SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Tłum ludzi podczas imprezy masowej i figura Jana Pawła II w częstochowskim Parku Miniatur, a na pierwszym tle gipsowy krasnal
4/2019

Pobierz PDF

MYŚL GLOBALNIE, DZIAŁAJ LOKALNIE

Rozmawiamy z Grzegorzem Skowronkiem – fotografem od 25 lat pracującym w częstochowskim oddziale „Gazety Wyborczej”, wyróżnianym w ogólnopolskim konkursie fotografii prasowej „Grand Press Photo” i lokalnym „Klimaty Częstochowy”, miłośnikiem zdjęć pielgrzymek, Jasnej Góry, miejskiej polityki i sportu, któremu podpatrywanie Częstochowy przez obiektyw sprawia niezmiennie ogromną radość.


Sylwia Góra: Spotykamy się przy okazji zbliżającej się wystawy Twoich fotografii w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie, z okazji 25-lecia pracy twórczej. To może najpierw powiedz, co zobaczymy na wystawie?


Grzegorz Skowronek: To, czym każdy fotoreporter zajmuje się na co dzień. Dużo zdjęć miejskich, podglądanych, nieoczywistych. To będzie historia mojego miasta w pigułce. Zapraszam na wernisaż 17 kwietnia o godzinie 18.00, do sali poplenerowej Miejskiej Galerii Sztuki. Prace będzie można oglądać przez miesiąc.


Powiedziałeś fotoreporter – czyli tak właśnie określasz swoje miejsce w przestrzeni fotograficznej?

Jako fotograf lokalnej gazety musisz tak naprawdę robić wszystko. Od przysłowiowej dziury w drodze, która też będzie podpisana twoim nazwiskiem, przez sport, politykę, strajki, demonstracje, konferencje prasowe czy koncerty.

A jak się miewa obecnie według Ciebie fotoreportaż, który przeszedł długą drogę – od wielkiej popularności w latach 90. XX wieku po pewien rodzaj kryzysu?

Faktycznie, w latach 90. w gazecie można było pokazać więcej zdjęć, opowiedzieć pewne historie - ale z czasem fotograf gazety lokalnej stał się fotografem newsowym, robiącym tak naprawdę ilustracje do tego, o czym pisał dziennikarz. Fotoreportaż zszedł na drugi plan. Z różnych przyczyn. Po pierwsze pewnie dlatego, że nie było na niego miejsca, a po drugie z oszczędności.Dzisiaj fotoreportaż robi się raczej dla siebie, dla pewnej frajdy z opowiedzenia dłuższej historii, dlatego że coś nas ciekawi, fascynuje.

Mimo że nie zajmujesz się bezpośrednio portretem, to Twoja praca wymaga spotkania z człowiekiem...

Bo człowiek to jest najciekawszym temat. I najlepiej, jeśli jest pokazany w jakiś nietypowy sposób. Staram się obchodzić temat z każdej możliwej strony, choć zajmuje to bardzo dużo czasu. Jednak to dla mnie ważne, aby nawet na sztampowy temat spojrzeć z nieoczywistej strony. Dlatego też czasami udaje mi się zrobić jakieś dobre zdjęcie. To są pewne historyjki, migawki, nie nazwałbym tego fotoreportażem, bo nie mają one początku, rozwinięcia, jakiejś puenty.

A czy masz w pamięci jakieś niezwykłe spotkanie, miejsce albo człowieka, których fotografowałeś i w sposób szczególny to na Ciebie wpłynęło?

Właściwie za wszystkimi fotografiami, które znajdą się na wystawie w MGS i katalogu, kryją się jakieś ciekawe historie. Jest wiele zdjęć, które bardzo lubię, np. zdjęcie arcybiskupa Nowaka, który święci na Jasnej Górze figurę Matki Boskiej ze strażackiego wysięgnika. Są też takie historie – jeszcze za czasów aparatów z kliszą – kiedy namęczyłem się okropnie, żeby namówić kogoś na zdjęcie portretowe, po czym okazało się, że nie włożyłem do aparatu kliszy. Na szczęście była to sytuacja, którą dało się powtórzyć. Choć nie przyznałem się, że nie założyłem rolki filmu, tylko opowiedziałem jakąś zgrabną historię, dlaczego musimy zrobić to zdjęcie raz jeszcze. Oczywiście ludzie są najbardziej naturalni, gdy nie wiedzą, że są fotografowani albo przynajmniej wtedy, kiedy nie wchodzi im się z buciorami w życie. Nawet w przestrzeni publicznej. Chodzi o to, aby fotograf nie ingerował w zastaną sytuację, nie reżyserował jej. Fotografia prasowa musi być prawdziwa.

Kogo albo jakie sytuacje najtrudniej się fotografuje?

Ciężko fotografuje się kobiety, bo one z reguły tego nie lubią. A to mają niewłaściwy strój, a to zły makijaż. Często potrzeba więcej pracy, oswojenia osoby z sytuacją i aparatem. Trochę uśmiechu, luźnej rozmowy. Uważam, że bardzo dobrze jest się przygotować wcześniej – to znaczy w miarę możliwości wiedzieć, kogo się fotografuje, czego się tak naprawdę chce na zdjęciu od tej osoby. Oczywiście wcześniej przygotowany scenariusz nie musi się powieść, bo może się okazać, że osoba fotografowana jest bardzo zestresowana albo odwrotnie – przesadnie rozluźniona. Sytuacja może nas zaskoczyć, a plan nas zawiedzie, ale uważam, że nie zaszkodzi go mieć. Moją pracę czasem ułatwia też to, że ludzie mnie znają i raczej lubią, bo przez te ćwierć wieku nie zrobiłem nikomu fotograficznie krzywdy.

A jakie najgorsze błędy można popełnić, co może nie wyjść po drodze?

Pomijam sprzętowe błędy techniczne, bo współczesne aparaty je wybaczają. Skoncentrujmy się raczej na tym, co zdjęcie przedstawia. Co może pójść źle? Właściwie wszystko. Fotograf powinien mieć oczy dookoła głowy i być przygotowany na każdą możliwą sytuację. Wymarzony kadr może trwać ułamek sekundy, więc musimy być czujni. Jak mawiał Henri Cartier-Bresson, naciśnięcie migawki i zrobienie zdjęcia to jest już koniec naszej pracy. Ważne jest to, co rodzi się najpierw w głowie fotografa, a potem to, co widzi – czyli wszystko to, co dzieje się wcześniej, przed zrobieniem zdjęcia. Najpierw rozejrzyjmy się uważnie, przemyślmy, co chcemy pokazać, wymyślmy to zdjęcie w naszej głowie i dopiero wtedy naciśnijmy migawkę. To jest bardzo trudne, odkąd nastała fotografia cyfrowa. Więcej się myślało, kiedy była rolka 36-klatkowego filmu. Niestety wraz z cyfrą do naszej pracy wkradła się nie tylko rutyna, ale też bezmyślność. Kiedy w każdej chwili można wyjąć aparat i zrobić zdjęcie, staje się to automatyczne. Marzeniem chyba każdego fotografa jest to, co kiedyś było normą w dużych agencjach światowych, czyli wysłanie go na kilka tygodni czy miesięcy do obcego kraju, podarowanie mu czasu na poznanie ludzi, miejsca, o którym ma opowiedzieć. Dzisiaj zdarza się to bardzo rzadko, o ile w ogóle.