SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Adam Rygalik

Moje rzeźby to krnąbrne dzieci

4 kwietnia 2023
Udostępnij

Już tylko do 7 kwietnia w Miejskiej Galerii Sztuki gości jubileuszowa wystawa Jerzego „Jotki” Kędziory „Przyziemieni w napięciu”. Rzeźbiarz w marcu został uhonorowany Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Wręczono go podczas premiery katalogu towarzyszącego ekspozycji. Była to również dobra okazja, by porozmawiać z autorem choćby o tym, czy balansujące dzieła płatają mu figle...

middle-333697217_3358655804393990_3118936696000531318_n.jpg

W ubiegłym roku świętował Pan dwa jubileusze: 75-lecia urodzin i 50-lecia uzyskania dyplomu artysty rzeźbiarza. Otwierając spotkanie określił Pan swoją działalność rozrabianiem. Rozrabia Pan od 50 czy 75 lat?

Jerzy „Jotka” Kędziora: Artystycznie to chyba od 70 lat, bo od 5. roku życia robię prace za pieniądze.

Jak brzmi najczęściej zadawane pytanie, którego Pan zdecydowanie nie lubi?

- „Skąd takie pomysły?”. Bo nie mam pojęcia skąd. Pewnie z... katalogu pomysłów.

W przypadku wystawy „Przyziemieni w napięciu” pomysł „uziemienia” balansjerów wymusiła pandemia koronawirusa. To ona pokrzyżowała pierwotne plany, zakładające, że „Sportowcy” odwiedzą Tokio. Zostali w Częstochowie.

- Pandemia pokrzyżowała mi kilka planów, nie wszystkie rzeźby mogłem pokazać na firmamencie. „Sportowcy” nie mogli więc jechać do Tokio, by towarzyszyć polskiej reprezentacji na Olimpiadzie. Ograniczenia spowodowały, że podobnie jak my, bożyszcza kibiców ograniczyły rywalizację, opuściły stadiony. Moje rzeźbiarskie ich podobizny również musiały zejść z areny nieboskłonu. I   zeszły. Przyziemiły na wystawowej sali, ale wciąż pozostają w napięciu, z nadzieją na udział w kolejnych igrzyskach. Meteoryty sportowego kosmosu, zaklęte w rzeźbiarskie figury, oglądane dotychczas ze znacznego dystansu wylądowały między nami. Rzadka to sytuacja i dla mnie mało komfortowa. Nie do takiego oglądu tworzę te utwory. Do tej pory patrzyliśmy na nie, unosząc głowy, ze wzrokiem skierowanym ku górze, a teraz pozwalają się oglądać na wprost, a nawet z… góry.

middle-333902002_3526342764356589_478176147184235944_n.jpgPodczas wernisażu, który odbył się w listopadzie ubiegłego roku, nie brakowało najmłodszych. Ale te rzeźby mają w sobie coś takiego, że w znacznie starszych budzą dziecięcą radość…

- Te rzeźby są właśnie jak moje dzieci. Robią te same fikoły… Ta materia cały czas mnie zaskakuje, a prace ciągle płatają mi psikusy. To krnąbrne dzieci. Nie mogę ich robić na linach, a potem, gdy dochodzi do instalowania, muszę im tłumaczyć: „tak stój”, „pod wiatr”, „pod słońce”, a one się wygłupiają, pokazują mi „gest Kozakiewicza”, a ja muszę je „złamać” i ustawić inaczej. Całe założenie, które miałem przygotowując je na dole, trzeba zmieniać i dostosowywać. Z dziećmi tak już jest.

Tutaj „dzieci” zostały pozbawione balansu, ale nie tylko dla nas odbiorców, jest to zaskakująca sytuacja...

- Sam przez tę zmianę odkrywam nowe rzeczy. Mówimy o zaciemnionej stronie księżyca, moje rzeźby zazwyczaj oglądamy od dołu, z „żabiej” perspektywy, a tu patrzymy na nie na wprost. To nie jest częsta sytuacja, ale daje mi wiele powodów do refleksji.

middle-333513900_504481558566774_2668459014558686644_n.jpg

Zainteresowanie wystawą było tak duże, że została przedłużona. Zamiast do końca stycznia, oglądamy ją do kwietnia. To chyba dobry znak, bo w dniu wernisażu zastanawiał się Pan, czy nie znudził się już częstochowianom?

- Przedłużenie było również możliwe dlatego, że wielu projektów nie mogę dziś jeszcze zrealizować. Te 12 rzeźb to fragment zamkniętej tematyki, która czeka na prezentację. Kraków organizuje w lecie Europejskie Igrzyska Sportowe i być może przy tej okazji pokażę tam poszerzony zestaw rzeźb. Zamiast Tokio będzie Kraków. Z planami tak bywa.

Podczas uroczystości wręczenia medalu Gloria Artis padły słowa o „artyście monumentalnym”. Czy widzi się Pan w tej roli?

- Gdybym w słusznie minionym okresie miał szansę zrealizować przynajmniej jedno z moich założeń (a wygrywałem duże konkursy), to pewnie robiłbym wielkie pomniki, jak ten na Westerplatte czy w Treblince. Do takich form startowałem, miałem podobne założenia. Nie dostałem jednak takich możliwości. I pewnie, gdyby nie szajbka, żeby balansować, robiłbym tylko „Poczet polskich postaci legendarnych”, samofinansujący się. Noszono by mnie w przysłowiowej „lektyce”, a nadmiar gotówki rozdawałbym wnuczkom. Potoczyło się inaczej. Artyści czasem mają tak, że odbija im szajba i „wpychają” ją w dzieło sztuki. Tak pewnie jest i w moim przypadku.

middle-333623705_2152598194936746_6769612417321292970_n.jpg

Czy człowiek, którego dzień świętują w Miami, ma jeszcze jakieś marzenia? Pana rzeźby prezentowano niemal na całym świecie, czy jest takie miejsce, w którym chciałby Pan jeszcze pobalansować?

- Mam swoje dwa dni, bo jeszcze w Poczesnej. Ale ja już chyba powinienem zsumować te moje historie, a nad marzeniami musiałbym się poważnie zastanowić.

* Jerzy Kędziora, znany w kraju i za granicą rzeźbiarz, laureat wielu nagród, autor rozlicznych realizacji prezentowanych w Polsce i na świecie. Tworzy przede wszystkim rzeźbiarskie cykle, np.: „Legendarni woje”, „Budowanie gniazda”, „Między niebem a ziemią”, „Poczet polskich postaci legendarnych i prehistorycznych”. Najbardziej znanym i rozpoznawalnym cyklem pozostają „Rzeźby balansujące” – postaci nadnaturalnej wielkości, zawieszone w niewyobrażalnych pozycjach na linach.

W 2022 r. artysta obchodził swoje jubileusze: 75. urodziny i 50-lecie uzyskania dyplomu artysty rzeźbiarza. Ich zwieńczeniem jest właśnie wystawa „Przyziemieni w napięciu”, którą otwarto 29 listopada.

Fot. Adam Rygalik/Miejska Galeria Sztuki







Galeria zdjęć

1 grudnia 2022
Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki
We wtorek, 29 listopada w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie otwarto jubileuszową wystawę Jerzego "Jotki" Kędziory. Ekspozycja zatytułowana "Przyziemieni w napięciu" prezentowana jest w Sali Gobelinowej. Wydarzeniu towarzyszył koncert wibrafonisty Irka Głyka.

Cykle CGK - Autorzy