba to właśnie mnie w nim ujęło – przyznała reżyserka. - Mam takie poczucie, że taka izolacja, fakt, że mamy dużo lęków przed otwarciem się przed drugim człowiekiem, polaryzacja społeczna, sprawiają, że widzimy już nie człowieka, który jest naprzeciwko nas (z jego historią, problemami, wrażliwością), tylko jakieś hasła. I to było najbardziej dotykające w tekście „Lekcji tańca”, że daje on poczucie, że warto czasami przebić się przez mur różnych klisz i lęków, i po prostu spotkać się z drugim człowiekiem, uśmiechnąć się, przytulić. Wszyscy potrzebujemy przecież czułości, bliskości i miłości.
Metafora problemu dzisiejszych czasów

Lekcji do odrobienia bohaterowie spektaklu (a z nimi widzowie) mają jednak więcej. –To też sztuka, która w cudownie wdzięczny sposób opowiada o akceptacji. Akceptacji tego, co czasem wydaje nam się trudne i wychodzące poza ramę normalności. Rodzi to dyskusję dotyczącą tego, co jest tak naprawdę „normalne”, co nie. Kto te normy wyznacza, kto je wytycza. Myślę, że to przesłanie do akceptowalności jest ważnym walorem tego tekstu, który uczy nas po prostu tolerancji – zaznaczała Magdalena Woch.
To oczywiście nawiązanie do postaci granej przez Bartosza Kopcia. - Ever jest osobą w spektrum autyzmu, wysoko funkcjonującą, bo jest profesorem, żyje w społeczeństwie, natomiast ma wielki problem z dotykiem, z fizycznością, z kontaktami interpersonalnymi, z integracją społeczną – dodała Aneta Groszyńska. - Kiedy czytałam ten tekst, moją pierwszą myślą było to, że tak właściwie wszyscy mamy teraz ten sam problem. To spektrum autyzmu jest więc bardzo emblematyczne, powiedziałabym, że jest nawet symbolem czy metaforą problemu dzisiejszych czasów, w których tak mocno się wyizolowaliśmy.
Porzucając aktorskie przyzwyczajenia
Kluczem przy pracy nad spektaklem było to, by mając tak wielowymiarowy tekst, nie przeszarżować, nie przekroczyć pewnych granic, nie urazić osób w spektrum autyzmu, ale i nie stłamsić potencjału tej opowieści.
– Myślę, że to, co zrobiła Aneta jest dużą sztuką. Nie jest z tego zrobionafarsa, a można było się o to pokusić i stworzyć naprawdę prześmieszny spektakl. Ale wtedy utraciłby na pewno tę całą wrażliwą sferę. Aneta nie postawiła też na stricte klasyczny romans, bo i o to ta treść mogłaby się ocierać. Myślę, że powstało przedstawienie, które będzie zaspokajało bardzo wiele oczekiwań widzów i każdy będzie mógł się w tym odnaleźć: starsi, młodsi, oczekujący dramatu, oczekujący radości. Ten tekst zawiera bowiem w sobie i lekkość, i ciężar, i dramatyzm, i śmieszność. To wszystko udało się połączyć – podsumował Cezary Iber, konsultant ds. programowo-artystycznych instytucji.
By jednak to wszystko było możliwe, aktorzy musieli nauczyć się trochę „od nowa”, porzucić szereg „narzędzi”, które zazwyczaj wykorzystują na scenie. - Musieliśmy porzucić wszystkie przyzwyczajenia aktorskie, chociażby dialog z drugą postacią na scenie, gdzie z automatu chcemy się wczuwać w emocje, patrzeć w oczy, gdzie wymieniamy się jakiegoś rodzaju emocjonalną atmosferą i energią. Tutaj musieliśmy to odciąć, musieliśmy bardzo walczyć z Bartkiem [Kopciem – przyp. red.], żeby nie włączał się w emocjonalność drugiej postaci. Inny jest także sposób mówienia, bo tylko lekko zabarwiony interpretacją emocjonalną, dlatego że osoby w spectrum przeżywają emocje, ale ich nie okazują. To również wyzwanie, bo przyzwyczajenia aktorskie każą nam pokazywać emocje, oddawać je widzowi albo partnerowi na scenie – opowiadała Groszyńska. -Hania [Zbyryt – przyp. red.] też musiała się z tym mierzyć, mając wyjątkowego partnera, który nie jest tak emocjonalnie podłączony pod jej opowieść, pod jej historię. To praca na zupełnie innych poziomach.

Klimat rodem z „Przyjaciół”
I choć bohaterami są Senga i Ever, to mamy też inne postaci mówiące głosami z offu, wcielili się w nie Czesława Monczka, Antoni Rot i Karol Czajkowski. Na scenie pojawi się za to inspicjent Mariusz Korek, który zgodził się statystować jako sąsiad.
Osobną rolę gra również scenografia, to ona sprawia, że mamy poczuć się tak, jak w Nowym Jorku. Twórcy spektaklu nie ukrywają inspiracji rodem z kultowego serialu „Przyjaciele”, a industrialny klimat sceny kameralnej doskonale nadawał do tej koncepcji. Za scenografię i kostiumy odpowiada Maja Zęgota. – Obie z Mają od razu zakochałyśmy się w tej małej scenie. Zwłaszcza że w samym tekście stoi, że wszystko dzieje się w kamienicy, więc ten ceglany wystrój „kameralnej” pasował idealnie do naszych pomysłów – zdradziła reżyserka.
Terminy „Lekcji”?
Przedpremierowy spektakl będzie grany 14 lutego. Sama premiera przypadnie na sobotę, 15 lutego, a pokaz popremierowy na dzień kolejny (zawsze o godz. 19.00). I tu jeszcze jedna wspólna cecha z „Seksem dla opornych”. Podobnie jak rok temu, tak i teraz bilety wyprzedały się na długo przed terminem. Nie ma ich już również na niedzielę, 23 lutego (wtedy spektakle będą dwa o godz. 16.00 i 19.00), ale na ten grany w środę, 26 lutego o godz. 19.00 zostało przynajmniej kilkanaście.

Kolejnym terminem na „Lekcje tańca” będą 6 i 12 marca i – póki co – z dostępnością biletów nie powinno być problemu (ale zakupu czy rezerwacji lepiej zbytnio nie odwlekać, bo za chwilę ten stan rzeczy może ulec zmianie).
- Chcielibyśmy tym spektaklem trochę widza przytulić i rozśmieszyć. I nad tym pracowaliśmy, i na tym nam zależy. Mam nadzieję, że widzowie wyjdą z tego spektaklu z poczuciem takiego ciepełka i uśmiechu na twarzy. Bo to jest taka nasza misja przy tej pracy – dodała reżyserka „Lekcji tańca”, zapraszając publiczność na premierowy tytuł.
Fot. Grzegorz Skowronek
