SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Marcin Zegadło w okularach, obo napisu 'Zawsze Ziemia'
12/2018

Pobierz PDF

NIE JESTEŚMY NIEŚMIERTELNI

Marcin Zegadło, częstochowski poeta i publicysta, autor sześciu zbiorów wierszy, promuje właśnie nową książkę „Zawsze ziemia”. Przy okazji premiery rozmawiamy z nim na temat jego twórczości.

Michał Wilk:
Rozmawiamy w kontekście wydania Twojego nowego zbioru wierszy „Zawsze ziemia”, dlatego powiedz, proszę, czego tym razem możemy spodziewać się po lekturze?
Marcin Zegadło:
Książka jest kontynuacją wątków z poprzednich tomów. „Zawsze ziemia” to opowieść o odchodzeniu, o chorobie, o tym, czym jest umieranie na raty. To, co większość z nas nazywa życiem, jest w gruncie rzeczy drogą ku śmierci. Jakkolwiek banalnie i być może patetycznie wybrzmią te słowa, warto o tym pamiętać w rzeczywistości, w której rozanieleni celebryci ganiają po Azji, udając, że przeżywają tam jakieś prawdziwe przygody. Życie jest tu i teraz, i raczej nie będzie dubla.

W odniesieniu do poprzednich zbiorów, które poruszały tematykę m.in. historii, przemijania, ludzkiego zmagania się z rzeczywistością, szósty tom także dotyka kwestii cierpienia, umierania, pustki. Czujesz, że masz swój temat przewodni, który Ci towarzyszył, towarzyszy i będzie towarzyszył w twórczości?
Wydaje mi się, że udzieliłem odpowiedzi na to pytanie przed chwilą. Uważam, że autor, który wie, o czym chce pisać, autor, który już „coś wie”, pisze wciąż tę samą książkę. Zmienia się tylko optyka. Zagadnienie pozostaje to samo. Nie zgodzę się natomiast, że moje książki w jakiś sposób odnoszą się do „pustki”. Nie mógłbym o niej pisać, ponieważ jej nie odczuwam. Jestem ojcem i mężem, doświadczam rzeczy dobrych i ważnych, mam literaturę, która jest moją pasją, mam wokół siebie ludzi, którzy są dla mnie ważni. Mówiąc odrobinę ironicznie, w swoich książkach zwracam jedynie uwagę na fakt, że nie jesteśmy nieśmiertelni, o czym zdaje się współcześnie raczymy zapominać w pogoni za kolejnym kredytem na samochód. To oczywiście tylko przykład, pewne uproszczenie, ale nie mamy miejsca na rozwinięcie tej myśli.

Z pewnością obserwacje życia codziennego mają ogromny wpływ na Twoją poezję, masz wiele okazji do inspirowania się prozą życia, prawda?
Tak, jeżeli już musimy używać tego określenia, z prozy życia możemy również robić poezję. Ona tam jest. Wystarczy sięgnąć.

Podobnie rzecz ma się, jeśli chodzi o publicystykę, którą uprawiasz, zwłaszcza w Internecie. Wiele osób pewnie zna Cię bardziej jako komentatora otaczającej nas rzeczywistości, niż jako poetę...
Z całą pewnością tak jest. Mój profil na FB obserwuje prawie dwanaście tysięcy osób. Pisuję również do stołecznej Gazety Wyborczej i Onetu. Więc, jeśli mógłbym nadużyć słowa „znany” na użytek tej rozmowy, to rzeczywiście powodem tego nie jest poezja, po którą obecnie niemal nikt nie sięga. Paradoksalnie ów fakt jest stratą nie dla poezji, a dla tych którzy po nią nie sięgają. Pozwolę sobie uprzedzić pytanie, które często jest mi zadawane: po co czytać współcześnie poezję? Otóż z tego samego powodu z jakiego wchodzi się na Mont Everest – ponieważ jest. Istnieje i jest do wzięcia. A poza tym rozciąga się stamtąd kapitalny widok.

Zatem który język - poetycki czy publicystyczny - według Ciebie i dla Ciebie bardziej sprawdza się w opowiadaniu o współczesnym świecie?
Absolutnie nie można kłaść tych języków na jednej wadze. Być może oba służą temu samemu, ale prowadzą nas do celu zupełnie inną drogą. Wykorzystują zupełnie inne środki i spełniają oczekiwania zupełnie innych grup odbiorców. W narracji o współczesności sprawdzają się oba z tych języków, każdy z nich jednak w zupełnie innej przestrzeni.

W takim razie kim jest lub kim chciałby być Marcin Zegadło?
Może po raz kolejny wpadnę w banał, ale chciałbym po prostu być zdrowy, zawsze obok moich najbliższych. Czego życzę również czytelnikom CGK.