SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Bohdan Knop na tle okładek magazynu "Galeria"
8/2021

Pobierz PDF

LITERATURA ZAWSZE BYŁA OBOK MNIE

Rozmawiamy z Bogdanem Knopem – prozaikiem, tłumaczem, redaktorem naczelnym Częstochowskiego Magazynu Literackiego „Galeria”, prezesem Towarzystwa Galeria Literacka.


Sylwia Góra: Sam Pan pisze, ale jest Pan także doskonale znany jako animator życia literackiego w Częstochowie. Kiedy narodziła się ta pasja?


Bogdan Knop: Dość późno, patrząc na mój wiek, bo jakieś piętnaście lat temu. Gościliśmy w Polsce dwóch pisarzy z Ukrainy. Mój przyjaciel organizował tę wizytę i zapytał mnie, czy mógłbym zająć się częścią częstochowską. Zacząłem wtedy szukać środowiska, które mogłoby zapewnić obecność widzów na spotkaniu, bo oczywiście bez publiczności takie wydarzenia nie mają sensu. Wtedy zainteresowałem się powstającym właśnie Literackim Towarzystwem Wzajemnej Adoracji „LiTWA”, które tworzył Władysław Edward Piekarski. I w zasadzie tak się wszystko zaczęło. Towarzystwo „LiTWA”, niestety, nie przetrwało, ale kilka lat później pojawiło się Towarzystwo Galeria Literacka, które działa do dzisiaj.


Czy było to właśnie takie wydarzenie, spotkanie, które zachęciło Pana do zajęcia się literaturą?


Literaturą interesowałem się od bardzo dawna, natomiast nigdy nie wyobrażałem sobie siebie jako organizatora wydarzeń literackich. To spotkanie okazało się przełomowe w tym sensie, że spodobała mi się taka działalność i że to, co robię, spotyka się z zainteresowaniem innych. Od tej pory zorganizowaliśmy wiele tego typu wydarzeń.


Wybierając studia, zastanawiał się Pan nad wyborem między polonistyką a matematyką i wybrał Pan tę drugą. Bardzo odległe kierunki. Literatura nie była Pana pomysłem na życie zawodowe?


Kiedy sobie to dzisiaj rekonstruuję, widzę, że zadecydowały dwie rzeczy – po pierwsze wydawało mi się, że dużo prościej będzie mi zdać egzamin na matematykę, a po drugie, że studia matematyczne są znacznie łatwiejsze niż studia polonistyczne.


Ale literatura się o Pana upomniała?


Tak. Po wyborze studiów matematycznych właściwie od razu związałem się z teatrem studenckim, później sam go organizowałem. Jedną z naszych sztuk wystawiliśmy w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Literatura jakoś zawsze była obok mnie.


A pisanie?


Pisanie przyszło dużo wcześniej. Już jako dziecko składałem jakieś rymy, poniekąd częstochowskie. Później zacząłem pisać opowiadania, ale zarzuciłem to na wiele lat i wróciłem do pisania dopiero na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, jako bardzo dojrzały mężczyzna.


Jak zaczęła się i jak dziś wygląda Pana przygoda z przekładami, przede wszystkim z rosyjskiego i niemieckiego?


Z niemieckiego tłumaczę poezję, wybrane wiersze. Natomiast z rosyjskiego tłumaczę i opowiadania, i poezję. Tłumaczenie prozy jest o wiele prostsze niż tłumaczenie poezji. Przekład wiersza jest w zasadzie pisaniem go od nowa. To jest zupełnie inny rodzaj tłumaczenia. Z niemieckiego przetłumaczyłem zaledwie kilka wierszy, ale wydaje mi się, że ważnych – Gottfrieda Benna, Conrada Ferdinanda Meyera. Z rosyjskiego przełożyłem na język polski wiele opowiadań Siergieja Moreiny, jak również rosyjskich klasyków, ale te już tylko dla siebie, dla ćwiczenia warsztatu. Tłumaczenie zawsze mnie fascynowało, wydawało mi się ciekawą pracą na styku dwóch języków.


Od początku swojej przygody z literaturą miał Pan potrzebę zaistnienia w środowisku literackim, czy to przyszło później?


Nigdy nie myślałem o tym, żeby być częścią środowiska literackiego, nie angażowałem się. Nie dlatego, żebym się separował, ale nie czułem takiej potrzeby i chyba jednak nie wiązałem z pisaniem wielkich nadziei. Interesowałem się literaturą głównie od strony czytania. Do dziś, jako czytelnik, staram się orientować w tym, co dzieje się na rynku literackim.


Jest Pan świadkiem rozwoju środowiska literackiego w Częstochowie w ostatnich dekadach. Czy ma Pan poczucie, że ono się jakoś radykalnie zmienia?


Cechą charakterystyczną życia literackiego Częstochowy jest to, że co pewien czas pojawia się wybitny twórca. Byli nimi: Ludmiła Marjańska, Halina Poświatowska, Tadeusz Gierymski, blisko naszego miasta Władysław Sebyła. Natomiast życie literackie w Częstochowie jest jakby falujące – wznosi się i opada, ale zawsze jest.


Mówimy tutaj przede wszystkim o poetkach i poetach. Czy dziś poezja przeżywa jakiś renesans?


Poezja jest bardzo elitarną i jednak niszową działalnością, ale z drugiej strony mam też wrażenie, że to właśnie ona wyznacza pewien poziom. Tam, gdzie jest poezja, jakość debaty, kultury jest wyższa. Można się posłużyć znanym powiedzeniem Friedricha Hölderlina, który twierdził, że to, co zostaje w świecie, ustanawiają poeci. Niby niewiele osób czyta poezję, ale to właśnie ona pozostaje. Wydaje mi się, że u nas jest całkiem nieźle z twórczością poetycką. Jest wielu interesujących poetek i poetów, systematycznie pojawiają się nowi – że wspomnę o Aleksandrze Wiernym, którego dwa tomy były nominowane do Nagrody Poetyckiej im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Orfeusz”. Nie chcąc nikogo pominąć, wymienię poetów z kręgu „Galerii”, a są nimi: Beata Brodowicz-Szymanek, Jan Ciesielski, Małgorzata Franc, Arkadiusz Frania, Jacek Gierasiński, Elżbieta Jeziorowska-Wróbel, Anna Jędryka, Tadeusz Luterek, Izabela Kołdej-Ptak, Ireneusz Korpyś, Zdzisław Opałko, Wiesława Owczarek, Maciej Rudlicki, Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz, Maciej Skalik, Janusz Strojec, Barbara Strzelbicka, Tadeusz Wrona, Wiesław Wyszyński, Agnieszka Złota, ale także malarz Marian Panek oraz Janusz Mielczarek, prozaik i fotograf, który jako poeta przypomniał się niedawno. Proszę o wybaczenie, jeśli kogoś pominąłem.


Mówi Pan o konkretnych osobach, a czy można dzisiaj wyróżnić w naszym mieście jakieś grupy literackie?


Kiedyś funkcjonowały w Częstochowie liczne grupy literackie. Świetnie to opisał Arkadiusz Frania w swoim krytycznoliterackim tryptyku, poświęconym życiu literackiemu współczesnej Częstochowy. Dziś, moim zdaniem, takich grup nie ma. Jest oczywiście krąg Galerii Literackiej, ale nie łączy nas wspólne spojrzenie na świat czy poezję. Jesteśmy raczej indywidualistami, ale też taka jest na świecie tendencja.


Wynikiem jakiej potrzeby jest zatem Towarzystwo Galeria Literacka?


Łączy nas przede wszystkim zainteresowanie literaturą, różnymi jej obszarami, ale najsilniejszym spoiwem jest potrzeba tworzenia i realizowania tej potrzeby w materii, jaką jest język. Od dawna spotykamy się w czwartki, od kilku lat w Domu Poezji – Muzeum Haliny Poświatowskiej, gdzie znajdujemy znakomity klimat do naszych rozmów, wymiany doświadczeń, promocji książek i „Galerii”. Spotkania są otwarte, każdy może przyjść, zaprezentować swoje teksty – lepsze czy gorsze, ale każdy jest wysłuchany i ma okazję, aby usłyszeć coś na temat swojego pisania. I to w tonie przyjacielskim, bo nigdy nie chcemy nikogo, mówiąc kolokwialnie, wdeptać w ziemię. Ważna jest empatia, ale także wyraźne wskazywanie tych miejsc, które są słabe. Autorzy chętnie słuchają rad, choć są również tacy, którzy są owładnięci jakąś idee fixe, ale ich także przyjmujemy. Wydaje mi się, że nikomu nie robimy krzywdy. Funkcjonuje stały skład Towarzystwa, ale wciąż pojawiają się na tych spotkaniach nowe osoby, z czego się ogromnie cieszymy.


Galeria Literacka wydaje też swój kwartalnik. Proza, poezja, esej, teksty krytyczne. To czasopismo, które opisuje i tłumaczy nam literacką Częstochowę?


Sekretarzem redakcji Częstochowskiego Magazynu Literackiego „Galeria” jest Barbara Strzelbicka. Ja jestem redaktorem naczelnym, ale moja rola to przede wszystkim szukanie autorów, sprawy organizacyjne i pisanie „wstępniaka”. Reszty pilnuje Basia – tego, co będzie w danym numerze. Skład i druk zapewnia Drukarnia Usługowa GRYF Andrzeja Szczepańczyka, z redaktorami technicznymi Jackiem Krasuckim i Jarosławem Leszczukiem. Jako redaktorzy „Galerii” chcemy, żeby także strona wizualna pisma była ciekawa i wartościowa, dlatego na okładkach mamy często prace znanych malarzy, fotografików – przede wszystkim z kręgów częstochowskich. Nasi autorzy również w większości są częstochowianami, ale wielu to też ludzie spoza naszego miasta – z Warszawy, Karkowa, Lublina. Pisują dla nas także autorzy zagraniczni, przede wszystkim ze Wschodu, mamy bowiem rozwiniętą współpracę z pisarzami z Białorusi, Ukrainy i Łotwy. Bywa, że otrzymujemy propozycję, by coś u nas opublikować, a innym razem to my chcemy, żeby ktoś napisał dla nas. Ale zawsze warunkiem druku jest wartość publikacji pozwalająca utrzymywać poziom kwartalnika. W lipcu pojawił się 58. numer „Galerii”, który można, jak zwykle, zakupić w Księgarni-Antykwarni „Niezależna” w Częstochowie przy ul. Kopernika 4.


Galeria Literacka ma także swoje wydawnictwo, które wydało już kilkanaście tomów. Jakie książki chce i planuje Pan wydawać?


Wydajemy dwa rodzaje książek – te, które są tematycznie lub poprzez autorów związane z Częstochową oraz, w mniejszym zakresie, książki autorów zagranicznych, właśnie ze Wschodu (Ukrainy, Białorusi, Łotwy), ta literatura bowiem jest u nas mało znana. Połączeniem obydwu tendencji jest trójjęzyczne wydanie wierszy Haliny Poświatowskiej w tłumaczeniu na język rosyjski i niemiecki. Mamy także na koncie wydanie korespondencji Ludmiły Marjańskiej z Wisławą Szymborską, wierszy Wasyla Słapczuka w przekładzie Bohdana Zadury i inne publikacje. Chcemy wydawać książki wartościowe i ambitne, ale nie jesteśmy firmą świadczącą usługi wydawnicze.


Jak dobieracie autorów? Czy sami mogą się do Was zgłaszać?


Przede wszystkim musimy sprawdzić, czy chcemy daną książkę wydać. Jeżeli uznamy, że tak, to są dwie drogi – albo autor oczekuje od nas tylko pośrednictwa w wydaniu książki, z ewentualnym posłowiem, ale finansuje to sam, albo chce pomocy w sfinansowaniu wydania książki. Jeśli uznamy, że mamy do czynienia z pozycją szczególnie wartościową, możemy ją wydać w ramach środków własnych albo pozyskanych – na przykład drogą konkursu, który organizuje Miasto czy też inne podmioty.


Czy w ostatnich latach udało się Państwu odkryć i wypromować jakiś talent literacki?


Myślę, że tak, choć nie wiem do końca, czy to nasza zasługa, czy autorka raczej sama się wypromowała. Mam na myśli Olgę Wiewiórę, która, będąc przede mną redaktorem naczelnym „Galerii”, bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę, a teraz wydała w „Warsztatach Kultury” w Lublinie dwie ważne książki z przekładami z łotewskiego, poza tym drukuje w „Twórczości”, w „Odrze”. Jednym słowem, znalazła się w prestiżowym kręgu twórców kultury. Poza tym często publikujemy debiuty literackie twórców, którzy później wydają swe teksty systematycznie u nas lub gdzieś indziej. Obecnie rynek wydawniczy wygląda inaczej niż dawniej, ludzie promują się samodzielnie, najczęściej w Internecie, nie potrzebują opiekunów, często sami są wydawcami własnych książek.


Promuje Pan innych, redaguje, tłumaczy. A czy w najbliższych planach jest wydanie czegoś własnego?


Od czasu do czasu drukuję w naszym kwartalniku jakieś opowiadania, a nawet mam w planach wydać wreszcie kolejny tom opowiadań. Jak będzie, zobaczymy. Myślę też o powieści. Bardzo mnie to pociąga, ale na razie nic z tego nie wynika.


Jak wyglądają najbliższe plany Galerii Literackiej?


Mamy nadzieję zaprezentować na łamach wrześniowej „Galerii” sylwetkę i prace Tomasza Sętowskiego, jednego z najwybitniejszych współczesnych malarzy żyjących i tworzących w Częstochowie. Mamy też w planach wydanie dwóch tomów poetyckich: Barbary Strzelbickiej i Beaty Brodowicz-Szymanek oraz dwóch książek z przekładami: „Pomnik poezji” Siergieja Moreiny w tłumaczeniu Wojciecha Pestki i powieść ukraińskiego pisarza Wołodymyra Jaworskiego w tłumaczeniu Bohdana Zadury. Ta ostatnia książka jest potężnym dziełem liczącym ponad tysiąc stron. Dostaliśmy dofinansowanie z Ukraińskiego Instytutu Książki na opłacenie praw autorskich i tłumaczenie tej książki. I, co najważniejsze, te i inne wydane przez nasze wydawnictwo publikacje, dzięki umowie dystrybucyjnej z warszawską firmą motyleksiazkowe.pl, można kupić w większości księgarń internetowych, ale też stacjonarnych.


full-literacka_czestochowa.jpg