SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Reżyserka Urszula Antoniak
7/2021

Pobierz PDF

Outsiderka

Urszula Antoniak - holenderska reżyserka o częstochowskich korzeniach - w 2010 r. była nominowana do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii „Odkrycie roku”. Jej pierwszy długometrażowy film „Nic osobistego” zdobył pięć nagród w Locarno. Ostatni - „Pomiędzy słowami” - Złote Lwy w trzech kategoriach filmowych. Wkrótce na ekrany kin wejdzie jej nowy obraz „Magic Mountains”.


Jak wielokrotnie mówiła w wywiadach, wychowała się w rodzinie robotniczej. Jej tata pracował w częstochowskiej Hucie. W jaki sposób połknęła bakcyla filmowego? Właśnie dzięki ojcu, który kochał kino i znał mnóstwo filmów. W rozmowie z nami przed laty wspominała, że mógł konać ze zmęczenia, ale dobrego filmu nie odpuścił. Oglądając z nim Kieślowskiego, Felliniego, Bergmana, Forda, zdała sobie sprawę, jak fantastyczne może być kino, ile może dać ludziom. Pierwszym filmem, który wspólnie obejrzeli, była stalinowska komedia „Świat się śmieje”. Zapamiętała, że ten film bardzo ich bawił, a ojciec powiedział, że Stalin umiał robić propagandę. I choć wtedy nie do końca wiedziała, czym naprawdę jest propaganda, to zaczęła przekonywać się, że filmy mogą mieć inny, ukryty kontekst.


Pierwsza myśl, żeby zostać reżyserką, pojawiła się w jej głowie, kiedy w wieku 14 lat była świadkiem cudu w kaplicy jasnogórskiej. Jednak to nie cud zrobił na niej wtedy wrażenie, lecz reakcja ludzi – ich zbiorowe uniesienie. Zresztą ludzkim reakcjom lubiła się przyglądać zawsze i w różnych sytuacjach.


Początkowo brakowało jej odwagi, aby studiować reżyserię. Uważała, że reżyserem zostaje się, kiedy ma się silny imperatyw do opowiadania historii. Jak przyznaje, patrząc z perspektywy czasu, dojrzała decyzja o zajęciu się reżyserią była dla niej ważniejsza niż same studia na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Gdy zamieszkała w Holandii, ukończyła też Nederlandse Film en Televisie Academie (NFTA) w Amsterdamie. Tam również debiutowała. Na początku zajęła się tworzeniem filmów dokumentalnych. Ostatecznie jednak zdecydowała się zmierzyć z filmem fabularnym, co zaowocowało jej oficjalnym debiutem – „Nic osobistego”.


W kinie ma status outsiderki. Jej realizacje często przełamują schematy techniki filmowej, skupiają się na emocjach i zachowaniach bohaterów. Dialogi ogranicza do niezbędnego minimum, w jej „Strefie nagości” z 2014 roku praktycznie ich nie ma. Opowieści filmowe, które tworzy, konsekwentnie krążą wokół problemu samotności i niemożności porozumienia z drugim człowiekiem. Nie boi się ukazywać osamotnienia w sposób bolesny i dotkliwy. Najbardziej jest to widoczne w filmie „Code Blue” (z 2011 r.), który wręcz szokuje obrazami i treścią. Jego seans zostawia mocną wyrwę w głowie. Kino tworzone przez Urszulę Antoniak z pewnością można nazwać niszowym. Ciekawostką jest jednak fakt, że na podstawie jej pomysłów powstał scenariusz do komercyjnej polskiej komedii „Planeta singli” .


Jej filmy to najczęściej koprodukcje. Ostatnimi laty także z udziałem polskich aktorów: tak jest w przypadku „Pomiędzy słowami” (z 2017 r.), w którym grają Jakub Gierszał i Andrzej Chyra. Tak jest w jej najnowszym filmie „Magic Mountains”, który wejdzie dopiero na ekrany kin i którego akcja rozgrywa się w polskich Tatrach. Oprócz holenderskich aktorów zobaczymy w nim Marcina Dorocińskiego. Swoje filmy Antoniak nie tylko reżyseruje, lecz także pisze do nich scenariusze – z racji koprodukcji w języku angielskim. W wywiadach jednak wielokrotnie podkreśla, że choć na co dzień porozumiewa się w języku holenderskim i angielskim, to najbardziej kreatywnie myśli się jej po polsku.


Dzieciństwo z klasyką kina w tle sprawiło, że do dziś ogląda mniej więcej dwa filmy dziennie. Za majstersztyk uważa „Taksówkarza” z Robertem de Niro, w reżyserii Martina Scorsese. Dlaczego? Jej zdaniem, oglądając ten film, można wyczuć niezwykłe połączenie energii reżysera, aktora i scenarzysty, co jest rzadką sytuacją w kinematografii. Ceni sobie kino Roberta Bressona i Romana Polańskiego,
a jej ulubionym polskim filmem jest „Amator” Krzysztofa Kieślowskiego. Zapoznając swoich znajomych z polską twórczością filmową, zaczyna właśnie od „Amatora” i rozmowy o nim.


Jaki ślad zostawiło w niej dorastanie w Częstochowie? Otworzyło ją na specyficzną duchowość - za sprawą klasztoru jasnogórskiego, procesji i pielgrzymek. Przyznaje, że czasami śni jej się rodzinne miasto, a szczególnie róg ulicy, na którym zakładała uczniowską czapkę, przed wejściem do Liceum im. Sienkiewicza.


Magda Fijołek

full-GRAFIKA_NA_KONIEClipiec.jpg