SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

7/2020

Pobierz PDF

Z INNEJ PÓŁKI: EDYCJA SPECJALNA

Nie od dziś wiadomo, że współczesne biblioteki to małe domy kultury. Że oprócz posiadania oczywistej wiedzy z zakresu literatury, pracujący tam ludzie muszą sprawnie poruszać się po polu całej kultury (w tym popkultury), by organizować ciekawe spotkania, warsztaty, wydarzenia. Udowadniać, że książki to fundament olbrzymiej części kultury współczesnej. Dlatego tym razem, w ramach kolejnej specjalnej odsłony cyklu „Z innej półki”, poprosiliśmy o „polecajki” czwórkę reprezentantów Biblioteki Publicznej im. dr. Władysława Biegańskiego w Częstochowie. Przekonajcie się, co czytają bibliotekarze, przy jakiej muzyce spędzają czas i jakie filmy kochają.



ILONA KOWALSKA - KIEROWNICZKA FILII NR 9 BIBLIOTEKI PUBLICZNEJ W CZĘSTOCHOWIE


„Hannah i jej siostry”, reż. Woody Allen


Film, który oglądam od lat, zawsze z takim samym entuzjazmem, to „Hannah i jej siostry” Woody’ego Allena. Są tam fantastyczne, barwne kreacje kobiece, ale też miłość, przyjaźń, przemijanie i poszukiwanie sensu życia. Wszystko opowiedziane w sposób gorzki, refleksyjny, a przy tym jednocześnie z charakterystycznym dla Allena błyskotliwym poczuciem humoru. W tle pięknie sfotografowany Nowy Jork i wspaniała muzyka. W mojej pamięci na zawsze pozostał wiersz E.E. Cummingsa, dedykowany jednej z filmowych sióstr.


„Muzy Młodej Polski”, Monika Śliwińska


Na wakacje polecam „Muzy Młodej Polski” Moniki Śliwińskiej - po lekturze tej książki pragnie się pojechać do Krakowa lub Lwowa, aby przespacerować się śladami jej bohaterek. Książka opowiada o barwnych, ale też trudnych losach trzech sióstr Pareńskich, muz młodopolskich artystów, wielokrotnie portretowanych przez Stanisława Wyspiańskiego i Witolda Wojtkiewicza. To również opowieść o fascynujących i niezwykłych artystach tego okresu, ich losach, codziennym życiu, obrazach i dramatach. Zawarta jest tam także historia powstania „Wesela” oraz podróże po literackim i artystycznym Krakowie z przełomu XIX i XX wieku, przedwojennym Lwowie i Warszawie lat okupacji.


„The Women Who Raised Me”, Kandace Springs


Ostatnio najczęściej słucham nowej płyty Kandace Springs – to album, na którym artystka w oryginalny sposób wykonuje standardy wybitnych wokalistek jazzowych, takich jak Ella Fitzgerald, Astrud Gilberto, Diana Krall, Nina Simone, czy Billie Holiday. Ciepły i zmysłowy głos Kandace Springs wprowadza nastrój melancholii i nostalgii, co sprawia, że płyta jest idealna do słuchania nie tylko w długie, zimowe wieczory, ale i te krótsze, letnie.



IWONA GLIŃSKA - KIEROWNICZKA INFORMATORIUM BIBLIOTEKI PUBLICZNEJ W CZĘSTOCHOWIE


„Paterson”, reż. Jim Jarmusch


„Paterson” jest opowieścią o skromnym kierowcy autobusu, który próbuje być poetą, ale też o roli sztuki w naszym życiu. O tym, że dzięki niej możemy zachować dystans do rzeczywistości, a także nauczyć się trafnie definiować samego siebie i być sobie wiernym. Poezja, jako najbardziej subtelna ze sztuk, jest pomocna w dążeniu do takiego celu. Opowiadając tę prostą historię, reżyser zderza ją z ważnymi symbolami. Nadaje głównemu bohaterowi nazwisko Paterson – od nazwy miasta, w którym żyje, w stanie New Jersey. W tym mieście żył też ulubiony poeta Patersona i Jarmuscha - William Carlos Williams. Podobnie jak Williams, Paterson to prosty chłopak, wykonujący prozaiczne czynności i lubiący pisać wiersze. Dzięki temu, że świat poezji jest mu bliższy niż rzeczywistość, udaje mu się wyjść zwycięsko z utraty wszystkiego, co było mu najbliższe. Dzięki poezji wraca codzienna rutyna, a wraz z nią harmonia dnia powszedniego. Zawsze można się odrodzić... Bardzo poetycki i subtelny film. Daje dużo pozytywnej energii.


„Mapa”, Barbara Sadurska


Ta książka to moje ostatnie odkrycie literackie. Debiut autorki, która początkowo zamierzała napisać opowiadanie – jak sama jednak przyznaje, doznała ulgi, kiedy dowiedziała się, że powinna tę opowieść kontynuować. Ze zbioru kilku opowiadań, których bohaterami są często postacie historyczne wyłania się opowieść powiązana ze współczesnością. Prowadzi ją motyw zła. Mapa jest przedmiotem wyzwalającym tę część natury ludzkiej, która jest okrutna. Przemoc i wykluczenie, prowadzące do autorytaryzmu, są tłem dla losów oprawców i ofiar. Książka jest utrzymana w konwencji gry i zagadki. Jedni czytelnicy odnajdą w niej ducha Cabre inni Eco. Mimo, że nie jest obszerna, wymaga uważnej lektury, co zdecydowanie wydłuża czas z nią spędzony. Co więcej, uważam, że ta opowieść wymaga wielokrotnego czytania, dla precyzyjnej identyfikacji poszczególnych wątków i ich interpretacji. Można w tej książce odnaleźć ślady misternej pracy z językiem i stylem. Sama autorka mówi, że jest to książka muzyczna, że gdy się w nią wsłuchujemy, towarzyszy nam muzyka Chopina. Dla mnie ta opowieść jest czymś zupełnie nowym i bardzo ciekawym na polskim rynku czytelniczym.


„Jak malować ogień”, Natalia Przybysz


To muzyka, której w tej chwili najbardziej potrzebuję. Nowa płyta Natalii Przybysz jest kontynuacją jej lekkich, melodyjnych kompozycji. Emanuje z nich harmonia i spokój. Kolejne utwory składają się na opowieść o prostych relacjach między ludźmi. Nasycone wrażliwością i dojrzałością, wprowadzają słuchacza w refleksyjny nastrój. Są też receptą na to, jak zachować poczucie sensu, w momencie kiedy wydaje się, że tego sensu nie ma nigdzie. Bardzo ciekawa jest nowa interpretacja „Krakowskiego Spleenu”, jednego z moich ulubionych utworów. Polecam po letnim, wieczornym spacerze, zasiąść w ulubionym fotelu z lampką wina i wsłuchać się w tę bluesowo-soulową nostalgię, z której przebijają nowoczesne elektroniczne dźwięki. Mądre słowa Natalii często odwołują się do naszego poczucia wolności, o którą powinniśmy umieć zawalczyć.



ELŻBIETA KULIK - KIEROWNICZKA FILII NR 7 BIBLIOTEKI PUBLICZNEJ W CZĘSTOCHOWIE


„Domek w górach”, reż. Veronika Franz i Severin Fiala


Drugi pełnometrażowy film pary wiedeńskich twórców niedawno pojawił się na polskich serwisach VOD. I podobnie jak w przypadku debiutanckiego „Widzę, widzę”, historia dwójki dzieci zamkniętych w domku w górach z (tym razem) przyszłą macochą, dosyć szybko staje się posępnym dreszczowcem psychologicznym, rozgrywającym się na granicy jawy i snu. Reżyserzy wyjątkowo sprawnie i nowatorsko wykorzystują horrorowe tropy, igrając z oczekiwaniami widza. Ciekawie rozegrany jest zwłaszcza wątek religii, ukazujący, jak postrzeganie jej jako zbioru opresyjnych zasad, wzmagających tylko poczucie winy i wstydu, wpływa na naszą moralność i odpowiedzialność. I, co najważniejsze - jak przez to oceniamy innych. Polecam ten obraz wszystkim, którzy lubią filmy z powolną narracją, przytłaczającą atmosferą i najbardziej przerażającym, a jednocześnie wzbudzającym największe współczucie, bohaterem kina grozy – ludzką naturą.


Madame Zero i inne opowiadania”, Sarah Hall


Opowiadanie jest często mylnie postrzegane jako gatunek podrzędny względem powieści. Są na szczęście pisarze, którzy potrafią w pełni wykorzystać potencjał drzemiący w tej skondensowanej formie, udowadniając, że czasem naprawdę mniej znaczy więcej. W zeszłym roku, nakładem Wydawnictwa Pauza ukazał się zbiór opowiadań brytyjskiej pisarki Sarah Hall. To, co najbardziej urzeka w tym wyborze tekstów, to styl, w jakim historie są napisane i jak doskonale działają jako poruszające wycinki codzienności. Język, którym posługuje się autorka, jest bardzo rzeczowy i zdystansowany. Pisarka przygląda się swoim bohaterom niczym entomolog wyjątkowo egzotycznym owadom, cierpliwie studiując ich zachowania. Nieistotne, czy towarzyszymy mężczyźnie, któremu nagła metamorfoza żony stawia cały świat na głowie, dziewczynie, która ma nadzieję, że szyjąc płaszcz z norek, uzdrowi umierającą przyjaciółkę, czy chłopcu, który w postapokaliptycznym świecie odszukuje pojedyncze strony z książek, przypominające o upadłej cywilizacji. Chłodne, lecz sugestywne opisy tętnią od skrywanych emocji, wśród których smutek i podskórny lęk są tymi najbardziej dominującymi, a ciężka, niepokojąca atmosfera tych historii zostaje z czytelnikiem jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zdania. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów krótkich form.


„Fetch the Bolt Cutters”, Fiona Apple


Na piąty studyjny album Fiony Apple musieliśmy czekać aż osiem lat, ale zdecydowanie było warto. Wielu słuchaczy uważa nawet, że oto otrzymaliśmy opus magnum artystki. I choć jestem pewna, że Fiona jeszcze nie zaśpiewała ostatniego słowa, to faktycznie tegoroczna płyta zdecydowanie wybija się na tle dotychczasowej dyskografii. Piosenkarka już wcześniej zdumiewała odważnym i sprawnym łączeniem ze sobą różnych gatunków oraz stylów muzycznych, a także otwartością na wszelkiego rodzaju eksperymenty nagraniowe. Jednak różnorodność i niekonwencjonalność najnowszych utworów oraz wirtuozerskie połączenie wszystkiego w spójną całość, są doprawdy imponujące. Szaloną, gorączkową energię albumu wzmacniają teksty piosenek zachęcające m.in. do walki o siebie i do odcięcia się (najlepiej tytułowymi nożycami do prętów) od osób i rzeczy, które nas ograniczają.



ZBIGNIEW STAŃCZYK - DZIAŁ INFORMACYJNO-BIBLIOGRAFICZNY BIBLIOTEKI PUBLICZNEJ W CZĘSTOCHOWIE


„Na zachodzie bez zmian”, reż. Lewis Millestone


Ekranizacja powieści Ericha Marii Remarque’a z 1930 roku. Książka była i jest jednym z najważniejszych dzieł XX wieku, a jej ekranizacja zajmuje poczesne miejsce w historii filmu. Teraz można zobaczyć ten film w wersji odnowionej cyfrowo. Wstrząsająca opowieść o życiu w okopach podczas I wojny światowej. Po obejrzeniu tego arcydzieła nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że o ile technika realizacji poszła bardzo do przodu, to reżyseria i aktorstwo tkwią w miejscu. Szczególnej uwadze polecam kreację Lew Ayresa w roli Baumera.


„Maksymy i rozważania moralne”, Francois La Rochefoucald


Rzecz ma swoje lata, bo została napisana w XVII wieku (wydana w 1664 roku). Kilkaset maksym o naturze człowieka, spisanych przez niezwykłego człowieka. La Rochefoucauld, arystokrata i intelektualista, życiorys miał jak z powieści Alexandra Dumasa Ojca. Romanse, pojedynki, spiski, rebelie, pościgi, bitwy... O naturze ludzkiej wiedział bardzo dużo, a że obdarzony był do tego głęboką wiedzą i talentem literackim, stworzył dzieło niezwykłe. Polecam gorąco, bo od wydania minęło 456 lat, a to dzieło ani na jotę się nie zestarzało. Kto przeczyta je po raz pierwszy, będzie zdumiony tym, ile maksym francuskiego arystokraty funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Choćby ta: „Serce zawsze wystrychnie rozum na dudka...


„Slow down”, Nat King Cole


Jego głos był niezwykły. Piszę to z pozycji słuchacza bez wykształcenia muzycznego, odbierającego muzykę intuicyjnie. Jego głos uspokaja i skłania do refleksji. Przy piosenkach tego wokalisty wspaniale się tańczy. Po co tworzyć specjalne płyty z tak zwaną muzyką relaksacyjną, skoro jest Nat King Cole?... Mogę go słuchać godzinami.