SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Aktorka teatralna Hanna Zbyryt na czarnym tle
11/2018

Pobierz PDF

NOWY POCZĄTEK

Z Teatrem im. Adama Mickiewicza jest związana od dziecka. Jako nastolatkę zaprosił ją do swoich realizacji Adam Hanuszkiewicz. W 2013 r. powróciła na częstochowską scenę, wcielając się w rolę Mary w „Przyjaznych duszach”. Od października tego roku Hanna Zbyryt jest etatową aktorką naszego teatru.

Magda Fijołek: To kiedy tak naprawdę zaczęła się Pani przygoda z teatrem?

Hanna Zbyryt: Miałam 9 lat, kiedy zaczęłam grać w bajce „Piękna i bestia” w reżyserii J. Kiljan, jednego ze stworków w ogrodzie Bestii. Od tamtej pory byłam zafascynowana teatrem. Bliscy wspierali mnie w tym, a połowa zespołu teatralnego zachęcała, abym została aktorką.

Ale chyba tę „kropkę nad i” postawił Adam Hanuszkiewicz?

Zdecydowanie tak. Wywarł na mnie olbrzymi wpływ. Czasami znajdujemy swojego mistrza, myślę, że ja go znalazłam w jego osobie. Właściwie prowadzi mnie do dnia dzisiejszego. Pamiętam go strzelającego piorunami. Żeby sprostać jego wymaganiom, trzeba było być bardzo zdyscyplinowanym, co było dużym wyzwaniem szczególnie dla dziecka. Przy nim uzmysłowiłam sobie, że teatr jest moją pasją. Pan Adam napisał mi później taką dedykację w jednym z programów: „Haniu ślicznie to robisz, niczego nie zmieniaj, dla mnie jesteś już aktorką profesjonalną”, a miałam wtedy 15 lat. Czy można coś więcej usłyszeć od swojego Mistrza? Nie zwalnia mnie to oczywiście z ciężkiej pracy. Ale w szare dni przypominam sobie jego słowa.

Pani losy jednak są trochę zakręcone…

Rzeczywiście, urodziłam się we Wrocławiu, mieszkałam w Częstochowie, studiowałam przez moment w Łodzi, a później we Wrocławiu. Po studiach los rzucił mnie do Zakopanego, tam nawiązałam współpracę z Teatrem Witkacego, a później postanowiłam otworzyć tam własny teatr, który z powodzeniem działa od ponad roku.

Jaki to teatr?


Dokładnie nazwa brzmi: Teatr Rozrywki RZT Szymaszkowa. Powstała ona od nazwiska mojego i współtwórcy Stanisława Rzankowskiego, który jest tam dyrektorem. To jest teatr rozrywki szeroko rozumianej. Można w nim odnaleźć wszystko to, co ukochałam sobie w teatrze najbardziej: słowo, muzykę na żywo, piosenki, animację, ruch sceniczny.Staram się łączyć te elementy w jedno. W naszym teatrze są wystawiane nie tylko nasze spektakle, staramy się też zapraszać inne zespoły. Ostatnio, w sierpniu, wystąpił Teatr im. Adama Mickiewicza.

W Częstochowie miałaś okazję pokazać jedną z produkcji swojego teatru, był to western…

To jedna z pierwszych z naszych produkcji. Prześmieszna komedia muzyczna o dwóch siostrach. Akcja rozgrywa się w latach 80., kiedy to Górale wyjeżdżali do tzw. „Hameryki” i po krótkim czasie wracali na swoje tereny, zapominając języka w gębie, czyli polskiej mowy. Pojawiają się tu i piosenki i tańce „w saloonie”. Jest bardzo, bardzo wesoło.

Co Panią skłoniło, aby założyć teatr?

Grając na różnych scenach, brakowało mi tak naprawdę teatru, który ja kocham. Możliwości wyżycia się, zrealizowania pomysłów, które mieszkały w mojej głowie. Ten rok był bardzo owocny pod tym względem, stworzyliśmy około sześciu spektakli. Ale mogliśmy też zagrać w innych miastach, między innymi otworzyliśmy naszą scenę w Krakowie.

Skoro ma Pani teatr w Zakopanem, jak zamierza Pani połączyć bycie w teatrze częstochowskim?


Mój teatr gra dwa razy w miesiącu. Teraz wchodzę w Częstochowie w nowy spektakl „Czyż nie dobija się koni”, więc nie da rady, żebym występowała tam częściej. Na szczęście teatr w Zakopanem jest w dobrych rękach, czuwa nad nim wciąż Stasiu Rzankowski.

A czemu zdecydowała się Pani na powrót do Częstochowy?

Myślę, że nikt nie zrezygnowałby ze współpracy z Magdaleną Piekorz. Szczególnie, kiedy dostaje się propozycję głównej roli w takim spektaklu jak „Czyż nie dobija się koni”. Tu nawet nie miałam się nad czym zastanawiać. Ja uwielbiam wyzwania.

Pozostaje nam trzymać kciuki, aby tych wyzwań w Częstochowie było jak najwięcej!