SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Na zdjęciu malarz Jacek Łydżba z koniem z domalowanymi skrzydłami. Plus dwa obrazy artysty
5/2021

Pobierz PDF

POZYTYWNY PRZEKAZ

Wchodząc do pracowni Jacka Łydżby, poczujemy intensywny zapach farb i terpentyny. Pełno tu ciepłych kolorów. W głębi biblioteczka po sam sufit zapełniona książkami. Wśród obrazów, sztalug, miseczek na wodę i pędzli kręci się kotka, dobry duch pracowni – jak mówi artysta. Na ścianach czuwają także jego malarskie anioły.


Magda Fijołek: Od czego zaczęło się Twoje malowanie?


Jacek Łydżba: Zacząłem malować jako dziecko. Mój tata był rzeźbiarzem, w jego pracowni spędzałem dużo czasu i rysowałem, jestem zatem dziedzicznie obciążony. Rysowałem kredką do oczu mamy np. na książeczce zdrowia, na wszystkim, co wpadło mi w ręce. Później bardzo interesowałem się historią. Podobały mi się mundury żołnierskie z różnych epok, czołgi, bitwy i właśnie je zaczynałem rysować tak na poważnie.


To gdzie się one teraz podziały w Twoich obecnych pracach?


Odeszły (śmiech). Jednak nadal interesuję się strojem, a w czasach pandemii odkryłem pewną malarskość w strojach ratowników medycznych.


Twoje obrazy są bardzo kobiece…


Ten pierwiastek kobiecy przeważa, ale są też takie, w których pojawia się pierwiastek męski. Przedstawione są też takie atrybuty, jak samochód, samolot, koń, które obecnie są zarówno męskie, jak i damskie.


Kobiety są jednak w przewadze.


Ja mam bardzo dobre relacje z kobietami. Otaczały mnie od dziecka i lubiłem to… Mama, babcie, ciocie, nauczycielki, a teraz żona, córki i kotka (śmiech). Przebywanie z kobietami jest dla mnie zawsze przyjemne, uwrażliwiające i pouczające.


Anioły na Twoich obrazach też są kobietami, właściwie są to anielice…


Anioły nie mają płci, tak na dobrą sprawę.


Ale imiona mają męskie!


Ale urodę mają jednak kobiecą. Ich oblicza nie są męskie. Długie włosy, suknie, powabność. Średniowiecze dodało im miecze i zbroje.


Skąd wziął się u Ciebie ten cykl malarski?


W moim domu, a także w domu dziadków zawsze były anioły. Często się nimi bawiłem. Anioł Stróż pojawiał się w modlitwie, no i Jasna Góra z całym mnóstwem aniołów. Anioł to też postać, którą dobrze się maluje, bo zawieszona jest w powietrzu, nie musi stąpać po ziemi.


Skoro już mówimy o aniołach, trzeba dodać, że malujesz także święte i świętych.


Zaczęło się od tego, że jedna z moich koleżanek poprosiła mnie o namalowanie takiego obrazu. Od tego czasu pojawiło się ich więcej. Zacząłem studiować żywoty świętych kobiet. Niezwykle fascynujące stało się dla mnie to, jak można zostać świętą: poprzez drogę męczeńską, ale także studiując naukę kościoła lub będąc mistyczką. Wiele z tych kobiet ma bardzo ciekawy życiorys, były osobami światłymi, czasami z ogromną wiedzą naukową.


W tym, co mówisz, jest bardzo dużo historii.


Tak, bo chciałem studiować historię. Ona jest bardzo ważna. Trzeba mieć świadomość wydarzeń, postaci historycznych.


Te Twoje święte lub święci są bardzo ludzcy…


Faktem jest, że większość obrazów w naszej kulturze przedstawia świętych bardzo serio. Są jednak i takie, jak ten w kościele w Wieluniu, na którym ukazano, jak Matka Boska łaskocze Jezusa po stópce. My jednak chyba bardziej lubimy się bać i skupiamy się na powadze świętych. W moich obrazach jest pozytywny przekaz, pewnie dlatego, że ja mam takie podejście do życia i świata. Co nie oznacza, że nie widzę rzeczy bolesnych, po prostu nie staram się ich akcentować, uwypuklać.


Czy kiedykolwiek kończysz swoje cykle malarskie?


Nie, nie kończę. Niektóre zainteresowania są u mnie od wielu lat. Są też nowe. Niektóre wracają - na przykład pejzaże, które malowałem na studiach. Wtedy uznałem, że pejzaż jest dla mnie mało ciekawy. I nagle, 10 lat temu, kiedy zostałem zaproszony na plener, poczułem, że daje mi to nowe możliwości. Zacząłem się zmagać z materią, jak przedstawić drzewa, łąki i tak naprawdę pomógł mi w tym Dürer, jego grafiki, plany miejscowości - stał się dla mnie inspiracją.


Czyli pejzaże nie muszą być nudnymi obrazami.


Nie, pejzaże nigdy nie są nudne. Jest w nich tyle zjawisk świetlnych, tyle się dzieje.


Patrząc na Twoje prace, odnoszę wrażenie, że wyjątkowo ważny jest dla Ciebie kolor.


Mam swoje ulubione kolory (żółty, pomarańczowy, czerwony, błękit), mocne, mające swoją definicję - ich przekaz jest jednoznaczny. Ciekawią mnie jednak i inne, takie asocjacje kolorystyczne. Zawsze wystrzegałem się zieleni, ale odkąd jeżdżę w plenery, ta barwa także się u mnie pojawia. Używam również stonowanych kolorów, szarości - z czystej ciekawości, jak to będzie ze sobą wybrzmiewało.


Ale zdecydowanie przeważają ciepłe.


Tak, na przykład tzw. żółty łydżbowy. Nazwa, która weszła już w obieg wśród moich znajomych (śmiech). Te ciepłe kolory, to być może też efekt tego, że dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna.


full-malarska_wspolnynaglowek-kopia.jpg