SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

6/2020

Pobierz PDF

ŻYCIE ZMITOLOGIZOWANE

Jej debiutancka książka to jeden z najchętniej wznawianych polskich tytułów. Jako autorka i jako człowiek poświęciła się pisaniu i mówieniu o nałogach, chorobach, słabościach oraz pokazywaniu możliwych dróg, by je pokonać. 27 kwietnia zmarła częstochowska pisarka i poetka Barbara Rosiek.


Jako nastolatka chętnie pisałam pamiętnik. Jak większość dziewczynek w tym wieku. Zwykle odnotowywałyśmy szkolne dramaty, zawieranie nowych przyjaźni, fantastyczne wyprawy wakacyjne, cieszyłyśmy się z urodzinowych i świątecznych prezentów. Czasem pojawiały się trudniejsze tematy. Trudne z perspektywy nastolatki. Zwykle po kilku latach porzucało się pamiętnik i czasem zamieniało na nieco „poważniejszy” dziennik, gdzie można było zanotować plany na najbliższe miesiące czy lata, przeczytane lektury, „złote myśli wielkich ludzi”. Jednak niektóre „nastoletnie” pamiętniki przeszły do historii literatury. Dla wielu czytelników był takim bez wątpienia „Pamiętnik narkomanki”, który Barbary Rosiek zaczęła pisać jako trzynastolatka. To właśnie wtedy narratorka sięgnęła po raz pierwszy po narkotyki. I to właśnie ta książka, pisana na przestrzeni wielu lat, a wydana po raz pierwszy w 1985 roku, zdominowała twórcze życie autorki.


Jako dwudziestosześciolatka bez doświadczeń literackich, Barbara Rosiek nie mogła jeszcze wiedzieć, że wydanie takiej książki będzie się wiązać z bardzo konkretnym wizerunkiem i oczekiwaniami – zarówno czytelniczymi, jak i społecznymi. Debiut literacki był ważnym momentem w jej życiu i chętnie opowiadała o towarzyszących mu odczuciach W „Innej perspektywie” pisała: Pamiętam moment, gdy idąc Alejami Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie, zobaczyłam na wystawie księgarni książkę z charakterystyczną czarną okładką i poczułam dziką radość. Mówiłam – to niesamowite, wydałam debiutancką książkę i to w nakładzie stu tysięcy egzemplarzy! Widywałam młode osoby zaczytane na ulicy, w tramwaju, w autobusie, w pociągu… Jakby cała Polska go czytała, a ja z dnia na dzień stałam się sławna. Fenomen „Pamiętnika...” wiązał się bez wątpienia z jego autentycznością, ale warto podkreślić, że pierwsze wydanie tej książki zbiegło się też w czasie z uchwaleniem nowej Ustawy o zapobieganiu narkomanii. Dzięki temu „Pamiętnik” stał się początkiem dyskusji na ten temat w Polsce. Książce bez wątpienia pomogło także posłowie do pierwszej edycji, napisane przez Marka Kotańskiego – założyciela MONARu – co dodatkowo uwiarygodniło historię Baśki R.


Barbara Rosiek urodziła się 25 czerwca 1959 roku w Częstochowie. Z wykształcenia była psycholożką, ale znana jest przede wszystkim jako pisarka i poetka. Ukończyła Uniwersytet Śląski w Katowicach, pracowała jako psycholog kliniczny w szpitalach w Częstochowie i Lublińcu. Była także wolontariuszką w częstochowskim hospicjum. Wykształcenie i doświadczenie zawodowe miały bardzo duży wpływ na jej twórczość. Po „Pamiętniku...” napisała jeszcze kilka książek poświęconych zmaganiom z uzależnieniami, chorobą psychiczną, śmiercią, m.in. „Kokaina: zwierzenia narkomanki”, „Byłam schizofreniczką”, „Alkohol, prochy i ja”, „Życie w hospicjum”, „Ćpunka”. O wiele rzadziej słyszymy o niej jako autorce wierszy, choć wydała kilkanaście tomów poezji.


Lubiła się spotykać ze swoimi czytelnikami. Z każdą kolejną książką zyskiwała nowe grono odbiorców, zagubionych nastolatków, którzy ufali jej często bardziej niż własnej rodzinie. Mogli się poradzić, wyżalić. Rosiek nie unikała udzielania pomocy młodym ludziom. Była ich bohaterką, koleżanką, nauczycielką. Wszyscy wiedzieli, że - jeśli trzeba – pomoże. Skąd wiedzieli? Po prostu. A może to tylko miejska legenda, powtarzana od lat. Bestsellerowy „Pamiętnik narkomanki” znalazł się w szkolnym kanonie lektur, był wznawiany ponad dwudziestokrotnie, miał też swoje adaptacje sceniczne m.in. w Częstochowie, Bielsku-Białej, Bydgoszczy, Zielonej Górze. Nie dziwi więc, że można było poczuć, jakby naprawdę znało się Basię, Baśkę, Barbarę.


Po jej śmierci, 27 kwietnia 2020 roku, właściwie wszystkie wspomnienia koncentrowały się wokół uzależnień i chorób zmarłej. O jej twórczości – poza bestsellerowym „Pamiętnikiem...” – raczej nie pisano. Może dlatego, że tak trudno jest pisać o literaturze, która jest czymś w rodzaju autoterapii, o czym sama Rosiek mówiła w licznych wywiadach czy na spotkaniach z czytelnikami. Jej poezja również jest rodzajem rozliczania się z traumami, krzykiem bólu, niemocy, poczuciem braku zrozumienia, obojętności innych. Jednak we wszystkich jej tekstach w mniejszym lub większym stopniu przebija nadzieja, rodzaj pogodzenia się ze światem i ze sobą. Wydaje się, że dzięki napisanym książkom wiemy o ich autorce całkiem sporo, że zdała nam w nich szczegółową relację ze swojego życia. A jednak pozostaje postacią niejednoznaczną. Stworzyła wokół swojej osoby tak wiele mitów i opowieści, że nie możemy być pewni, co jest fikcją, autokreacją, a co wątkiem autobiograficznym. Narracja pierwszoosobowa, którą upodobała sobie Rosiek, jeszcze bardziej to komplikuje. Ostatnio mówiło się o tym, że pisarka planowała wydać autobiografię, w której miała ostatecznie rozwiać wszelkie wątpliwości, co jest fikcją, a co nie.


Choć przecież, kiedy mówimy o prozie czy poezji, zawsze mówimy o fikcji. Na spotkaniach autorskich czytelnicy lubią pytać: czy ta historia wydarzyła się naprawdę? Czy przydarzyło się to także tobie? Autor staje wówczas pod ścianą. W każdej opowiedzianej historii jest przecież prawda. Prawda autora, który ją stworzył i przeniósł na papier. A czy to jego życie jeden do jednego? Czy życie, nawet spisywane na bieżąco, dzień po dniu, jak w pamiętniku, może być ukazane najczyściej i najprawdziwiej? Czy gest pisania, układania zdań, splatania kolejnych wydarzeń nie wiąże się zawsze z wyborem? Wyborem, co opowiemy, a co przemilczymy.


Sylwia Góra