SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

7/2020

Pobierz PDF

BAKCYL MIGANIA

Coraz częściej w naszym życiu spotykamy się z językiem migowym. Widzimy jego tłumaczy w telewizji, podczas oficjalnych spotkań, a nawet koncertów. Dla większości z nas język ten stanowi bardzo tajemniczy obszar. Anna Irasiak uczy go i propaguje, a w rozmowie z nami odkrywa różne jego tajniki.


Magda Fijołek: Pani Anno, skąd w Pani życiu wziął się język migowy?


Anna Irasiak: Studiowałam na Akademii im. Jana Długosza na kierunku pedagogika. W tracie studiów razem z koleżankami z grupy rozmawiałyśmy, że fajnym pomysłem byłoby pójść na kurs języka migowego, bo to mogłoby nam się przydać w przyszłej pracy pedagogicznej. Okazało się, że w owym czasie nie było w Częstochowie żadnych kursów tego typu. Udało mi się uzyskać numer telefonu do księdza, który znał system językowo-migowy (SJM) i który zgodził się uczyć niewielką grupkę osób. To również ten ksiądz zaangażował nas – uczących się SJM - do tłumaczenia mszy świętej w Duszpasterstwie Głuchych Archidiecezji Częstochowskiej. Pamiętam, jak ogromnym dla mnie stresem było tłumaczenie pierwszych mszy. Na szczęście, pomimo moich początkowych trudności i licznych pomyłek, społeczność osób głuchych przyjęła mnie bardzo serdecznie i okazała wiele wsparcia. To ich otwarta postawa sprawiła, że „złapałam bakcyla” i postanowiłam rozwijać się w obszarze języka migowego, który stał się moją prawdziwą pasją. Zaczęłam jeździć na kursy, zajęcia w letnich szkołach Polskiego Języka Migowego (PJM) i ukończyłam studia podyplomowe - Polski Język Migowy na Uniwersytecie Warszawskim. Te doświadczenia, a także uzyskanie certyfikatu tłumacza biegłego języka migowego, pozwoliły mi zająć się językiem migowym zawodowo. Również moja rozprawa doktorska dotyczyła kształcenia w zakresie języka migowego.


Jaka jest jego historia? Kiedy właściwie pojawił się na świecie?


Język migowy tworzy się tam, gdzie istnieją grupy lub społeczności ludzi głuchych. W źródłach historycznych, od starożytności, aż po czasy współczesne, znane są świadectwa życia osób głuchych żyjących w izolacji, w rodzinach w których przez kilka pokoleń głuchota była przekazywana, albo w większych społecznościach głuchych. Jednak z reguły były to osoby nieznające języka w mowie i piśmie, stąd wszelkie informacje na temat codzienności ich życia i sposobów komunikacji pochodzą od osób słyszących i przyjmują „słyszącą” perspektywę. Większa ilość materiałów źródłowych przypada na wiek XVI i późniejsze, kiedy to zaczęto interesować się kształceniem osób głuchych i rozpoczęto dyskusję na temat najlepszych metod ich nauczania. Intensyfikacja rozwoju polskiego języka migowego widoczna jest od roku 1817, kiedy powstał Instytut Głuchoniemych w Warszawie - jako pierwsza szkoła dla dzieci niesłyszących w Polce i jedna z pierwszych w Środkowej Europie.


Czy język migowy jest trudny do opanowania przez osobę niesłyszącą? I jak to wygląda z punktu widzenia osoby słyszącej, która chciałaby porozumiewać się z osobami niesłyszącymi?


Warto w tym miejscu obalić mit, że wszystkie osoby niesłyszące znają język migowy. To nieprawda. Są osoby, dla których język migowy był ich pierwszym językiem, ponieważ ich rodzice również byli głusi. Są osoby, które uczą się go w późniejszym okresie, np. w szkole lub dopiero w dorosłości. Niektórzy nie znają go wcale i przez całe życie posługują się np. mową foniczną. Dlatego zarówno osoby niesłyszące, jak i słyszące mogą mieć potrzebę i chęć nauczenia się języka migowego. Bardzo często, gdy na pierwszych zajęciach pytam osoby słyszące o motywy podjęcia kształcenia w zakresie języka migowego, otrzymuję odpowiedź, że język migowy wydaje się być bardzo ciekawy, wręcz egzotyczny czy magiczny. Myślę, że właśnie zaciekawienie tym, „co oznaczają poszczególne ruchy dłoni i układy mimiczne?” sprawia, że nauka języka migowego jest dla wielu osób bardzo przyjemna i niweluje wszelkie ewentualne trudności. Wiele znaków języka migowego przypomina swoim wyglądem rzeczy, na które wskazują. Np. znak „dom” to układ dłoni przypominający spadzisty dach, a znak „jeść” imituje spożywanie posiłku. Niestety, większość znaków to znaki arbitralne, które trudno jest skojarzyć z ich desygnatem. Początkową trudność sprawia, szczególnie osobom słyszącym, przestawienie się na myślenie przestrzenne i „wyłączenie słuchu”, ale jestem przekonana, że każdy jest w stanie się nauczyć języka migowego - jeśli tylko możliwości fizyczne i psychiczne na to pozwalają.


Czy język migowy to tylko system znaków, czy też posiada on swoją gramatykę?


Polski język migowy ma swoją gramatykę, na dodatek inną niż gramatyka języka polskiego. Dlatego nie wystarczy nauczyć się wyłącznie znaków języka migowego, aby móc porozumieć się z osobą głuchą, migającą w PJM. Należy również poznać reguły językowe rządzące organizacją tych znaków. Gramatyka języka migowego ma charakter wizualno-przestrzenny, co oznacza, że „mówiący” jest odbierany w sposób wzrokowy, a do nadawania komunikatu wykorzystuje przestrzeń. Zdarza się, że zamiganie danego znaku w różnych miejscach przestrzeni lub wykonanie ruchu w różnych kierunkach zmienia znaczenie znaku lub nawet całej wypowiedzi.


Język migowy nie jest ujednolicony, podobno istnieje kilkaset jego odmian. Z czego to wynika?


Nie widzę powodów, dla których język ten miałby być ujednolicony, choć niejeden raz słyszałam opinię, że powinien być „jeden, uniwersalny język migowy”. Zawsze polemizuję z takimi stwierdzeniami. Równie dobrze możemy zapytać, dlaczego na świecie nie ma jednego języka fonicznego? I choć widoczne są trendy do posługiwania się językiem angielskim, np. w biznesie czy nauce, nie stawiamy radykalnych tez o potrzebie zaniechania komunikacji w języku polskim. Społeczności głuchych mają prawo do posługiwania się przez siebie wybranym i dostępnym dla siebie językiem. Języki migowe kształtują się naturalnie w społecznościach, które się za ich pomocą komunikują, a te społeczności znajdują się w różnych krajach, w różnych miejscach globu. Dlatego też języki migowe różnią się od siebie. I tak jest dobrze. W 2019 roku baza danych „Ethnologue” podała, że na świecie są 144 zbadane języki migowe. Istnieje również pewna „zunifikowana” forma języka migowego, jaką jest International Sign (IS). Jest ona używana w komunikacji podczas różnych spotkań międzynarodowych, takich jak np. konferencje naukowe, wydarzenia sportowe, kongresy itp., ale nie jest ona rdzennym językiem żadnej społeczności głuchych i jest wykorzystywana tylko przez część niesłyszących na świecie.


Czy wszystko da się przedstawić za pomocą języka migowego?


Język migowy ma w sobie potencjał do migania o wszystkim, co nie znaczy, że w chwili obecnej jesteśmy w stanie o wszystkim zamigać. Czasem brakuje w języku migowym pewnych odpowiedników słów czy zwrotów języka polskiego, za to są takie, które nie występują w języku polskim. Trudność w miganiu na pewne tematy wynika z faktu, że nie ma obecnie osób, które chciałyby i mogły rozmawiać o tych kwestiach. Dla przykładu, trudno byłoby dyskutować o nanotechnologii, ponieważ nie ma wystarczającej ilości osób głuchych, które poruszałyby ten temat i byłyby w stanie wytworzyć w komunikacji znaki z nią związane. Znaki takie musiałyby też stać się częścią uzusu językowego. W momencie, w którym np. więcej głuchych osób zacznie studiować nanotechnologię, w naturalny sposób zaczną powstawać nowe znaki i komunikacja na ten temat przestanie być problematyczna. Z podziwem patrzę na niektórych tłumaczy telewizyjnych, którzy w rewelacyjny sposób są w stanie tłumaczyć na język migowy treści związane z inżynierią budowlaną czy architekturą krajobrazu.


Ale język migowy to nie tylko miganie, prawda?


Język migowy to nie tylko ruchy dłoni. Aparat artykulacyjny stanowią całe ręce, tułów, głowa. Na komunikat migowy oprócz skomplikowanych układów i ruchów dłoni składają się także przesunięcia ciała w przestrzeni, wychylenia głowy czy mimika, która pełni w języku migowym funkcje gramatyczne. To znaczy, że układy mimiczne nie są wyłącznie uzupełnieniem miganego komunikatu, ale wykonanie danego układu mimicznego może zmienić sens wypowiedzi, tworząc np. pytanie zamiast zdania twierdzącego.


Kiedy pracowałam w szkole z klasami integracyjnymi, spotkałam się z dwoma założeniami rodziców: jedni uczyli dzieci migania, inni uważali, że powinny uczyć się czytania z ust? Co Pani zdaniem jest lepszą metodą?


To bardzo trudne pytanie. Wybór metody komunikacji jest zależny od wielu czynników, do których należą między innymi okres w życiu człowieka, w którym doszło do utraty słuchu, pochodzenie z rodziny osób słyszących lub niesłyszących, poziom ubytku słuchu itp. To suma tych czynników i jeszcze wielu okoliczności życiowych sprawia, że rodziny i same osoby niesłyszące decydują się na dany sposób komunikacji. Ja osobiście jestem zwolenniczką podejścia dwujęzycznego, tzn. porozumiewania się od możliwie najwcześniejszych momentów życia dziecka głuchego w języku migowym, który jest dziecku zmysłowo dostępny i umożliwia komunikowanie potrzeb czy ekspresję emocji, a następnie wyposażanie go w kompetencje językowe i komunikacyjne w języku polskim. Nie każda osoba głucha jest w stanie odczytywać ruchy ust. Jest to zadanie bardzo meczące, wymagające ogromnego skupienia i spełnienia pewnych warunków, np. dobrej widoczności twarzy mówiącego. Za to uważam, że znajomość języka polskiego przynajmniej w piśmie, a jeśli to możliwe również w mowie, jest dla osób głuchych bardzo przydatna, ponieważ wciąż obieg informacji odbywa się głównie w języku polskim.


Jaki procent społeczeństwa stanowią osoby niesłyszące?


Dane na ten temat są bardzo zróżnicowane. W różnych źródłach naukowych oraz nienaukowych odnaleźć można informacje, że głusi stanowią grupę od 30 do ponad 200 tysięcy osób. Różnice wynikają z różnego klasyfikowania do tej grupy osób posiadających ubytek słuchu – od osób migających z głębokim ubytkiem słuchu aż po osoby z lekkim niedosłuchem, które funkcjonują raczej w społeczności słyszących. Trudność stanowi także samo gromadzenie danych. Nie wszyscy głusi należą do Polskiego Związku Głuchych – największej w Polsce organizacji zrzeszającej głuchych, a w ośrodkach szkolno-wychowawczych przebywają wyłącznie dzieci i młodzież. Trudno zatem zebrać wiarygodne dane od instytucji. Badania prowadzone w języku polskim na mniejszych próbach też nie zawsze są reprezentatywne dla populacji niesłyszących, gdyż mogą pomijać osoby nieznające języka polskiego i posługujące się wyłącznie językiem migowym.


Jak przedstawia się sytuacja osób niesłyszących w Polsce? W jakim stopniu instytucje i szkoły są przystosowane do spełnienia ich potrzeb?


Jest wiele obszarów do zmiany bądź poprawy, ale dzieje się też wiele dobrego. Chętnie zobaczyłabym ogólnopolski program realizacji modelu dwujęzycznej edukacji dzieci głuchych. Uradowałby mnie też otwarty i powszechny dostęp do podręczników i materiałów dydaktycznych służących do nauki PJM. Tu na szczęście pojawiają się adaptacje podręczników szkolnych na język migowy, a pandemia koronawirusa wymusiła przeniesienie kształcenia do Internetu, dzięki czemu powstaje wiele materiałów edukacyjnych w tym języku. Niestety, profesjonalne kształcenie osób dorosłych i grup specjalistycznych, np. ratowników medycznych, jest zależne od profesjonalizmu samego organizatora kształcenia, ponieważ wciąż brakuje standardów w tym zakresie.


Kształci Pani osoby w zakresie języka migowego. Jak wiele osób słyszących chce się go uczyć?


Jest bardzo duże zainteresowanie nauką języka migowego. Część osób decyduje się na podjęcie kształcenia ze względu na wykonywany zawód, jak na przykład personel medyczny, pracownicy kolei czy nauczyciele. W tych zawodach kontakt z osobami niesłyszącymi jest bardzo prawdopodobny, a znajomość choćby podstaw języka migowego i zasad kulturalnego zachowania - tzw. savoir vivre w środowisku głuchych - może bardzo pomóc w takim kontakcie i przełamaniu barier komunikacyjnych. Języka migowego uczą się często społecznicy, czy osoby z powołaniem do pomagania innym. Jednak, spośród wielu osób zaczynających naukę, tylko nieliczni zostają tłumaczami PJM, a tych bardzo w Polsce brakuje