Kwiecień sto lat temu był dotkliwie zimny
Trochę się jednak działo. W jednym zaledwie miesiącu częstochowianie zaliczyli gwizdającą primadonnę, toreadora o hipnotyzującym spojrzeniu i nigdy wcześniej nie widziane u nas homary w puszkach.
Początek miesiąca upłynął pod znakiem występu samej Wiktorii Kaweckiej. Z braku w mieście filharmonii czy profesjonalnego budynku teatralnego, ulokowano imprezę w sali straży ogniowej. Megagwiazda polskiej operetki miała się tam ukazać 3 kwietnia, a reklamy na pierwszej stronie „Gońca Częstochowskiego” już w marcu zapowiadały, że słynna „Kawusia” czarować będzie publiczność słowiczym głosem i artystycznym gwizdem. Układ graficzny reklamy sugerował, że to ostatnie trzeba uznać za szczególną atrakcję.
Jednak relacja prasowa z wieczoru tchnie urzędowym wręcz chłodem, zero w niej emocji:
W sali Straży ogniowej odbył się gościnny występ słynnej prymadonny operetkowej Wiktorji Kaweckiej, która wspólnie z barytonem operowym Konstantym Krugłowskim wykonała z wielką precyzją artystyczną duety z operetek: »Wesołej wdówki« , »Księżniczki czardasza« , »Luksemburga« , »Damy od Maxyma« i innych.
W części drugiej p. Krugłowski wykonał kilka arji operowych tudzież p. Piotrowski odegrał solo na fortepianie utwory Chopina, Rubinsteina, Mendelsohna i innych, zjednując sobie mistrzowską techniką gry powszechne uznanie publiczności.
Na zakończenie p. Kawecka produkowała swój gwizd artystyczny zbierając rzęsiste oklaski.
Koncert pod względem artystycznym wypadł znakomicie. Szkoda tylko, że publiczność niedopisała, bowiem obszerna sala Straży wypełniona była zaledwie do połowy.
Straszny musiał to być policzek dla primadonny rozpieszczanej kiedyś przez publiczność. 20 lat wcześniej nawet by kapryśna „Kawusia” do Częstochowy nie przyjechała, zajęta stołecznymi triumfami. I mowa tu o takich stołecznych miastach jak Paryż, Wiedeń czy Berlin (Warszawę u stópek to Kawecka miała na co dzień). Publiczność kupowała bilety na pniu, by zobaczyć swą diwę w Operetce Warszawskiej jako Krysię Leśniczankę, która wkracza na scenę z dwiema żywymi sarenkami strojnymi w kokardki, kwiatki i dzwoneczki. A publiczność arystokratyczna kupowała do tego klejnoty – gdy dowiedziała się, że uwielbiana primadonna kolekcjonuje biżuterię. Wspólnymi siłami zasypała Kawecką stosami brylantów, rubinów, szmaragdów, granatów i pereł wielkiej wartości. Wdzięczny i rozbawiony „Słowik Warszawy” wdziewał na siebie ten skarbiec i ukazywał w nim co wieczór na scenie. Owacjom nie było końca.
Teraz 49-letnia primadonna musiała się zniżać do artystycznych gwizdów, a i tak nie wypełniła publicznością sali straży ogniowej na prowincji.
Bogusław Kaczyński w książce „Dzikie orchidee” dowodził, że zawiniło… kino. To jego gwiazdy i wystawne produkcje zajmowały uwagę widzów. Zerknijmy zatem do „Gońca…”, co grano w ten zimny początek kwietnia w Częstochowie. W wieczór koncertu Kaweckiej Odeon braci Krzemińskich dawał „Tatjanę” - sensacyjny dramat w 7 aktach na tle głośnego zabójstwa w jednej z zagranicznych ambasad bolszewickiej Rosji. Niebywała wystawa. Masowe sceny. Wyjątkowe napięcie nerwowe (tu dodajmy, że „Goniec” co dzień pisał o sowietach czy bolszewikach – zawsze źle). Kino Nowy z kolei kusiło widzów największym szlagierem sezonu w 8-miu wielkich częściach, jakim był „Wschód i zachód” – obraz pełen prawdy i miłości szału.
Ale to doprawdy nic. 5 kwietnia w „Gońcu” rozkrzyczała się kolejna reklama Odeonu: Tylko
3 dni! Porywający film amerykańskiej wytwórni Paramount »Złodziej
miłości« . Przepiękny dramat serc kochających w 6-ciu aktach [...]. W
rolach głównych słynny odtwórca obrazu »Szeik« , ulubieniec pań Rudolf
Valentino oraz prześliczna Glorja Swanson.
kolejce do ekranu w Odeonie czekał kolejny hit boskiego Rudolfa – „Krew
na piasku”, czyli romans z życia toreadora. Można było usiąść wygodnie
na piętrze pod numerem 27 w Alejach, by bez reszty oddać się mocy
hipnotyzującego spojrzenia pana V.
Potem miasto żyło głównie przygotowaniami do świąt. Wielkanoc tego roku wypadła bardzo późno, bo dopiero 20 kwietnia. Choć po pogodzie wcale tego nie było widać: sypał śnieg, padał deszcz i trzymało dotkliwe zimno. Połowa miesiąca mijała, a wciąż nie zrobiło się zielono. Niemniej mnożyły się w „Gońcu...” reklamy firm bławatnych, zachęcających do kupna firanek, pluszowych kap, narzutek, obrusów i serwet. Albo sklepów kolonialnych czy cukierni, proponujących łakocie - ciasta, mazurki, torty, czekoladki, wina.
Także mocniejsze trunki:
Weź kieliszek, wychyl do dna
Lecz musi być wódka godna
Któraż godna? Tamta czy ta
Ach! Kielecka – »Znakomita« !
I »Żytniówki« nie gań, proszę
Warta ona duże grosze
A »Wiśniówka« winkiem trąci
Serce wzburzy krew zamąci
Lecz choć dziś podchmielisz może,
Jutroś zdrów jak ptaszę boże -
Więc nie pytaj, do dna przechyl
Wiwat polska firma »Etyl« .
Zelektryzowała też mieszkańców miasta nowinka spożywcza sprowadzona specjalnie dla lokalnych smakoszy przez znaną firmę importową Mokka Kawa Leona Piotrowskiego (Aleje 24) – homary w oliwie w puszkach z prawdziwej blachy najsolidniej zalutowanych. Niestety, były bardzo kosztowne, po drugie zaś bano się, czy nie trujące.
Felietonista „Gońca...” komentował: Z pewnością bardzo mało klientów połakomi się na owe morskie raki, których od lat szeregu […] ani mieszkańcy Częstochowy, ani nawet mieszkańcy… Rakowa nie oglądali!.
Co innego mazurek w kształcie białego orła, którego kształt utrzymany jest ściśle według rysunku emblematu państwowego, a przygotowany został przez cukiernię Cristal. Ciasta te cieszyły się ogromnym pokupem.
No i w końcu przyszła Wielkanoc. W niedzielę od rana strzelano z kalichlorku - oczywiście. A w Lany Poniedziałek od rana lało jak z cebra. Mieszkańcom pozostawała na pociechę myśl, że lada dzień zacznie się maj.
Wykorzystane fotografie pochodzą z Narodowego Archiwum Cyfrowego:
Wiktoria Kawecka po 1910 r.
Wiktoria Kawecka przed 1928 r.
Wiktoria Kawecka w latach 1910-1928 r.
Rudolf Valentino w filmie „Syn szejka”
Cykle CGK - Autorzy
-
Sylwia Góra
Kulturalny ferment
-
Rafał Kwasek
Ucieczka od FOMO
-
Od redakcji
Co, Gdzie, Kiedy w Częstochowie
-
Adam Florczyk
Częstolovechowa