SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Dzieci i młodzież podczas tańca
1/2019

Pobierz PDF

NAJPIERW TAŃCZ. MYŚL PÓŹNIEJ.

W listopadzie 2018 roku częstochowski Zespół Tańca SPLOT - pod kierownictwem Joanny Głód-Knop - zdobył tytuł mistrzów świata na World Dance Championship w Libercu w dwóch kategoriach konkursowych, a do tego zapisał się na liście finalistów w kilku kolejnych. O sukcesie zespołu rozmawiam z instruktorką, choreografką i szefową zespołu.

Sylwia Góra: Niedawno zespół obchodził 40-lecie swojego istnienia. Pewnie przez te cztery dekady wychowaliście i „wypuściliście” w świat setki, a może nawet tysiące tancerzy?
Joanna Głód-Knop:
Kiedyś próbowałyśmy to z koleżankami policzyć. Mamy bowiem w swoich archiwach stare zeszyty i dzienniki. Wyszło nam piętnaście tysięcy, ale jest to naszym zdaniem liczba trochę zawyżona, ponieważ dzieci tańczą w zespole pięć, siedem, a czasem nawet dziesięć czy dwanaście lat. Dlatego ich nazwiska się powtarzają. Realnie będzie to zatem jakieś siedem do dziesięciu tysięcy. Przyjmujemy już mądre trzylatki, które potrafią skoncentrować się przez kilkanaście minut i bawimy się z nimi tańcem. Pięć lat to początek dla poważniejszych zajęć tanecznych. A najczęściej dzieciaki wychodzą od nas, mając lat dziewiętnaście. Choć mamy też tancerki na studiach magisterskich, które są w grupach seniorskich. Tańczą u nas najróżniejsze grupy, również dzieci z różnymi niepełnosprawnościami np. zespołem Downa.

Czterdzieści lat to bardzo długo. Zespół z pewnością się zmieniał. Czy to była raczej powolna ewolucja, czy jakieś nieliczne, ale jednak
rewolucje?

Nie. O rewolucjach nie można raczej mówić, ale oczywiście zmienialiśmy się, bo musieliśmy dostosować się do rynku tanecznego. Wanda Tkacz, która założyła zespół, była nauczycielką i na początku to były próby po szkole. Wtedy to był przede wszystkim taniec ludowy. Później, w latach 70. i 80. XX wieku tzw. taniec estradowy - czyli trochę jazz, trochę technika wolna z historyjką w tle. W 1994 roku - kiedy ja przejmowałam zespół - w Polsce panowały już trendy na konkretyzowanie się w jakimś stylu. Wchodził już jazz klasyczny, promowany przez Annę Wielogórską i Piotra Galińskiego. To, co tańczyłyśmy do tej pory, przestało być ciekawe. Zaczęłam więc sama jeździć po Polsce i się doszkalać. Najpierw sprawdzałam nowe techniki i style na mojej córce – Karolinie Knap, która także tańczy i obecnie wraz ze mną trenuje zespół, pracując na nasze zwycięstwa. Następnie uczyłyśmy się wszystkie, cały zespół. Potem trafiłam do Polskiej Federacji Tańca, gdzie nauczyli mnie, co jest, a co nie jest tańcem. Poznałam ludzi takich jak Piotr Patłaszyński, Iwona Orzełowska czy wspomniany już Piotr Galiński. To była ta największa zmiana. Zrozumiałam, że jeśli chce się zaistnieć na dobrym tanecznym rynku w Polsce,
Europie czy nawet choćby w najmniejszym stopniu na świecie, to trzeba się wyspecjalizować. Zmienić mentalność swoją i dzieci, trzymać się przepisów odnośnie technik i kanonów związanych z oceną sędziowską. Może to brzmi, jakbym się chwaliła, ale, by jeździć na konkursy i wygrywać, trzeba się wciąż szkolić.

No właśnie. Spotykamy się dzisiaj trochę przy okazji wspomnianych przez panią konkursów. Zespół ma ich na koncie dziesiątki, jeśli nie setki. W samej tylko Polsce zebraliście ponad 30 nagród finałowych w ostatnich trzech latach. A teraz trofea na WADF World Dance Championship w Libercu. I to w kilku kategoriach.

Konkursy taneczne odbywają się najczęściej według zasad dwóch federacji – WADF oraz IDO. Ta druga jest bardziej restrykcyjna, jeśli chodzi o technikę. WADF docenia natomiast także – tak zwany - artyzm wykonania. My tańczymy w konkursach według systemów obu tych federacji. Jest to dla nas bardzo ważne. Chcemy pokazać dzieciom jak najwięcej możliwości i pozwolić im znaleźć swoje miejsce. Jedni są bowiem lepsi w detalach, technice, inni wolą tę artystyczną oprawę. Na Zawodach w Libercu była m.in. Francja, Anglia, Rosja, Ukraina. Występowaliśmy we wszystkich kategoriach, do których należą: solo, duet, small team, large team w stylu jazz i modern oraz artistic dance.

Jakie nagrody udało się przywieźć?
Mistrzostwo świata w kategorii wiekowej 7-11 w large team w jazzie klasycznym, 9-letnia Dominika zdobyła mistrzostwo świata w show dance, tańcząc jako Charlie Chaplin. Wicemistrzostwo przywiozły seniorki w small teamie w jazzie klasycznym. Do tego mamy dwa czwarte miejsca – jedno w jazzie i jedno w modernie i cztery miejsca piąte i szóste, czyli finałowe. Bo finał to pierwsze siedem miejsc. Cieszy mnie, że to akurat jazz. Bardzo mi na tym zależy. Chcemy się specjalizować w konkretnych stylach i, jak widać, to się udaje.

A jaka jest konkurencja?

W początkowych etapach dzieci jest ponad setka, ale na kolejnych ta liczba się zmniejsza. Do mistrzostw świata dociera się, wygrywając lub będąc w finale mistrzostw Polski, a potem Europy. Siłą rzeczy ta liczba konkurentów nie jest już taka, jak na starcie. Ale zostają tylko najlepsi. Poza tym ma się swoją pulę zespołów czy solistów, których można wystawić. Ona też się trochę zmniejsza w kolejnych krokach.

Czyli przez cały rok przygotowujecie się do konkursów, a właściwie do mistrzostw?

Tak. Nasze treningi, które zaczynają się we wrześniu, a właściwie trwają nawet przez okres wakacyjny, są przygotowaniem najpierw do Mistrzostw Polski, które zaczynają się na początku roku i trwają przez kilka miesięcy, bo każdy styl to inny miesiąc, następnie do Mistrzostw Europy i na koniec do Mistrzostw Świata.

Stawiacie sobie poprzeczkę coraz wyżej, to naturalne po takich sukcesach. A czy z tym wiąże się raczej euforia czy stres?
Jedno i drugie. Wiadomo, że sukcesy uskrzydlają, ale poziom stresu też wzrasta, bo zaczynamy się zastanawiać, czy uda nam się to powtórzyć. Od najmłodszych lat uczymy dzieci jednej, najważniejszej rzeczy – tańczyć, nie wygrywać. Cieszyć się tym tańcem, a nie powtarzać choreografię. To bardzo ciężka praca. Ciało można „wytresować”, ale tutaj potrzeba czegoś więcej. Uczymy je także pewnego mentalnego nastawienia. Ja uczę swoje dzieci przede wszystkim szacunku do siebie, do parkietu, do koleżanek, do widowni i do ludzi, którzy je oceniają. Jeżeli te wszystkie elementy są spełnione, to nieważne, jakie mają miejsce, i tak są wygrane.