SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

„Damą być” to wystawa z moich marzeń

19 czerwca 2023
Udostępnij

Bożena Mszyca z Muzeum Częstochowskim związała się jeszcze w latach 90. Ma na koncie niezliczone wystawy, jednak „Damą być… Moda, szyk, sekrety buduaru”, którą można oglądać do 25 czerwca, jest wyjątkowa. Ostatnia w karierze, w ramach której wśród 800 eksponatów prezentuje elementy własnej, bogatej kolekcji. Za jej sprawą muzealniczka mogła też spełnić nastoletnie marzenie, o tym, by zostać stylistką mody.

middle-48396455_2163659847232276_3587692074767482880_o.jpg

Kolekcjonuje Pani ubrania i dodatki. Ta pasja towarzyszy Pani od dziecka?

Bożena Mszyca: Może nie od dziecka, ale przynajmniej od 14. roku życia. Na ul. Gdańskiej na Lisińcu, przy której mieszkałam, miałam sąsiadkę – modystkę. Często ją odwiedzałam. Miała mnóstwo zeszytów z modelami sukni, powycinanych z gazet, ciągle je wertowałam. Potem sama zaczęłam wycinać zdjęcia aktorek filmowych. W PRL-u tylko w gazetach i na ekranie można było zobaczyć piękną modę.

Moja ciocia była krawcową, nauczyła mnie wszystkiego, dzięki niej radzę sobie nawet z krawiectwem ciężkim – uszyję garnitur czy płaszcz. Jestem samoukiem, nie skończyłam stosownej szkoły.

Drogę zawodową wybrała Pani odmienną…

middle-39245856_2092624117669183_4228302389884485632_n.jpg

- Moim marzeniem było zostać modystką czy stylistką. Moich rodziców nie było jednak stać, żeby wysłać mnie na takie studia. Zamiast wyśnionego musiałam wybrać więc zawód, który umożliwi mi zarabianie na życie. Zaraz po liceum – podobnie jak moja mama - podjęłam pracę w Polskim Związku Głuchych, byłam instruktorką kulturalno-oświatową. Uczyłam się języka migowego.

Wyszłam za mąż, urodziłam dzieci i stwierdziłam, że muszę coś zmienić. Poszłam na studia do ówczesnej WSP. Skończyłam edukację artystyczną, dostałam się do pracy w muzeum. Wreszcie zaczęłam robić coś w takim kierunku, jaki mi się marzył.

Umiejętności krawieckie także po latach się przydały?

- Zdecydowanie, bo dziesięć lat temu poznałam ludzi, którzy rekonstruują stroje i biorą udział w rozmaitych eventach związanych z odtwarzaniem np. XVIII w. Potem kolega zaproponował, żebyśmy stworzyli podobną grupę w Częstochowie. Udało się, zebraliśmy członków i tak powstało Stowarzyszenie Garnizon Fortecy Częstochowskiej, które rekonstruuje wydarzenia wojskowe.

Krawiectwo mi się przydaje. Występuję jako baba żołnierska. Gdy rekonstruujemy bitwę i poprzedzającą ją paradę, na czele kroczy wojsko, za nim my, a potem służba i osoby cywilne. Zawsze rozstawiamy obóz, dzięki któremu można pokazać, jakie panowały tam zwyczaje. Jesteśmy wierni realiom, więc np. gotujemy w saganie nad ogniem.

middle-Dzień-Kapra-Puck.jpg

A jak dzieci podeszły do tej pasji?

- Moja córka też jest muzealniczą. Rozumie mnie. Cieszy się, że mam pasję, bo za sprawą rekonstrukcji jestem ciągle zajęta: szyję stroje, mam wyjazdy. Należę nie tylko do częstochowskiej grupy, ale też Garnizonu Gdańsk. Razem z przyjaciółmi-muzealnikami jeździmy na bitwy morskie: Dzień Kapra, Baltic Sail. Uwielbiam to! Bitwa galonów, Czarna Perła, abordaż… To kapitalna rozrywka! Nie jesteśmy aktorami, tylko osobami, które odtwarzają historie. Traktujmy te występy z adrenaliną, bez żadnej tremy.

Jakie stroje ma Pan w swojej kolekcji?

- Dworskie, mieszczańskie, pirackie… Mam nawet strój wampira! Sama robię stylizację, sama się charakteryzuję. Tutaj wszyscy jesteśmy samoukami.

To musi być czasochłonne hobby…

- Tak, np. od trzech lat haftuję ogromną chorągiew Regimentu Gwardii Pieszej Koronnej dla naszego garnizonu. Koledzy zrobili kwerendę w warszawskim Muzeum Wojska Polskiego. Z oryginału pozostały tylko kartusze i obramowania. To jak wyglądał, znamy z opisów z 1732 r., bo jedwab spłonął w czasie wojny. Ja to rekonstruuję, ale chorągiew ma 2,2 na 1,8 m i jest dwustronna. Wymaga to cierpliwości.

middle-Noc-Muzeów-22.jpg

Obok szytych przez siebie strojów kolekcjonuje Pani podobno także ubrania retro, biżuterię, torebki?

- To zbieractwo zaczęło mi się już w liceum. Niestety, część rzeczy zagubiło mi się przy przeprowadzkach. Ubrań vintage wyszukuję w sklepach z używaną odzieżą. Poluję na ubrania, buty, biżuterię, torebki, kapelusze… Trzeba mieć oko i wiedzę. To, kiedy były metalowe zamki błyskawiczne, kiedy haftki, jakie kroje obowiązywały w danej dekadzie. Wtedy można znaleźć prawdziwe perełki. Jak np. suknia ślubna z lat 50. Jeżdżę na giełdy staroci, pchle targi, poluję w internecie. Czasami ktoś ma w domu coś wyjątkowego, ale tego nie założy, bo mu nie pasuje i pozbywa się tego. Bardzo lubię np. biżuterię amerykańskiej firmy Coro, jest jednak zbyt ozdobna, by nosić ją na co dzień, dlatego wiele osób ją odsprzedaje i można ją kupić za grosze.

Jaki okres lubi Pani najbardziej?

- Lata 20., 30., 40. Trudno jednak zdobyć rzeczy z tych okresów. Więcej mam więc z lat 40 i 50. Niczym sroka uwielbiam biżuterię – ten blask, kamienie, Aurora Borealis, którymi zasłynęła rodzina Swarovskich, cudeńka Jablonexu. Nie przejdę obojętnie obok takich perełek. I mogę się pochwalić kilkoma naprawdę cennymi zdobyczami jak m. in. bransoletka z 1947 r. Shermana, czy sygnowana broszka Chanel.

Część kolekcji prezentuje Pani na wystawie „Damą być”, którą od marca możemy oglądać w ratuszu. Ekspozycja obejmuje okres od końca XVIII do drugiej połowy XX w. Ile zajęło jej przygotowanie?

middle-Noc-Muzeów.JPG

- Chciałam pokazać zarówno swoje zbiory, jak i - przede wszystkim - perełki z różnych muzeów. Robiłam kwerendy. Jeździłam po Polsce. Miesiącami wymieniałam korespondencję. Musiałam się nieco doszkolić, bo samo zamiłowanie nie wystarczy. Potem doszła logistyka, jak zapakować eksponaty, co powinno być przewożone w kartonach czy papierze bezkwasowym. Przygotowania trwały naprawdę długo, bo w czterech salach pokazujemy około 800 eksponatów.

Wymyśliłam, że nie będę pokazywać dokładnie, jak zmieniała się moda przez dekady, bo z nich mogłabym zrobić osobną wystawę. Bardziej zależało mi na tym, żeby pokazać, że kobieta się nie zmienia. Od wieków interesuje ją moda, biżuteria, styl. Rozwijamy się jako społeczeństwo, ale moda wraca. Każda z nas lubi torebki, stroje, upiększanie swojego ciała. Tak było od zarania dziejów.

Muszę przyznać, że to moja wymarzona wystawa. Co więcej, namówiłam kolegę Mariusza Grzyba, żeby zrobił sesję zdjęciową naszym muzealnym koleżankom. Fotografie te dopełniły ekspozycję. Po wielu latach czekania wreszcie mogłam zabawić się w stylistkę. Było cudownie!

Patrząc na Pani energię i entuzjazm, trudno uwierzyć, że to podobno Pani ostatnia wystawa. Pora na emeryturę?

middle-Terezin.jpg

- Muszę się zająć swoim zdrowiem. Mam dużo do zrobienia, a ta świadomość mnie trzyma i pozwala mi żyć z chorobą, z którą zmagam się od kilku lat. Idę więc na emeryturę i będę jeździć na eventy, podróżować, czas szybko biegnie i ciągle mi go brakuje. Z wielu pasji musiałam już zrezygnować, jak choćby z malowania, co również bardzo lubiłam. Oczywiście będę bardzo tęskniła za swoją pracą, bo z Muzeum Częstochowskim jestem związana od lat 90. Zrobiłam tu mnóstwo wystaw. Jednak „Damą być” to ukoronowanie zawodowej drogi.

A jakie ma Pani plany wobec swojej kolekcji?

- Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Miejsca mi brakuje, tu coś wisi, tam leży, pudełeczka wszelkich rozmiarów zajmują cały pokój. Są muzea, które zbierają takie rzeczy. Przekażę je kiedyś do któregoś z nich. Najchętniej zostawiłabym kolekcję w moim rodzinnym mieście, jednak Muzeum Częstochowskie ma inny charakter, nie mamy odpowiedniego działu.

Pomyślę o tym w przyszłości, na razie chce się cieszyć zbiorami. Oczywiście nie zakładam tych rzeczy, uwielbiam je po prostu oglądać. To tak, jak z najbogatszymi kolekcjonerami, którzy wydają miliony na dzieło, a potem trzymają je w bunkrze i tam napawają się widokiem. Trochę mnie to śmieszy, ale ich rozumiem.

middle-IMG_6180.JPGBożena Mszyca – absolwentka Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie (dziś to uniwersytet) oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, ukończyła muzealnictwo; plastyk, edukator, kustosz, pracuje w Muzeum Częstochowskim. Autorka oraz kuratorka wielu wystaw muzealnych. Członkini Stowarzyszenia Garnizonu Fortecy Częstochowskiej oraz Garnizonu Gdańsk. Jako reenactor bierze udział w wielu eventach krajowych oraz międzynarodowych, pasjonuje się szczególnie okresem XVIII w.

Interesuje się historią, sztuką, wzornictwem, haftem, modą, muzyką, podróżuje. Kolekcjonuje stare hafty, koronki, stroje, dodatki i galanterię oraz biżuterię sztuczną, sygnowaną z XX w., szczególnie marki Coro, Corocraft, Sherman, Joseff of Hollywood, Swarovski i Jablonex.

Autorzy zdjęć: Mariusz Grzyb i Paweł Kijeński.

Cykle CGK - Autorzy